Zależna w podróży – blog podróżniczy z sensem

Pierwszy spacer po Jerozolimie

Do Świętego Miasta przyjechałam po południu. Moje spotkanie z ultraortodoksyjnymi żydami zostało odwołanie, więc zdecydowałam się na poobiednie zwiedzanie Jerozolimy, a przede wszystkim  jej starego miasta. Sama, bez przewodnika, bez mapy.

Przeczytaj o największych atrakcjach Jerozolimy. Klik!

Pierwsze spacery po nieznanym mieście należą do moich ulubionych. Gubię się po ciasnych uliczkach, skręcając w te co ciekawsze i spokojniejsze. Czasem skorzystam z jakiegoś drogowskazu, wejdę na podwórze prywatnej kamienicy lub do kościoła. Z jednej strony zagubiona, z drugiej tworzę w swojej głowie własną mapę miasta. Przypadek zadecyduje, które ze słynnych jerozolimskich zabytków zobaczę.

W Jerozolimie – jak w wielu innych miastach Bliskiego Wschodu – stare miasto wcale nie oznacza centrum życia kulturalnego, sklepowego czy knajpianego. Żaden miejscowy nie wpadnie na to by iść na starówkę na kolację. Jest ona w całości oddana celom religijnym i turystycznym. Zamieszkałe przez miejscowych domy, choć niezwykle cenne, o rzut beretem od wzgórza świątynnego, najczęściej należą do rodzin, które mieszkają w nich od wieków. Jeszcze o tym nie wiedziałam, ale w obrębie murów starego miasta mieszczą się dzielnice żydowska, muzułmańska, chrześcijańska i… ormiańska. Wieki temu pobożne rodziny kupiły tu ziemię, by być blisko świętych miejsc. Nie oddadzą jej za żadne skarby.

–> Podróż do Izraela godzina po godzinie opisał Łukasz. Przy okazji pokazuje, jak po kraju podróżować z dzieckiem 

Schodzę w dół ulicy Jaffy, która prowadzi z Hostelu Abraham do samych murów starego miasta. Notuję w pamięci, że tu jest kawiarnia, tu kantor, a tu bar z tanimi falafelami. Wtem staję jak wryta. Przede mną rozpościerają się mury.

Nie jakieś tam ruiny!

Mury Jerozolimy, które w jakiś sposób nigdy wcześniej na żadnym zdjęciu nie rzuciły mi się w oczy. Potężne i przepiękne! Powstały w XVI wieku za czasów panowania Ottomanów. Mury mają 4 km długości, 12 metrów wysokości i 2 i pół metra grubości. Są baśniowe! Jak wyrwane z legendy o bliskowschodnich odcieniach. Nic tylko wyobrazić sobie przejeżdżającego przez tutejsze bramy przystojnego i walecznego Turka.

Skręcam w prawo w poszukiwaniu bramy wjazdowej do miasta. Po prawej stronie widzę… wiatrak holenderski. Wtedy doznałam lekkiego szoku i musiałam się upewnić czy te mury to jednak nie fatamorgana. Ale nie. Tak mury jak i wiatrak stoją.

Wiatrak Montefiore został wybudowany w XIX wieku i w założeniu miał być częścią większego projektu i pomóc przybywającym do Palestyny Żydom stać się narodem samowystarczalnym. Niestety nie pomyślano i postawiono wiatrak w miejscu w którym… nie ma wiatru. Dziś mieści się tu muzeum.

Przez Bramę Jaffy weszłam do starego miasta i niemal natychmiast zapragnęłam wejść na mury miejskie. Niestety były o tej porze już zamknięte, podobnie jak Wieża Dawida. Rezygnując z płatnych atrakcji weszłam więc w miasto.

Masz konkretne pytania o Izrael? Być może odpowiedzi znajdziesz w blogowym FAQ-u Klik!

Poszłam prosto, a więc – nie wiedząc wtedy o tym – w sam środek najbardziej turystycznej części starego miasta. Z prawa i z lewa zaatakowały mnie stoiska z paskudnymi gipsowymi pamiątkami, różańcami i świątkami. Zaczętno nawoływać do samotnie idącej blondynki “Hello, how are you?”, “Sorry, may I ask you something?”, “Welcome!” I oczywiście krzyczą i krzyczą i krzyczą, a ja jak głucha idę dalej. Nienawidzę tego! Z jednej strony wiem, że jak tylko zacznę z nimi gadać, to już się nie odczepią, aż czegoś nie kupię. Z drugiej strony… przeciez takie odejście jest tak strasznie niegrzeczne 😉

–> Najważniejsze atrakcje w Jerozolimie i garść praktycznych porad

Zagubiona wśród kramików, które zdawały się nie mieć końca, w ciasnych, zadaszonych uliczkach czułam się jak na Wielkim Bazarze w Stambule. Idąc coraz szybciej skręcałam w kolejne uliczki, które – miałam nadzieję – okażą się mniej turystyczne.

