Czy w Polsce są organizowane wyjazdy dla rodziców z dziećmi?
Zaczęło się pewnie od tego, że na początku wakacji zaczęłam przeglądać zorganizowane wyjazdy dla rodziców z dziećmi. Jakiś obóz dla rodziców z dziećmi czy zajęcia dedykowane dzieciom w górach, albo nad jeziorami. Wiedziałam, że niektóre agroturystyki i miejsca noclegowe organizują warsztaty dla dzieci i bardzo mi się to podobało. Moją motywacją były nie tylko dodatkowe bodźce we wczesnej edukacji, ale też możliwość spędzenia czasu z innymi dziećmi w wieku Kory.
Zastanawiałam się czy istnieją zorganizowane wyjazdy dedykowane tak małym dzieciom, jak moja niespełna trzylatka. Znalazłam kilka – joga w pałacu ze zdrową dietą, a dla dzieci zajęcia Montessori. Mama wypoczęta, dziecko zabawione.
Tylko że wyjazdy, jakie znalazłam kosztują 7000 zł za tydzień!
Powoli się poddawałam, gdy napisała do mnie Agnieszka. Zapytała czy na prowadzonej przeze mnie grupie na Facebooku „Pokaż dzieciom Polskę i świat” może zamieścić reklamę warsztatów wyjazdowych, jakie się odbywają w zarządzanym przez nią schronisku górskim pod Baranią Górą. Wyjazdy są dedykowane dzieciom od 3,5 lat i ich rodzicom. Dzieci miałyby przez tydzień uczestniczyć w leśnych zajęciach – sensorycznej zabawie w błocie, zbieraniu leśnych skarbów czy pływaniu w rzece.
Dokładnie o czymś takim myślałam! Choć zwykle nie dopuszczamy reklam na grupie, obiecałam, że znajdziemy sposób, by Aga mogła zareklamować swój pomysł. A mimochodem rzuciłam
-Szkoda, że nie macie czegoś dla młodszych. Moja córka ma niecałe 3 lata.
-Wiesz co – odpowiedziała Agnieszka. – Coś wymyślimy.
I w ten sposób powstała dodatkowa grupa. „Mini Leśna Odyseja” dla dzieci od półtora roku. Pod koniec sierpnia ładowałam Korę do samochodu i pojechałyśmy na jej pierwszy w życiu górski obóz!
Co to jest Leśna Odyseja? Pomysł na obóz dla rodziców z dziećmi
Leśna Odyseja to obóz dla dzieci z rodzicami, który odbywa się w myśl zasady edukacji leśnej. To znaczy, że animacje nie są nastawione na dmuchańce i zabawy z Myszką Miki, jak w wielu hotelowych kurortach, a na sensoryczne poznawanie lasu.
Dzieci w czasie sześciodniowego turnusu trzy razy dziennie mają zajęcia, przede wszystkim na świeżym powietrzu. Te organizowane są przez grupę animatorów Animatu. Młodzi zbierają leśne skarby i robią z nich łodzie, bawią się w leśne gry w terenie, budują szałasy, brykają w błocie i w pobliskiej górskiej rzece, a także uczą się o zwierzętach i ich tropach. Jeden dzień jest poświęcony na wycieczkę górską i zdobycie szczytu (dla starszych dzieci była to Barania Góra, dla młodszych Karolówka).
Temu wszystkiemu towarzyszą bańki mydlane, tunele, malowanie (często też stopami), a najmłodsze dzieci z precyzją dbają o rozwój motoryki małej – segregując makarony, malując je czy robiąc ścieżki sensoryczne.
Wieczory poświęcone są na wyciszenie. Co wieczór animatorka czyta dostosowaną do wieku książkę, a następnie odbywają się wyciszające zajęcia z włóczką.
Całą imprezę otwiera i zamyka grupowe ognisko.
