Zależna w podróży – blog podróżniczy z sensem

Kraina otwartych okiennic

No to przyszedł czas na napisanie o Krainie otwartych okiennic.

Od pierwszej notki z Podlasia minął już miesiąc. Czas poprzypominać sobie tamtejsze klimaty i napisać wam na ten temat więcej. Oglądam zdjęcia, wybieram te do wywołania, inne które znajdą się na Pintereście i czytam foldery o tych urokliwych miejscach na końcu Polski.

 

Ale mam też tremę. Zdaję sobie sprawę, że pisanie o Podlasiu, to nie to samo, co pisanie o Sycylii czy Bolonii. Dla wielu z was tereny, o których napiszę teraz są waszymi rodzinnymi stronami. Przeczytacie tę notkę i stwierdzicie, że nie dowiedzieliście się niczego nowego. Ba, że temat opracowałam płasko i płytko, bo… po prostu byłam tu tylko kilka dni.

 

Z drugiej strony, wiem że lubicie czytać po Polsce. Wbrew temu co się mówi, rośnie chyba moda na patriotyczne podróżowanie. Dobry podróżnik nigdy nie odrzuca własnego kraju. A więc przedstawiam wam urokliwą Krainę Otwartych Okiennic.

 

Szlak otwartych okiennic to nazwa stosunkowo młoda, choć kraina sama w sobie istnieje tu nie od dziś. W dolinie Narwi ulokowały się trzy urokliwe wsie: największa Trześcianka i dwie mniejsze, położone jakby na końcu świata: Puchły i Soce. Wkrótce szlak ma powiększyć się o kolejne wioski: Ciełuszki i Kaniuki. Tak jak Trześcianka jest dość duża, a domy w niej usytuowane są wokół głównej szosy, tak pozostałe miejscowości to zupełnie inny świat. Niewiele w nich samochodów, droga z asfaltowej zmienia się w brukowaną, psy patrzą na ciebie zdziwionym wzrokiem, a równie zdziwionym mieszkańcom aż nie wypada nie powiedzieć dzień dobry.

 

Szczególnie ujęły mnie Puchły, w których przysiedliśmy na ławeczce po kilkukilometrowym marszu. Ciasna brukowana uliczka, wokół podobnie wyglądające domki z cudownie zdobionymi okiennicami i rogami ścian, gdzieś na końcu wsi piękna cerkiew, a w pobliżu rzeka, która bardzo widocznie wpłynęła na ukształtowanie wsi.

 

Ale nie od dawna kraina otwartych okiennic zaprasza turystów. Przed 2001 rokiem większość tutejszych domów była kiepskim stanie, a ich mieszkańcy nie widzieli dużego sensu w ich odremontowywaniu. Z pomocą przyszło Północnopodlaskie Towarzystwo Ochrony Ptaków i Unia Europejska, które podjęły się finansowania renowacji. Początkowo nieufni mieszkańcy, w końcu jeden po drugim przyjmowali pomoc i w ten sposób dziś mamy przeurocze zakątki, do których planuję pewnego dnia przyjechać na tygodniowy agroturystyczny wypoczynek.

 

Ba, niektórzy przejęli się nawet za bardzo! Mieszkańcy ciesząc się, że ich wsie są coraz bardziej sławne zaczęli na własną rękę ozdabiać swoje domki. Niestety czasem przesadzili…

 

Jakie tu mamy atrakcje? Przede wszystkim spacery po wsiach, siadanie na ławeczkach i przyglądanie się drewnianej uroczej architekturze, ozdobionej dodatkowo pięknymi kwiatami pod oknami. Jak się ma szczęście, uda się też wejść do cerkwi. Warto wybrać się rowerkiem do Kaniuk i tam spotkać się z miejscowym rzeźbiarzem, panem Włodzimierzem Naumiukiem, autorem wielu z tutejszych ozdób okiennych. W swojej ponad stuletniej chacie prowadzi Izbę Twórczości.

A latem spróbujcie przepłynąć się po Narwi tratwą, tak jak robili tutejsi Białorusini od wieków. Zorganizujecie to sobie poprzez kontakt ze swoją agroturystyką. Gorąco polecam Raduhę w Puchłach, która była moim ulubionym miejscem postoju podczas wycieczki po północnym Podlasiu. Tu w inteligenckim towarzystwie dowiecie się o okolicy najwięcej. Tu pokochacie te tereny.

 

Podobał wam się wpis? Zapraszam do śledzenia bloga na Facebooku. Pokazujemy sobie tam zdjęcia, inspirujemy się do podróży i urządzamy konkursy.

A jeśli interesuje was więcej tekstów o Podlasiu i szerzej o Polsce, to zerknijcie na spis artykułów na ich temat.

Exit mobile version