Zależna w podróży – blog podróżniczy z sensem

Idziemy w góry. Nie atakujcie!

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

No w końcu! Wreszcie po zimie stulecia. Zimie, która rozpoczęła się czwartego grudnia (wtedy w Rabce spadł pierwszy śnieg), a zakończyła 5 maja (wtedy widziałam śnieg po raz ostatni). Po okresie deszczy i burz. W końcu mamy wiosnę!

W zeszłą niedzielę po raz pierwszy w tym roku wyszłam na dłuższy spacer w Gorce. Naszym celem było znane nam dobrze schronisko na Starych Wierchach, a próbowaliśmy zupełnie nową dla nas trasę – widokowy szlak zielony z Rdzawki, którego początek macie na samej Zakopiance.

Po spacerze, obiadku w schronisku, godzinie czy dwóch opalania i nieśpiesznym spacerze z powrotem do samochodu, wróciliśmy do domu. Spojrzeliśmy na siebie:
-To już czas?
-Już czas. Sprawdzamy.

I tym samy oficjalnie zaczęliśmy sezon poszukiwania kleszczy.

Kleszcz – najbardziej niebezpieczne zwierzę w Polsce

Tak brzmiał tytuł artykułu, który niedawno pojawił mi się na Facebooku. Media zaczęły informować o powracającym w lesie zagrożeniu. I słusznie. Kleszcze przenoszą liczne choroby, w tym najgroźniejsze: boreliozę i kleszczowe zapalenie mózgu (KZM). Na boreliozę choruje rocznie kilkadziesiąt tysięcy osób w Polsce. Na KZM ok. 250 osób rocznie. Na to drugie wciąż nie ma lekarstwa.

Czy każdy kleszcz jest groźny?

Nie. Większość kleszczy, która was ugryzie prawdopodobnie nie pozostawi po sobie długotrwałych skutków. W Polsce zarażonych jest ok. 30% kleszczy. Ta wiadomość była dla mnie niespodzianką – podobnie jak występowanie kleszczy (o tym niżej), tu również byłam w błędzie i sądziłam, że każdy jeden kleszcz może sprawić, że zachorujemy. W sumie to 30% mnie pocieszyło, choć to przecież przerażająca liczba 1 na 3.

Ok. 20% kleszczy przenosi boreliozę. Dużo mniej KZM.

Gdzie znajdzie Cię kleszcz?

Dawno temu, dziecięciem będąc, idąc na spacer robiłam między drzewami slalom w taki sposób, żeby omijać drzewa, zwłaszcza brzozy. Bałam się, że siedzące na nich kleszcze zeskoczą mi prosto we włosy.

Dziś wiem, że to głupota. Kleszcze wcale nie atakują nas, jak bajkowe pająki. Nie skaczą i nie zsuwają się z konarów drzew. One na nas owszem – wskakują, ale z niewielkiej odległości. Czają się zwłaszcza w wysokich trawach, na paprociach i niskich krzakach (do wysokości metra) i z nich przechodzą na swoją ludzką, lub zwierzęcą ofiarę. Dlatego bardziej niż na spacery po leśnej ścieżce, powinniście uważać na romantyczne pikniki na łące. Niestety to na niej jesteśmy najbardziej narażeni na niechcianego autostopowicza.


Pamiętam, że w zeszłym roku, na trekkingu po włoskich Apeninach, przeszliśmy z Piotrem długi kawałek przez nieoczyszczoną z trawy ścieżkę. Ja znalazłam wieczorem dwa kleszcze. Piotr osiem.

A geograficznie?

W internecie znajdziecie liczne mapy, które pokazują, w których częściach Polski i Europy jesteście najbardziej narażeni na spotkania z tymi paskudami. Ale tak naprawdę musicie się chronić wszędzie: kleszcze występują od Finlandii po Wyspy Kanaryjskie (tu np. uważajcie zimą). Ze znalezionych przeze mnie opracowań wynika, że najbezpieczniej na świecie jest w Nowej Zelandii. Tam kleszcz owszem, złapie was. Jednak prawdopodobnie nie przyniesie wam żadnej niebezpiecznej choroby. No ale wiadomo, jak w dzisiejszym świecie, te paskudztwa przenoszą się z kontynentu na kontynent – ja bym dmuchała na zimne.


