Zależna w podróży – blog podróżniczy z sensem

Maroko: porady blogtroterów

 

Postanowiłeś, że twoim następnym celem podróży będzie Maroko? Egzotyka tego kraju intryguje, ale też przeraża. Żeby trochę Ci pomóc zebrałam w jedno miejsce doświadczenia blogtroterów (blogerów podróżniczych). Jeśli dręczą Cię pytania: co zobaczyć w Maroku, gdzie spać w Maroku, co zjeść, jak działa transport publiczny w Maroku czy chcesz się wybrać na trekking w Atlasie czy zrobić wycieczkę na pustynię, ten tekst jest dla Ciebie!

Lecę do Maroka. Teraz. Pisząc te słowa siedzę w samolocie, a przez okno widzę nasze ukochane Tatry. Jeszcze tylko przesiadka w Bergamo i wieczorem powinnam jechać taksówką do mojego riadu w medynie w Fezie.

Ale wyjazdy samodzielne do kraju, w którym nigdy się wcześniej nie było nie zaczynają się w momencie wejścia na pokład samolotu. Jedzie się tam już dużo wcześniej. Ja zaczęłam swoją podróż w połowie grudnia, w dniu w którym kupiłam bilety. Od tego momentu przeczytałam dziesiątki blogów podróżniczych, kilka stron internetowych, przeczytałam od deski do deski przewodnik turystyczny i obejrzałam dwa dokumenty o kraju.

Każdy z nas się przygotowuje i szuka informacji w wielu źródłach. Pomyślałam, że fantastycznie byłoby mieć je zebrane w jednym miejscu. Dlatego poprosiłam blogerów podróżniczych o współpracę. 12 osób odpowiedziało na moje pytania o Maroko i podzieliło się ze mną złotymi radami. I prawda jest taka, że one dały mi w planowaniu mojej wycieczki najwięcej. Niech teraz pomogą wam.

 

Co zobaczyć w Maroku?

Essaouria – to chyba wszyscy będą krzyczeć w jeden głos stwierdziła Tati z bloga Poszli pojechali i miała rację. Poleca też Legzirę i Sidi Ifni i jak mówi „cała droga od Agadiru do Legziry jest bardzo malownicza”.

Kilku blogerów poleca Dolinę Dades, a Łukasz z bloga lkedzierski.com dodaje, że w niej koniecznie targ w miasteczku Msemir.

„Nam najbardziej się podobało na trasie na szczyt Jabal Toubkal. Latem trasa nie jest bardzo wymagająca, wystarczy dobra kondycja i jako taka wytrzymałość na wysokie temperatury. Do dziś nie zapomnę noclegu w schronisku i poznanych tam ludzi.” pisze Ania z bloga Złap Trop.

A Aneta z bloga Pakiecik sycylijskich notek zachwyciła się ogrodem Jardin Majorelle, założonym przez projektanta mody Yves Saint Laurenta’. Według niej to punkt obowiązkowy!

Kasba al-Udaja w Rabacie rankiem po południu i po zmroku, kiedy jest spokojniej i można pospacerować po wąskich, brukowanych uliczkach.” poleca Karolina z bloga Ethno Passion, która spędziła w Rabacie 2 tygodnie.

 

Perełki spoza szlaku, które trzeba zobaczyć w Maroku

Jeśli będziecie w Rabacie, to Karolina z Ethno Passion poleca suk w Sali, która znajduje się po przeciwnej stronie Rabatu, za rzeką Bu Rakrak. Jak pisze „dociera tu niewielu turystów, dzięki czemu wciąż jest tam niekomercyjnie, „prawdziwie” i „autentycznie””. Ja sama zamierzam w Sali spędzić noc – zobaczymy czy Karola miała rację ;).

Łukasz (lkedzierski.com) mówi, żeby koniecznie wybrać się do Doliny Todry. „Oprócz wspinaczek, warto wybrać się tu na trekking. Cudowne miejsca, przepiękne widoki, a także można spotkać niesamowitych ludzi, którzy żyją w górach.”

Marcin z bloga Wesolowski.co poleca jasne miasteczko na stokach wzgórz Molay Idris. Odwiedził je przy okazji z Meknesem i ruinami w Volubilis, a zrobił to w taki sposób, że wynajął na cały dzień w Fezie kierowcę i samochód. Za tę przyjemność zapłacił 20/25 euro.

