Gdyby Mołdawia grała w karty miałaby w rękawach dwa jokery i mnóstwo asów. Czym totalnie deklasuje? Winem i monastyrami, czyli uciechą ciała i ducha. W Mołdawii znajduje się 55 klasztorów, w prawie pełnym parytecie płciowym. W ubiegłą sobotę byliśmy w jednym z mniejszych żeńskich, reprezentujących typ „skromne siostry na uboczu”. Odwiedziliśmy monastyr Hirova.
Monastyr Hirova na naszej drodze znalazł się dość przypadkowo. Właśnie zjechaliśmy z trasy M-2, i wypatrywaliśmy drogowskazów na przepyszne Curchi, kiedy zobaczyliśmy skręt do Hirova. Klasztor usytuowany jest w bajecznej części kraju, pofalowanej tak mocno, że ma się wrażenie majaczących na horyzoncie wielotysięczników. Miejscowość Neculaieuca niczym się nie wyróżnia, niewielkie chałupy, lekko zgarbieni ludzie, morze kwiatów. Na jej końcu, na szczycie wzgórza jest brama i zaczyna się monastyr Hirova.
Zobacz też: Największe atrakcje Mołdawii. Polecane przez blogerów podróżniczych
Monastyr Hirova.
Wyjeżdżamy ze wsi i właściwie wjeżdżamy do miniaturki kolejnej. Dwie cerkwie – stara i nowa, po środku studnia, parę zwykłych chat krytych tradycyjną strzechą. Nie ma wystawności jak w Curchi, ani skrajnego ascetyzmu jak w Stare Orchei. Jest zwykłe, proste życie.
Historia jest taka, że w 1803r. jeden mnich wydrążył tu sobie ziemiankę, wypełnił drewnem i chciał, modlić się tu w samotności, jednak już po dwóch latach jego „osada” poszła z dymem. Uznał, iż jest to znak od Boga, by iść gdzie indziej. Nie przestraszyły się jednak kobiety i stworzyły tu dość dobrze prosperujące gospodarstwo. Cerkwie (letnia i zimowa) gotowe były w 1831r.
Monastyr Hirova był manufakturą sit, po rumuński „ciur”. Stąd też wywodzi się etymologia, bo ludzie pytali się o ciurova, a to już krok to Hirova.
Gdy wybuchała II wojna światowa żyło tu ok. 200 sióstr. W 1959r. monastyr Hirova zamknięto. W zimowej cerkwi urządzono magazyn, a w letniej szpital dla psychicznie chorych dzieci. Mniszki rozeszły się po świecie, często wybierając drogę świecką i życie w małżeństwie. Niespełna 10 zdecydowało się jednak trwać w tym miejscu. Zamieszkały w chatach niedaleko monastyru i pracowały w pobliskim kołchozie.
W 1990r. klasztor otwarto na nowo, zamieszkało tu 8 sióstr. I w podobnym składzie ilościowym trwają do dziś. 31 maja 2017r. umarła w wieku 92 lat przełożona, która pamiętała cały trudny czas, jaki został zafundowany klasztorowi w trudnym XX wieku.
Magdalena Dziadosz, mama Saszy i Idy. W teorii archeolożka śródziemnomorska i muzealniczka, skrzętnie wykorzystująca wiedzę zdobytą na studiach w swojej pisarskiej pasji. W praktyce właścicielka firmy zajmującej się komunikacją i PR-em. Dużo pisze na różne tematy. Uwielbia podróże, najbardziej te blisko natury: długodystansowe spacery oraz wycieczki górskie. Ale doceni też wieczór na szpilkach w wiedeńskiej operze.