Zależna w podróży – blog podróżniczy z sensem

Myślałaś kiedyś o wakacjach w Beskidzie Niskim? To zaraz zaczniesz!

Beskid Niski – atrakcje warte wyjazdu

Ile razy byłam w Beskidzie Niskim? Pięć!

Więcej niż w Bieszczadach, więcej niż w Beskidzie Śląskim. Gdyby nie to, że mieszkałam w Rabce-Zdrój, to byłoby to więcej niż w Gorcach, Beskidzie Wyspowym i Żywieckim.

Na pewno więcej niż w Izerach, choć do tych mam dwie godziny drogi, a nie tak jak do Beskidu Niskiego – 5 godzin.

Pierwszy raz byłam tu 8 lat temu. Pojechałam na weekend do Wołowca, by znaleźć się w samym środku najpiękniejszej części beskidzkich dolin.

Drugi raz miałam bazę w Gorlicach. Wtedy głównie zwiedzaliśmy samochodem. Z przewodnikiem, więc była okazja szybko zobaczyć dużo.

Trzeci raz był we wschodniej części pasma. Z bazą w Krośnie, robiłam wypady na południe zahaczając o słynne uzdrowiska w Iwoniczu i Rymanowie, a jednocześnie literacko podkochując się w Dukli.

Zobacz też: 10 nieoczywistych rejonów Polski, które odwiedziłam z dziećmi (i wam też polecam)

Wreszcie po raz czwarty w zeszłym roku robiłam materiał o najciekawszych małopolskich agroturystykach. Wtedy poznałam Sylwię i Alberta z Malowanych Wierchów w Gładyszowie i obiecałam sobie, że do nich wrócę. Tym razem nie na weekend, nie na jeden dzień. Przyjadę na tydzień.

Zastanawiam się, w jaki sposób napisać o Beskidzie Niskim, by było to przejrzyste, a jednocześnie by pokazało jak najwięcej jego wspaniałych stron. Spróbuję w formie listy atrakcji. Listy moich najwspanialszych skojarzeń z okolicą. Każdy z punktów jest powodem, by spakować manatki i jechać w trasę. A fakt, że wszystkie zrealizujemy w jednym miejscu sprawia, że warto jechać już dzisiaj. Atrakcje w Beskidzie Niskim nie mają końca!

  1. Wołowiec-Nieznajowa-Radocyna: Najpiękniejszy szlak przez wysiedlone łemkowskie wsie

Tak się szczęśliwie stało, że do najpiękniejszej, najbardziej niezwykłej, a jednocześnie najsmutniejszej części Beskidu Niskiego dotarłam już na samym początku mojego odkrywania regionu. To żółty szlak z Wołowca do Radocyny, który prowadzi wzdłuż granicy Magurskiego Parku Narodowego i przez opuszczoną wieś Nieznajowa. Po drodze zahaczamy jeszcze o Czarne, które słusznie kojarzy nam się z nazwą wydawnictwa (więcej w punkcie 6).

Wsie usytuowane w dolinie rzeki Wisłoka są wsiami tylko z nazwy. W rzeczywistości zobaczymy tam pojedyncze domy, opuszczone cmentarze i przydrożne kapliczki. Z osadnictwa, które jeszcze na początku lat 40-tych liczyło ponad tysiąc osób, dziś zostało kilkadziesiąt i są to głównie ludzie napływowi.

Mieszkańcami wiosek byli Łemkowie – mniejszość narodowa, którą w latach czterdziestych wysiedliły stąd władze komunistycznej Polski. Początkowo akcja przesiedleńcza była dobrowolna, a mieszkańcy wyjeżdżali do Ukrainy. Jednak po 1947 roku rozpoczęto akcję „Wisła”. Łemkowie zostali przymusowo przesiedleni na tereny dzisiejszego Województwa Dolnośląskiego. Akcja objęła 200 wsi, z czego 20 zostało całkowicie wyludnionych.

