Liguria to piękny, niewielki region. A ja lubię zwiedzać małymi kawałeczkami. Wciąż wracać w miejsca, które już odwiedziłam, eksplorować je do upadłego. Chodzić codziennie do tej samej cukierni, zamawiać zawsze to samo i badać po jakim czasie pan sprzedawca zapamięta co biorę i nie zapyta, tylko poda (zwykle bułkę z czekoladą).
Mam taki plan by do końca życia odwiedzić wszystkie regiony Italii, na razie jest 9 do 20. Dziś zajmę się kolejną krainą we Włoszech. Liguria jest trzecim najmniejszym regionem, a ja tym razem i tak opiszę tylko jej połowę, na zachód od Genui do granicy z Francją. (Szlagiery Portofino i Cinque Terre zostawiamy na czas toskański).
Podróżowaliśmy we trójkę – ja, E. i Sańka. Dzięki temu ostatniemu uczestnikowi był to mój pierwszy pobyt we Włoszech, w czasie którego nie weszłam do żadnego muzeum ani kościoła. Był to najwspanialszy chill pod słońcem. Ponieważ nie lubię tkliwych pamiętniczków z podróży przejdę do konkretów.
W artykule:
- Liguria. Zwiedzanie jednego z najmniejszych regionów Włoch
- Liguria zachodnia – co tu zobaczyć
- Liguria z dzieckiem
Liguria z dzieckiem – noclegi
Dla miłośników kasyn i nocnego życia najlepsze będą miejscowości ciągnące się wzdłuż wybrzeża. Im bliżej granicy z Francją, tym lepiej. Jest to również dobra opcja dla niezmotoryzowanych, bliskość dworca ma znaczenie. Dla lubiących spokojne spacery przed wschodem słońca po trawie pokrytej rosą i czytanie książek w hamaku (czyli my) i takich co wypożyczają samochód od razu na lotnisku (znów my) najlepiej będzie wybrać agroturystykę.
Mieliśmy to szczęście, że śniadania przygotowywał nam Francesco, historyk, przewodnik, autochton, pasjonat regionu. Codziennie wraz kawą wręczał nam karteczkę gdzie warto pojechać, co tam zjeść i na co zwrócić uwagę.
Genua. Zwiedzanie z dzieckiem
Zrobiliśmy ten błąd i pojechaliśmy na jeden dzień do Genui. Francesco nie polecał Genui. To ja się uparłam. Jeśli macie dzieci w wózkach, nie róbcie tego, za dużo schodów. Jeśli już jesteście i chcecie zobaczyć na żywo prostytutki idźcie na ulicę Maddaleny (o ironio) stoją po trzy na każdym rogu (już wiem czemu polska kurwa to włoski zakręt). Absolutnym must see jest Oceanarium (w porcie). Próbowaliśmy wejść do ogrodu botanicznego, ale jest położony na tarasach (ze schodami), a z natury jesteśmy leniwi (z wózkiem trudno). Doceniam oczywiście portową historię Genui oraz bogactwo znajdujące się w muzeach i kościołach. Na wakacje z niemowlakiem jednak się nie nadaje. Również restauracje są bardzo drogie, a porcje trzy razy mniejsze niż w mniejszych miastach.
Noli. Najładniejsze średniowieczne miasteczko Ligurii
Najbardziej malownicze średniowieczne miasteczko w jakim byłam, ze śladową ilością turystów (w październiku). Gdyby nie typowo włoska popołudniowa przerwa w pracy, pewnie byśmy nie wstawali od stolików wystawionych na kamienne ulice. A chcieliśmy się tylko przesiąść z restauracji do cukierni. A tu pauza, la cucina é chiusa. Źle się nie stało, bo Francesco polecił spacer za miasto do kaplicy Santa Margherita. Piękna panorama na morze, spacer przez las i ruiny przybytku.
