Zależna w podróży – blog podróżniczy z sensem

Czytając przewodnik po Edirne – quasi-recenzja

10602960_10204284250923434_1009445515_nNajpierw poznałam chłopaka z Edirne. Zaprzyjaźniliśmy się. Opowiadał mi o swoim dorastaniu tam. Miasto się stało miejscem, które ma osobistą historię związaną z bliską osobą.

Potem czytałam o nim jako o najbardziej wysuniętym w Europę mieście Turcji. Blogi o Turcji rozpisywały się o tym, co zwiedzić w Edirne. Oglądałam zdjęcia meczetów i placów. Podobało mi się.

Potem Edirne nabrało kształtu jako punkt na mapie. Było na trasie Szlaku Sułtańskiego. Miałam tam dojść mniej więcej po dwóch tygodniach wędrówki ze Stambułu. Miało być pierwszym miejscem dłuższego odpoczynku. Pierwszym osiągniętym celem.

Następnie, po wypadku na trasie, Edirne stało się tym miejscem, do którego nie udało się dotrzeć. Stało się tym celem nieosiągniętym.

Chwilę później poznałam grupę szalonych naukowców z uniwersytetu w Edirne. Stopowałam z nimi do Gruzji, a po drodze zatrzymaliśmy się na… łapanie insektów! Bawiłam się zadziwiająco dobrze! Wszystko w jakiś tam sposób pod banderą Edirne.

Jakieś pół roku później jechałam po Turcji samochodem i powiedziałam swojemu kierowcy, który nieudolnie próbował mnie poderwać, że bardzo chcę tam jechać. Odpowiedział (a jakże), że pojedziemy tam razem. Nieistotny kierowca. Ważne, że marzenie zostało zwerbalizowane.

A kolejne kilka miesięcy później Iza ze znakomitego portalu Turcja w Sandałach wydała przewodnik. Po czym? A jakże by inaczej. Po Edirne.

Przewodnik został wydany w formie ebooka, co mi osobiście odpowiada, jako że nałogowa ze mnie czytelniczka. W każdą podróż biorę dwa, trzy przewodniki i tyle samo książek do czytania. I jak to unieść w innej formie niż ebooka?

Rozpoczyna się po bożemu: informacjami dotyczącymi historii miasta i dziejami mniejszości narodowych (mniejszości?! Książka jeszcze się dobrze nie zaczęła, a już mamy sygnał, jak zwiedzać miasto. Śladami jego wielokulturowości). Zaraz potem autorka przechodzi do informacji praktycznych. Pisze jak się tu dostać, ile trzeba zapłacić za wizę, jak jechać do najbliższych przejść granicznych, a także gdzie i mniej więcej za ile spać.

Potem przechodzimy do ulubionej części wielu podróżników: do jedzenia. Z cieknącą ślinką czytam o tureckiej kuchni, a zaraz potem: o szczęście! Dostaję przepisy! Nie wiem skąd Iza wiedziała, że tak przepadam za koftą, ale może być pewna, że ten przepis będzie wykorzystany na dniach.

W końcu przechodzimy do zwiedzania właściwego. Przewodnik został zorganizowany nietypowo: nie według dzielnic, ale według typów obiektów. I tak na początku mamy meczety i inne miejsca kultu, potem następują muzea, łaźnie,bazary i mosty. Przyznaję, że początkowo miałam problem z przyjęciem pomysłu takiego rozmieszczenia informacji. No bo jak to? To chyba niepraktyczne szukać meczetu obok muzeum na drugim końcu książki? Dopiero potem palnęłam się w główkę! Przecież patrzę na ebooka, nie na książkę. Przecież w każdej chwili mogę wrócić do spisu treści i kliknąć na interesujący mnie obiekt, bez przewracania nerwowo kartek. Takie rozmieszczenie obiektów ma sens, zwłaszcza gdy stajemy przed jakimś miejscem w przestrzeni i szybko chcemy znaleźć o nim informacje.

 

A tym którzy się obawiają, że nie będą umieli sobie zorganizować trasy, autorka Turcji w Sandałach ułatwiła życie. Pod koniec książki znajdują się trasy spacerów: Edirne w pigułce, spacer do Karaagac czy Edirne mniej znane. Tu mam tylko drobne zastrzeżenie, że przydałyby się odnośniki w nazwach miejsc do których zmierzamy, które pomogłyby nam błyskawicznie skoczyć do miejsca, w którym obiekt jest opisany. Znacznie ułatwiłoby to nawigację w tekście. Może uda to się autorce naprawić w przyszłości?

 

Co do informacji o odwiedzanych miejscach: Turcja w Sandałach znana jest z tego, że umieszczone teksty są niezwykle gęste. Nie inaczej jest tutaj. Styl jest literacki, Iza nie raz zamieszcza swoje własne opinie, dzięki którym na twarzy pojawia się uśmiech. Ale co tu się dziwić? W końcu jest to autorski przewodnik blogerki. Musi być osobisty. W tym jego siła 🙂

 

Przewodnik polecam każdemu turcjofilowi i tym, którzy tak jak ja, są wielbicielami Slow Travel. Mając taki przewodnik w ręce każdym miastem można się zachwycać przez dni, a nawet tygodnie. Trzeba w końcu do tego Edirne pojechać.

„Edirne. Przewodnik Turcji w Sandałach” to pierwszy napisany przez Izę przewodnik z tej serii. Ale jest i drugi: „Kusadasi, Efez i okolice”. Trzeci jest w trakcie tworzenia, kolejne w planach. Lada moment polski internet będzie miejscem w którym świat może się dowiedzieć najwięcej o tym pasjonującym kraju, jakim jest Turcja. Zresztą powoli już tak jest dzięki rewelacyjnej Turcji w Sandałach. Dziękujemy wam i czekamy na więcej.

[wp_geo_map]

Przewodnik kupicie tutaj. Zamieszczone w notce zdjęcia są własnością autorów Turcji w Sandałach. 

Jedziecie do Turcji? Poczytajcie więcej moich postów o tym fascynującym kraju. Wszystkie znajdziecie tutaj.

Exit mobile version