Zależna w podróży – blog podróżniczy z sensem

Alghero: Sardynska Barcelonetta

Gdy wybierasz się na Sardynię i zaczynasz przeglądać przewodniki, Alghero jest z pewnością miejscem, przy którym postawisz wykrzyknik. Wymieniane jest w ścisłym Top 10 wyspy. Miałam szczęście. Będąc w nim poza sezonem zastałam Alghero… nie wymarłe, ale też nie zapchane ludźmi. Akurat na połażenie, zjedzenie loda i wypicie espresso.

Gdy opowiadam znajomym o okolicach Alghero, pierwszą ciekawostą jaką sprzedaję, jest fakt, że ludzie tu mówią po katalońsku. Jest to rezultat hiszpańskiej kolonizacji, która miała miejsce w XIV wieku. W rezultacie w przeciwieństwie do języka sardyńskiego, który przy włoskim, dominuje w większej części wyspy, tutaj hiszpańskojęzyczni turyści nie powinni mieć problemów z komunikacją.

Kolonizacja odbiła się też na architekturze. Alghero jest bodajże najbardziej hiszpańskim włoskim miastem, przez co nazywane jest niekiedy Barcelonettą – małą Barceloną. Faktycznie, stara część miasta aż kipi swoją hiszpańskością: te kościoły, pałace, place – wszystko położone w świetnie zachowanych średniowiecznych murach miasta. Jego baszty wpadają do samego morza, a dodatkowego uroku dodaje port, który sprawia, że miasto mimo swojego turystycznego charakteru, nadal pozostaje miejscowością rybacką.

W Alghero spędziłam kilka godzin, które były poświęcone na niespieszny spacer starymi ulicami. Weszłam do kilku kościołów, popatrzyłam z zachwytem na kilka pałacy, aż w końcu przespacerowałam się po miejskich, wpadających do morza, murach.

Trudno powiedzieć, co polecam przede wszystkim. Alghero jest swego rodzaju całością, w której jeden kościół ma rację bytu tylko dlatego, że graniczy z podobną kamienicą i kolejnym kościołem. Wszystko w stylu katalońskiego gotyku wśród którego po prostu chce się błądzić, korzystając z włosko-hiszpańsko-sardyńskiego (a może raczej w odwrotnej kolejności) życia ulicy.

Cały czas mówimy o miejscowości mniejszej od Cagliari, a większej od Castelsordo. Jesteśmy gdzieś pośrodku. Alghero z położoną w jego pobliżu Jaskinią Neptuna (nie udało mi się do niej dotrzeć z powodu zbyt wysokich fal) jest z pewnością dobrym pomysłem na jednodniową wycieczkę. W kilku źródłach czytałam, że nadmorska droga z Alghero do Bosej jest istną perełką. Nie wiem, nie byłam, ale wierzę i żałuję.

CHCESZ ZABRAĆ TEKSTY O SARDYNII ZE SOBĄ NA WYCIECZKĘ? Kup mojego ebooka: Sardynia w tydzień. Kilka notatek i porad z podróży po wyspie. Tylko 5 zł!
Exit mobile version