Stacjonując w Młynie Klekotki wybraliśmy się do Morąga. Bardzo chciałam w czasie naszego roadtripa po Mazurach rzetelnie zwiedzić przynajmniej jedno miasto. Wypisałam adresy rozproszonych atrakcji w zeszyciku i ruszyliśmy w drogę. Zaparkowawszy pod ratuszem przerzuciliśmy Idę z fotelika do wózka i rozpoczęliśmy spacer, który ograniczył się do okrążenia Rynku, zerknięcia na Pałac Dohnów, zajrzenia na ruiny zamku krzyżackiego i obejścia kościoła. Temperatura osiągnęła dolny pułap minus siedemset i zagnała nas do auta. Na kirkut i w okolice pomnika żołnierzy radzieckich wpadniemy innym razem. Już wcześniej obczaiłam, że tego dnia zjemy obiad w wyjątkowym miejscu – wyczaiłam Folwark Karczemka, kawałek za Morągiem w kierunku północnym.
Folwark Karczemka.
Na Mazurach bardzo wiele interesujących obiektów znajduje się w starych zabudowaniach gospodarczych, folwarkach, młynach, stodołach. I tym razem trafiliśmy w miejsce, w które tchnięto drugie życie. Jest ono z piękniej położonych jakie i do tego bardzo wyjątkowo zaadaptowane.
Najpierw skierowaliśmy kroki do restauracji. Mieści się w starym młynie. Gdy weszliśmy poczuliśmy wspaniały zapach pierników, ciast i cynamonu. Gdy spojrzeliśmy za okno ukazało nam się jezioro, lekko chylące się ku zachodowi słońce (ale jeszcze nie golden hour). Gdy otworzyliśmy kartę, zachwyciliśmy się, i znowu zamówiliśmy więcej niż nakazuje przyzwoitość.
Bliny z kawiorem z łososia, pierogi z gęsiną, krupnik na gęsinie, gęsinę z pęczakiem i żurawiną, żeberka z pieczonymi ziemniakami. Potem musieliśmy iść na spacer. Po przechadzce przyszedł czas na deser – mus owocowy z budyniem i makowiec. Bardzo godnie polecenia jest jedzenie tam!
Co jeszcze?
Folwark Karczemka to idealny przystanek w drodze nad morze. Można w wyjątkowy sposób zjeść, rozprostować nogi spacerując po rozległym obiekcie. Uwielbiam bałtycki sposób przemierzania bagnisk – po drewnianych pomostach. Tu właśnie taką wycieczkę można sobie zrobić. W obiekcie są miejsca noclegowe i centrum spa. Są banie nad jeziorem (!). I to jest powód dla którego na pewno tam kiedyś zanocujemy!
Artykuł początkowo ukazał się na blogu Podróżująca Rodzina. Zobacz też inne atrakcje na Mazurach.
Magdalena Dziadosz, mama Saszy i Idy. W teorii archeolożka śródziemnomorska i muzealniczka, skrzętnie wykorzystująca wiedzę zdobytą na studiach w swojej pisarskiej pasji. W praktyce właścicielka firmy zajmującej się komunikacją i PR-em. Dużo pisze na różne tematy. Uwielbia podróże, najbardziej te blisko natury: długodystansowe spacery oraz wycieczki górskie. Ale doceni też wieczór na szpilkach w wiedeńskiej operze.