I tak szukając spokoju trafiłam na jedną z największych atrakcji turystycznych chrześcijańskiego świata – Bazylikę Grobu Świętego.

Oczywiście weszłam. Zwiedzanie bazyliki jest przecież punktem obowiązkowym. Można pokusić się na stwierdzenie, że Jerozolima straciła by dla zachodu wiele, gdyby bazylika nie istniała. Weszłam. I kurcze! Dawno nie czułam się tak niesamowicie w kościele. Zaraz za drzwiami znajduje się płyta obmywana i całowana przez wiernych – miejsce obmywania zmarłego Chrystusa. Na prawo znajduję chrystusowy grób, wokół palące się świeczki i grupę Polaków odprawiających drogę krzyżową. Nad grobem cudowan kopuła ozdobiona bizantyjską mozaiką. Po prawej stronie schodki prowadzące na piętro. To tu miała się znajdować właściwa Golgota. Tu miało odbyć się ukrzyżowanie. Grupa tradycyjnie ubranych mnichów stała przed ołtarzem ukrzyżowania i śpiewała pieśni religijne. Magicznie. Udało mi się bowiem trafić na czas procesji ormiańskiej, początkowo odprawianej na Golgocie, potem przy wejściu, a następnie przy grobie. Dawno nie stałam tak zaczarowana na nabożeństwie.

Skąd tu Ormianie? Nad Bazyliką Grobu Pańskiego sprawują pieczę trzy główne grupy religijne: Kościół Katolicki, Kościoły Orientalne (w tym ormiański) i Cerkiew Prawosławna. Każda z tych grup odprawia tu swoje liturgie. Każda sprawuje pieczę nad budynkiem.

UWAGA Wiecie jaki w Jerozolimie mamy rok prawda? Była wojna, nastroje napięte, turystów niewielu. Nie miałam więc problemów z poruszaniem się po kościele, ale to podobno rzadkość. Wszyscy polecają odwiedzać Bazylikę Grobu Pańskiego albo wcześnie rano, albo późno wieczorem. Inaczej możecie utknąć w kolejce przez godzinę.

Godzinę byłam w bazylice. Gdy wyszłam zrobiło się już ciemno, a ja postanowiłam skręcić w uliczki mniej sklepowe. Udało mi się to aż zbyt dobrze. Poczułam się jak z powrotem w mojej ukochanej Turcji, gdzie na bazarze (bo cały czas był to bazar) przy moich nogach walają się głowy zwierząt, sklepy z pamiątkowych zrobiły się biednymi warzywnikami, a ostatni wystawcy czyścili podłogi wylewając mi pomyje pod nogi. Znalazłam się w dzielnicy muzułmańskiej, zaraz po zamknięciu siuku. Nikt nie lubi chodzić po bazarze po zamknięciu, spojrzałam więc na drogowskaz. Tak! Ściana płaczu brzmi jak miejsce, do którego chcę teraz iść.

–> Stare miasto Jerozolimy i jego mieszanka kultur

Przekazałam ochronie mój plecak, przeszłam przez lotniskową kontrolę i stanęłam przed tym najświętszym dla Żydów miejscem na świecie.

Biiii, błąd! Ściana płaczu nią nie jest. Uświadomiono mi to dopiero następnego dnia – Ściana płaczu to fragment muru okalającego Wzgórze Świątynne. I to właśnie to wzgórze, dziś w całości należące do wyznawców Islamu, to najświętsze miejsce Judaizmu. Żydzi wstępu na nie nie mają, a więc składają swoje prośby i modlitwy przy tym olbrzymim murze.

Wchodząc na święty teren założyłam chustę na głowę. Stoję przed płotkiem nie ważąc się wejść w strefę modlitewną. Wtem podchodzi do mnie starszy pan Żyd:

-And where are you from?

-From Poland.

-O z Polska. Ale… To ty muzułmanka?

