Mieszkam w najbardziej sprzyjającej spacerom dzielnicy Warszawy. Kiedy szukałam mieszkania do kupienia dla siebie osiem lat temu, interesowały mnie: jasne wnętrza, duże okna, najlepiej południowe, kwadratowe pokoje, dobra lokalizacja i wysokie piętra (więc nie wchodziły w grę bloki). Kiedy weszłam do mieszkania na Krajewskiego 2a na Żoliborzu najbardziej południowym, od razu wiedziałam że zostaję. Choć obce mi było osiedle Funduszu Kwaterunku Wojskowego. Drewniane parapety, parkiet w jodełkę pamiętający pierwszych mieszkańców, kominek (!) i widok z okna na majaczący w oddali PKiN. Do tego osiem minut piechtą na Nowe Miasto, a pięć do stacji metra. Blaty kuchenne, przy których można było się wykrwawić na śmierć, bo okna nad nimi błagały o nostalgiczne spojrzenie. Byłam najszczęśliwsza na świecie, choć wiele bliskich osób odradzało mi kupno mieszkania w przedwojennym bloku (zaraz się rozsypie), gdzie dużo lokali jest kwaterunkowych (stereotypowa patologia), przy Cytadeli (babcia widziała oczyma wyobraźni wisielców). Pamiętam też, iż jeden bardzo dyskretny i nienarzucający się kolega (pozdrawiam Cię Dominiku) próbował zwrócić moją uwagę na wyjątkową historię miejsca i parę razy wspomniał o Funduszu Kwaterunku Wojskowego, ale dopiero parę tygodni po urządzeniu się zaczęłam „wchodzić w dzielnię”. Co się okazało?
Osiedlu Funduszu Kwaterunku Wojskowego.
Jak możecie przeczytać w moim
poście o Cytadeli, w czasach zaborów Żoliborz był zdominowany przez carskie obiekty wojskowe, które uniemożliwiały rozwój dzielnicy. W Dwudziestoleciu Międzywojennym jedne po drugich powstawały tu zarówno domy, szeregowce, jak i bloki. 2 czerwca 1927r. wydano rozporządzenie do ustawy o zakwaterowaniu wojska w okresie pokoju. Powołano do życia FKW, którego podstawowym zadaniem była budowa i administrowanie budynkami zamieszkanymi przez żołnierzy zawodowych. Ustalono normy mieszkań dla żonatych żołnierzy zawodowych. Podoficerom przysługiwało mieszkanie dwu lub trzy izbowe o powierzchni od 30 do 50 m
2, oficerom młodszym do 90, a starszym do 120.
Edgar Norwerth budował!
Projektantem ogólnego zagospodarowania terenów wokół południowego zbocza Cytadeli został Norwerth, bardziej szczegółowe plany opracowała Buckiewiczówna. Zabudowa dotyczy dziesiejszych ulic Krajewskiego i Dymińskiej. Projekty poszczególnych domów są autorstwa różnych architektów: Dymińska 10a- Sosnkowski (1935r.), Dymińska 10- Więckowski (1935r.), Krajewskiego 4- Gutt i Jankowski, Krajewskiego 2- Kapuściński (1930-33r.) Krajewskiego 2a (MÓJ)- Norwerth (1935-37r.). Mimo, iż bezpośrednie okolice Cytadeli nie były celem ataków wojskowych, na budynek przy Kraje 2a w 1944r. spadła bomba, która znacznie zmieniła wygląd budynku. Pierwotnie miał on dominantę 6 kondygnacyjną przy pierwszej klatce.
Wymienione domy budowane były dla podoficerów, dla wyższych rangą powstał blok Dymińska 9- arch. Tołłoczka (1935r.)
Budynki na Krajewskiego w Warszawie
Współczesne wariacje na temat odcieni brzoskwini i moreli na Ursynowie nijak się ma do ascetycznych szarości w przeszłości. Typową wykończeniówką w FKW było licowanie szarą cegłą cementową i dekoracje z brązowego klinkieru. Same mieszkania były bardzo funkcjonalne: wyposażone w widne kuchnie, wanny lub brodziki w łazienkach, ogrzewanie centralne lub piece kaflowe (w Kraje 2 i 2a).
30 maja 1949r. zlikwidowano FKW, budynkami zajęła się Agencja Mienia Wojskowego. Obecnie lokale kwaterunkowe przejęło miasto.
Krajewskiego 2a.
Jeśli zdecydujecie się na spacer w tą okolicę, może Was zdziwić lekki powiew niegroźnej melinki. Pierwotnie wyglądało to zupełnie inaczej. Między domami znajdował się kort tenisowy oraz ogrody z podwórkowymi basenami. Przy niejednej porannej kawie, moja sąsiadka pani Kazia, opowiadała mi o targu, który odbywał się przed blokiem na Krajewskiego 2a dwa razy w tygodniu. Zjeżdżali się rolnicy ze swymi dobrami. Sprzyjało to oczywiście bimbrowym spotkaniom. Dziś podwórka zabudowane są dzikimi garażami, których nikt nie ma odwagi zlikwidować. Tuż za ostatnim domem (znowu mój) znajduje się brama Cytadeli, która od wrześnie będzie wejściem do Muzeum Katyńskiego. Jest taki plan, by zaniedbany budynek działobitni znajdujący się przed bramą oddać w użycie ognisku teatralnemu, które mogłoby tam kształcić dzieciaki. Zarówno przemianowanie Cytadeli na obiekt muzealny jak i plany adaptacji budynków okalających uważam za olbrzymią szansę rewitalizacji jakże drogiego mi terenu.
Aktualnie mieszkam w innej części Żoliborza, o której też kiedyś napiszę.
A tu widok z okna:
Artykuł początkowo ukazał się na blogu Podróżująca Rodzina. Zobacz inne
teksty o Warszawie.
Magdalena Dziadosz, mama Saszy i Idy. W teorii archeolożka śródziemnomorska i muzealniczka, skrzętnie wykorzystująca wiedzę zdobytą na studiach w swojej pisarskiej pasji. W praktyce właścicielka firmy zajmującej się komunikacją i PR-em. Dużo pisze na różne tematy. Uwielbia podróże, najbardziej te blisko natury: długodystansowe spacery oraz wycieczki górskie. Ale doceni też wieczór na szpilkach w wiedeńskiej operze.