A z kolei Monika z bloga Bewildered in Morocco, która mieszka w Maroku już od półtora roku, zaprasza do Ait Ouglif – berberyjskiej wioski oddalonej o 120 km od Ouarzazate, która jest ukryta głęboko w górach.

 

Transport w Maroku

Blogerzy chwalą sobie punktualne autobusy. Karola z Bartkiem z bloga Tropimy przygody informują mnie, że w Maroku są 2 rodzaje autobusów: “CTM (droższe, bardziej komfortowe, którymi jeżdżą turyści i bogatsi Marokańczycy) i lokalne (starsze, mnie komfortowe i z opcją, że miejscowi będą w nich… wymiotować hurtowo… Wygodniej CTM-em, ale taniej oczywiście lokalnym. Poza tym CTM ma rozkład jazdy, te lokalne odjeżdżają często tak, jak im się podoba/jak się zapełnią.”

Ania i Rafał z bloga Złap Trop mieli trudniej. Ich wizyta w Maroku przypadła na czas Ramadanu. „Kursowanie autobusów było, jakby to powiedzieć, zawieszone”. Oni też w miejsca mniej uczęszczane jeździli łączonymi taksówkami.

Pociągi całkiem wygodne, trochę podniszczone, przypominające nasze pociągi bez przedziałów” ocenia Ania (Złap trop). Marcin (wojazer.co) z kolei pisze, że kolej w Maroku jest taka, o jakiej w Polsce możemy sobie pomarzyć – „tania, czysta, niezapełniona, punktualna”.

Ania z bloga Anna Everywhere brała dość dużo taksówek. „Trzeba uważać wszędzie, ponieważ Marokańczycy widząc turystów, będą starali się podać znacznie wyższą cenę niż w rzeczywistości jest. Polecam dowiedzieć się wcześniej ile mniej więcej powinna wynosić cena i tyle zaproponować. Nie polecam się targować, ponieważ wiele razy zdarzyło mi się, że aksówkarze zignorowali mnie w momencie, w którym próbowałam porównywać ceny, zwłaszcza na lotnisku.” Karolina z bloga W krainie tajfunów dodaje, że najbezpieczniej po prostu poprosić o włączenie taksometru. Jak mówi „wielu będzie się buntować, ale wystarczy zacząć wysiadać z auta, żeby ulegli w tej kwestii”.

Łukasz (lkedzierski.com) był w Maroku w dziesięcioosobowej grupie i poleca wynajęcie dużego busa z kierowcą. „Zawoził nas w każde miejsce, gdzie chcieliśmy, wyszukiwał odpowiednich dla nas noclegów i jak chcieliśmy zjeść coś dobrego, to wiedział, że ma szukać po lokalnych knajpach.”

Beata z bloga Lalla Nomadija spędziła na marokańskiej części Sahary 6 miesięcy (sic!). Ona też poleca dobrze w Maroku działający autostop: “warto się upewnić, czy kierowca rozumie pojęcie autostopu 🙂 Są rożne klasy autobusów – od wysokiego do niskiego standardu (fajny folklor w tych ostatnich)”

 

Noclegi w Maroku

Marcin (wojazer.co) zakochał się w riadach – domami z ogrodem w środku. „Za każdym razem odnajdywaliśmy tam niesamowity spokój, piękny decor, miłych ludzi i przepyszną herbatę. Poleca szczególnie Riad Marhaba w Rabacie”

W Maroku popularne jest spanie na dachach riadów. Ta opcja urzekła Beatę (Lalla Nomadija).

Kilka polecanych przez innych noclegów 

Marakesz

Rabat

Meknes

As-Sawira (Essaouria)

Ilmil

Chefchaouen

 

Dużo osób chwali sobie w Maroku Couchsurfing. Jak mówi Jowita (Polacos de Polonia) „jest on dość popularny i polecamy go zawsze, gdyż przybliża do zwyczajów danego kraju”. Ostrzega jednak, że czasem kryją się za tym dodatkowe koszty, jak chociażby wykupienie wycieczki na pustynię. Radzi też nie rezerwować hoteli przez internet, gdyż na miejscu zawsze można się targować.

Ciekawie wybrali się do Maroka Tati i Michał z bloga Poszli-Pojechali. Oni wykupili wakacje Last Minute w Agadirze w biurze podróży i stamtąd zwiedzali samodzielnie okolicę. W ten sposób tanio mieli lot czarterowy i hotel, a Agadir pozytywnie ich zaskoczył.

