W artykule:
–> Nietypowe atrakcje Jury Krakowsko-Częstochowskiej
–> Zwiedzanie Żarek, Mstowa i Złotego Potoku
–> Wycieczka samochodowa po północnej Jurze
Zamki na Jurze czyli Szlak Orlich Gniazd
Rok temu wraz ze znajomymi blogerami odwiedziłam Jurę Krakowsko-Częstochowską. Byliśmy w zamku Ogrodzieniec. No jakże by inaczej? Gdzie by indziej? Przecież Ogrodzieniec to chluba polskiej turystyki. Miejsce odwiedzane tak przez turystów z dziećmi, jak i przez skałkołazów, rowerzystów i turystów pieszych.
On i cały Szlak Orlich Gniazd. 12 zamków na długości 164 kilometrowego szlaku, to przecież rewelacyjny pomysł. To jak zamki nad Loarą. Wchodzisz w samochód i co 15 kilometrów zwiedzasz inny zamek. Ok, niektóre wyglądają jak niewiele znaczące ruiny. Ale inne (Ogrodzieniec, Olsztyn) zachwycają ogromem, a Bobolice to świetny, choć kontrowersyjny, przykład restauracji XIV-wiecznego zamku.
Spójrzmy na mapę. Mamy jasno wytyczony szlak, którym będziemy się poruszać. Super! To teraz, skoro już na pewno kiedyś na szlaku byliśmy, zastosujmy złotą zasadę podróżnika: zejdźmy z niego. I poszukajmy tego, co znajduje się poza czerwoną linią. U mnie wyszła taka trasa
Podobnie jak w przypadku Szlaku Orlich Gniazd, zaczynam swoją wycieczkę w Częstochowie. W swojej kijance omijam szybko miasto i – zamiast do Olsztyna – jadę do Mstowa.
Parkuję samochód przy klasztorze i jestem trochę zagubiona. No bo jak to działa. Miałam być w Mstowie, a tablica wyraźnie mówi, że trafiłam do Wancerzowa. Zaglądam do przewodnika, a tam jak byk stoi Klasztor Kanoników Regularnych Laterańskich w WANCERZOWIE. A naprzeciwko klasztora: urząd w Mstowie. I bądź tu mądry i pisz wiersze.
Może chcesz zwiedzić też Częstochowę? W końcu nikt tego nie robi! Klik!
Wchodzę do klasztora nieznanego mi do tej pory zakonu. Kanonicy przybyli do Polski na przełomie XI i XII wieku. Wtedy też – w 1220 roku – założono klasztor w Wancerzowie. W późniejszych czasach został otoczony murem z warownymi wieżami, dzięki czemu dzisiaj wygląda jak mała twierdza.
Weszłam do środka i ku niezadowoleniu mnicha od razu zaczęłam szukać ołtarza św. Walentego. Jest.
Św. Walenty leczy złamane serca. Tak przynajmniej możemy sobie wymyślić na poczekaniu. Tymczasem tradycja przyjmuje, że uzdrawia on chorych na padaczkę. Towarzyszący mi zakonnik opowiadał historie matek, które kładły swoje dzieci na ołtarzu, a te potem pozbywały się choroby. Jeden z cudownie uzdrowionych jest dziś tu zakonnikiem.
Z kościoła kieruję się ku górującej nad Wartą skale – Skale Miłości. Tak, to stąd nazwa tego podtytułu i stąd pomysł na promocję Mstowa w ogóle.
Skała Miłości to najbardziej na północ wysunięta skała na Jurze. Według legendy młoda dziewczyna, by ratować życie matki, wybrała się tu po leczniczą wodę. Jednak na miejscu spotkała ukochanego, co pozwoliło jej szybko zapomnieć o mamie i oddać się temu, co… cóż, co młodzi robią tu do tej pory. Gdy córka nie wracała, matka sama postanowiła się tu przejść. Gdy nakryła młodych, to z wściekłości zamieniła kochanków w skałę.
I wiecie co? Jak słyszałam tę opowieść, to jeszcze długo się zastanawiałam, dlaczego matka była zła, a nie smutna.
Romantyczny Złoty Potok
Jadę na południe, by po niecałych 20 km trafić do Złotego Potoku, gdzie jeszcze na początku XX wieku tętniło szlacheckie życie. Tutaj, nad brzegiem malowniczego stawu, znajduje się klasycystyczny pałac Raczyńskich. To dziś nad wyraz spokojne miejsce, onegdaj było odwiedzone przez każdą szychę w kraju.
Przy pałacu znajduje się dworek Krasińskich. Tutaj Wincenty Krasiński chciał sprowadzić swojego syna – Zygmunta, znanego też jako polski wieszcz, autor Nie-Boskiej Komedii. To on nadał nazwy większości tutejszych atrakcji, z Bramą Twardowskiego na czele. Niestety tu umarła córeczka pisarza, wobec czego ten z rodziną w pośpiechu opuścili tutejsze ziemie i już nigdy nie wrócili.
