Jestem polonistką. Licencjowaną już od dwóch lat, lada moment pewnie i magisterialną. A na blogu coś pewnie tego nie widać. Owszem, gdy piszę o przygotowaniach do odwiedzin kolejnych krajów, podsuwam wam listę książek, które możecie przeczytać. Jasne, raz na jakiś czas wspomnę, że wejdę do jakiejś księgarni, no i w sumie piszę, a już sama ta czynność jest dość polonistyczna. Ale prócz tego? Czy destynacje moich podróży mają z literaturą coś wspólnego?
Była Sycylia, ale do Corleone nie zajrzałam. W Chinach odwiedziłam ogrody filozofów i pisarzy, no ale niewiele o nich wiem. Jakoś trzeba przyznać, że niespecjalnie to moje wykształcenie współgra z tym co robię. Coś im nie po drodze.
A w sumie szkoda. Mieszkam w dość literackim mieście – Kraków, może słyszeliście? Udało mi się odwiedzić kilka pisarskich domów. Niemal rok siedziałam w Paryżu – tylko z tego jednego miasta mogłyby powstać literaturoznawcze notki na każdy dzień roku. A z trochę innej bajki: ostatni weekend spędziłam w Wołowcu z którego spacerkiem zawędrowałam do Czarnego.
Więc spontanicznie ogłaszam nowy cykl notek: literackie zwiedzanie. Jako tekst otwierający proponuję wam istną perełkę. W moim przekonaniu absolutne MUST SEE i numer 1 Erywania i okolic – muzeum manuskryptów Matenadaran.
Muzeum mieści się, jak wszystko w Erywaniu, w wybudowanym w latach pięćdziesiątych okazałym budynku. W jego zbiorach mieści się ponad 17 tysięcy manuskryptów, 450 tysięcy dokumentów archiwalnych i 3000 antycznych ksiąg. Czyni to z niego największą tego typu placówkę na świecie. Większość manuskryptów jest ormiańska, ale znajdziemy tu też teksty w języku greckim, łacińskim, arabskim, hebrajskim, perskim, a nawet staro-cerkiewno słowiańskim.
Matenadaran w antycznym ormiańskim oznacza przechowywalnię manuskryptów czyli bibliotekę. Placówka została założona już w 405 roku przez Mesropa Mashtotsa, którego pomnik znajduje się przed muzeum, i Sahaka Parteva w Vagharshapat. Do Erywania przeniesiono ją w latach dwudziestych XX wieku.
Lubicie stare księgi? Ja uwielbiam. Szczególnie pasjonują mnie miniatury i stare mapy, a zarówno jednych i drugich jest w tej “świątyni wiedzy” pod dostatkiem. Najstarsza znajdująca się tu księga to Ewangelia Łazarza z 887 roku. Najstarszy papierowy manuskrypt, który zachował się w całości pochodzi z X wieku, ale są tu również fragmenty dokumentów z V wieku.
Co jeszcze? Na przykład ważąca 34 kilogramy ormiańska księga, a zaraz obok niej taka ważąca 19 gram. Cenne ewangelie z XI wieku, przekłady dzieł Arystotelesa i wyjątkowo cenne manuskrypty asyryjskie i indyjskie. Z nowszych czasów mamy pierwszą drukowaną ormiańską księgę (XVI wiek) czy pierwsze ormiańskie czasopismo (XVIII w). Oprócz tego mamy pokaźna wystawkę starych map i materiałów służących do tworzenia barwników. Trochę brakuje tu informacji dla zwiedzających – często patrzymy na manuskrypty i nie wiemy za bardzo co oglądamy. Pewnie przydałoby się też więcej multimediów i zabawek interakcyjnych. Jednak te drobne zastrzeżenia nie zmieniają faktu, że było to zdecydowanie najciekawsze miejsce jakie odwiedziłam w Armenii i że jeśli kiedyś przyjdzie mi wrócić do Erywania, z pewnością wybiorę się tu po raz drugi.
A was zapraszam. Jeśli nie do Armenii, to przynajmniej na stronę muzeum. Jest co prawda po ormiańsku, ale oglądać manuskrypty się da: www.matenadaran.am
Dzięki za przeczytanie artykułu!
Mam na imię Agnieszka i od 8 lat prowadzę blog i opowiadam wam o świecie. Napisałam 4 przewodniki turystyczne i ponad 500 artykułów podróżniczych. Większość z nich przeczytacie na tym blogu. Zapraszam do dalszej lektury. Na górze macie menu, a tam wszystkie teksty 🙂