Dziś gdy spacerujemy lub jedziemy rowerem przez dawne łemkowskie wsie doświadczamy typowego dysonansu poznawczego. Z jednej strony otacza nas wspaniała przyroda i malownicze krajobrazy. Z drugiej – trudno, a nawet głupio, zachwycać się przyrodą, gdy stąpamy po ziemi, która była świadkiem takiego nieszczęścia. Akcja „Wisła” zniszczyła kulturę łemkowską! Paweł Smoleński w 2017 roku napisał reportaż „Syrop z piołunu. Wygnani w akcji „Wisła””. Zaczyna od definicji „zbrodni przeciwko ludzkości”. Nie pozostawia tym samym wątpliwości, że wysiedlenie Łemków taką zbrodnią było.

Gdzie to znajdę: polecam żółty szlak z Wołowca do Radocyny. Warto dojść aż do cmentarzy w Radocynie, które znajdują się chwilę po skręcie szlaku w prawo w las. Całość to 10,5 km w jedną stronę – ok. 3 godzin

2. Szlak architektury drewnianej w Beskidzie Niskim. Atrakcje: stare cerkwie i kościoły

Jakie jest wasze ulubione miejsce UNESCO w Polsce? Czy jest to krakowskie stare miasto? Kopalnia soli w Wieliczce czy może zamek w Malborku?

Ja szczególnie – w Polsce, ale i za granicą – cenię zabytki rozproszone. Tworzą nam szlak turystyczny, którym można zwiedzać mniejszy lub większy region. Czy jest to Dolina Loary ze swoimi majestatycznymi zamkami, czy zabytki arabsko-normanskie okolic Palermo na Sycylii czy w końcu dwa wpisy, które częściowo są w Beskidzie Niski: Drewniane cerkwie regionu karpackiego w Polsce i na Ukrainie i drewniane kościoły południowej Małopolski.

Beskid Niski to idealne miejsce, by zwiedzać drewnianą architekturę. Zaledwie kilkanaście kilometrów od naszej agroturystyki znajdują się: Cerkiew św. Paraskewy w Kwiatoniu, Cerkiew Opieki Matki Bożej w Owczarach i Cerkiew św. Michała Archanioła w Brunarach – wszystkie na liście UNESCO. Inne, często równie piękne, cerkwie znajdują się prawie w każdej wsi.

cerkiew w Kwiatoniu

Nie gorzej jest z kościołami. Najbliższy zabytek UNESCO znajduje się już w Sękowej (15 km od naszej agroturystyki). A te najpiękniejsze, choć już nie w granicach Beskidu, znajdują się niewiele dalej. O nich opowiem w punkcie trzynastym.

Gdzie to znajdę: Mam to szczęście, że posiadam przewodnik po architekturze drewnianej Małopolski. Niestety jest on niedostępny w sprzedaży. Jednak pełen spis i opis zabytków znajduje się tez na stronie http://www.drewniana.malopolska.pl.

Zabytki UNESCO otwarte są cały rok, a na miejscu znajdziecie przewodników. Możliwości wejścia do innych cerkwi i kościołów wypatrujcie w okolicy godzin nabożeństw.

3. Po prostu widoki. Krajobraz Beskidu Niskiego

Pod koniec naszego pobytu dołączył do nas Marcin, autor bloga Wojażer. Zawitał tu dopiero pierwszy raz, ale już przez szybę samochodu cyknął kilkanaście zdjęć. Bo nie da się ukryć, że pierwszym co zachwyca, są wspaniałe falowane widoki otaczających nas gór.

Beskid Niski nie od dziś przezywany jest krainą łagodności. Jadąc samochodem lub rowerem co chwilę warto się zatrzymywać, by nacieszyć się otaczającymi nas krajobrazami. Bo choć szczyty gór są zwykle pokryte lasem, to z dolin rozpościerają się pocztówkowe widoki. To też jedno z niewielu miejsc w Polsce, gdzie w czasie trekkingu wolę chodzić po niższych partiach i z wioski do wioski niż wchodzić na szczyty i granie.

