W artykule:
–>atrakcje w centralnym Kazachstanie
–>legendy góry Bektauata
–>życie na stepie
W Kazachstanie jest taka góra na stepie…
Widać ją z daleka z pociągu. Nic jej nie zasłania, więc mimo że jesteśmy oddaleni o 100 km, to bardzo wyraźnie widać jej kształt. Jedna jedyna na tle niczego. Na trasie najważniejszej krajowej drogi Astana-Ałmaty. Z samolotu można za jej pomocą ustalić dokładne położenie. Widział ją każdy poruszający się po kraju obywatel.
A jednak jak rozmawiam o niej z mieszkającym w Kazachstanie od urodzenia Rosjaninem, to mgliście kojarzył nazwę. Musiałam mu podpowiedzieć, gdzie jej szukać na mapie. Przypomniał sobie. Jako student chciał tam jechać na rowery. Może nadal pojedzie.
[wp_geo_map]
O dziwo, ze znajomością Bektauaty lepiej jest wśród gorzej wykształconych Kazachów. Wszak to święta góra. I tak – Kazachstan to kraj muzułmański, gdzie w teorii nie ma miejsca na zabobony. Ale cóż teoria znaczy dla ludzi stepu? Cóż z tego, że Bóg jest jedyny i powtarzamy to pięć razy dziennie. Przecież to nie przeszkadza na wszelki wypadek wierzyć w święte miejsca. Na przykład w kosmicznie wyglądającą górę z płaskich półek skalnych, która dumnie góruje nad największym jeziorem tego olbrzymiego kraju.
Zacznijmy od początku…
Wyszliśmy ze stacji kolejowej w Bałchaszu, paskudnie brzydkim mieście nad jeziorem o tej samej nazwie. Po nocy ze znalezioną pod śmierdzącym łóżkiem plastikową butelką do palenia opium, a wcześniej po byciu obmacywaną przez szaleńca w pociągu, miałam serdecznie dosyć. To był dziewiąty dzień naszej trasy po Kazachstanie i ten kraj mnie wykańczał psychicznie. Było zimniej niż się spodziewałam, było brudniej niż się spodziewałam, było męcząco. Ustaliliśmy wspólnie z Piotrkiem, że dzisiaj będzie inaczej. Dzisiaj zatrzymamy się w przyzwoitym hotelu.
Przeczytaj o moich 10 ulubionych miejscach w Kazachstanie. Klik!
Tylko niestety nie mogliśmy takiego znaleźć. Chodziliśmy od budynku do budynku, a w międzyczasie pytaliśmy przechodniów o miejsca na nocleg. Hotele były. Ale albo bez wody, albo w cenie przekraczającej nasz dzienny budżet. Gdy odpoczywałam na ławce, Piotr w tym czasie rozmawiał z jednym facetem. W końcu do mnie podszedł
-On ma rodzinę przy Bektauacie. Może nas tam zawieźć i przenocujemy u nich!
Farma na stepie
Nie do końca mi się to podobało. Przecież dzisiaj mieliśmy odpoczywać. Miałam wziąć długi ciepły prysznic, zjeść w restauracji i spać 10 godzin w przytulnym, czystym łóżku. Byłam już w Kazachstanie dwa tygodnie i wiedziałam, że nie dostanę tego w gospodarstwie domowym na środku niczego. Wiedziałam, że znowu będzie wychodek. Wiedziałam, że będzie zimno. Nie miałam ochoty się bratać i zgadywać, co będę musiała zjeść na kolację.
Z drugiej strony i tak tam jechaliśmy. I znaleźliśmy taksówkarza, który nas tam zawiezie. Od rana będziemy już na miejscu, będziemy mieli, gdzie zostawić bagaże. Upewniłam się jeszcze ze trzy razy czy będzie bania i w końcu „zgoda”. Jedźmy więc.
Zobacz 25 zdjęć, które zmienią Twoje postrzeganie Kazachstanu. Klik!
Gospodarstwo turystyczne, do jakiego przyjechaliśmy, przerosło moje obawy. Wprowadzono nas do lodowatego pomieszczenia, służącego za graciarnię i wskazano podłogę. Jeść mieliśmy w kuchni umieszczonej w osobnym budynku. Usiadłam przy niemówiącej po rosyjsku staruszce, od której dolatywał nieprzyjemny odór. Nic dziwnego. Przez następne 2 dni, które spędziliśmy w tym miejscu, nie tylko się nie umyła, ale nawet nie zdjęła z siebie ciuchów. Na zmianę chodziła w nich i spała, co mogliśmy widzieć, bo nocowała w przedsionku.
Kojarzycie dziecięcy strach przed starszymi ludźmi? Ze wstydem muszę się przyznać, że poczułam go w wieku 27 lat. Zwyczajnie się tej kobiety bałam i do dziś – prawie rok po wyjeździe – na dźwięk słów „pij czaj, pij”, które ciągle powtarzała, przechodzą mnie dreszcze.
