Jadąc z Warszawy trzeba skręcić za Rykami w drogę nr 48. Robi się już jakoś mniej tłoczno, spokojniej. Pola, pojedyncze zabudowania gospodarskie, noga z gazu sama schodzi, by można było trochę się rozejrzeć. W Przytocznie droga nr 809. Trzy cyfry, więc jeszcze wolniej, dziury, piesi bez chodnika, jakieś psy, zakręty. Jeszcze trochę i jest. Pałac w Kozłówce.
Pałac w Kozłówce – wjazd.
Do państwa na włościach przyjeżdża się na wielki parking. Zaraz przy mieści się restauracja Pavilion, której nie poleciłabym nawet gdybym chciała być komuś złośliwa. Z parkingu wchodzi się na teren pałacowy bokiem, dlatego poleciłabym wrócić się do bramy i przejść kawałek, by zawitać główną bramą na dziedziniec. Od razu dostojniej. Choć bokiem idzie się przez rozarium, więc też ładnie.
Prozaicznie – kasy biletowe po prawej od wejścia przez tą główną bramę. Zwiedzanie pałacu tylko z przewodnikiem, w godzinę, ale to dobrze, bo oprowadzacze bardzo kompetentni i wychodzi się z twardą wiedzą. Tylko pałac – 20 zł, wszystkie inne wystawy w karnecie – 37 zł. Park darmo dają. Grupy limitowane, bilety można zarezerwować online na konkretną godzinę.
Pałac w Kozłówce – zwiedzanie.
Więc podczas zwiedzania z przewodnikiem przechodzi się przez wszystkie sale wystawowe i wiadomo, że nie wszystko wpada, ale pewne słowa owszem. I tu nagle, w Salonie Czerwonym pani mówi: obraz „Śmierć Chodkiewicza pod Chocimiem” jest przypisywany Franciszkowi Smuglewiczowi. Ja lubię Smuglewicza, więc się ucieszyłam bardzo. No ale od początku.
Ja nie jestem jakąś super pilną zwiedzającą, ale mam podzielną uwagę (jak z tym Smuglewiczem). Już w sieni, gdzie rozpoczyna się zwiedzanie, tu słuchałam, a tu oglądałam. I tak, jest w ramce wspomnienie Bolesława Prusa. Zupełnie niedocenianego, który hipsterem był na długo zanim świat to pojęcie wymyślił. Miał kodaka, z którym wszędzie chodził i fotografował, jeździł na bicyklu, tworzył pod pseudonimem, pisał na maszynie (jako pierwszy z polskich pisarzy). No ale o tym, to już pani przewodnik nie mówiła, doczytałam w domu.
Obrazy, obrazy, obrazy, meble. Nagle Pokój Egzotyczny. To małe pomieszczenie, a w nim same cuda – sprzęta z Dalekiego i Bliskiego Wschodu. Wazy, wazony, porcelany, ale przede wszystkim meble. Na przykład fotel projektu Carla Bugattiego.
Chyba jedynymi pomieszczeniami, które chętnie bym sobie przeniosła do własnego domu są: Łazienka II, czyli salon kąpielowy z zachwycającą mahoniową umywalnią, oraz Pokój Kredensowy, z zastawami i meblami chętnie. Kredens jest dla mnie szalenie magicznym meblem, a kredensie marzę od zawsze. W ogóle we wszystkich zamkach i pałacach jakie widziałam najbardziej zachwycają mnie pomieszczenia właśnie dla służby. Kiedyś zwiedzając Zamek w Książu, pana przewodnika poniosło i wpuścił nas, grupę studentów archeologii, do części niedostępnej dla zwiedzających, gdzie były piece, spiżarnie, lodówki. Szaleństwo piękna i życia.
Największą przyjemnością może się okazać spacer po parku. Jest wspaniale utrzymany, znajdują się w nim pomniki przyrody (dęby, wiązy górskie o raz buk).
Dodatkowo do zwiedzenia:
Kaplica w Pałacu w Kozłówce
Budowana na wzór kaplicy wersalskiej. W prezbiterium znajduje się witraż ze sceną Zwiastowania. W białym marmurze wykuta jest kopia nagrobka Zofii z Czartoryskich Zamoyskiej (oryginał w Santa Croce we Florencji).
Galeria Socrealizmu.
Mieści się w starej powozowni. Rzeźby, obrazy, grafiki, rysunki i plakaty. Są nawet pomniki Bieruta (z Lublina) i Lenina (z Poronina).
Powozownia.
Przegląd przez historię powożenia.
Pałac w Kozłówce – historia.
Bardzo ciekawym wątkiem w historii Kozłówki jest czas II wojny światowej, kiedy ówcześni właściciele pałacu, Jadwiga i Aleksander Zamoyscy przyjęli pod swoim dachem wielu przyjaciół, znajomych i osoby potrzebujące schronienia. Wśród znakomitych gości, którzy przebywali w Kozłówce znalazł się ks. Stefan Wyszyński, późniejszy Prymas Polski. O tym fakcie szeroko napisałam w moim przewodniku po Lubelszczyźnie śladami kard. Wyszyńskiego, który bliżej lata będzie wydany.
Magdalena Dziadosz, mama Saszy i Idy. W teorii archeolożka śródziemnomorska i muzealniczka, skrzętnie wykorzystująca wiedzę zdobytą na studiach w swojej pisarskiej pasji. W praktyce właścicielka firmy zajmującej się komunikacją i PR-em. Dużo pisze na różne tematy. Uwielbia podróże, najbardziej te blisko natury: długodystansowe spacery oraz wycieczki górskie. Ale doceni też wieczór na szpilkach w wiedeńskiej operze.