Wydaje mi się, że najlepszą formą pokazania całej Mini Leśnej Odysei była relacja na Instagramie. Dlatego zapraszam was, byście ją obejrzeli. Znajdziecie ją tutaj. A jeśli nas jeszcze nie śledzicie, to tym bardziej zapraszam. Podróżujemy po Polsce i świecie. Obecnie piszemy przewodnik turystyczny po Wielkopolsce z dzieckiem. @zaleznawpodrozy
Gdzie odbywa się Leśna Odyseja? Schronisko Przysłop pod Baranią Górą
Prawdziwej magii leśnym warsztatom nadaje miejsce, gdzie się one odbywają. Całość bowiem dzieje się w… schronisku górskim! W środku lasu na stoku góry, gdzie nie dojedziecie samochodami, a zasięg komórkowy jest taki, że pożal się Boże. Sama chcąc zadzwonić, chodziłam na spacer na pobliską górkę – nie była to wielka odległość. Może 60 metrów. Ale jednak musiałam iść.
Schronisko Przysłop pod Baranią Górą na pierwszy rzut oka nie grzeszy urodą. Komunistyczny budynek, obok którego znajduje się kilka drewnianych chat. Chciałoby się krzyczeć: dlaczego nie jest właśnie w takiej klimatycznej chacie?!
Być może znacie to miejsce sprzed lat i szybko stwierdzicie „o nie! To nie na moje nerwy!”. Jeśli tak, to czeka was niespodzianka. Schronisko kilka lat temu przeszło gruntowny remont i dziś bardziej przypomina nowoczesny hostel. Nie trzeba bać się pryszniców, toalet czy sali restauracyjnej. W przestrzeni wspólnej znajdują się kąciki zabaw dla dzieci, kącik z grami planszowymi czy kącik czytelniczy. Nie waham się powiedzieć, że pokoje prywatne mają standard trzygwiazdkowego hotelu.
Czy przez tydzień jadłyście kapuśniak? Schronisko górskie z kuchnią wegetariańską
Trochę głupio powiedzieć, byście na obóz dla dzieci jechali dla jedzenia.
To może inaczej: dla dzieci są wyśmienite leśne zabawy. A co dla rodziców? Ci oprócz uśmiechu na twarzy szkraba mogą się skupić na wyśmienitej schroniskowej kuchni.
Stali czytelnicy bloga wiedzą, że jesteśmy z Korą wegetariankami. O ile w coraz większej ilości restauracji nie stanowi to problemu, co innego jest w placówkach edukacyjnych (przynajmniej w moim mieście) i na wyjazdach zorganizowanych. Ciągle brakuje świadomości, że ryba to też zwierzę, a do zrobienia tego rosołu też potrzebny był zabity kurak.
Agnieszka – szefowa schroniska – już wcześniej mi powiedziała „no worries”. Co więcej, opowiedziała mi o turnusie w czasie którego mieli samych wegan. W karcie zgłoszeniowej było z kolei wyraźnie zaznaczone pytanie, na jakiej jesteśmy diecie (a w nawiasie sugestia „np. vege”).
A więc dzielnie zakreśliłam ten wegetarianizm.
I co? I żałuję, że nie zakreśliłam weganizmu!
Co to na tym stole się działo! Placki warzywne, makarony z warzywami, kremy brokułowe (przepyszne!), leczo, tofucznice i pierwsze w życiu parówki wegańskie, które mi smakowały (nie spytałam o firmę, damn it!). Do tego mnóstwo past warzywnych i hummusów. Nasza dieta nie tylko była syta (żadne „ziemniory z surówką – innych warzyw ni ma”), ale też odżywna. Nie mam żadnych obaw, że białko mięsne zostało świetnie zastąpione przez liczne warzywa strączkowe.
Co więcej – na śniadaniu było mleko roślinne. Wspomniałam już o tofucznicy (choć przecież jajecznicę też jemy), kawałkach tofu wędzonego przygotowanego tak pysznie, że znakomicie udawały wędzony ser.
Nasza współtowarzyszka – Magda z bloga Zbieraj się – też zakreśliła dietę wegetariańską, choć na co dzień wegetarianką (jeszcze) nie jest. Wydaje mi się, że nie mogła lepiej trafić na swój testowy tydzień.