Kolejne pół godziny przegadałam z tym sympatycznym dżentelmenem, który w czasie rozmowy mieszał rosyjski z polskim. Urodził się na terenie dzisiejszej Litwy, jego matka pochodzi z terenów ukraińskich. Wspominał dzieciństwo w Wilnie, opowiadał jak to ostatnio był w Polsce, męczył się z przypomnieniem sobie, że kniga to po polsku książka. I mówił, że taką knigę ma – właśnie ze zdjęciami z przedwojennego Wilna. Rozmowę nam przerwała grupa młodych tańczących i śpiewających chłopaków.

Kolejne zaskoczenie tego krótkiego spaceru! Co oni do diaska wyprawiają w miejscu, które przecież spokojnie można nazwać świętym. Mają na głowie jarmurki, biegają w kółko i zagłuszają wszystkim rozmowy. O co do diaska chodzi?!

Również następnego dnia podczas Jerusalem Free Walking Tour dowiedziałam się, że jest to typowy taniec syjonistów i właśnie w taki sposób się modlą. Dwa dni później, w czasie świętego czasu szabatu, widziałam większą grupę tańczącą i śpiewającą na dachu jednego z jerozolimskich budynków. No kurcze. Powiem wam, że spacer po Jerozolimie może przynieść wiele pytań.

Było już ciemno, ja byłam sama. Przeszłam się jeszcze szybko przez dzielnicę żydowską i ormiańską, zgubiłam się, w końcu znalazłam mury i po dłuższym spacerze wyszłam przez pustą Bramę Syjonu (Zion Gate). Potem baaaaaaaaaaardzo długi spacer wzdłuż murów i wróciłam na ulicę Jaffy.

Kurcze. Wow. Ten spacer dał mi popalić. Kilka wymieszanych kultur i religi. Fascynujące zabytki, ciemność na pustych ulicach – wróciłam do hostelu wyczerpana. Ale dzięki temu mój pierwszy spacer po Jerozolimie był spacerem idealnym.

Bardzo polecam wam włóczenie się bez celu po obcych miastach. Doświadczycie wtedy wszystkiego po swojemu. A kolejnego dnia idźcie na wycieczkę zorganizowaną, np. na Jerusalem Free Walking Tour organizowaną przez Abraham Tours. Uzupełnicie swoją wiedzę o cudach dnia poprzedniego, zostaniecie zaprowadzeni w nowe miejsca i nabierzecie perspektywy. To mój ulubiony sposób na każde miasto.

Jeśli interesują was punkty widokowe w Jerozolimie, to zapraszam na bloga Marcina, często zwanego najbardziej intelektualnym blogiem polskiej blogosfery podróżniczej ;). Warto przeczytać również jego inne teksty o kraju.

Informacje praktyczne

Dojazd z lotniska do Jerozolimy:przyjazd do Jerozolimy jest łatwy. Z Katowic i Warszawy latają do Tel Avivu tanie loty Wizzair. Z Berlina lata Easyjet. Z kolei z lotniska jeździ dużo busów oferujących przejazd do Jerozolimy, która oddalona jest o jakąś godzinę drogi. Transfer możecie zarezerwować tutaj.

Nocleg: w Jerozolimie spałam w hostelu, który często jest uznawany za jeden z najlepszych na świecie. Wielokrotnie nagradzany Abraham Hostel oferuje mnóstwo wycieczek, wydarzeń, koncertów i sprzyja poznawaniu nowych znajomych. Jest oddalony tylko o 15 minut na piechotę od murów starego miasta, a zaraz obok niego znajduje się największy targ w Jerozolimie – Mahane Yehuda.  W hostelu pokoje wieloosobowe i prywatne. Polecam!

Inne noclegi znajdziecie tutaj

Wycieczki: W czasie pobytu w Jerozolimie uczestniczyłam w dwóch wycieczkach po mieście. Polecam zwłaszcza Free Walking Tours po starym mieście, w czasie której płaci się “co łaska”. Propozycje innych wycieczek po mieście znajdziecie tutaj.

Za gościnę w Jerozolimie dziękuję Abraham Hostel Jerusalem i Tourist Israel. Wrażenia, jak widzicie, w pełni moje :).

Podobał Ci się ten tekst? Dołącz do fanów bloga na Facebooku, gdzie znajdziesz więcej zdjęć z moich wypraw i będziesz na bieżąco informowany o nowych tekstach. A jeśli chcesz poczytać więcej tekstów o Izraelu, to zajrzyj na ich spis na blogu.

Exit mobile version