Heidelberg to niewielkie, piękne miasto w południowych Niemczech, w regionie Badenia-Wirtembergia. Jest idealnym miejscem na jednodniowy wypad ze Stuttgardu, Strasburga, Frankfurtu, lub, jak w naszym przypadku,
Wiesbaden. Umiłowani w naturze i spacerach slowtravellerzy odetchną zaspokajając swoje potrzeby. Heidelberg ma ciekawą historię, sięgającą czasów przedrzymskich, ale co najistotniejsze, jako jedno z niewielu niemieckich miast, nie zostało zbombardowane w czasie II wojny światowej, dzięki czemu klimat panujący na ulicach jest iście śródziemnomorski. Rozpieszczało nas też marcowe słońce.
W artykule:
- Heidelberg: atrakcje miejscowości
- Zamek w Heidelbergu numerem jeden!
- Gdzie zjeść w Heidelbergu
Heidelberg: atrakcje miasta
Najbardziej rzucającą się atrakcją jest zamek w Heidelbergu. Króluje na stoku wzgórza Konigstuhl, trochę przypominając (mi) twierdzę w Kotorze, choć jest zdecydowanie dostępniejszy. Ponieważ jeszcze tego dnia rano nie bardzo wierzyliśmy w dzielność naszego syna (2,5), postawiliśmy na wjazd tramwajem (Bergbahn), ale by nie było zbyt łatwo wjechaliśmy stację wyżej niż zamek. Schodząc mało uczęszczaną asfaltówką podziwialiśmy gotycko-renesansową fortecę.
Zamek w Heidelbergu
Heidelberger Schloss jest tak obszernym miejscem, że nawet lekki przedsezonowy tłumek turystów nie jest męczący. Można wyróżnić dwa główne etapy budowy twierdzy (co bardzo rzuca się w oczy): późnośredniowieczno-gotycką (XV w.), która była bardziej obronna, oraz renesansową (XVI-XVII w.), gdzie ważniejsze były cele reprezentacyjne. Z zamkowych atrakcji, poza pięknym widokiem na miasto i okolicę, jest Muzeum Farmacji. Dwadzieścia tysięcy obiektów reprezentuje bogatą historię niemieckiego aptekarstwa. Jest nawet sala dla dzieci, gdzie można sobie pomieszać różne składniki w próbówkach, ale strasznie wysokie blaty tam są, tak akurat na wzrost min. 165 cm. Drugą wielką atrakcją zamkowych lochów jest największa na świecie beczka wina. Ścieżka z zamku do miasta jest szalenie przyjemna, dobrze nasłonecznione kamienne zejście, liczne ławeczki. No i najdzielniejsze dziecko świata. Cały czas na nogach.
Gdzie zjeść w Heidelbergu?
Do miasta zeszliśmy w porze obiadowej, i choć moglibyśmy skorzystać ze znalezionych w internecie porad, to trafiliśmy na nie oczywiście po powrocie. Ale zamieszczam niesprawdzone interesujące sprawy: Arabil Restaurant (Bliski Wschód), Raja Rani (Indie), Mr.Woo (Chiny), Sahara (Afryka). My trafiliśmy do burgerowni Joe Molese, co nie było złym wyborem, ale gdybym wiedziała, że zamiast mogę zjeść porządnego falafla…
Most Karla-Teodora
Po przekąsce (mam
cukrzycę ciążową, więc zjadłam jedynie wsad do kanapki i trochę zakazanych frytek) poszliśmy na pieszy
most Karla-Teodora (Alte Brücke), który przerzucony jest przez rzekę Neckar. Wybudowany został w 1788r. (jako kamienny, wcześniej był drewniany), w czasie II wojny światowej został zniszczony przez oddziały Wermachtu. Zrekonstruowany został w 1947r.
Nie było trudno zdecydować się na kolejny spacer – tym razem nadrzeczną ścieżką, która nie jest wybetonowana, tylko polna. No i jaka była nasłoneczniona.
Dzielnemu Sani należała się mega nagroda, więc otrzymał pierwszą w tym roku porcję lodów, nie byle jaką, bo włoską.
Spacerowaliśmy między wiekowymi kamienicami, brukowanymi ulicami i kawiarnianymi stolikami. W czasie gdy Heidelberg powoli zaczynał rozpływał się pod najpiękniejszym światłem golden hour, niestety musieliśmy wracać do Wiesbaden.
Artykuł początkowo ukazał się na blogu Podróżująca Rodzina.
Magdalena Dziadosz, mama Saszy i Idy. W teorii archeolożka śródziemnomorska i muzealniczka, skrzętnie wykorzystująca wiedzę zdobytą na studiach w swojej pisarskiej pasji. W praktyce właścicielka firmy zajmującej się komunikacją i PR-em. Dużo pisze na różne tematy. Uwielbia podróże, najbardziej te blisko natury: długodystansowe spacery oraz wycieczki górskie. Ale doceni też wieczór na szpilkach w wiedeńskiej operze.