Wyobraźmy sobie taką sytuację. Jest piątek, popołudnie. Zaraz skończymy pracę i wrócimy do domu. Na ostatniej prostej sprawdzamy pogodę na weekend – zapowiada się wspaniała. Nic, tylko spakować się na szybko i spontanicznie zdecydować o weekendzie w górach. Być może w Czechach. Być może na Słowacji.
Dla południa Polski to łatwizna. Katowice, Wrocław czy Kraków mają przecież do południowych sąsiadów żabi skok. Wystarczą dwie-trzy godziny drogi w sobotę rano i jesteśmy w słowackich Tatrach, Słowackim Raju, w czeskich Sudetach czy w Saksońskiej Szwajcarii.
Przyznam wam, że od chwili, gdy mieszkam w Małopolsce, takie wycieczki to dla mnie norma. Co najmniej kilka razy w sezonie decydujemy się na jednodniowy lub weekendowy wyjazd w słowackie góry – jak nie latem pochodzić, to zimą na narty. Prawie zawsze jest to decyzja z dnia na dzień, rzadziej planujemy ją tydzień.
Na szybko się pakujemy, na szybko chwytamy kluczyki i dokumenty. Biegniemy do samochodu i jedziemy. I zwykle właśnie wtedy myślimy: UBEZPIECZENIE!
Słowacja, Czechy, Niemcy: czy potrzebuję ubezpieczenia w góry zagranicą?
Wyjeżdżając za granicę zawsze mamy dwie możliwości: ubezpieczyć się lub nie. I o ile w krajach poza Unią Europejską ta druga opcja powinna nam zostać wybita z głowy od razu, o tyle w Unii to nie jest takie oczywiste.
Każdy z nas, który jest ubezpieczony w NFZ (więc teoretycznie każdy – wszak ubezpieczenie jest w Polsce obowiązkowe) może sobie wyrobić kartę EKUZ, na mocy której mamy dokładnie takie same prawa do opieki zdrowotnej jak w Polsce (szerzej o EKUZ piszę tutaj). I tak na przykład: we Francji zostaje Ci zwrócone 70% kosztów. Poniżej kilka danych z krajów naszych sąsiadów.
Szpital: Za każdy dzień pobytu w szpital płacimy 10 euro. Opłata jest zniesiona po 28 dniu w placówce.
Leki na receptę i opatrunek: płacimy 10% ceny leku
Leczenie prywatne: w całości z naszej kieszeni
Pogotowie ratunkowe: płatne, jeśli nie wymaga tego stan pacjenta
Czechy
Szpital: 90 koron
Leki na receptę i opatrunek: całość z naszej kieszeni
Leczenie prywatne: całość z naszej kieszeni
Transport do Polski: z naszej kieszeni
Górskie pogotowie ratunkowe: z naszej kieszeni
Słowacja
Szpital: 1,99 euro za pomoc na pogotowiu
Leki na receptę: w zależności od leku – mogą być bezpłatne, w opłacie zryczałtowanej 0,17 euro, lub podlegają pełnej opłacie
Leczenie prywatne: we własnym zakresie
Transport do Polski: z naszej kieszeni
Górskie pogotowie ratunkowe: płatne z naszej kieszeniWięcej informacji na stronie EKUZ
Co nam daje płatne ubezpieczenie sportowe?
Jak widzicie, to nie tak, że EKUZ pokrywa wszystkie koszty, o czym przekonali się moi znajomi już nie raz. Ubezpieczenie warto wykupić zwłaszcza wtedy, gdy planujemy w czasie wyjazdu uprawiać sporty. A do nich należą wędrówki górskie.
Załóżmy, że w górach mamy wypadek (oby nie, no ale nieszczęścia chodzą po ludziach). Ubezpieczenie prywatne zwróci nam koszty, jakie poniesiemy kupując leki, idąc do lekarza czy w tym ostrym przypadku, gdy trzeba nas transportować do kraju. Podkreślam to ostatnie – EKUZ nam tego nigdy nie gwarantuje.
Ile zostanie nam zwrócone? To zależy od wysokości naszego ubezpieczenia. Ja jestem optymistką i biorę to tańsze (do 20 000 euro za wymienione wyżej czynności).
Ale to nie wszystko. Jesteśmy w górach prawda? Trudno się spodziewać, że tak po prostu karetka wjedzie na szczyt góry i zawiezie nas spokojnie do szpitala. O tym nie może być mowy. Coś co w ubezpieczeniu jest dla mnie najważniejsze, to poszukiwanie i ratownictwo w górach i na morzu.
Jeśli jesteśmy za granicą, np. w słowackich Tatrach, i będziemy mieli wypadek, bardzo prawdopodobne, że wyślą po nas helikopter, za który zapłacimy my. Wyobrażacie sobie kwotę, jaka to jest? Dlatego ZAWSZE zwracajmy uwagę, jaką kwotę zwrotu oferuje nam ubezpieczyciel. Portal Góry i ludzie poleca, by było to co najmniej 7000 euro. Dla bezpieczeństwa niech będzie 10 000.
Ten sam portal poleca, by ubezpieczenie wykupywać gdy maszerujemy też po polskich Tatrach, zwłaszcza gdy planujemy wycieczkę wzdłuż słupków granicznych. Nie wiadomo na którą stronę granicy spadniemy i które helikoptery będą po nas leciały. Polskie? Pół biedy – akcja ratunkowa w naszym kraju jest darmowa. Słowackie? No i tu może zaboleć nie tylko noga i kręgosłup. Boli też kieszeń.
