Zależna w podróży – blog podróżniczy z sensem

10 wspaniałych doświadczeń, które zapamiętam z Omanu

Oman! Ten kraj chodził za mną od dawna. 3 lata temu na targach turystycznych pozbierałam foldery o tym kraju. Rok temu kupiłam pierwszy przewodnik. Pół roku temu drugi.

W lutym za to kupiłam bilety lotnicze do Dubaju. A już 29 marca przekroczyłam granicę Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Omanu.

Dziś już jestem z powrotem w Polsce. Szczęśliwa, że udało nam się wyjechać poza Europę (pierwszy raz od wycieczki do Izraela 3 lata temu), że Kora okazała się super podróżniczką, że podobało jej się spanie w namiocie i że świetnie znosiła tamtejszy klimat i dietę.

Napiszę o Omanie pewnie wiele. A dzisiaj zacznę od podsumowania, które bardzo lubię, a które wam – wiem z doświadczenia – pomogą w poznaniu podstaw o Omanie. Przedstawiam atrakcje Omanu, które zrobiły na mnie największe wrażenie. Moją złotą dziesiątkę na zwiedzanie kraju!

Uwaga: poniższa lista, to nie największe atrakcje Omanu. To moja subiektywna dziesiątka. Zaznaczam, że przez 10 dni zwiedziłam tylko część kraju i w wiele miejsc nie dotarłam.

  1. Składanie jaj przez żółwicę na plaży Ras al Jinz

Przyjazd na plażę żółwi w rezerwacie Ras al Jinz to jedna z najsłynniejszych atrakcji Omanu. Na tyle słynna, że przed rezerwatem stoi hotel, w którym śpią turyści, którzy codziennie wieczorem i wcześnie rano wychodzą z przewodnikiem-naukowcem na plażę, by podglądać żółwice.

O co tyle krzyku?
Ras al Jinz to największe, najważniejsze miejsce lęgowe żółwia zielonego w basenie całego Oceanu Indyjskiego. Co to znaczy? To, że by złożyć jaja, przypływają tu żółwice z Morza Czerwonego, Pakistanu czy nawet z Malediwów. Rocznie przybywa tu ok. 15 tysięcy osobników, a każdy z nich składa od 80 do 200 jaj.

Mimo że byliśmy poza sezonem, udało nam się zobaczyć trzy żółwice, w tym jedna akurat szykowała się do składania jaj, po czym… zaczęła je składać. Ten moment był dla mnie naprawdę mistyczny.
W sezonie (maj-wrzesień) można tu zobaczyć nawet 60 żółwi jednocześnie. No, tylko kto wtedy zniesie omańskie upały?

2. Trekking na Balcony Walk w omańskim wielkim kanionie Jabal Shams

Niewątpliwie jest to najpiękniejsze miejsce, jakie widzieliśmy w Omanie. Omański wielki kanion, czyli Wadi A’Nakhr.

Nie bez powodu jest tak nazywany – kanion jest największym tego typu miejscem na Półwyspie Arabskim, w niektórych miejscach jego głębokość dochodzi do jednego kilometra.

Jabel Shams Balcony walk

Po jego skraju prowadzi szlak znany jako Balcony Walk. Spacerując po nim, cały czas mamy pod sobą fascynujące widoki na wadi. Szlak prowadzi do opuszczonej wioski, jakich wiele w okolicy.


Żeby było mało, do wioski Al Khateem – w której zaczyna się szlak – dojedziemy drogą, z której wspaniale widać Jabal Shams – najwyższą górę Omanu. Wygląda dokładnie tak, jak powinien wyglądać najwyższy szczyt – majestatyczny, dramatyczny, wyraźnie się wybijający spośród innych szczytów.


Piotr naszą górską wycieczkę podsumował: następnym razem przyjeżdżamy tylko w góry!