Zaglądając w karty historii na przykładzie Noli zaobserwować można, że dziś, mały, turystyczny kurort na uboczu niegdyś był dość ważnym punktem na mapie ówczesnego, lokalnego świata. Przez miasto przewinęli się: Longobardowie (zniszczyli), Frankowie, Karolingowie, w XIII wieku nastąpiła chwila niepodległości, potem poddało się dominacji pobliskiej Savony, Genui i Finale Ligure. W 1797r. do miasta wkroczył Napoleon na parę lat była tu Francja. W 1815r. Noli włączono do Królestwa Sardynii, a od 1861r. z okazji Zjednoczenia Włoch jest jak jest.
Varigotti. Liguria portowa
Wciśnięte jest między morze, a wysokie klify. W średniowieczu, podobnie jak Noli padło łupem Longobardów, choć niestety wspólna niedola ich nie połączyła, bo w późniejszych latach miasta ostro ze sobą rywalizowały. Osada rozwija się wyłącznie na zachód od przylądka za którym znajduje się Noli. Otwarcie Via Aurelia (drogi ciągnącej się wzdłuż całego wybrzeża Ligurii) otworzyło miasto na turystów (od 1869r. jeździ tu kolej, jednak z uwagi na zbyt strome zbocza nie zdecydowano się na budowę stacji). Miasto ma charakter portowy, jest ulubionym kadrem pocztówek z okolicy – stare domy rybaków stoją dosłownie na plaży. Niestety większość już została zamieniona na drogie kwatery dla turystów. Po za plażowaniem nie wiele można w Varigotti robić, ale jest miło. Bardzo dużo tu lokali gastronomicznych. My wybraliśmy „Promesse da Marinaio” (via al Capo 4). Było pysznie.
Finalborgo.
Średniowieczne miasto – satelita dla portu Finale Ligure. Z królującym nad okolicą zamkiem San Giovanni (podejście bez schodów, da się wciągnąć wózek). Na największym placu miasta w Barze Centrale podają najlepsze lody na świecie. My spędzaliśmy tam bardzo miłe popołudnia.
Albenga.
Liguria z dzieckiem i kolejne miasto na wybrzeżu, tym razem sięgające w swej historii Cesarstwa Rzymskiego (sojusznik Kartagińczyków przeciwko Rzymowi, podbite w 181 r.p.n.e.). Juliusz Cezar nadał mieszkańcom Albengi obywatelstwo rzymskie, a miastu prawa miejskie. W V wieku zaatakowana przez Gotów, potem zdobyta przez Longobardów. Podobnie jak inne miejscowości na riwierze Albenga przeszła przez różne strefy okolicznych wpływów. Miła do przespacerowania. Można też skorzystać z licznych barów- kąpielisk. Niektóre mają place zabaw dla dzieci.
Liguria. Zwiedzanie na piechotę
Na wycieczki najbardziej polecamy okolicę Vertzi. Rzymskie drogi, oznakowane szlaki o równej trudności (a raczej łatwości).
Nasza podróż opierała się na schemacie – rano śniadanie i spacer po górskiej okolicy, potem pranzo (je się do 14, trzeba się pilnować, bo potem tylko bagietki, sery i oliwki z supermarketu, aż do 21). Po obiedzie włóczenie się po mieścinach, lody, czasem godzina na plaży, aż do powrotu do domu, kolacja. Przez cały czas pobytu mieliśmy do dyspozycji samochód (z dzieckiem to duża wygoda). W większości restauracji są krzesła dla dzieci. Liguria z dzieckiem to dobro!
Artykuł ukazał się początkowo na blogu Podróżująca rodzina.
Magdalena Dziadosz, mama Saszy i Idy. W teorii archeolożka śródziemnomorska i muzealniczka, skrzętnie wykorzystująca wiedzę zdobytą na studiach w swojej pisarskiej pasji. W praktyce właścicielka firmy zajmującej się komunikacją i PR-em. Dużo pisze na różne tematy. Uwielbia podróże, najbardziej te blisko natury: długodystansowe spacery oraz wycieczki górskie. Ale doceni też wieczór na szpilkach w wiedeńskiej operze.