Posmakuj świat! – co zjeść w Maroku

„Dzień bez wypicia miętowej herbaty, to dzień stracony” śmieje się Karola z Ethno Passion. „Z przyjemnością uzależniłam się od tego trunku, wypijając kilka szklanek w ciągu dnia.”

Tati z Poszli pojechali przypomina o popularnej wśród podróżników zasadzie „im mniej turystów, tym będzie smaczniej”.

Wszyscy blogerzy jednogłośnie krzyczą „Tadżin”! „Podobno im starsze naczynie do przygotowania tadżinu, tym lepszy smak. Chyba jedliśmy ze starych naczyń, bo zawsze nam bardzo smakował” (Jowita z Polacos de Polonia).

Ślimaki poleca Ania z bloga Złap trop „A raczej coś na styl rosołu ze ślimakami” prostuje. „Spróbowaliśmy tego w Marakeszu na placu Jemaa el-Fna. Wypatrujcie wielkich wozów z kopczykami usypanymi ze ślimaków. Amatorów tego typu dania za dużo nie widzieliśmy – oprócz nas przy wozie siedzieli tylko Francuzi.”

A Monika z Bewildered in Morocco poleca niepopularny tadżin z wielbłąda. Oprócz tego radzi kupić rekina i przyrządzić samemu w wynajmowanym mieszkaniu

Spróbować trzeba też sok pomarańczowy, kotleciki grilowane z baraniny w Fezie, chipsy domowej roboty z solą morską nad oceanem w Rabacie, kuskus w piątek, pastę harira i ryby i owoce morza w portach.

 

„W medynie w Rabacie i w Sale bez problemów można się najeść za 10 dh (czyli ok. 4 zł)” zapewnia Karola z Ethno Passion. Z restauracji poleca jadłodalnię Les Voyageurs w rabatowej medynie. Za 30 dh wychodziła stamtąd najedzona i szczęśliwa, że tak mało wydała. Czasem jadała też w Dar Nija na Avenue Jazirat Al Arebe, gdzie było drożej (ok 70 dh), ale przepysznie.

Karolina z bloga W krainie tajfunów poleca dwa miejsca w Marakeszu. Pierwsze to Al Fassia – „restauracja prowadzona przez kobiety w nowej części miasta. Kiedy zamówiłam sałatkę, nie spodziewałam się kilkunastu talerzyków z przystawkami. Kuskus był wspaniały!”. Drugie to Henna Cafe, gdzie można zjeść lunch, wypić herbatę, ale też ozdobić sobie henną dłonie.

Z kolei listę ukochanych miejsc w Casablance ma na swoim blogu Monika. 

 

Na zakupy! Co kupić w Maroku

„W Maroku koniecznie trzeba się targować. Oni to uwielbiają i na to czekają. Dzięki temu można kupić masę rzeczy za małą cenę, a sprzedawcy mają świetną zabawę” pisze Kasia z bloga Kanoklik, która w Maroku kupiła buty.

Karola z bloga W krainie tajfunów radzi by od razu zbijać cenę 4-5 krotnie. Ona też upodobała sobie kolorową ceramikę, a do domu przywiozła piękny talerz.

Karola z Ethno Passion na suku w Rabacie prowadziła badania terenowe. Jak mówi „o tradycyjnym rzemiośle mogłabym napisać książkę”. Mam od niej całą garść porad:

“Zakupy warto zrobić na suku w Rabacie (rue des Consuls) albo w innych, mniej obleganych przez turystów miasteczkach (Fez, czy Marrakesz skreśliłabym od razu, bo jak sami sprzedawcy mówią Marrakech = arnaquech, czyli Marakesz = oszustwo). W Rabacie na suku ceny są zazwyczaj stałe, jeśli targujemy się, to o drobne sumy (i nie trzeba zbijać ceny tak bardzo jak we wspomnianym Marrakeszu). Dobrze jest schodzić z głównych szlaków do mniej uczęszczanych uliczek, gdzie w małych warsztatach i sklepikach można znaleźć prawdziwe skarby, często w dużo niższych cenach niż przy głównej i najbardziej obleganej ulicy w medynie. Warto rozmawiać ze sprzedawcami, wejść z nimi w interakcję. Chtara, czyli negocjować cenę w Maroku, to tradycja. Jest to rytuał towarzyszący zakupom i warto rozpocząć tę grę w czasie naszych zakupów w Maroku.”

Z kolei trzecia Karola, tym razem z bloga Tropimy przygody (bardzo karolinową mamy blogosferę) śmieje się, że wróciła do Polski z narzutą na łóżko. Dała się namówić na zwiedzanie małej rodzinnej tkalni i po prostu głupio było jej nic nie kupić.