Czy mam jeszcze co chwalić? Dwie rzeczy. Po pierwsze przy naszym stole siedziała również kobieta z całkiem inną dietą. Ona z kolei nie je nabiału i pszenicy. I co? Żaden problem. Zawsze miała dobrane pod siebie danie.
Po drugie, kawa! Jak myślicie jaką kawę dają tu do śniadania (i obiadu i kolacji)? Rozpuszczalną? Sypaną w termosie?
Otóż nie! Po każdym posiłku podchodzi do was osoba z obsługi i pyta, jaką kawę zamawiacie. I mam tu na myśli espresso, latte, cappucino i inne cuda na kiju. Czaicie? W schronisku! Górskim!
Jedyne czego mi zabrakło w czasie posiłków, to wyboru herbat, a najlepiej ziół – które przecież można by własnoręcznie sadzić i zbierać w przyschroniskowym ogródku. Celowo piszę te słowa, bo wiem, że schroniskowi ludzie będą je czytać i może to podchwycą. A zioła pasowałyby do całej idei jak ulał (nie mówiąc o tym, że są pomysłem na kolejne zajęcia dla dzieci)!
Ile kosztuje Leśna Odyseja?
No dobra. Skoro dotrwaliście aż tutaj, to pewnie was interesuje – ile milionów ta impreza kosztuje?
Pytanie nie bez kozery. Wszystkie wyjazdy dla rodziców z dziećmi, które odbywają się w myśl nowoczesnej edukacji – zajęcia montessori, „brudne” warsztaty, sensoryczne zabawy, muzyczki dla niemowląt – całkiem nieźle się cenią. Są nastawione raczej na bogatszych klientów z większych miast, a przeciętna instamama bez setek tysięcy followersów może sobie westchnąć.
I tu wchodzi Leśna Odyseja!
Jak pierwszy raz zobaczyłam cennik nie uwierzyłam.
Cena za 6 dni i nocy dla dorosłego waha się (zależnie od pokoju) od 690 do 860 zł. Dla dziecka od 670 do 910 zł.
Maksymalnie 910 zł od osoby za 6 dni.
–>Z noclegami.
–>Z wyżywieniem.
–>Z całodziennymi animacjami.
–>Z wwiezieniem bagaży.
–>Z ubezpieczeniem.
–>Z mnóstwem gadżetów, które przecież też darmowe nie są.
–>Za 6 dni!
Wierzycie? Ja do tej pory jeszcze nie. Tyle to zwykle kosztuje sam nocleg. Albo samo wyżywienie (3 posiłki typu „niezła restauracja”, 3 kawy typu „kawiarnia”, dwa razy dziennie przekąski – no hello!). No albo same warsztaty. Ale wszystko razem w tej cenie?
I najdziwniejsze, że nie znalazłam haczyka!
Jedyny dodatkowy koszt, jaki musicie ponieść to ewentualny transport do schroniska. Część gości idzie na piechotę, ale część wybiera właśnie taki wjazd. Z moją Korą i brzuchem ciężarnej tylko ta opcja wchodziła w grę.
Cena za osobę to 10 zł.
Czy opłaca się jechać na Leśną Odyseję i „co na to Kora (2 lata, 9 miesięcy)”?
Tak! Zdecydowanie się opłaca i – choć w tym roku byłam tam w roli relacjonującej imprezę blogerki – za rok wychodzę z kasy i jadę znowu. A potem znowu i znowu i znowu.
Kora się bawiła wspaniale. Właściwie od razu zaczęła szaleć na górkach, wśród baniek mydlanych, pod tęczową płachtą i na ściance wspinaczkowej. Choć byłyśmy w grupie najmłodszych dzieci (do 3,5 lat), gdzie rodzice cały czas towarzyszyli pociechom, to już drugiego dnia ze spokojem odchodziłam na kilka-kilkanaście minut od młodej, by załatwić coś w pokoju czy iść na górkę i zadzwonić. Jest to dla mnie hit, ponieważ moja córka jest typem ciężko adaptującym się, ale jak widać: jak zabawa jest dobra, to mama niepotrzebna.
