Zależna w podróży – blog podróżniczy z sensem

Polskie retro: uzdrowiska górskie. Przypadek Długopola Zdroju

Retro, vintage, offbeat, heritage. Eco, natural, responsible.

Słowa te robią karierę. Ostatnio mam wrażenie, że cały zachodni internet, ze szczególnym wskazaniem na Stany Zjednoczone, robi majątek na tych frazach. Teraz wszyscy do domów kupują to co vintage – plakaty na blachach, skrzynki zamiast stolików. Jeżdżą tam gdzie jest spoza szlaku (offbeat) i kultywują to co należy do regionalnego dziedzictwa (heritage). No i oczywiście jedzą to co eco i natural. Wszystko by być odpowiedzialnym (responsible).

Lubię to. Lubię to bardzo. Jestem zachwycona blogami, które skupiają się na tych elementach, tworząc fantastycznie atrakcyjne bannery i grafiki. Miejsca, które jeszcze niedawno były zabitymi deskami dziurami, dzisiaj przeżywają swój renesans. Turyści wsiadają w samochody i pędzą odkrywać to co zapomniane, a co dzisiaj jest znacznie bardziej atrakcyjne niż zawalone ludźmi i pamiątkami pułapki turystyczne.

Moda ta jeszcze nie do końca dotarła do Polski, ale to pewnie kwestia kilku lat. Jednym z polskich fenomenów, którym przewiduję wielki renesans są polskie uzdrowiska. Przepiękne uzdrowiska! Uzdrowiska ze znakomitą przedwojenną architekturą. Uzdrowiska z wodą, która jest tak bardzo eko i tak bardzo pro, że nic nie jest w stanie jej przebić.

Mamy tego wiele, zazwyczaj ze słowem „zdrój” w nazwie. Na Dolnym Śląsku Długopole-Zdrój, Duszniki-Zdrój i Kudowa-Zdrój. W Małopolsce Krynica-Zdrój, Rabka-Zdrój czy Szczawnica. Miejscowości do których dziś przyjeżdżają przede wszystkim starsi kuracjusze, którzy dostają tu skierowanie do senatorium. Przez nas, młodych, bardzo niesłusznie zapomniane.

W ubiegły weekend wraz z przyjaciółką wybrałyśmy się do Długopola-Zdrój. Przepięknego miasteczka… może nawet wioski w Kotlinie Kłodzkiej. Przyjechałyśmy tam pociągiem (Długopole ma bardzo dobre połączenie z Wrocławiem) i już przy wyjściu z pociągu uderzyło w nas świeże, górskie powietrze. Zaraz potem podana nam do kolacji woda zdrojowa utwierdziła nas w jednym: będzie idealnie.

Uzdrowisko Długopole-Zdrój powstało w 1798 roku, kiedy to odkryto najsłynniejsze tutaj źródło – źródło Emilia (pozostałe to Renata i Kazimierz). W tamtych czasach jeżdżenie do wód stawało się coraz popularniejsze. Szczególnie upodobali je sobie Niemcy. Długopole, a raczej Bad Langenau , będące wówczas pod panowaniem pruskim, stało się znanym w Europie uzdrowiskiem.

Na początku XIX wieku powstał park zdrojowym, który do dziś jest głównym punktem orientacyjnym miasteczka. Na początku XX wieku powstała urokliwa drewniana hala spacerowa, dziś dom zdrojowy, w którym możemy napić się wody Emilia i powdychać unoszące się w powietrzu minerały.

I nie okłamię was zbytnio, jeśli powiem, że to właściwie już wszystko. Na tym polega urok Długopola – jest na końcu świata. Jadąc tutaj należy się nastawić na czytanie książki na ławce, jeżdżenie rowerami po okolicy i piesze wycieczki po górach.

Jak dokładnie działa taka woda? Za ulotką powiem wam, że jest „słabo zmineralizowana 0,08% wodorowęglanowa, wapniowa, magnezowa, radonowa, żelazista”. W praktyce oznacza to, że jest dobra na wątrobę, błony śluzowe, pobudza jelita, usuwa bakterie i toksyny. Kuracja zdrojowa polega na piciu jej 3 razy dziennie na pół godziny przed posiłkiem, małymi łykami, najlepiej podczas spaceru.

Ale Długopole znane jest też z powodu unikatowych na skalę światową kąpieli suchych (gazowych w dwutlenku węgla). Na ulotkach, które sobie rozłożyłam jest wypis chorób na które są wskazane. Nie będę wam tu ich cytować, bo to bez sensu – mam wrażenie, że nasze piękne polskie uzdrowiska są dobre na wszystko.

Wiecie z czym mi się takie miejsca przede wszystkim kojarzą? Z długimi białymi sukniami XIX-wiecznych dam i czarnymi cylindrami spacerujących tu dżentelmenów. I z orkiestrą, która na pewno grała w domu zdrojowym. W takiej atmosferze nic tylko usiąść na ławeczce z gazetą i kubeczkiem z wodą i się relaksować.

 

Znakiem że takie miejsca wracają do łask jest dla mnie powstały tutaj hotel SPA – Dwór Elizy. Usytuowany jest przy samym parku zdrojowym i to właśnie w nim podawano mi do śniadania i kolacji wodę zdrojową i oferowano masaże rozluźniające. Byłam tu zresztą już nie pierwszy raz. Poziom zarówno hotelu, jak i restauracji, i centrum SPA jest bardzo wysoki. Spis oferowanych tu zabiegów przypomina książkę. I bardzo dobrze, w końcu Spa to belgijska miejscowość, która jest – nie inaczej – uzdrowiskiem.

I jeszcze jedna ciekawostka, mniej związana z tematyką uzdrowiska, ale konieczna, jeśli odwiedzicie to miejsce. W barze mieszczącym się w Dworze Elizy podają Weasel Coffee, kopi luwak. To, pochodząca z Wietnamu, najdroższa kawa na świecie. Zmyślne zwierzątka łaskuny wybierają sobie najlepsze ziarna kakaowca. Podczas trawienia z ziaren ulatnia się typowa dla kawy gorycz. Następnie kupka takiego łaskuna, w której wciąż są ziarna kakaowca, jest zbierana i osuszana, a ziarna są czyszczone i wypalane. Pozwoliłam sobie ten raz w życiu na filiżankę, a raczej kieliszek. Faktycznie łagodna, faktycznie słodka. Mimo że zwykle słodzę, tej nie musiałam. Nawet jeśli nie zatrzymacie się w Dworze Elizy, nawet jeśli będziecie w Długopolu tylko przejazdem (np. w drodze na Śnieżnik), to i tak koniecznie się tu zatrzymajcie! Taka okazja dostępna jest raz na cały kraj.

A wy lubicie polskie uzdrowiska? Zgadzacie się ze mną, że to zapomniane perły?

[wp_geo_map]

Podobał Ci się artykuł? Kolejne będą tylko lepsze. Dołącz do fanów bloga na Facebooku, żeby zawsze być na bieżąco.

Exit mobile version