Gdzie to znajdę: Właściwie trudno mi powiedzieć, w której okolicy jest najpiękniej. Zachwyty czekają was już w drodze z Grybowa, Gorlic czy w części wschodniej – z Jasła i Krosna na południe. Ja najbardziej lubię wyżej już wspomniane okolice doliny Wisłoki, a także drogi do Bartnego, Wołowca czy przez Krzywą.

  1. Malowane Wierchy w Gładyszowie – gdzie spać w Beskidzie Niskim

Rzadko zdarza się, bym jechała gdzieś nie po to, by odwiedzić region, ale dlatego, że znalazłam miejsce noclegowe, w którym chcę się zatrzymać.

A jednak tak było tym razem. Rok temu w czasie zwiedzania agroturystyk Małopolski, trafiłam do Malowanych Wierchów. Miejsce od razu przypadło mi do gustu z czterech powodów.

Pierwsze, to lokalizacja. Duży ogród i balkony wychodzące prosto na beskidzkie łąki, a na nich pasące się konie i krowy. W Gładyszowie, bo to tam mieści się agroturystyka, mieszkają konie z największej w Polsce stadniny koni huculskich i to właśnie na nie mam okazję patrzeć codziennie rano.

Drugie, to właściciele Sylwia i Albert to przesympatyczni i otwarci ludzie, z którymi się fantastycznie rozmawia i którzy tworzą atmosferę miejsca, siadając z nami do śniadań i obiadokolacji, a potem towarzysząc z ogrodzie.

Trzecie, to zaplecze dziecięce. Kora jest już na tyle duża, że ten punkt jest bardzo ważny i każde miejsce z salą zabaw, placem zabaw i zwłaszcza z dziećmi (!) witam z otwartymi ramionami. Warto głośno podkreślać, że Malowane Wierchy są bardzo prodziecięce. Sam fakt, że cały czas mamy dostęp do lodówki i mikrofali dużo znaczy – w końcu dziecko potrzebuje w ciągu dnia niejedną przekąskę.

Wreszcie to co najważniejsze, czyli kuchnia.

Zacznę może od tego, że Sylwia stawia na lokalną kuchnię. Sama raczej nie przepada za modnymi określeniami typu „zero km food”, ale to pasuje tu doskonale. Warzywa, owoce i zioła przez nią używane w dużej mierze pochodzą z własnej działki na terenie ogrodu. Każdy z gości może się przejść obok upraw i zobaczyć, co tam rośnie. Z nich powstają kiszonki, dżemy i syropy serwowane na śniadanie.

Sery, jajka i mięsa pochodzą „od sąsiadów”. Wędliny z własnej wędzarni. Ponieważ sama jestem wegetarianką dostawałyśmy z Korą codziennie bezmięsną wersję posiłków.

Czyli co? Czyli placki ziemniaczano-gryczane z sosem grzybowym. Czyli steki z kalafiora. Czyli wspaniały gulasz na selerze, który mi podjadał mięsożerny Piotr. Sylwia wplata też w swoją kuchnię dania typowo łemkowskie (o tym napiszę w punkcie 10) i robi wyśmienite desery! Na śniadanie jemy codziennie wypiekany przez nią świeży chleb.

Jest jeszcze król tego całego zamieszania, czyli miód. Sylwia ze swoim tatą prowadzą pasiekę, której małą część możemy zobaczyć już na terenie ogrodu. To właśnie ich miód podawany jest na śniadaniu i z niego robione są syropy do napojów. Zerokilometrowe są też robione na miejscu pamiątki: woskowijki, czyli wielorazowe serwetki do owijania żywności, woskowe świeczki i pszczela pierzga często uznawana za najzdrowszy wyrobek pszczół. Pierzga to mieszanina pyłku kwiatowego z miodem i na co dzień jest pokarmem mieszkańców ula. Coraz więcej osób używa pierzgi do wzmocnienia odporności i choć sama jeszcze nie próbowałam, słyszałam już od niejednej farmaceutki, że wpływa na nas znakomicie.

