Zależna w podróży – blog podróżniczy z sensem

W plecaku malucha, czyli co pakuję na wyjazd dla małego dziecka (1-3 lata)

Podróżowanie z dzieckiem jest niekończącą się nauką. