Zależna w podróży – blog podróżniczy z sensem

Sierpc: restauracja Trzy Żywioły. Jemy!

Są przynajmniej trzy powody, by przyjechać do Sierpca – chyba najlepszy w Polsce skansen, oszałamiająco piękny Hotel Skansen i bardzo, ale to bardzo dobra restauracja. My przyjechaliśmy na parę dni, ale serio, można tu przyjechać na dzień i nie wracać głodnym do domu. Restauracja Trzy Żywioły mieszcząca się w środkowej stodole kompleksu hotelowego Skansen, tuż za recepcją, zrobiła nam totalnie wyjazd. Bo to nie tylko kwestia świeżych składników, ładnego podania i akuratnego doprawienia, ale również elastyczności kucharza w kwestiach niskoglikemicznych. Chapeau bas.

Restauracja Trzy Żywioły.

Przede wszystkim przyjemnie tu się siedzi. Szczególnie w drugiej części, bliżej ogromniastego okna, gdzie piętro ma pińcet metrów wysokości. Wystrój jest elegancki, ale nienadęty. Ciepło w oku. Piękne wykończenia budynku są wyeksponowane, a na żyrandole nie mogłam przestać się patrzeć.

Karta jest krótka, ale ja to zawsze cenię, szczególnie w miejscach, gdzie nie ma równego ruchu – tu w weekendy i wakacje jest full, a po sezonie, w tygodniu taki powiedzmy pół full. Lepiej więc zaproponować mniej, i podawać świeżo, niż się silić i przedobrzyć.

Zjedliśmy tu dwa obiady, więc spróbowaliśmy dobrego kawałka menu. Trzy Żywioły serwują przystawki, zupy, ryby, mięsa, sałaty, desery. Każdy rozdział zawiera po trzy-pięć pozycji.

Ja pierwszego dnia wybrałam gęś z kluskami śląskimi i czerwoną kapustą (kluchy pochłonęła Ida i parę Sania). Kto śledzi nasze wizyty w restauracjach ten wie, że jak w ofercie jest kaczka, gęś lub perliczka, to ja nie przepuszczę. Tym razem było serio dobrze. Ani sucha, ani tłusta, idealnie nawilżona, rozpływająca się w ustach. Kapusta idealnie się komponowała. Drugiego dnia wzięłam Łososia z kremem groszkowym i pomidorami. Ponownie Ida zaangażowała się w spożycie, musiałam domawiać pulpę groszkową w misce. Ryby idealnie wypieczona i doprawiona.

Sania postawił również tradycyjnie na gluten. Pierwszego dnia padło na tagliatelle z krewetkami, pomidorami i blanszowanymi migdałami (kto by nie zamówił, no kto?!), a drugiego na gnocchi z serem kozim (w środku) i sosem ze szpinaku i suszonych pomidorów. Szpinak wyjadłam ja. Raz chłopak załapał się na minibezę.

Mama jadła skromnie, bo zupy i podjadała Sani jego porcje, bo były one na prawdę duże. Pierwszy dzień – barszcz czerwony z trzema dużymi kołdunami, drugi – borowikowa (nie zdążyłam sfotografować, mama lubi ciepłe).

Jeśli wybieracie się do Sierpca lub okolic, nie myślcie, by jeść gdziekolwiek indziej, lub wracać na posiłek do domu. Postawcie na Trzy Żywioły!

Adres: ul. Narutowicza 64, Sierpc.

Artykuł początkowo ukazał się na blogu Podróżująca Rodzina.

Exit mobile version