3. Pływanie w słonej wodzie w Bimmah Sinkhole

Bimmah Sinkhole było wielkim zaskoczeniem. Widziałam je nieraz na zdjęciach i myślałam – wielka mi rzecz – ot, oczko wodne z urwiskiem. Przyjechałam tu tylko dlatego, że było po drodze do Maskatu.

I może to te niskie wymagania sprawiły, że zrobił na mnie tak piorunujące wrażenie. Zajechaliśmy na parking przy parku, który wydawał się zwykłym, nudnym (suchym!) miejscem wypoczynkowym z ławkami i placem zabaw.
W środku parku znajduje się ona – Bimmah Sinkhole, przez miejscowych nazywana wrotami do piekła. Jest to nic innego jak okrągła, głęboka na 20 metrów, dziura w ziemi, wokół której zrobiono chodnik.

Wspaniale się tu pływa! Woda – o dziwo – jest słona, a podpływanie do ścian urwiska czy skakanie do głębokiego jeziora, robi duże wrażenie.

4. Przepyszne arabskie śniadania w coffeeshopach

Z każdej wycieczki pozostaje wspomnienie, które nie wiąże się z konkretnym miejscem, a raczej z atmosferą, która towarzyszyła cały wyjazd. W Omanie są to dla mnie coffeeshopy czyli przydrożne kawiarnie, dostępne nawet na najbardziej zapadłej wiosce.

Chociaż wzięliśmy na wycieczkę palnik i menażkę, dość szybko okazało się, że gotować to my tutaj nie będziemy. Codziennie rano szliśmy do najbliższego coffeeshopa i zamawialiśmy śniadanie.

Ach te śniadania! Świeże arabskie chlebki, a do nich dale, hummusy, baba ghanoush czy fasola lub ciecierzyca w pomidorowym sosie. Do tego tradycyjna masala tea, czyli herbata z mlekiem i przyprawą masala i świeży sok owocowy (uwaga! W Omanie go słodzą. Warto poprosić bez cukru).
Cena? Często nie przekraczająca 15 zł!

5. Pływanie i wędrowanie po Wadi Shab

Jeśli szukacie informacji o atrakcjach turystycznych Omanu, to na pewno powtarza wam się jeden wyraz: wadi!
Wadi to pustynne doliny, bardzo często posiadające naturalne zbiorniki wodne. Dzięki nim powstają przepiękne oazy, w których można odpocząć od upału i popływać w oczkach między skałami. Czasem w wadi wyznaczone są szlaki piesze, a półki skalne, wzdłuż których się wędruje, zwalają z nóg.

Mi najbardziej podobało się tutaj – w Wadi Shab. Formacje skalne zwalały z nóg. Woda była przyjemnie chłodna. Szlak super widokowy. Trochę za dużo turystów, ale trudno by było ich mniej w tak zachwycającym miejscu.

6. Rozkładanie namiotu na wydmach pustyni Wahiba Sands

Długo to zapamiętamy, zwłaszcza Piotr i Natalia. Wjechaliśmy na słynną piaszczystą pustynię z wysokimi na 120 metrów wydmami, po czym zapłaciliśmy młodemu beduinowi, by przewiózł nas na wydmy, gdzie mieliśmy rozbić namiot.

Niestety. Trafiliśmy na bardzo mocny wiatr. Piasek krążył dookoła, a rozbicie namiotu graniczyło z niemożliwością. Wydmy tańczyły, piasek sypał nam w oczy, a Kora – choć się świetnie bawiła – była narażona na przeziębienie.

Poddaliśmy się i zjechaliśmy z magicznych i malowniczych wydm na „stałe piaski”, by rozbić się na terenie beduińskiego obozowiska. Ciągle byliśmy na pustyni, a miliona gwiazd nad głowami i porannego przemarszu wielbłądów nikt nam nie odbierze.

