Zależna w podróży – blog podróżniczy z sensem

Ale sama? Plusy bycia kobietą podróżującą solo

Kiedy opowiadam znajomym o swoich wyjazdach, ci najczęściej reagują pytaniem: Nie bałaś się tak sama? Moja odpowiedź jest zawsze jednakowa: jasne że się bałam, ale wiedziałam, że warto.

Jak to się zaczęło?

Mając 20 lat pojechałam z koleżanką autostopem do Portugalii. Jak to z babami bywa, nie udało się wytrzymać ze sobą więcej niż pięć dni. Nasze drogi drastycznie rozeszły się w Porto. Miałam przed sobą większość kraju do zobaczenia i żadnego towarzysza podróży. Mogłam kupić bilet na pierwszy tani lot do Berlina, albo zostać w państwie, w którym już wtedy zdążyłam się zakochać. Oczywiście zostałam.

Kolejne kilkanaście dni spędziłam na lekkomyślnym przemieszczaniu się z miejsca na miejsce, zdarzały się noce na dworcach, chwile samotności, zmęczenia i dramatycznych poszukiwań informacji turystycznych i hosteli. Budżet miałam ograniczony, znajomości kraju żadnej i nawet dobrego przewodnika, nie wspominając o dostępie do internetu.

Ale nie było wyjścia. Bo przecież nie zamknę się w trzygwiazdkowym hotelu i nie zadzwonię do tatusia, ze łzami w oczach błagając, żeby po mnie przyjechał. Kupiłam gaz pieprzowy i wygodną torebkę za dwa Euro, popytałam gdzie jest dworzec i zostałam Kobietą Podróżującą Solo. Pięć lat później nie zamierzam przestać nią być.

Samopoznanie

Zalety podróżowania samotnie są wychwalane przez największych światowych podróżników. Są wyzwaniem dodającym życiu adrenalinę. Gdy jestem w podróży, często nie wiem gdzie będę spała i co będę jadła następnego dnia. Ograniczając swoje potrzeby do minimum, jestem szczęśliwa gdy tylko uda mi się dostać tanie miejsce w hostelu. Chińskie maty na twardych łóżkach są wygodniejsze, niż najlepiej zaścielone łóżko w polskim domu. Gdy jest się na drugim końcu świata, po całym dniu niejedzenia, zupka chińska okazuje się najwspanialszym posiłkiem pod słońcem. Badasz swoje granice, dostrzegasz lęki i małe radości. Poznajesz samą siebie i dowiadujesz, że nie potrzebujesz wielu rzeczy bez których w domu nie mogłaś żyć. Ja na przykład w czasie podróży nie mam najmniejszej potrzeby, żeby się malować. Ale czuję się paskudnie nie posiadając przy sobie kilku atrakcyjnych ciuchów czy ulubionych kolczyków. Mogę nie oglądać filmów przez miesiąc, ale skaczę ze szczęścia znajdując w bangkockim antykwariacie polską książkę. Dowiaduję się, co kocham najbardziej i przekładam to na życie po powrocie do kraju. Za każdym razem czuję, że znam siebie odrobinę bardziej. Lepiej.

Wyzwanie

Fakt, że dotarłam gdzieś sama, że udało się załatwić rzecz nie do załatwienia, że odczytało się niedokładną mapę, znalazło prawidłową ścieżkę, naprawiło samej rower czy nauczyło się jeździć na skuterze, sprawia, że ogarnia cię poczucie zasłużonej dumy. Stawiłaś czoło wyzwaniu i nie pomógł ci w tym chłopak czy pilot wycieczki. Udowodniłaś sobie i innym, że potrafisz, i że jak musisz to możesz. Podjęłaś wyzwanie i mu podołałaś. Co więcej wyszłaś z tego z nowym doświadczeniem, opowieściami, pomysłami na przyszłość i wiedzą, której nie zdobyłabyś w domu, gdzie przy skręcaniu krzesła prosisz o pomoc przyjaciela. Zapewniam, że poradzenie sobie samodzielnie w trudnej sytuacji daje radość. Bezcenną.

