Zależna w podróży – blog podróżniczy z sensem

11 codziennych rzeczy, które zawsze biorę na wyjazd

Znasz tę złotą zasadę odgracania domu, która mówi, że wszystko czego nie używałaś przez rok (pół roku/dwa lata – ta część jest zmienna), należy wyrzucić, oddać lub sprzedać?
Nie sprawdza się!

W szafie każdej podróżniczki jest chociaż jedna półka z rzeczami „na wyjazd”. Są tam plecaki, walizki, namioty, karimaty i śpiwory. Są sprzęty sportowe, saszetki na produkty w rozmiarze, który zostanie zaakceptowany na pokładzie samolotu, menażki i termosy. Jest waluta ze wszystkich krajów świata i przejściówki do gniazdek. Są też powerbanki, obiektywy do aparatu, a czasem też dron i kamerka GoPro. Do tego ubrania trekkingowe, stroje kąpielowe i kombinezony narciarskie.
Jeśli masz dzieci, to ta półka zamienia się w osobną szafę.

Te rzeczy są oczywiste. Są dedykowane podróżom i nikt się nie dziwi, widząc je na podróżniczej półce.
Ale jest też cała masa rzeczy, które owszem, często są w domu używane, ale… nie u mnie. U mnie odpoczywają na półce i czekają na te najlepsze tygodnie w roku – tygodnie podróży.

Przeczytajcie o 11 codziennych rzeczach, które biorę na każdą wycieczkę!

Nietypowe rzeczy, które spakować na wyjazd

1. Koszula nocna damska

Absolutny numer jeden. Tak jak w domu moja piżama jest w wersji mocno okrojonej i właśnie „domowej”, na wyjazdy wyjmuję z szafy zupełnie inny zestaw. Jest to ładna, gustowna, a jednocześnie niewyzywająca koszula nocna damska.
W końcu może się okazać, że będę spała w wieloosobowym pokoju w hostelu. Być może łazienka jest na korytarzu i trzeba się w nocy do niej prześlizgnąć. Inna opcja to wyjazd ze znajomymi i wynajęcie wspólnego mieszkania lub domku. Wtedy w takiej koszuli chce się skoczyć do kuchni. Albo – to moja ulubiona ewentualność– zdarzyć się może, że wstanę rano, zrobię kawę z ekspresu i bez budzenia innych, w samej koszuli wyjdę na skąpany w słońcu taras, by poczytać na leżaku. Te rzadkie minuty sam na sam z książką są zbyt cenne, by tracić je na przebieranie.

zdj. missisleepy.pl

2. Zatyczki do uszu

Z tej samej kategorii są zatyczki do uszu. Tak jak w domu wystarczy obrócić takiego chrapiącego delikwenta na bok, w podróży może to być utrudnione. W końcu nie tak łatwo szturchnąć obcą osobę w wieloosobowym dormie w hostelu. Albo zapukać w hotelu do sąsiedniego pokoju, bo ściany są zbyt cienkie. Zdarza się też, że okna hotelowe wychodzą wprost na tory tramwajowe i od szóstej rano budzi mnie dźwięk dużego miasta.
I najgorsze: impreza! Wesele, urodziny, impreza firmowa! A ty po całym dniu zwiedzania z dziećmi nie marzysz o niczym innym, jak o spaniu.
Właśnie na takie okazje kupuję komplet zatyczek do uszu i zawsze mam w kosmetyczce. W domu nieużywane, w podróży bardzo często.

3. Czytnik ebooków

Ach, jak ja kocham papier! Kartkowanie, wybieganie do przodu, wracanie do cytatów do tyłu. Upewnianie się, że dobrze kojarzę bohatera, sprawdzanie przypisu.
No i przede wszystkim: jak te książki dobrze na półce wyglądają! Mam w domu ponad 2000 i to najpiękniejsza ze wszystkich ozdób!
No ale książki też ważą. A jak jadę na dwutygodniowy lub miesięczny wyjazd to niekoniecznie starczy mi jedna. A co to byłoby za nieszczęście, gdyby okazało się, że ta jedna jest kiepska i nie chcę jej czytać? Jak sobie z tym poradzić w arabskojęzycznym kraju?
Tu wkracza czytnik ebooków! A na nim kilkadziesiąt książek, które tylko czekają na przeczytanie w elektronicznej formie. Mam zresztą wrażenie, że przez ceny papieru będę coraz częściej wybierać czytniki.

4. Herbata w saszetkach. I wszystkie inne saszetki

Jestem herbaciarą! W domu mam kilkanaście puszek herbat: zielonych, białych, naparów ziołowych, mieszanek owocowych i earl greya. I jest dla mnie bardzo ważne, że są to właśnie herbaty sypane.
Po pierwsze – mam kontrolę nad ich pażeniem i wybieram dokładnie, ile włożyć do koszyczka. Po drugie kupuję herbatę „na zapach” w herbaciarni. Po trzecie mogę sama robić swoje mieszanki.
Ale w podróży raczej o tym nie myślę. Chcę, by było szybko i sprawnie. Dlatego moja kolekcja herbat w saszetkach jest maleńka i zwykle pochodzi z jakichś rozdawajek. A jej miejsce jest raczej w szafie na rzeczy podróżnicze, niż w kuchni.
Podobnie z jednorazowymi dżemami, cukrem w saszetkach, kechupem, majonezem w saszetkach, sosem sojowym Gdzieś tam je kiedyś dostałam w formie jednorazowej, a w domu odkładam od razu do rzeczy podróżniczych.