Kleszcze szczególnie upodobały sobie szczury. Jeżdżąc na nich, swobodnie przemieszczają się po dużych skupiskach miejskich i bardzo łatwo znaleźć takiego w miejskim parku czy na placu zabaw.
U nas w Polsce, albo szerzej w Europie środkowej, na kleszcze uważajmy szczególnie w maju, czerwcu i o czym zapominamy pewnie częściej – we wrześniu i październiku. Grzybiarze pamiętajcie!
A samo kleszczowe zapalenie mózgu? W Europie chorobę tę przenoszą zwłaszcza kleszcze w Europie środkowej i wschodniej. Najgroźniejsze są w Austrii – w tym kraju zaszczepionych przeciwko KZM zostało już 80% obywateli. W Polsce KZM obawiajmy się zwłaszcza w województwach mazurskim, podlaskim i warmińsko-mazurskim.

Jak się chronić przed kleszczami?
Zacznijmy od podstaw: jeśli macie do wyboru krótkie spodenki, a przewiewne dłuższe spodnie, to zdecydujcie się raczej na spodnie. One w połączeniu z wysokimi trekkingowymi butami i skarpetkami chronią nas przed bezpośrednim dostaniem się kleszcza na skórę (a pamiętajcie, że KZM zarażacie się zaraz po ukąszeniu). Dzięki spodniom i bluzce z długim rękawem kleszcz musi chwilę po nas powędrować, by znaleźć fajne miejsce do wbicia się.
Zaraz po powrocie do domu bierzemy prysznic i zatrudniamy swoich bliskich do oględzin naszego ciała. Być może kleszcz po nas chodził, ale jeszcze nie zdążył się wbić – wtedy jesteśmy bezpieczni. Jeśli taki kleszcz jest jednak wbity, to wyrywamy go pencetą jednym szybkim ruchem. Jeśli przenosił KZM, to niestety już za późno, ale przed boreliozą się uratujemy (do 24 godzin od wbicia).

A wcześniej? Czy coś możemy zrobić przed wyjściem w góry, na łąkę czy do lasu (co ja mówię? Czy chociażby do ogródka!)?
Tak! Przede wszystkim są preparaty odstraszające kleszcze. Takim działaniem chwali się kupiony przeze mnie wczoraj preparat na komary.
Wiecie, że jestem zwolenniczą działań naturalnych. Przed kleszczami obronimy się też dzięki niektórym roślinom! Nie lubicie całować się po zjedzeniu czosnku? Kleszcze też nie lubią! Być może zostawią was wtedy w spokoju. Podobnie działa aloes czy olejek z drzewa herbacianego.
Naturalne specyfiki przeciwko kleszczom robi jedna z moich ulubionych blogerek, Klaudyna Hebda. Kupicie go tutaj.
Pamiętajcie jednak, że żaden z tych specyfików nie uchroni was w stu procentach! Długie spodnie i oględziny ciała są obowiązkowe!

No i szczepienie! Jak wspomniałam wyżej, istnieje szczepionka na KZM i jest to obowiązkowe szczepienie, które przechodzi każdy leśniczy w Polsce. Pozytywnym sygnałem jest to, że od 1994 roku nie zanotowano zachorowania leśników na KZM. Ani razu.

Jeśli więc las i łąka są waszym życiem, a w przydomowym sadzie na Podlasiu spędzacie większość dnia, to szczepionka jest czymś, co powinno was zainteresować.

Łatwiej poradzicie sobie z boreliozą. Mamy dostępne antybiotyki i specjalistyczne badania. Jednak pamiętajcie, że ta choroba jest bardzo niebezpieczna i może doprowadzić do śmierci. Dlatego tak ważna jest szybka reakcja! Jeśli byliście w weekend na pieszej wycieczce, a po trzech dniach niewyraźnie się czujecie, macie bóle głowy i – to najwyraźniejszy, choć nie nie zawsze występujący objaw – widzicie na swojej skórze nietypowy rumień, idźcie do lekarza! Bez zwlekania.

Wpis powstał we współpracy z Fundacją Aby Żyć, której dziękuję za nową wiedzę i materiały edukacyjne. A na zakończenie zostawię was z moim ulubionym (jedynym?) leśnym vlogiem. Smacznego. 🙂

Exit mobile version