W rozmowie z organizatorkami wspomniałam też, że właściwie wszystkie zabawy czy sensoryczne czy nastawione na wrażliwość na przyrodę, właściwie mogłabym robić sama w czasie leśnych spacerów czy w domu. Jednak fakt, że dziecko jest otoczone rówieśnikami jest samo w sobie też zaletą. Pod koniec wyjazdu Kora zaczęła się zachowywać tak, jak kilkuletnie dziecko – po prostu biegała z koleżankami po okolicy, zwyczajnie się z nimi goniąc, a rodzice sobie rozmawiali o świecie.
Sama mam niewiele okazji, by obserwować młodą w takich sytuacjach. Owszem, chodzi do przedszkola, ale przecież ja z nią nie chodzę. Na placach zabaw często trudno spotkać dzieci w podobnym wieku, a w rodzinie co prawda Kora ma rok młodszą kuzynkę, ale ze względu na odległość widzą się tylko kilka razy w roku. W każdym razie nauczyłam się o swojej córce czegoś nowego.
Drugą niewątpliwą zaletą jest to, że zajęcia dla dzieci są w stylu leśnego przedszkola. Te co prawda już w Polsce istnieją, ale są przede wszystkim w dużych miastach (o ironio!) lub bardzo szybko wszystkie miejsca są zapełnione. Dlatego fajnie, gdy osoba, która na co dzień nie ma dostępu do tego typu edukacji dla najmłodszych, może z niej skorzystać chociaż w trakcie wakacyjnego turnusu.
I w końcu: czas dla rodzica. Tak jak wspominałam, z małą Korą byłam zdecydowaną większość dnia (zwłaszcza, że Kora nie potrzebuje dziennej drzemki), ale jednak – mieszkanie przez tydzień w górskim schronisku było dla mnie sporą odmianą. Nie miałam ze sobą komputera, telefon prawie nie działał, internet odbierał tylko w kilku miejscach. Za to miałam kawę na tarasie, wieczorne spacery z córką po łąkach i lasach, możliwość siedzenia na łące i patrzenia w widoczne w oddali szczyty Małej Fatry i Tatr.
Także spokojnie mogę powiedzieć, że pomimo zmęczenia jakim jest poświęcanie dziecku całej doby, ja w jakiś sposób medytacyjnie odpoczęłam i zdobyłam energię.
Nie tylko planuję wrócić na Leśną Odyseję. Planuję też szukać innych podobnych wydarzeń w Polsce. To w końcu okazja do poznania wspaniałych ludzi i rozwijania się.
Kiedy następne Leśne Odyseje?
Ja planuję swoją za rok. Biorę Korę, która wtedy już będzie w starszej grupie, biorę jej siostrzyczkę, która będzie z mamą (lub tatą na kocyku) i biorę Piotra. Może nam się uda kilka spacerów po okolicy, gdy Korcia będzie miała zajęcia.
W międzyczasie schronisko planuje jesienne odyseje weekendowe dla tatusiów z dziećmi – rodziny czekają bardziej survivalowe klimaty. Ma się dziać również zimą i wiosną. Po informacje odsyłam was na fanpage schroniska, oraz moje instastories, gdzie na pewno dam znać. No i jak zawsze przy okazji dziecięcych tematów zapraszam do grupy „Pokaż dzieciom Polskę i świat”. Tam w tematach dzieciopodróży najciekawiej ;).
Dzięki za przeczytanie artykułu!
Mam na imię Agnieszka i od 8 lat prowadzę blog i opowiadam wam o świecie. Napisałam 4 przewodniki turystyczne i ponad 500 artykułów podróżniczych. Większość z nich przeczytacie na tym blogu. Zapraszam do dalszej lektury. Na górze macie menu, a tam wszystkie teksty 🙂