Zależna w podróży – blog podróżniczy z sensem

Mizu Sushi, czyli Japonia na Żoliborzu

Być może to jest lokalny patriotyzm, ale mam wrażenie, że mieszkamy w najlepszej dzielnicy ever. Mnóstwo tu parków, placów zabaw, kawiarni, lodziarni, wszystko jest bajkowo zorganizowane. Do tego mogę wyliczyć co najmniej sześć na prawdę świetnych restauracji. Gdyby nie ta żyłka podróżnicza to byśmy wcale się z Żola nie ruszali. A jak pytają gdzie zjeść na Żoliborzu z dzieckiem, to trzeba powiedzieć, że jeśli chce się mieć wrażenie, iż dziecka nie ma, to Mizu Sushi jest idealnym miejscem.

Kompleks usługowo-handlowy na Duchnickiej jest tuż obok nas, chodzę tam do  fryzjera. To właśnie u Agnieszki Płusy pierwszy raz usłyszałam, że warto wejść między budynki, za jedzeniem. No to weszliśmy.

Mizu Sushi dla dzieci.

Mizu Sushi jest miejscem obszernym. Uwielbiam wjechać gdzieś bez spinki z wózkiem dziecięcym. Już trzy razy zdarzyło się tak, że Idzie, księżniczce na ziarnku grochu, nie przeszkadzały tutejsze hałasy i smacznie drzemała przez większość wizyty. Sania natomiast, wielki odkrywca, jeszcze się nie zorientował, że pan kręci rolki na widoku. Siedziałby pewnie na barze, poświęcając najlepszy wewnętrzny plac zabaw dla dzieci na jakim był. Jest domek i gadżetami. Zgoła w innym stylu niż biznesowe wnętrza restauracji. U dzieci jest przytulniej, bardzo Bullerbyn niż Osaka. To na prawdę warto docenić, że w miejscu, które mogłoby się skupić głównie na klienteli z okolicznych biur, pomyślano i o tej bardziej wymagającej części społeczeństwa.

Menu w Mizu Sushi

Sushi nauczył mnie Eduard. Wcale za nim nie przepadałam, nie grzeją mnie surowe ryby, ani zbawienne działania wodorostów. Kiedyś moi bracia przywieźli do wieczornego oglądania filmów sushi wątpliwej świeżości i od tamtej pory wręcz go unikałam. Zakochałam się w idei po obejrzeniu filmu “Jiro śni o sushi”, a karmił mnie Eduard zwinnie zwijając rolki. No i weszłam w miasto. Surową rybę pewnie spróbuję jak kiedyś trafię do Japonii, o czym zaczynam marzyć coraz częściej.

W Mizu Sushi spróbowaliśmy: zup miso i umi. Miso to zupa z dodatkiem pasty sojowej, dość codzienna w kraju kwitnącej wiśni. Umi z łososiem jest perfekcyjna. Sania się zakochał totalnie. W temacie sushi na razie działamy trochę po omacku zamawiając coś dobrego za każdym razem. Ja kocham tempury (smażone w głębokim oleju), i to by się zgadzało, bo w kuchni japońskiej pojawiły się one za pośrednictwem portugalskich marynarzy. Pieczone też są pyszne. Na naszych talerzach zagościły tradycyjne rolki z krewetkami, halibutami, i tuńczykiem. Sania pochłania małe maki zwykle. I mistrzowską posługuje się pałeczkami przy tym.

Gdzie zjeść na Żoliborzu z dzieckiem?

Artykuł początkowo ukazał się na blogu Podróżująca Rodzina.

Zobacz też: Tel Aviv Urban Food: super miejsce, by zjeść na Żoliborzu

Exit mobile version