Zależna w podróży – blog podróżniczy z sensem

Tbilisi: atrakcje, które trzeba zobaczyć w stolicy Gruzji

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Mówią, że czasie podróżowania poznajemy siebie. To chyba jasne, prawda? Frazes, który czytamy wszędzie i słuchamy od każdego. Jeden z tych nieśmiertelnych motywujących cytatów o podróżowaniu. Zakładam, że większość moich czytelników go zna i zakładam też, że większość się z nim zgadza. W podróży poznajemy nasze potrzeby, przy ograniczonym limicie finansowym decydujemy, na czym nam bardziej zależy, gdzie odpoczywamy, a którą sytuację traktujemy jak przygodę, po której potem trzeba się zrelaksować by nabrać sił na kolejną.

I tu wjeżdżamy do Tbilisi. Po 10 dniach w Gruzji (głównie w górach) zatrzymujemy się na dwa dni w ociekającej słońcem, półtoramilionowej metropolii.

Jak na to reagujemy? Można by być smutnym, że to już koniec. Że skończyły się wędrówki po pięknym Kaukazie i że jesteśmy skazane na hałas, korki i miejski smród.

Albo możemy się cieszyć. Że odpoczywamy w czystej kawiarni, łazimy po sklepach, bazarach, monastyrach i muzeach. Że mamy okazję zakosztować miejskiego, dodającego energii gwaru i że nasza głowa pęka od pomysłów, naładowana kulturą, nauką i nowoczesnością.

W Tbilisi dowiedziałam się o sobie czegoś nowego: odpoczywam w miastach.

Zatrzymałyśmy się w niewielkim Thank you Hostel, który mieści się w samym centrum miasta, na przeciwko bazaru antyków. Po wcześniejszych noclegach w różnych częściach Gruzji, tu powitało nas nowoczesne mieszkanie z piękną wanną i wygodnym wystrojem. Właściwie od razu zaprzyjaźniłyśmy się z właścicielem. Ramazi jest rewelacyjną, przeinteligentną osobą, z którą chciało się spędzać większą część dnia. Facet jest reżyserem, który nakręcił pierwszy w Gruzji horror. Chyba mogę powiedzieć, że jest pierwszą poznaną na tej wycieczce osobą, o której chce mi się napisać więcej. Ale może nie tu i nie teraz. Myślę, że w przyszłości powstanie cykl tylko o poznanych w czasie podróży ludziach. A teraz wróćmy do historii o mieście, bo ci, którzy trafili na bloga przez wygooglanie “Tbilisi atrakcje”, pewnie zaraz się wściekną i zamkną stronę.

Thank you Hostel niestety już nie istnieje. Jednak Tbilisi znane jest ze znakomitych miejsc do spania. Przejrzyjcie tylko najlepsze oferty i wybierzcie coś dla siebie. Klik!

Tbilisi: czy warto?

Miasto mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło. Wcześniej gdzieś czytałam, że nie jest niczym specjalnym i że należy z niego jak najszybciej znikać. Przeciwnie! Można tu spędzić całe dnie, a może nawet tygodnie. Jego atmosfera, architektura, położenie i życie uliczne są absolutnie rewelacyjne!

Zaczęłyśmy od spaceru po bazarze antyków, po czym przeszłyśmy się na Plac Wolności.

Następnego dnia niespiesznym tempem poznawałyśmy stare miasto, aż po obowiązkowy punkt pobytu w Tbilisi – twierdzę Narikala. Chciałam się wybrać na łaźnie, ale ostatecznie spasowałam na rzecz gruzińskiej kuchni i spaceru na drugi brzeg rzeki, do bardziej nowoczesnej części miasta. Wieczór spędziłam przed komputerem, pisząc, w znakomitych okolicznościach, jakie mi dają kluboksięgarnie, kolejny rozdział pracy magisterskiej i kolejną notkę na bloga.

Jeśli zastanawiacie się, jak długo zostać w Tbilisi, to zdradzę wam, że dwa dni to za mało. Przeznaczcie na to miasto tydzień! A jeśli nie możecie, to przynajmniej trzy dni.

Subiektywne największe atrakcje Tbilisi (kolejność losowa)

1.Bazar Antyków w Tbilisi

Nasz pierwszy punkt zwiedzania. Spędziłyśmy tu bite dwie godziny i trudno nam było oprzeć się sprzedawanym tu obrazom, filiżankom i pamiątkom komunizmu. Rozłożeni w parku i na stoiskach sprzedawcy przyjaźnie zachęcali do ćwiczenia mojego, z dnia na dzień coraz lepszego, rosyjskiego.

2.Antykwariat przy parku 9 kwietnia

Jako polonistki wpadłyśmy do środka, jak zaczarowane i na początku po kryjomu, potem już z aprobatą właściciela fotografowałyśmy znalezione tam skarby. Antykwariusz co i rusz opowiadał nam o posiadanych przez siebie książkach i, nie znając łacińskiego alfabetu, pytał w jakim języku napisane są poszczególne pozycje. Na koniec obdarował nas łacińskimi dziełami z XVIII wieku. Czy muszę jeszcze tłumaczyć dlaczego podbił moje serce?

3.Prospero’s Bookshop

Jedno z tych miejsc, gdzie wpadłam w poszukiwaniu znanej, domowej atmosfery. Angielskie książki na półkach, włoska kawa w filiżance, wygodne fotele i spokojna zachodnia muzyka. Miejsce, gdzie spotykają się wszyscy przebywający w Tbilisi obcokrajowcy. Taka ostoja Zachodu. Ceny książek (w tym szeroki wybór pozycji o Gruzji), w porównaniu z innymi miejscami, bardzo przyzwoite.

Szukasz więcej informacji o Gruzji? Tutaj znajdziesz praktyczny post, o tym jak się przygotować do wyjazdu. Klik!

4.Okolice teatru Rezo Gabriadze Marionette z przylegającą do niego kawiarnią.

W swoim ukochanym smartfonie mam aplikację pokazującą mi tak zwane “bizzare places”. Teatr Rezo Gabriadze Marionette jest jednym z nich i jest przeuroczy. Polecam podejście tu w południe, kiedy na teatralnej wieży rozgrywa się minimarionetkowe przedstawienie. Kawiarnia obok droga, ale za to z rewelacyjnym, artystycznym wystrojem. Prze-prze-piękna!

5.Drewniane kamienice starego Tbilisi

To o nie chyba przede wszystkim chodzi w Tbilisi. One sprawiają, że Tbilisi jest niepowtarzalne i przepiękne. To ich się nie spodziewałam przede wszystkim. Pozwolę sobie opowieść o nich pozostawić zdjęciom.



Ściągnij darmowy ebook!

Szukasz informacji o wakacyjnych miejscach, w tym o Tbilisi? Ściągnij za darmo moją książkę. Tam zabrałam wszystkie opisane w 2016 roku przez blogerów podróżniczych miejsca. Bo oprócz mnie o Gruzji napisało kilkanaście innych osób. To kilkanaście punktów widzenia i porad. 🙂 

Jedziecie do Gruzji? Napisałam o niej kilkanaście tekstów. Znajdziesz je tutaj. A jeśli podoba Ci się blog, to dołącz do jego czytelników na Facebooku. Będzie mi bardzo miło. 🙂

Exit mobile version