Zależna w podróży – blog podróżniczy z sensem

Europa zimą

 

moi sąsiedzi w aucie
 Druga połowa stycznia. Sobota. Coś dziwnego dzieje się w Europie. Miliony ludzi każdej płci i wieku biorą urlop, myją samochody i wyciągają z głębi szaf swetry i polary. Na autach montują specjalne bagażniki, kupują bilety lotnicze i ostrzą narty, zastanawiając się jednocześnie, gdzie, do cholery, włożyli kask. Nadmorskie hotele all inclusive świecą pustkami, w Paryżu na Montmartrze jak nigdy da się da się usłyszeć ciszę. Społeczeństwo mobilne myśli teraz tylko o jednym: Alpy!
Nie inaczej jest w Polsce. Dla niektórych to pierwszy tydzień ferii, dla innych drugi. Tak czy inaczej niemal połowa dzieciaków ma wolne. Podporządkowani szkole rodzice z rozkoszą wykorzystują ten moment, żeby wyrwać się na tydzień ze swojej jałowej codzienności. Włochy, Francja, Szwajcaria, no a przede wszystkim, Austria.

Przeczytaj też o ośrodku Kaprun i Zell am See, jednym z najczęściej wybieranych przez Polaków miejsc na narty Klik!

Tak też jest u mnie. Od jakichś 15 lat rok w rok jedziemy tą samą autostradą, jemy te same kanapki, tak samo wkurzamy się na korek w Bawarii, w której aktualnie piszę ten artykuł. I tylko miejsca się zmieniają. Niekiedy jest to Austria, innym razem Włochy. Czasem Karyntia, częściej Tyrol. W tym roku za cel obraliśmy Bad Kleinkirchheim nieopodal Villach, na granicy parku narodowego Nockberge. Już jutro zamiast do biblioteki, szkoły, na jogę, wybiorę się na stok i przez kolejne kilka godzin będzie szu! Szu! Szu!
migawki z poprzednich lat
Jest nas siedmioro. Ja z rodzicami, tak, jestem tak singielką jak i jedynaczką, i ich przyjaciele również z “dziećmi” w moim wieku. Decydują oczywiście ci którzy płacą, czyli ojcowie. Coraz bardziej wygodniccy, szukają pensjonatów przy stoku, z termami zaraz obok. Wieczory spędzają z alkoholem i kartami – zwłaszcza kartami, tu rządzi kanasta. Tydzień biesiady, tydzień spokoju, tydzień którego rodzice w życiu by nie oddali.
radio w aucie nie działa, a jakoś trzeba przeżyć te 9 godzin
No i siedzimy w samochodzie zapełnionym nartami, książkami, jedzeniem i audiobookami (słuchamy “Gaumardżos” Mellerów – książkę podróżniczą o Gruzji. Przyjemną. Bardzo przyjemną. W Gruzji podobno nartki też mogą być niczego sobie). Jedziemy, jedziemy, zaraz wjedziemy do Austrii. Krajobraz bialusieńki, krajobraz coraz bardziej górzysty. Po prawej widzę już coś prawdziwie wyższego, a mijane po drodze miejscowości swoim architektonicznym stylem oznajmiają, że Salzburg tuż tuż. No to szu!

W roku 2017 odkryłam Vorarlberg. Tam to się dopiero jeździ. Zobaczcie te stoki!

                                                        tylko co to za język?
Exit mobile version