Centrum Warszawy jest dla mnie kulinarnie trudne. Idąc Chmielną nie poznaję ulicy sprzed wielu lat, gdy bywałam tu regularnie. Masa witryn, nowych sushi, tajskich lodów, czy podejrzanie drogich butików, lub składowiska tandetnych pamiątek. Wyrastają nowe apartamentowce jak grzyby po deszczu na każdym skwerku, przepadają w otchłani wspomnień kawiarnie. Jest jednak miejsce z kawałem historii. Legendarna Restauracja Kameralna. Niegdyś ciągnęła się przez dwa numery Kopernika, dziś ograniczona do numeru 3. Tu spotykali się artyści, aktorzy, śmietanka awangardy. Powojenne najznakomitsze nazwiska sztuki, dla których dobra kuchnia miała zawsze znaczenie.
Zobacz też: Gdzie zjeść w Warszawie – sprawdzone przez nas miejsca
My wybraliśmy się tu na małżeński obiad bez dzieci. Początkowo plan był inny, ale deszczowa niedziela, rozdrażnione humory, wyrzynające się zęby (mleczne u Idy i stałe u Sani), spowodowały szybką decyzję – idziemy we dwójkę.
Restauracja Kameralna w Centrum Warszawy.
W całej masie jasnych, graficznych pomieszczeń, industrialnych barów i musztardowych foteli, tradycyjny lokal wydaje się lekko przeszłościowy. Obrusy i bieżniki, dominujący bordowy, zapomniane już serwetki z cienkiego papieru. Jednak jest polot: przyciąga neon, ogromne zdjęcia z epoki, gdy wódeczka z przyjaciółmi kończyła zarówno środę, jak i sobotę. Tu jest historia. Ta dawna Warszawa, wielki szacun, za pozostanie wiernym przeszłości, bez prób rebrandingu i ikeowskiej odnowy.
Restauracja Kameralna – co warto zjeść?
Największym atutem Kameralnej jest dobra kuchnia. Potrawy są dopieszczone, tradycyjne, porcje nie do przejedzenia.
Ozorki Wieprzowe rozpływały się w ustach. Przełamane owocami, z ostrowatym szczypiorkiem. Idealna przystawka. Ale Eduarda.
Ja zamówiłam moje ukochane bliny z łososiem. Kto mnie czyta w kwestii jedzenia ten wie, że jestem wielką fanką sosików, a suchość to dokładnie to czego nie lubię w kuchni najbardziej. Moje trzy wielkie drożdżowe bliny miały czapę z przyprawionego na ostro twarogu i łososia, brodziły w śmietanie. Podane z lekką sałatką warzywną mogłyby robić za główne danie! A ja wzięłam jeszcze kaczkę!
Jeśli w karcie jest gęś lub kaczka, to trudno mi zdecydować inaczej. Po prostu je uwielbiam. A tu jeszcze podawana w sosie wiśniowym, była fenomenalna. Wewnętrzna część idealnie miękka, zewnętrzna z lekkim tłuszczykiem. Warzywa z ognia, pieczone ziemniaczki. Poezja.
Eduard lubi steki. Fajny był, choć dla mnie odrobinę zbyt wysmażony, lubię jak delikatnie sączy się krew. Te same co u mnie warzywa i fryty.
Wypiliśmy pyszną kawę, na deser skusimy się następnym razem. Miałam robić zdjęcie rachunków, bo z ankiety wynika, iż potrzebujecie takiej informacji. Zapłaciliśmy 140 zł, za cztery dania, dwie cole, wodę i dwie kawy. Zaznaczam, że my trochę popłynęliśmy, bliny spokojnie nadawałyby się na główne danie. Ozorki – 15, bliny – 19, kaczka – 39, stek – 55.
Legendarna Restauracja Kameralna to miejsce przyjazne dzieciom. Przy sąsiednich stolikach niedzielnie stołowały się rodziny. W menu są pozycje pewniakiem gustach dzieci, jednak ja zawsze te nugetsy wolę ominąć na rzecz „normalnego” dania.
Jest jeszcze jednak sprawa, której nie sposób nie poruszyć – profesjonalna i zaangażowana obsługa. Bez zadęcia, ale również bez nadmiernego luzu. Cieszy, że takie miejsca są na wymagającej mapie kulinarnej Warszawy.
Legendarna Restauracja Kameralna znajduje się na ulicy Kopernika 3, w pobliżu znajdują się wygodne miejsca postojowe, można bez problemu dotrzeć komunikacją miejską.
Magdalena Dziadosz, mama Saszy i Idy. W teorii archeolożka śródziemnomorska i muzealniczka, skrzętnie wykorzystująca wiedzę zdobytą na studiach w swojej pisarskiej pasji. W praktyce właścicielka firmy zajmującej się komunikacją i PR-em. Dużo pisze na różne tematy. Uwielbia podróże, najbardziej te blisko natury: długodystansowe spacery oraz wycieczki górskie. Ale doceni też wieczór na szpilkach w wiedeńskiej operze.