Za to dziś wszyscy znajomi ją pytają, gdzie kupiła taką piękną.

 

W góry, piękne góry, czyli trekking w górach Atlas

Z blogerów po górach przede wszystkim chodzili Ania i Rafał ze Złap trop:

Robiliśmy Trekking na Jabal Toubkal. Maroko z 400 szczytami powyżej 3000 m n.p.m, w tym 10 powyżej 4000 metrów jest doskonałym miejscem dla wszystkich poszukujących wrażeń na szlaku. Szlaki są dobrze widoczne, wydeptane, chodź nie zawsze oznaczone. Dlatego warto zaopatrzyć się w mapę (dostępne w klubach górskich i informacjach turystycznych, znajdujących się w miejscowościach przylegających do atlasu, 150-200 DH). Ewentualnie można skorzystać z ogólnodostępnych map w internecie (zamieszczone na dole postu) oraz z mapy google, co powinno w zupełności wystarczyć na trekking w okolicach Toubkala. Jeżeli nie czujesz się na siłach aby odkrywać Atlas samemu, lub chcesz zapuścić się w okolice mniej uczęszczanych szlaków, koszt wynajmu przewodnika to ok 250-300 DH za dzień. Znaleźć ich można w Bureau des Guides d’Imlil, czyli w Imlil  (przy placu gdzie zatrzymują się taksówki i busiki). Mieści się tam również informacja turystyczna, można tam dowiedzieć się o stanie dróg w pobliskich górach, pogodzie, jak i można kupić mapy.Ciekawą opcją (jednak zdecydowanie nie dla nas!) jest wypożyczenie muła lub osiołka, który razem z opiekunem towarzyszy nam w podróży. Pozwala to znacznie ułatwić podróż, gdyż zwierz taki dzielnie nosi nasz bagaż. Dzienny koszt takiej przyjemności to 150-250 DH.

W górach znajduje się wiele schronisk, istnieje możliwość zabookowania noclegu przez internet. Co ważne, akurat w przypadku schronisk przy Toubkalu warto to zrobić, aby mieć pewność, że znajdzie się dla miejsce (w przeciwieństwie do rezerwowania noclegów w miastach, gdzie cena w internecie jest znacznie wyższa, niż na miejscu, nie mówiąc już o możliwościach targowania). W schroniskach targowanie w większości wypadków nie wchodzi w grę.

Linki do stron schronisk przy Toubkalu (oba znajdują się bardzo blisko siebie, na szlaku, wysokość ok 3200 m npm) :

refugetoubkal – nowsze schronisko, aczkolwiek w środku zbliżone standardem do starszego.

refugedutoubkal – starsze schronisko, prowadzone przez klub Francuski CAF. W tym spaliśmy.

 Ceny w schroniskach tak jak wszędzie na świecie, znacznie wyższe niż standardowo.Do Ilmil można dotrzeć autokarem z Marakeszu, który wyjeżdża z dworca „dla miejscowych” (Gare Routière Bab Doukkala‎ ) przy murach Medyny, lub taksówką. Niestety nam nie udało się złapać autokaru (podobno podczas ramadanu tam nie jeździ). Koszt taksówki, przy odrobinie targowania to 300DH. Ze względu na to, że zabraliśmy się ze spotkanymi na dworcu Holendrami (od razu poznaje się turystów, a tym bardziej zagubionych  ), koszt rozłożył się na 4 osoby.

PS.  W całym Maroko jest wiele pasm górskich wartych zobaczenia (trekmarocco) Istnieje wiele wypożyczalni sprzętów (raki, czekany, kije do nordic walkingu, a nawet śpiwory i kurtki można wypożyczyć). Trekking można odbyć także po Saharze, rozpoczynając od Ouarzazate, w pobliżu którego kręcono takie filmy jak: ”Gladiator” czy „Indiana Jones”.  Można nawet wypożyczyć sobie wielbłąda 

 

Zielona podróżniczka

Jak wiecie, zależy mi, by moje podróże były choć trochę ekologiczne. Spytałam, jak to wygląda w Maroku – na co zwracać uwagę?

Noclegi w małych domkach, gdzieś na wsi, są całkiem ekologiczne. Mają oni zazwyczaj swoje poletko do uprawy i swoje zwierzaki.” mówi Ania ze Złap trop.