Sylwia ze swoim tatą organizują warsztaty pszczelarskie.

 

  1. Jezioro Klimkowskie w górach na odpoczynek. Atrakcje Beskidu Niskiego

Bieszczady mają swoją Solinę, Pieniny Jezioro Czorsztyńskie, a Orawa Jezioro Orawskie. Beskid Niski ma Jezioro Klimkowskie

Niewiele tak nadaje uroku górskim terenom, jak woda. I choć pogoda nas nie dopieszczała i nie było szansy na moczenie nóg, to przejazd zachodnim wybrzeżem Jeziora Klimkowskiego to jedna z najładniejszych tras w okolicy. Podobnie jak pozostałe wymienione jeziora, jest to sztuczny zbiornik zaporowy, który jednak na stałe wpisał się w krajobraz okolicy, a nad jego brzegiem zobaczymy liczne kampery i namioty – czy to weekendowych imprezowiczów czy rodzinnych wakacjuszów.

Ciekawostka. Jeśli wydaje wam się, że gdzieś już te zdjęcia widzieliście, to macie rację. Jezioro Klimkowskie zagrało w „Ogniem i mieczem”. Miejsce możecie więc wpisać pod atrakcje filmowe

  1. Beskid Niski i szlaki literatury

Wiecie, że mało co tak kocham, jak literaturę. Sama jestem z wykształcenia filolożką polską, recenzuję książki w programie telewizyjnym, czasem piszę recenzję i przede wszystkim – sama zarabiam na życie słowem (i mam niespełnione ambicje literackie).

Jak zauważa Monika Sznajderman w „Pustym lesie” Beskid Niski to nie Tatry i nie mają swoich dziewiętnastowiecznych wieszczy, którzy odkrywali ich urok.

Ale ale: ma swoich wieszczy z XXI wieku!

I to nie byle jakich, bo właśnie Monikę Sznajderman, czyli założycielkę Wydawnictwa Czarne i jej męża Andrzeja Stasiuka.

Tylko ta para sprawia, że Beskid Niski staje się jednym z najbardziej rozpoznawalnym w literaturze regionem ostatnich lat. Jedną z najwybitniejszych książek Stasiuka jest „Dukla”. Tytuł to po prostu nazwa miasteczka, który mieści się w podkarpackiej części gór. O Beskidzie Niskim pisze też w „Opowieściach galicyjskich” i „Kronikach beskidzkich i światowych”.

Jeśli popatrzycie na stronę redakcyjną którejkolwiek książki Wydawnictwa Czarne, to już tam macie dwie okoliczne miejscowości. To Wołowiec, gdzie mieszkają redaktorzy-pisarze i sama nazwa wydawnictwa – Czarne, z którego pochodzi zdjęcie niżej.

Być może najwspanialszym, co zostało do tej pory napisane o okolicy jest „Pusty las” tej samej Moniki Sznajderman. Przed wyjazdem w Beskid warto też przeczytać „Syrop z piołunu” Smoleńskiego o akcji „Wisła”, a ja sama na miejscu kupiłam przepięknie wydany „Beskid bez kitu” Marii Strzeleckiej, który doczekał się już licznych nominacji do najpiękniejszej książki dla dzieci roku.

Spokojnie, to tylko książki – książki o Beskidzie Niskim

Dla ułatwienia mam dla Ciebie listę moich ulubionych pozycji o Beskidzie Niskim. Nazwy są klikalne – jeśli zamówisz je przez te linki, to dostanę drobną prowizję. W ten sposób możesz docenić moją pracę. Z góry Ci dziękuję. 🙂

W Gorlicach we wrześniu odbywa się festiwal literacki im. Zygmunta Haupta, którego organizatorami również są A. Stasiuk i M. Sznajderman. Pojawiają się na nim znani polscy pisarze. Sama miałam okazję być na kilku spotkaniach i było naprawdę świetnie.