I wreszcie ostatnie pytanie w tym punkcie: czy w góry potrzebne nam ubezpieczenie od sportów ekstremalnych?
Jeśli jedziemy do sąsiadów i planujemy jedynie wycieczki górskie, to nie. Trekking górski jest uznawany za sport wysokiego ryzyka dopiero powyżej wysokości 3000 metrów. Nie grozi nam to więc ani w Niemczech, ani na Słowacji.
Co innego w przypadku, gdy planujemy wspinanie. Wtedy interesuje nas opcja extreme, którą wybieramy również gdy jedziemy w wyższe Alpy.
Czy potrzebuję ubezpieczenie narciarskie?
Tak.
Co prawda przeglądając oferty ubezpieczeń sportowych i ubezpieczeń narciarskich, na pierwszy rzut oka nie widzę wielkiej różnicy w świadczonych usługach, to jednak po wczytaniu się w regulamin wyraźnie zobaczymy, że ubezpieczenie podstawowe nie chroni nas przed szkodami podczas uprawiania sportów zimowych. Prócz tego opcja SKI zawiera pewne dodatkowe atuty.
Tak ubezpieczenie sportowe, jak i narciarskie chroni nas przed kradzieżą sprzętu, w tym sprzętu narciarskiego – wiadomo taki komplet to nie lada kwota. Nie wspominałam o tym wyżej, bo wątpię, by ktoś ściągał wam z nóg buty trekkingowe. A narty zostawiacie jednak przed schroniskiem czy Apres Ski barem bez opieki.
Ubezpieczenie narciarskie posiada również benefity związane ze zwrotem kosztów „niewykorzystanych przez nas atrakcji”. Powiedzmy, że jedziemy na narty na tydzień i kupujemy na ten czas karnet narciarski (na uwielbianym przez Polaków Chopoku zapłacimy za 6 dni 199 euro). Tymczasem pierwszego dnia złamiemy sobie nogę. Ubezpieczenie SKI zapewnia nam zwrot za niewykorzystany karnet.
Podobnie sprawa się ma z wypożyczeniem sprzętu narciarskiego – bierzemy narty na 6 dni, ale po pierwszym nie będziemy ich już używać – zwrot powinniśmy dostać właśnie z ubezpieczenia.
I jeszcze jedna kwestia, o której nie miałam wcześniej pojęcia. Czy wiecie, że jeśli pojedziecie na narty, ale warunki pogodowe okażą się tak beznadziejne, że wszystkie trasy w okolicy 15 km będą zamknięte, to możecie liczyć na zwrot z ubezpieczenia? Poważnie! Dostajecie wtedy 15 euro na dzień. Nie jest to jakaś zawrotna kwota, ale zawsze możecie za to iść na termy do Tatralandii.
Uwaga: nie wykorzystujcie tego triku latem. 😉 Opcja jest ważna tylko w okresie od 1 grudnia do 28 lutego i warunkiem wypłaty jest to, że w dzień waszego wyjazdu trasy były jeszcze otwarte.
Uwaga 2: ubezpieczenie narciarskie kupujemy również w przypadku jeżdżenia w Polsce.
Jak szybko ubezpieczyć się w góry przez internet?
Gdy jedziemy w góry, zawsze wykupuję ubezpieczenie sportowe lub narciarskie (specjalnie dedykowane zimowym sportom). Nie na miesiąc czy tydzień – nie ma takiej potrzeby, skoro jadę tylko na chwilę. Kupuję ubezpieczenie jednodniowe. Nie muszę o nim myśleć z wyprzedzeniem – wystarczy że wykupię je wieczorem lub rano w dzień wyjazdu. Zwykle zajmuje mi to kilka minut i kosztuje ok. 10 zł za dzień.
Czy dzwonię na infolinię? Czy idę do biura podróży? Nie, to już nie te czasy. W internecie znajdziemy strony, na których błyskawicznie możemy nabyć ubezpieczenie. Pokażę to na przykładzie ubezpieczeń Elvia. Wpisujemy datę wyjazdu i powrotu, państwo do którego jedziemy i cel wyjazdu (czyli aktywnie) i voila. Sprawa załatwiona.
UWAGA: Ubezpieczenia nie możemy wykupić za późno. Piszę ten tekst o 10.30 rano i już widzę, że nie mogłabym kupić zabezpieczenia na dzisiejszy dzień. Dla bezpieczeństwa starajmy się zawsze kupować je dzień przed wycieczką.
Tekst powstał we współpracy z elvia.pl oferującej ubezpieczenia podróżnicze i sportowe. Analiza poszczególnych ubezpieczeń dotyczy konkretnie propozycji ze strony elvia.pl. W przypadku innych ubezpieczycieli dane mogą się różnić. Tematyka wybrana w stu procentach przeze mnie. Tak – wybrałam góry, bo to ważne!
Dzięki za przeczytanie artykułu!
Mam na imię Agnieszka i od 8 lat prowadzę blog i opowiadam wam o świecie. Napisałam 4 przewodniki turystyczne i ponad 500 artykułów podróżniczych. Większość z nich przeczytacie na tym blogu. Zapraszam do dalszej lektury. Na górze macie menu, a tam wszystkie teksty 🙂