Siedziałam skulona i z przerażeniem patrzyłam na brudne sztućce, które położono na ceratę, na której przed chwilą była krojona surowa ryba. Patrzyłam na brudnych ludzi, którzy równie podejrzanie patrzyli na mnie. Wiedząc, że nie wytrzymam, wyszłam na step i po raz pierwszy na tym wyjeździe się rozpłakałam.
W drodze na Bektauatę
Rano było lepiej. Zawstydzona swoim wczorajszym zachowaniem usiadłam przy śniadaniu składającym się z chleba, masła i gęstej śmietany domowej roboty. Gospodyni pyta nas o plany na ten dzień.
-Idziemy na szczyt Bektauaty – powiedzieliśmy.
-Nie da się wejść na szczyt – wtrącił gospodarz. – Możecie obejść dookoła, iść do wioski pod górą, no i przede wszystkim: do źródełka!
Bo to właśnie źródełko w Bektauacie cieszy się największą sławą. Pod górą płynie podziemna rzeka – Tokrau, która zapewnia wodę miastu Bałchasz. Tutaj z całego Kazachstanu przyjeżdżają starające się o poczęcie dziecka pary. Niezależnie od tego czy mieszkasz 10 km od góry, czy może 1000 km, przybywasz tu z pielgrzymką, by modlić się o narodziny dziecka.
-I to działa – dodała od siebie gospodyni. – 7 lat staraliśmy się o nasze dziecko, a rok po odwiedzeniu źródła urodziłam córeczkę. Teraz ma 8 lat i uczy się w szkole w Bałchaszu. Przyjeżdża czasem na weekendy.
Legendy Bektauaty
Bektauata (czy Bektau-ata, Bektau ata) w tłumaczeniu oznacza „Górę świętego starca Beka”. Bek w zamierzchłych czasach żył tutaj w jaskini. Pewnego dnia pobliska wioska została napadnięta, a jej mieszkańcy byli zmuszeni uciekać. Nie byli jednak w stanie przejść olbrzymiej rzeki, która stała na ich drodze. Bek pomachał ręką i – identycznie jak w przypadku naszego Mojżesza – rzeka się rozstąpiła, a wieśniacy mogli przejść na jej drugą stronę. Bek wrócił do swojej jaskini, obiecując w międzyczasie, że jeśli ktoś będzie czegoś potrzebował, to zawsze może wrócić i prosić go o przysługę.
Spacer po kamiennej ziemi
Z gospodarstwa szliśmy tu przez step godzinę. Góra jakby nie chciała się zwiększać, nie chciała się przybliżyć. Wreszcie powoli ziemia zaczęła się zmieniać w płaskie skalne półki. Doszliśmy do wzniesienia. Niezłe – pomyśleliśmy jakkolwiek zawiedzeni. Wspięliśmy się na nie i spojrzeliśmy w drugą stronę. Tak. To po to tu przyjechaliśmy. To jest genialne!
Bektauata to nie jest góra. To olbrzymia przestrzeń, która po horyzont składa się z wygładzonych kamieni. Granitowe formacje skalne niczym nie przypominają dzieł natury i trudno uwierzyć, że nie maczał tu palców starożytny gigant-rzeźbiarz.
Spacerowaliśmy kilka godzin po jednym z najniezwyklejszych miejsc naszego życia. Nie, nie poszliśmy do wioski. Szkoda nam było na to góry. Nie znaleźliśmy też źródełka. Ani długiej na 30 metrów jaskini, ani jeziora. Za to za każdym zakrętem pojawiały się nowe, coraz to lepsze widoki. Z uśmiechem na twarzy, który pojawia się u mnie tylko na pustyniach, wbiegałam na kolejne skały, zapominając przy tym o aparacie.
Bektauata największą atrakcją Kazachstanu
Dzisiaj, prawie po roku od odwiedzin Kazachstanu, wspominamy z Piotrem Bektauatę. Wkurzamy się na siebie, że nie weszliśmy na szczyt. Tak, dzisiaj – po obejrzeniu kilku filmików z tego miejsca – nie tylko wiemy, że to możliwe, ale też, że nie takie trudne. Żałujemy, że nie spędziliśmy tam kilku dni. Że nie poszliśmy do jaskini i do jeziora. Bektauata to największe zaskoczenie Kazachstanu i pomimo że Kanion Szaryński być może zasługuje na obiektywne większe uznanie, to jednak to energia Bektauaty najbardziej powaliła. Jeśli kiedyś wrócę do Kazachstanu, to wrócę tam. Nawet jeśli specjalnie po to miałabym jechać 1000 km. Tym razem na dłużej.
Zainteresował Cię Kazachstan? Zajrzyj na inne teksty, które napisałam o tym kraju. Znajdziesz je tutaj. A jeśli jesteś tu po raz pierwszy, to zapraszam na stronę bloga na Facebooku. Tam jeszcze więcej inspiracji, zdjęć i relacji na żywo
Dzięki za przeczytanie artykułu!
Mam na imię Agnieszka i od 8 lat prowadzę blog i opowiadam wam o świecie. Napisałam 4 przewodniki turystyczne i ponad 500 artykułów podróżniczych. Większość z nich przeczytacie na tym blogu. Zapraszam do dalszej lektury. Na górze macie menu, a tam wszystkie teksty 🙂