Gdzie diabeł gonił Twardowskiego
Brązowe tablice prowadzą mnie w kolejne miejsca. Czas wrócić do tego z czego Jura jest znana: do skał i pustyń. Brama Twardowskiego mieści się w lesie przy drodze do Siedlca. Dla nieuważnego kierowcy pozostaje niewidoczna – łatwo przejechać obok. Zadziwiło mnie to, że wystarczyło przejść kilkadziesiąt kroków i już była. Podobno na szczycie skały można zauważyć ślady pazurów koguta, na którym Twardowski uciekł na księżyc.
Zbliża się wieczór. Mgła powoli opada, przez co Jura nabiera romantycznych odcieni. Jadę jeszcze w jedno miejsce – na Pustynię Siedlecką
Mówi się, że w Polsce znajduje się jedna pustynia – Błędowska. A tymczasem kilka kilometrów od Bramy Twardowskiego mamy cudowną piaskową górę. Skąd tu się wzięła? Cóż, gdy diabeł gonił Twardowskiego, to w końcu postanowił użyć swojej największej mocy – ognia. Sprytny Twardowski jednak znów uciekł, ale ziemia została spalona, zamieniając się w pustynię. I o ile nieprawdziwa jest ta historia, tak pozostaje moją ulubioną.
W krainie stodół – zwiedzamy Żarki
https://www.youtube.com/watch?v=j-FWCd4igM8
Znacie ten film? To jedno z najwspanialszych arcydzieł polskiej kinematografii ostatnich lat. Po nocy spędzonej w okolicach Janowa jadę dalej na południe, do Żarek. Czy Żydowskich Żarek, jak ciągle mówią o nich okoliczni mieszkańcy.
Przy drodze dostrzegam zespół stodół, o które mi chodzi. Zjeżdżam na teren targowiska i zaczynam między nimi spacerować. Na przełomie XIX i XX wieku postawiono tu kilkadziesiąt stodół, które od tej pory służą mieszkańcom do przechowywania zbiorów i narzędzi, ale także do handlowania. Dwa razy w tygodniu w tym miejscu odbywa się targ. Okolica wtedy ożywa, by po ponad stu latach kontynuować jarmarczną tradycję. Dziś targi odbywają się w środy i soboty i właśnie wtedy kupicie w Żarkach chleb tatarczuch – najpyszniejszy chleb, jaki kiedykolwiek jadłam!
A co z tym filmem? Mowa oczywiście o Młynie i krzyżu Lecha Majewskiego. Reżyser postanowił nakręcić… obraz. Tak! Ożywił dzieło „Droga krzyżowa” Pietera Bruegela i stworzył z niego półtoragodzinny film. Część scen kręcona była właśnie pomiędzy żarkowymi stodołami. Jeśli nie widzieliście, to nadróbcie koniecznie.
Jednak to nie stodoły są największą atrakcją Żarek. To niewielkie miasteczko przed wojną zamieszkałe było w 60% przez Żydów. Dziś powstał tu opatrzony audiobookiem szlak kultury żydowskiej. Głównym zabytkiem jest spory kirkut, na terenie którego do dziś stoi ok. 1100 macew, część z nich jest bogato zdobiona symbolami, których znaczenie poznamy dzięki wspomnianemu wyżej audiobookowi.
W Żarkach-Leśniowie znajduje się najczęściej odwiedzane w okolicy miejsce. To zespół klasztorny ojców Paulinów. Wspomina o nim między innymi Kasia na swoim blogu Kasai.
Wyjeżdżając z Żarek w kierunku na Jaworznik zatrzymuję się jeszcze przy malowniczych ruinach kościoła św. Stanisława. Przechadzam się dookoła, fotografując je uważnie. Dopiero po dłuższej chwili patrzę na to, po co naprawdę tu przyjechałam. Na jurajską kuestę.
Kuesta jurajska to naturalny próg charakteryzujący się stromymi zboczami. Tutaj opada ona w kierunku pradoliny Warty. Wzgórze Laskowiec, na którym stoję daje świetny widok na całą, leżącą bezpośrednio pode mną, okolicę. Romantyczne zakończenie wycieczki po nieznanej Jurze.
Zajrzyj też na inne artykuły o województwie śląskim. Klik!
A jeśli podobał Ci się ten tekst i pomógł Ci w przygotowaniu wyjazdu, to możesz mi podziękować i kupić mi wirtualną kawę. Dzięki niej będę pisać jeszcze więcej!
Dzięki za przeczytanie artykułu!
Mam na imię Agnieszka i od 8 lat prowadzę blog i opowiadam wam o świecie. Napisałam 4 przewodniki turystyczne i ponad 500 artykułów podróżniczych. Większość z nich przeczytacie na tym blogu. Zapraszam do dalszej lektury. Na górze macie menu, a tam wszystkie teksty 🙂