Okolica ulicy Bartyckiej dotychczas kojarzyła mi się jedynie ze sklepami budowlanymi. Głośna i przemysłowa część Mokotowa, zawsze w korku. Przy projekcie #koronawarszawy zepchnęłam Kopiec Powstania Warszawskiego na sam koniec i bardziej z obowiązku niż chęci wyruszyliśmy w śnieżny poranek na wycieczkę. Okazało się, że górka jest przeuroczym, rozległym parkiem. Porządnie zalesionym, z dobrą i zróżnicowaną infrastrukturą. Zobacz też wszystkie nasze wyprawy na Koronę Warszawy!
Kopiec Powstania Warszawskiego
Wejście znajduje się przy samej Bartycka na końcu ciągu podwórek z płytami gipsowymi, cegłami i wannami. Mały parking, oraz nieopodal przystanek (108, 167). My zaliczyliśmy całość tras, czyli swobodne, szybkie wejście główną alejką po schodach. W parę minut wspięliśmy się na 121 m n.p.m. i zerknęliśmy na imponującą panoramę ze szczytu. Na górze jest pomnik. Monument został zaprojektowany przez żołnierza AK, ppłk. inż. architekta Eugeniusza Ajewskiego.
Wzdłuż schodów ustawione są setki małych drewnianych krzyży, w okresie rocznic powstańczych przepasanych biało-czerwonymi opaskami. Dla mnie trochę creepy, bo dzieci zawsze muszą sobie utrudnić wejście, i miałam dylemat moralny, czy je sprowadzać na główne schody, czy pozwolić się bawić, bo to nie groby, tylko krzyże.
Zeszliśmy trasę na około (zaraz pod szczytem w prawo i dochodzimy do miejsca startu. Ponieważ trafiliśmy na śnieg, to dzieci turlały się, zjeżdżały na tyłkach ze zboczy, obsypywały się (i mnie) ładunkiem z oprószonych krzewów i drzew. W tej ścieżce właśnie zobaczyliśmy magię parku.
Historycznie
Kopiec Powstania Warszawskiego to gruzy ze zniszczonej w czasie II wojny światowej Warszawy. Zaraz po tym, gdy rozpoczęto odbudowę stolicy, zwożono tu pozostałości ruin. Przez lata dokładano tu śmieci, aż do 1998 r. kiedy to założono tu park. Od 2004 r. nosi obecną nazwę, wtedy też wybudowano schody na szczyt.
Na zakończenie zachęcę Was, byście poznali pozostałe górki Warszawy, zdobyliśmy całą koronę: Kazurkę, Kopę Cwila, Górkę Szczęśliwicką, Kopiec Moczydłowski. To fajny motyw na wspólny czas z dziećmi, możecie zrobić nawet księgę wejść, będą się cieszyć.
Potworki oczywiście w kombinezonach Reima.
Magdalena Dziadosz, mama Saszy i Idy. W teorii archeolożka śródziemnomorska i muzealniczka, skrzętnie wykorzystująca wiedzę zdobytą na studiach w swojej pisarskiej pasji. W praktyce właścicielka firmy zajmującej się komunikacją i PR-em. Dużo pisze na różne tematy. Uwielbia podróże, najbardziej te blisko natury: długodystansowe spacery oraz wycieczki górskie. Ale doceni też wieczór na szpilkach w wiedeńskiej operze.