Karola z bloga W krainie tajfunów pisze, że wspomniane przez nią restauracje „zwracają sporą uwagę na wykorzystywanie jedynie lokalnych produktów.” Poleca też wybrać się do garbarni we wschodniej części medyny w Marakeszu. Jak mówi „Ponoć w najbliższym czasie władze miasta planują przeniesienie ich poza miasto, bo niesamowicie zanieczyszczają one wodę, glebę i powietrze w okolicy. Warto się nad tym zastanowić, kupując skórzane produkty w sukach”.

 

Marzenie o Saharze. Wycieczka na pustynię w Maroku

Ania z bloga Anna Everywhere wybrała najpopularniejszą opcję i wykupiła dwudniową wycieczkę w hostelu Waka Waka w Marakeszu. Jednak nie poleca.”Oprócz niekończącej się jazdy minibuiskiem i zawyżonych cen za tadżin na postojach, niewiele można było zobaczyć. Wycieczka wielbłądami okazała się być niefortunnie niedaleko autostrady.”

Łukasz (lkedzierski.com) pojechał w okolice Erg Chebbi i dopiero na miejscu wykupił wycieczkę na pustynię. Spędził noc na pustyni, odbył treking na wielbłądach, był na imprezie z bębnami, a na drugi dzień jechał jeszcze jeepem dookoła całego Erg Chebbi. Chwali sobie, że dzięki temu mógł zobaczyć różne fragmenty pustyni i odwiedzić okoliczne wioski.

Łukasz zwraca uwagę na fakt, że jazda na wielbłądzie jest dość wymagająca i męcząca. Poleca by jej spróbować maksymalnie na godzinę. Cieszy się, że nie zdecydował się by jechać „długo i daleko w pustynię. Byłby ból i rozczarowanie”.

Jowita z bloga Polacos de Polonia mówi, że na pustynię wybrali się dość spontanicznie – wyprawę zaproponował im ich host na Couchsurfingu. Kosztowało ich to 30 euro za osobę, ale jak mówi – było warto. Poleca też poszukanie na CS osób mieszkających na pustynnych terenach i spytanie ich o pustynne eskapady. Nawet jeśli sami ich nie organizują, to znają kogoś, kto to robi.

No i najważniejsze – pamiętajcie, że pół roku na pustyni spędziła Beata! Ona wędrowała głównie sama lub z miejscowymi nomadami. Więcej na blogu.

Edit: w czasie swojej wycieczki, ja też pojechałam na trzydniową wycieczkę na pustynię. Przeczytajcie o niej w osobnym tekście!

Coś jeszcze?

Ania ze Złap Trop jeszcze raz zachwyca swoimi radami:

„Jeśli lubisz aktywne podróże, to proponuję kitesurfing i windsurfing. Essaouria nazywana jest wietrznym miastem nie bez powodu! Wieje tu cały czas wiatr o pięknej nazwie alizee, a dodatkowe 10 km plaży sprawia, że miejsce to stało się mekką dla amatorów wszelkich sportów wodnych. Ceny ok. 170Dh za godzinę z wypożyczeniem całego sprzętu.”

 

„W Essaourii ma miejsce też jeden z najciekawszych festiwali w całym Maroku” dodaje Ania „Swoją nazwę wziął od słowa Gnaoua, które oznacza potomków niewolników z Afryki. Festiwal jest nie tylko świętem muzyki, ale też świętem afrykańskich korzeni jej wykonawców, znakiem ich braterstwa. Występowały tam takie postaci, jak legenda jazzu, saksofonista Wayne Shorter, trębacz Ibrahim Maalouf, wirtuoz n’goniBassekouKouyate czy Kimany Marley”

Blogerzy ostrzegają też przed osobami wskazującymi drogę, pseudo „przewodnikami”. Zazwyczaj za swoje „usługi” żądają sporej zapłaty. Trzeba od razu mówić stanowcze „Nie!”

–> Artykuł o cenach w Maroku znajdziecie tutaj.

–> 9 miejsc w Maroku, do których chciałabym wrócić

Szalenie dziękuję wszystkim wymienionym wyżej blogerom za wskazówki! Prawda, że fantastycznie mieć tyle opinii niezależnych od siebie osób?

Jedziecie do Maroka? Przeczytajcie inne teksty, które napisałam o tym kraju. Wszystkie znajdziecie tutaj. Jeśli chcecie poczytać kolejne, to dołączcie do fanów bloga na Facebooku. Oprócz nowości z bloga pokazujemy tam sobie zdjęcia, dyskutujemy i wspieramy się nawzajem. Fajnie jest!

Exit mobile version