  1. Iwonicz, Rymanów, Wysowa i Wapienne. Zapomniane uzdrowiska Beskidu Niskiego

Niezmiennie od lat pasjonuje mnie urok polskich przedwojennych uzdrowisk. Pięknie zaprojektowane parki, domy zdrojowe często o finezyjnej secesyjnej architekturze i kuracje, z których ciągle korzystają przede wszystkim osoby starsze, ale które idealnie wpisują się w dzisiejszą modę na ekologiczne kosmetyki i zabiegi.

W polskim Beskidzie Niskim mieszczą się cztery uzdrowiska, a ja miałam okazję odwiedzić je wszystkie.

Największą sympatią darzę małopolską Wysową-Zdrój, położoną przy samej granicy ze Słowacją. W dużym parku znajdziemy niewielki dom zdrojowy z wodami i drugi starszy, w którym obecnie znajduje się bardzo fajna restauracja (więcej w punkcie 10.)

W podkarpackiej części gór znajdują się dwa niegdyś słynne uzdrowiska: większy Rymanów-Zdrój, z bardzo dużym parkiem, placami zabaw i szlakami prowadzącymi prosto w las i bardziej kameralny Iwonicz-Zdrój. W tym drugim zachowała się znakomita drewniana architektura. Część zdrojowa właściwie w całości przypomina tę z przełomu XIX i XX wieku. Restauracja zdrojowa zachowała swój przedwojenny klimat, łącznie z dystyngowanymi kelnerami i przygrywaniem na pianinie. Choć tak jak napisałam, największy sentyment mam do Wysowej (byłam tu już 3 razy), to Iwonicz zrobił na mnie największe wrażenie.

ulewa nie pozwoliła mi zrobić zdjęć, więc tutaj Iwonicz-Zdrój z Wikipedii

Nie polecam za to Wapiennego. Wioska dostała status uzdrowiska dopiero w 1986 roku i nie znajdziemy tu dużego parku i ciekawej architektury. W czasie naszego pobytu nawet dom zdrojowy był zamknięty. Ograniczyliśmy zwiedzanie do pobytu na placu zabaw i zjedzeniu lodów z lokalngo sklepiku.

  1. Beskid Niski: atrakcje lasów

Nie wiem czy wpływ na to mają tegoroczne opady czy tak jest tutaj zawsze, ale w czasie naszych spacerów po beskidzkich szlakach byłam pod wielkim wrażeniem lasów.

Beskid Niski obfituje w znakomite widoki. Jednak nie – jak się spodziewamy w górach – z najwyższych szczytów. Góry są tutaj głównie zalesione, dlatego gdy opuszczamy niższe partie pastwisk, musimy się nastawić na podziwianie tego, co najbliżej nas.

Jak możecie się domyślić, w czasie spaceru z dwulatką nie ma wielu okazji na zrobienie zdjęć zwierzyny. Tą jednak spotykaliśmy co chwilę: sarny, jelenie, przepiękną sowę (nie dostrzegłam gatunku), która o 11 przed południem jakby nigdy nic siedziała na słupie, a także salamandry plamiste, które po deszczu są licznie obecne na szlakach Magurskiego Parku Narodowego.

Zachwycała najniższa partia lasów, wypełniona paprociami i licznymi gatunkami grzybów, które porastały drzewa i wybijały się wśród traw.

W czasie tego pobytu zrobiliśmy przede wszystkim dwa leśne szlaki.

Pierwszy to spacer do Diablego Kamienia, formacji skalnej na terenie Magurskiego Parku Narodowego. Spacer zaczęliśmy z Folusza i jest to świetna trasa dla małych nóżek, zakończona brodzeniem po rzece. Przypominam, że na terenie parku narodowego należy mieć bilet wstępu. Można go kupić online na stronie https://eparki.pl/ . Zachęcam, byście to robili – warto finansowo wspierać naszą przyrodę.

