Powoli wkraczamy w trudny wiek, gdy wszystkie place zabaw “przy bloku” to zdecydowanie zbyt mało. Zawsze mi było szkoda parolatków zjeżdżających ze zjeżdżalni ich wzrostu czy z braku laku dłubiących w piasku. Choć my głównie chodzimy szaleć do lasu i wtedy nie potrzebujemy żadnych konstrukcji, to przychodzi nam czasem smak na miejskie, klasyczne przedpołudnie. Tak jak dziś, i wybraliśmy się w nowe rejony – na Kabaty. Niedaleko metra znajduje się całkiem wspaniała alternatywa dla popularnej Bażantarni. Plac zabaw w Parku Moczydełko.
Plac zabaw w Parku Moczydełko.
Plac zabaw w Parku Moczydełko nie jest ogromniasty, ale całkiem sporawy. Podzielony jest na dwie strefy: dla starszaków, i ta opcja już nawet nie jest MEGA, ona jest GIGA. Nie znam się (jeszcze) na nastolatkach, ale parolatka to miejsce może zająć na długie godziny. Seria drążków, ścianek, drabinek, równoważni. Firma produkująca sprzęt serio popisała się w możliwościach. Sania był zafascynowany, najbardziej chyba tym, że wszystko było nowe, wyglądało na niebezpieczne, ale skonstruowane zostało tak, że dawał radę. Wyzwaniem jest długaśna zjeżdżalnia, na którą wcale nie łatwo się dostać.
Ta część to również doskonały trening emocji dla matek, bo oczywiście jakbym mogła, to bym wpięła Sańkę w uprząż i asekurowała na linie. Więc dobrze się stało, że jednak dał radę bez tego. Kiedy ten chłopak mi tak wyrósł? Dopiero co musiałam go asekurować przy wejściu na konika-bujaka. Na szczęście dobrej jakości miękka nawierzchnia minimalizuje strachy.
Głębsza część dla maluchów jest już z piaskiem i jest tam wszystko czego dziecko oswajające się dopiero z placami zabaw powinno doświadczyć. Domek z blatem do babobabo, mała zjeżdżalnia, huśtawka dwuosobowa. No i piach, piach, piach.
Wielką zaletą jest zacienienie. My byliśmy od rana do południa i byliśmy w CIENIU. Nawet było mokrawo, po nocnej burzy. Plac zabaw w Parku Moczydełko jest pierwszym frontem, w dalszej części można zorganizować sobie miły piknik i poobserwować kaczki na stawie.
Park Moczydełko znajduje się na Kabatach, na styku ulic Wąwozowej i Stryjeńskich. 10 minut od metra.
Artykuł początkowo ukazał się na blogu Podróżująca Rodzina. Zobacz też inne artykuły o placach zabaw w Warszawie.
Magdalena Dziadosz, mama Saszy i Idy. W teorii archeolożka śródziemnomorska i muzealniczka, skrzętnie wykorzystująca wiedzę zdobytą na studiach w swojej pisarskiej pasji. W praktyce właścicielka firmy zajmującej się komunikacją i PR-em. Dużo pisze na różne tematy. Uwielbia podróże, najbardziej te blisko natury: długodystansowe spacery oraz wycieczki górskie. Ale doceni też wieczór na szpilkach w wiedeńskiej operze.