Wolność

Powodem dla którego zawsze cieszę się na samotny wyjazd, jest też wolność, jaką taka podróż daje. Od ludzi, nawet tych ukochanych, też czasem trzeba odpocząć. Wyjeżdżając skupiam się na własnych potrzebach i chęciach. Nie muszę iść na kompromis, co do tego czy w dżungli wstawać o szóstej by móc poobserwować zwierzęta czy o 11, bo poprzedniego wieczoru wolałam poimprezować. Powiedzmy sobie to wyraźnie: Każdy podróżnik jest inny. Każdy ma własne gusta, upodobania i siły. Jeden woli iść do muzeum sztuk pięknych, inny poleżeć na plaży. Przygotowując się przez kilka miesięcy do podróży, staje się ona w pewnym sensie spełnianiem naszych marzeń. Chcemy, żeby była idealna i jakiekolwiek kompromisy przyjmujemy niechętnie. I mimo że cenię sobie dobre towarzystwo, to nie mając go jestem po prostu niezależna.

Nowe znajomości

Niezależna nie znaczy samotna. Nie od dziś wiadomo, że człowiek jest zwierzęciem stadnym i usilnie szuka towarzystwa. Zaliczam się do introwertyczek. Cenię sobie wieczór z książką i samotne spacery. Jednak nie zmienia to tego, że po kilku dniach mam dość samej siebie i ciągnie mnie do ludzi.

Wiele osób obawia się, że podróżując samotnie zwariuje z braku towarzystwa. Zapominają o jednym: w podróży to towarzystwo jest. Każdego dnia poznaję nowe osoby, nawiązuję znajomości z ludźmi, których bym nie poznała podróżując z kimś, bo po prostu nie miałabym potrzeby poznawania. A tak, siedząc przez 10 godzin w pociągu obok nieznajomego czy pijąc piwo w pubie, w końcu odzywam się do innych. Dzięki temu mam większą możliwość poznawania ciekawych osób, słuchania opowieści o ich życiu, kulturze, z niektórymi kontynuuję podróż przez kolejne kilka dni, inni pozostają przyjaciółmi na lata.

Pomocna dłoń

No dobrze, wszystko to wygląda pięknie, ale co z faktem, że jestem kobietą? Czy moje wędrówki solo nie są po prostu zbyt ryzykowne? Czy nie boję się napaści, gwałtu, porwania? Albo czy po prostu fizycznie, jako przedstawicielka słabej płci, sobie poradzę?

Z moich doświadczeń wynika, że kobiecie w podróży często jest łatwiej niż mężczyźnie. Nie jestem pewna czy pamiętam o wszystkich razach, gdy jakiś miły autochton pomógł mi z bagażem, przewiózł za darmo rykszą (Pekin), taksówką (Lizbona) czy wziął na stopa i nadłożył drogi, żeby mnie podwieźć dokładnie tam, gdzie chciałam się zjawić (Seattle i Ko Phangan). Stawiano mi kawy i obiady, dawano mapy, które mogłyby mi się przydać, a w zeszłym roku w Mediolanie uroczy Tunezyjczyk dowiedziawszy się, że noc planuję przeczekać na ulicy, zaprosił mnie do siebie, oddając do mojej dyspozycji swoją sypialnię, samemu idąc spać do salonu i przepraszając, że nie ma nic na śniadanie. Część z tych mężczyzn oczywiście chciała się potem ze mną umówić, inni czynili seksualne aluzje. Jednak proste “nie” zawsze starczało. Nigdy nie musiałam użyć noża, a gaz pieprzowy jest już dawno przeterminowany.

W drogę!

Na koniec powrócę do pytania, od którego zaczęłam. Czy się nie bałam? Czy podróż samotnej kobiety nie jest zbyt niebezpieczna?

Oczywiście ryzyko istnieje. Ale ryzyko istnieje też, że wracając w nocy do domu zostaniemy napadnięte we własnym mieście, albo że samotny mężczyzna zostanie zaatakowany przez pijanych opryszków, podczas gdy nie przyszłoby im do głowy uderzyć kobietę. Wyruszając w świat musimy sobie głośno i wyraźnie powiedzieć: na świecie jest nieporównywalnie więcej miłych i pomocnych osób od tych, które chciałyby nas skrzywdzić. Tyle się słyszy o dwóch porwanych dziewczynach w Gruzji, a nie porównuje się ich do dziesiątki tysięcy, które przyjechały stamtąd ze wspaniałymi wspomnieniami i chęcią powrotu.

Dziewczyny, nie pozwólcie, żeby nasza płeć decydowała o tym, że ze strachu o swoje bezpieczeństwo mniej przeżyjemy.. Nie rezygnujmy z marzeń, bo coś się może nam stać. I nie zostawajmy w domu, bo nasz chłopak nie chce pojechać z nami. Po prostu spakujmy się, poprośmy sąsiadów, by podlewali kwiatki i wyruszmy po przygodę swojego życia.

Exit mobile version