Drugi szlak prowadzi z miejscowości przygranicznej Konieczna. Przechodzi obok cerkwi i po przejściu pastwisk dochodzimy do grani pasma Jaworzyny Konieczniańskiej. Tu już w ruch poszło nosidło, bo Kora choć dzielna, wytrzymała jakąś 1/4 trasy.

  1. Beskid Niski i opowieść o ropie naftowej

Beskid Niski to przyroda, kultura łemkowska i… światowa historia wydobycia ropy naftowej!

Ten niespodziewany wątek jest w okolicy niezwykle istotny. W Pustym Lesie na granicy miejscowości Siary znajdują się najstarsze na świecie szyby ropy naftowej, dziś ciągle słabo ogrodzone i dostępne dla każdego przechodnia. Po zanurzeniu dłuższego kija w bajorka, widzimy wyraźnie, że jest on pokryty czarną mazią – to nieoczyszczona ropa, dziś już przez nikogo nie wydobywana.

Atrakcji związanych z przemysłem naftowym jest tu mnóstwo. Powstał Karpacko-Galicyjski Szlak Naftowy, a na nim Skansen przemysłu naftowego „Magdalenka” w Gorlicach, zagroda maziarska w Łosiu, wspomniane wyżej Siary czy szczególnie polecane Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazowniczego w Bóbrce (nie byłam).

W samych Gorlicach zobaczycie mural upamiętniający wynalezienie lampy naftowej (tak, Łukasiewicz dokonał tego właśnie tutaj), a także wejdziecie do Escape Rooma w tej samej tematyce. Więcej o szlaku napisałam w osobnym artykule.

  1. Najlepsza polska kuchnia – tradycyjna i ekologiczna

W Polsce od lat nasila się trend kultywowania polskich tradycji kulinarnych. Jesteśmy już przyzwyczajeni do kuchni podhalańskiej i śląskiej i coraz lepiej oswojeni z kuchnią podlaską. Ale ilu z nas słyszało o kuchni łemkowskiej?

W czasie tego i poprzednich pobytów miałam okazję odwiedzić trzy restauracje i cztery agroturystyki, w których próbowałam kuchni łemkowskiej.

Przede wszystkim zachęcam, byście w porze obiadowej wstąpili do Starego Domu Zdrojowego w Wysowej-Zdrój, o którym wspomniałam już wcześniej. Miejsce związane jest z cykliczną imprezą Święto rydza, które odbywa się co roku we wrześniu. Na co dzień można tu zjeść nie tyle kuchnię łemkowską, co tradycyjną – żur na kiszonych rydzach, cepeliny z rydzami czy rydze maczane po łemkowsku. Restauracja wyróżniona była w Żółtym Przewodniku Gault&Millau Polska.

Najwięcej łemkowskich potraw miałam okazję spróbować w Dworze Sękowskim. Ten hotel-restauracja na pierwszy rzut oka nie zachwyca. Trudno tu mówić o klimacie i ciekawym wnętrzu. Jednak opinia zmienia się w momencie otwarcia karty, gdy naszym oczom pojawiają się takie potrawy, jak adzymki z kozim serem, tarchiuchy ziemniaczane czy fuczki. Rzadko potrzebuję tłumacza przy czytaniu restauracyjnej karty, ale w tym przypadku nie pomógł nawet Google. Fuczki, czyli placki z kiszonej kapusty, na stałe wchodzą w repertuar mojej kuchni.

Co szczególnie mnie cieszy to dbałość o zachowanie tradycji kulinarnych i korzystanie z dobrodziejstw otaczającej ziemi przez właścicieli agroturystyk. Regionalnie zjemy czy w Chyży Hani w Krzywej czy właśnie w Malowanych Wierchach, o czym szerzej pisałam już wcześniej.