5. Pieluszki tetrowe

Jakie one są genialne!
Najpierw służą niemowlakowi. Do ulewania, jako przytulanka, do owijania, podcierania w przypadkach dziwnych. Jako śliniak, a w końcu – rzadko ale jednak – jako pielucha do pupy.
Ale po mniej więcej roku ich kariera w naszym domu się kończy. Nie wyrzucam ich jednak, ale re-używam. Do zupełnie innych celów.
I takie dwie pieluszki tetrowe na każdej wycieczce są rewelacyjne! Służą jako ręcznik, poduszka w ciężkich chwilach, ścierka do sprzątania, wacik do wycierania, woreczek do niesienia znalezionych orzechów, ścierka do naczyń, a nawet chusta na głowę chroniąca od słońca. Oczywiście nie do wszystkiego jednocześnie ;). Po prostu nigdy nie wiem, do czego może się przydać.

6. Klapki/japonki

Tak, przez większą część roku po mieszkaniu chodzę na boso lub w skarpetkach. Kapcie używam tylko przy ekstremalnym zimnie.
A na wyjazdy jednak pakuję. Zwykle klapki, bo mają najwięcej funkcji. Da się w nie włożyć stopy w skarpetkach (tak, nie mam nic do tego, jak kto się ubiera), da się wejść pod niegodny zaufania prysznic i na basen. W sumie latem, gdy jestem pewna pogody, wybieram japonki. I przyznam, że wtedy służą mi też jako główne obuwie do zwiedzania.

7. Przenośna klawiatura

Mój ekran w laptopie ma przekątną 13 cali. Celowo wybrałam sobie taki mały, by wrzucać go do plecaka i wozić po całym świecie.
Ale czasem wiem, że nie będę go używać. Albo nie chcę nosić nawet jego. Wystarcza mi smartfon, na którym mogę zrobić post na Instagram lub na Facebooka.
Tylko że nie znoszę pisać na telefonie.
Kupno przenośnej małej klawiatury było jednym z najlepszych pomysłów, jakie miałam te kilka lat temu. Gdy biegam po swoim mieście, zwykle biorę laptopa. Gdy wyjeżdżam – coraz częściej decyduję się na zestaw smartfon+klawiatura na bluetooth.

8. Mokre chusteczki jednorazowe

W domu praktycznie nieużywane.
Dzieci są w kwestii toaletowej samodzielne, a gdy jednak trzeba coś podziałaś, to idziemy z nimi pod kran. Wilgotne chusteczki mam w torebce na wyjścia i przede wszystkim: kupuję na wyjazdy.
I wtedy używamy naprawdę często. Na pikniku, w czasie toalety na szlaku, po zjedzeniu lodów. Czasem, by przetrzeć stół i jakąś klamkę. Podobnie jak pieluchy tetrowe – przydają się w bardzo wielu sytuacjach. Choć jak ich nie ma, zastępuje je właśnie tetra i trochę wody. No ale ta musi potem gdzieś wyschnąć.

9. Szampon i mydło w płynie

W domu używamy w kostkach!
Zwykle wybieramy te kosmetyki, które są jak najbardziej naturalne. Mydła z Aleppo, marsylskie, szampony w kostkach. A jednak jeszcze się nie przekonałam do kupienia mydelniczki i zamiast niej na wyjazdy zabieram szampony, odżywki i mydła w butelkach. Często zresztą są to malutkie buteleczki, które wejdą na pokład samolotu. Czasem w wersji hotelowej.

10. Słoiki i słoiczki

To wersja na wycieczki samochodowe. W jednym robię mieszankę musli, w drugi wsypuję ryż, w trzecim wiozę hummus domowej roboty. Te malutkie używam do soli, pieprzu i innych przypraw. W jeszcze innym mam proszek do prania.
I to nie jest tak, że w domu słoików nie używam. Wręcz przeciwnie, znajdziecie ich w mojej kuchni pewnie ponad 30. Ale na wyjazdy uruchamiam ich jeszcze więcej.
Polecam! Przydadzą się wam też woreczki strunowe. Te oczywście zajmują dużo mniej miejsca, ale jednak są mniej wiarygodne jeśli chodzi o wysypanie zawartości. 😉

11. Pieluszki jednorazowe

I na koniec pozycja typowo dziecięca. Pieluszki jednorazowe dla mojej młodszej córki.
Tak. Nie używamy ich w domu. Dwa miesiące po urodzeniu starszej Kory zakochałam się w nowoczesnych pieluchach wielorazowych i przy nich zostałam na czas pieluchowania obu dziewczyn.
Pewnego dnia koleżanka mnie spytała czy na wyjazdach też używamy wielorazowych. No jednak nie. Obowiązek prania, wożenia ich ze sobą, czasem w nagrzanym samochodzie, sprawiają, że jest to niewątpliwe utrudnienie. Stawiamy więc na jednorazowe. Choć w tym przypadku lada dzień nie będzie już trzeba.

A wy? Macie jakieś rzeczy, które w domu są nieużywane, ale na każdy wyjazd pakujecie?

Artykuł powstał we współpracy z Missi sleepy. Pomysł i opinie moje i szczere 🙂

Exit mobile version