7. Opera dla dzieci w Maskacie

Ten punkt się składa z dwóch części.
Królewski Teatr Operowy w Maskacie jest jedną z największych atrakcji stolicy Omanu. Znajdziecie ją w każdym przewodniku, a na miejscu na pewno spotkacie co najmniej kilkunastu turystów.

Nic dziwnego. Choć młody – teatr został oddany do użytku w 2011 roku – jest przepiękny! Wspaniała bryła, cudowne kolory i zdobienia, nowocześnie zaprojektowana scena i widownia, luksusowe lobby, a wszystko z gustem, którego nie powstydził by się żaden projektant. Zdecydowanie opera jest arcydziełem architektury XXI wieku.

A my dodatkowo mieliśmy szczęście. Zwiedzając teatr z półtoraroczną Korą, zostaliśmy zaproszeni do jednej sali, gdzie akurat odbywało się BambinO – przedstawienie operowe dla niemowlaków.
Wspaniała rzecz! Ok. 10 maluchów wszelkiej maści baraszkowało po sali, a grupa śpiewaków grała ptaki, śpiewając przy tym dokładnie tak, jak możecie sobie wyobrazić śpiew w operze. Byli przebrani, mieli gadżety typu papugi i jaja-grzechotki. Przed nimi leżało kilkadziesiąt poduszek w kolorach chmur, a za nimi grała orkiestra. Jedno z najwspanialszych wydarzeń dla niemowlaków, w jakich udało mi się uczestniczyć.
Spektakl nie należy niestety do stałego repertuaru opery. Aktorzy występowali tu gościnnie i na co dzień można ich spotkać w Szkockiej Operze w Glasgow. Do zapamiętania dla tych, którzy tam jadą!

Przy operze znajduje się luksusowa galeria handlowa z restauracjami. Jak powiedziała moja przyjaciółka: „no to jest galeria, a nie centrum sklepów!”

Co na to Kora? (16 miesięcy)

Wszyscy pytają, jak Kora znosiła upały. Faktycznie, w dzień było 35-40 stopni. Kora znosiła to…
Lepiej niż dorośli!
Sprawiała wrażenie, że jej w ogóle nie przeszkadzają. W ogóle – Oman ją zachwycał. Co chwilę miała okazję się kąpać w wadi czy w morzu, codziennie spotykaliśmy kozy i wielbłądy, którymi była zachwycona. Oprócz tego dzielnie trekingowała po górach (mam górskie dziecko! Hura!) i bawiła się w pustynnym piasku.
Jeśli chodzi o kuchnię, to owszem – Kora chętnie zjadała z nami hummus, dal, chlebki i falafele. Zresztą dla niej to nic nowego. W naszej domowej wegetariańskiej kuchni te dania należą do codzienności. Zdrową przekąską na codzień były daktyle, które w Omanie kosztują równowartość 10 zł za kilogram! 

Oman z niemowlakiem polecali nam znajomi z Kasai, a my polecamy to doświadczenie dalej. Było super! Kompletny przewodnik o tym, jak podróżować z niemowlakiem po Omanie znajdziecie tutaj!

8. Wycieczki samochodem między górami Maskatu

A skoro jesteśmy w Maskacie, to drobna anegdota.
Jedziemy samochodem przez miasto. Nagle pytam:
-Czy Maskat jest najpiękniej położoną stolicą, jaką w życiu widzieliście?
Chwila zastanowienia. Piotr odpowiada:
-Tak.
Natalia po chwili:
-Tak!

A więc kochani, widzieliśmy w swoim krótkim życiu kilkadziesiąt stolic, a Maskat jest najpiękniejszą z nich. Poważnie! O tym się nie pisze, nie mówi, mało który blog pochyla się nad tym tematem. A tymczasem Maskat to miasto, w którym poszczególne dzielnice oddzielają góry. Te góry wpadają do samej Zatoki Omańskiej. Góry towarzyszą nam w przejazdach, w spacerach. Wjeżdżamy na szczyty, manewrujemy u ich podnóży. Gdzieś pomiędzy zaprojektowane zostały skwery i parki w których odpoczywają miejscowi (głównie nocą, bo w dzień nie da się wytrzymać).