  1. Cmentarze I wojny światowej w zachodniej Galicji

Opowiedziałam o łemkowszczyźnie i historii wydobycia ropy, ale z Beskidem Niskim wiąże się jeszcze jeden ciekawy historycznie temat. Podróżując przez okolicę – na piechotę, rowerem czy samochodem, co chwilę widzimy brązowe tablice informujące o cmentarzach z I wojny światowej. Najlepiej wyróżniony jest ten na Przełęczy Małastowskiej, jednak łącznie znajdziemy ich na wchód od Krakowa 400 (!).

Pod koniec I wojny światowej w Krakowie powstał Oddział Grobów Wojennych. Jego zadaniem było pochowanie zmarłych – niezależnie od ich przynależności narodowej czy religijnej. Miało to służyć zapobieganiu szerzącej się epidemii. Cmentarze powstały na wschód od Krakowa, między innymi w dzisiejszym Powiecie Gorlickim. Wyróżniają się przede wszystkim architekturą.

Jesteśmy przyzwyczajeni, że większość katolickich cmentarzy w Polsce to chodzące koszmarki. Wygląd każdego z grobów zależy od upodobań właściciela, na płytach leżą sztuczne kwiaty i znicze we wszystkich kształtach i kolorach. Tymczasem tutejsze cmentarze wojenne zostały uważnie zaprojektowane przez architektów i wyróżniają się swoim minimalizmem. Od siebie różnią się najwyżej symbolami religijnymi: na jednych widzimy krzyż katolicki, na innych grekokatolicki, a gdzieniegdzie przebija się gwiazda Dawida.

Na cmentarze trafia się przede wszystkim przypadkiem. Znajdziecie je w Gładyszowie, w Radocynie, wspomniany na Przełęczy Małostowskiej, a nawet w środku lasu przy szlaku na Beskidek.

  1. Biecz, Krosno, Bardejów: Wypadówka do pięknych miasteczek

Gdy jechaliśmy w Beskid Niski prognozy przepowiadały ciągły deszcz. Niezbyt pozytywna zapowiedź wakacji w górach z dwuletnim dzieckiem. Trzeba było znaleźć plan B, który byłby nastawiony przede wszystkim na zwiedzanie.

O to na szczęście nietrudno, bo Beskid Niski otoczony jest ciekawymi miasteczkami. Pół godziny od Gładyszowa znajduje się Biecz – jedno z najładniejszych miasteczek Małopolski – położony na wzgórzu, z średniowiecznym planem urbanistycznym. Po stronie podkarpackiej znajdują się Jasło i Krosno – to drugie to stolica polskiego szkła, gdzie zrobicie zakupy, ale przede wszystkim zwiedzicie Centrum Dziedzictwa Szkła. Samo miasto również jest bardzo urokliwe.

Na zachód do Gorlic, już na ziemi sądeckiej znajduje się tutejsza „metropolia”, czyli Nowy Sącz, a na południe od niej przepiękny Stary Sącz. A prawdziwa perła znajduje się zaraz za południową granicą. To przepiękny Bardejów, znajdujący się na UNESCO, jedno z najpiękniejszych miast Słowacji.

Wszystkie miasta i miasteczka leżą najwyżej 30 km od Beskidu Niskiego, choć Krosno i Jasło zwiedzajcie raczej przy okazji odwiedzin w podkarpackiej części regionu.

  1. I jeszcze piękniejszych drewnianych kościołów Małopolski

Wcześniej pisałam o cerkwiach i kościołach w Beskidzie Niskim, ale rozmawiając o wycieczkach w okolice, chciałam napisać też o dwóch przepięknych obiektach, które odwiedziłam w czasie ostatniego pobytu.

Pierwszy to umieszczony na liście UNESCO, znajdujący się kilka kilometrów od Biecza, kościół w Binarowej. Razem z kościołem w Orawce na Orawie i w Dębnie Podhalańskim na trasie z Nowego Targu do Czorsztyna, uważam je za najpiękniejsze drewniane kościoły w Małopolsce.

