W październiku na zaproszenie Wine of Moldova gościliśmy na Święcie Wina w Mołdawii. Od zawsze marzyłam, by zatrzymać się w Kiszyniowie w radzieckim hotelu Kosmos, niezbyt wygodnym, ale pozostającym ikoną. Teraz już wiem, że organizacja winiarska wiedziała lepiej. Naszą miejscówką został hotel Jolly Alon. Luksus w dobrej cenie, który doceniał również Breżniew.
Hotel Jolly Alon.
Położony w towarzystwie ambasad i urzędów, tuż przy parku Stefana Wielkiego, jest często uznawany za miejsce bardzo prestiżowe. Chętnie go odwiedzają inwestorzy i biznesmeni z całego świata. Śpią tu politycy i urzędnicy. Jednak gdy spojrzeć w cennik, okazuje się, że ceny przypominają kwatery strupy nad polskim morzem w szczycie sezonu.
Hotel Jolly Alon działa od 20 lat, jednak budynek pamięta bardzo dobrze poprzedni ustrój, co jest udanie wyeksponowane w szczegółach. W czasach sowieckich był to hotel, w którym zatrzymywały się zagraniczne delegacje. Nie trzeba zatem być Szerlokiem, by domyśleć się, że każdy pokój siedział na podsłuchu i pod ścisłą kontrolą. Tuż obok miała swoją siedzibę (oczywiście) Partia Komunistyczna.
Leonid Breżniew miał w Jolly Alon swoje siedem pokoi, my mieszkaliśmy, w dwóch, będących częścią jego apartamentu. (Lonia był dla Mołdawii bardzo łaskaw, często tu przyjeżdżał i bardzo pilnie dofinansowywał wszystko co tu się działo. Na przykład pod Kiszyniowem straszy nigdy niedokończone największe w ZSRR centrum informatyczne. Kawał betonu.)
Te nasze pokoje, plus łazienka, prywatna sauna i kącik kuchenny, były właściwie większe od naszego obecnego warszawskiego mieszkania. Włoskie meble, wygodny materac, dwa telewizory ofkors, pojemne szafy. W łazience wanna z jacuzzi. Hoho. I za oknem korony drzew parku Stefana i przestrzeń.
Hotelowa restauracja serwuje wyśmienite posiłki. Zjedliśmy m.in. steka, który totalnie dał radę na nocny głód. W podziemiach są basen, siłownia, sauny i SPA. Jest więc się gdzie zrelaksować i odpocząć.
Śniadania są na bardzo bogato. Nie mają nic wspólnego z kontynentalną biedą, raczej wszystkie opcje świata. Są foteliki dla dzieci (trzeba poprosić obsługę).
A idąc 10 minut od hotelu w prawo dojdziemy do parku, tuż za ambasadą amerykańską, z którego rozpościera się TAKI widok! Nasz ulubiony spacerowy park. My Kiszyniów uwielbiamy! Tak bardzo niesprawiedliwe są betonowe pomówienia na temat stolicy Mołdawii.
Będzie nam miło, jeśli zarezerwujecie nocleg klikając w ten link. Dla Was nie będzie różnicy w cenie, a nam wpadnie grosz do podróżniczej skarbonki.
Artykuł początkowo ukazał się na blogu Podróżująca Rodzina. Zobacz też tekst Magdy o Kiszyniowie, lub bardziej ogólny, o największych atrakcjach Mołdawii.
Magdalena Dziadosz, mama Saszy i Idy. W teorii archeolożka śródziemnomorska i muzealniczka, skrzętnie wykorzystująca wiedzę zdobytą na studiach w swojej pisarskiej pasji. W praktyce właścicielka firmy zajmującej się komunikacją i PR-em. Dużo pisze na różne tematy. Uwielbia podróże, najbardziej te blisko natury: długodystansowe spacery oraz wycieczki górskie. Ale doceni też wieczór na szpilkach w wiedeńskiej operze.