Rozmawiamy o tym czy Ryanair lub Wizzair kiedyś dolecą do Maskatu. Jeśli tak, to przylatujemy nie tyle zwiedzać Oman (choć też), ile zrobić tradycyjny city break. Bo miasto jeszcze może nas się spodziewać.

9. Kąpiel w Wadi Bani Khalid

Wracamy do wadi. Tym razem Wadi Bani Khalid – druga słynna omańska wadi, do której łatwo dojechać autem bez napędu na cztery koła. Dla nas była to pierwsza wadi na trasie i bardzo nam się podobała.


Miejsce komercyjne. Przy dużym basenie znajduje się restauracja, w której przykucnęli klienci. Dalej jednak szlak prowadzi do mniejszych zbiorników wody, w których można pływać wśród skał czy w jaskini.

Nie jest tak piękna, jak Wadi Shab (ale wciąż bardzo ładna), jednak jej urokliwe baseny są dużo łatwiej dostępne. Z parkingu do pierwszego basenu jest jakieś 5 minut na piechotę. Z niemowlaczką (która wszędzie chce chodzić sama i marudzi na noszenie) idealna opcja.

10. Kosztowanie halwy na targu w Nizwie

Wreszcie musiałam tu umieścić jakiś suk, czyli arabski targ. Zdecydowałam się na Nizwę – zabytkowe miasto w interiorze Omanu, która swój suk „ogarnęła”. Stworzyła kilka tematycznych hal – w jednej sprzedaje owoce i warzywa, w drugiej mięso, trzecia dedykowana jest daktylom. Tu również znajduje się słynny piątkowy targ kóz, który ominęliśmy, ale hej – byliśmy na targu kóz i wielbłądów w Al Ain, o którym nikt nie wie, a który jest dziesiątki razy większy (tyle wygrać!).

Numerem jeden na targu jest zdecydowanie halwa. I uwaga, to nie ta hałwa, którą znacie z Turcji czy Izraela. Omańska halwa to galaretka na bazie wody różanej, szafranu, kardamonu i masła ghee. Każda ma inne dodatki, dzięki którym poszczególne różnią się smakiem – niektóre mają w sobie figi, inne orzechy czy tahini.


W Nizwie znajduje się kilka stoisk i jedna „kawiarnia”, w których można kosztować halwę. To tu jak polska cukiernia. Siedzą w niej całe rodziny – piją kawę z kardamonem i zajadają się tym smakołykiem. Cudownie było w tym uczestniczyć. A Dorocie z bloga Ale piękny świat dziękuję za świetny opis, który zainteresował nas halwą. 

i punkt 11, który to wszystko łączy: Road trip!

I w końcu nadprogramowe jedenaście łączy wszystkie te miejsca i doświadczenia i… jest niekwestionowanym numerem jeden Omanu. Największą atrakcją kraju jest dla mnie przejazd samochodem przez Oman!
Widoki zwalają z nóg. Spróbujcie np. drogi z Maskatu do Sur. Co pięć minut mijacie inną wadi. Co pięć minut widzicie nowe szczyty. Niby jedziecie nad samym morzem, a ukształtowanie terenu jest takie, że nie powstydziłyby się go najbardziej górzyste kraje.


Nigdzie nie widzieliśmy takich formacji skalnych. Tak nachodzących na siebie warstw ziemi. Oman jest przepiękny, a tak naprawdę dla nas – pomimo 10-dniowej wycieczki – pozostał niezbadany.

Trzeba tu wrócić. Znaleźć dobrego kierowcę 4×4, spakować buty trekingowe i ruszyć w te wadi. W te setki dolin, których jeszcze nie znamy. Wiemy na pewno, że zwalą nas z nóg

Exit mobile version