Kościół w Binarowej olśniewa swoim wnętrzem. Całość pokryta jest siedemnastowieczną polichromią, która opowiada historie biblijne, ale ma liczne nawiązania lokalne – zostało namalowane chociażby miasto Biecz.

Binarowa doczekała się zasłużonej sławy, w przeciwieństwie do Szalowej. W tej wiosce na końcu świata znajduje się przepiękny drewniany barokowy kościół, unikatowy już nie na skalę polską, ale światową. Wizytę tutaj można połączyć ze zwiedzaniem Szymbarku.

  1. Warsztaty tradycyjnego rzemiosła i pszczelarstwa

Wreszcie chcę nawiązać do atrakcji niematerialnych, którą szerzej zajęłam się w ubiegłym roku, podczas wycieczki po małopolskich agroturystykach kultywujących tradycje. W czasie wyjazdów szukajcie okazji do odbycia warsztatów.

Myśląc o Beskidzie Niskim szczególnie chcę wam przypomnieć o tradycji tworzenia krywulek, jaką do dziś kultywuje Anna Dobrowolska. Krywulki to łemkowska biżuteria z wielokolorowych szklanych paciorków. Szczerzej pisałam o niej tutaj.

W naszej agroturystyce organizowane są warsztaty batikowania, czyli pisania jajek woskiem, a także warsztaty pszczelarstwa, o których pisałam już wyżej. W dworze w Ropie weźmiecie udział w warsztatach gotowania, a Dziubyniłka, czyli niewielka zagroda edukacyjna również w Gładyszowie, oferuje między innymi warsztaty tworzenia tradycyjnych zabawek. Osobny artykuł o warsztatach w agroturystykach znajdziecie tutaj.

  1. Kraina łagodności dla dzieci, starszych i kobiet w ciąży 🙂

Jak w każdym artykule opowiem, co na to Kora (obecnie 2 i pół roku) i pierwszy raz co na to drugie dziecko. A raczej ciężarna ja.

Zacznę od Kory i tego, co było dla mnie niespodzianką. Po raz pierwszy wyraźnie obserwowałam, jak dla mojej córki ważne są inne dzieci. Malowane Wierchy są miejscem, gdzie przyjeżdżają rodziny z dziećmi i Korcia była tym zachwycona. Bawiła się z nimi, biegała po ogrodzie, grała w piłkę. Mogłaby w ogóle stamtąd nie wychodzić. O ile młoda chodzi do przedszkola, to w rodzinie czy wśród znajomych nie ma wielu dzieci i nieczęsto obserwuję ją w takich sytuacjach, ale wam polecam – szukajcie miejsca noclegowego pod dziecko. W tym przypadku z placem i salą zabaw, a także zapleczem typu łóżeczko i krzesełko dla dziecka.

Korę zainteresowaliśmy też przede wszystkim zwierzętami, brodzeniem w kaloszach po strumykach i obietnicą lodów. Jak mówiła – bardzo jej się wakacje podobały, więc chyba się udało. Na szlaku była dość trudna – nie chciała zgodzić się, by tata ją niósł w nosidle, a mama ze swoim brzuchem niekoniecznie się do tego paliła. Dobrze nam robiły krótkie trasy – jak ta do Diablego Kamienia. Cały czas towarzyszyła nam ścieżka dźwiękowa o lesie i zwierzętach.

Z całego serca polecamy edukacyjny plac zabaw na tyle skansenu w Szymbarku. To jeden z najciekawszych placów zabaw, na jakich byliśmy.

A jak chodziło mi się po Beskidzie w ciąży? Znakomicie! W piątym miesiącu właściwie jej nie czułam i zasuwałam pod górę. O tym będzie szerzej w artykule Góry w ciąży.

Czy wiesz że, rezerwując tu nocleg, wspierasz blog?

Czy podoba Ci się moja praca? Możesz ją wesprzeć rezerwując nocleg przez jeden z tych linków. Ty nic więcej nie płacisz, a ja dostaję mały procent affiliacyjny.

Exit mobile version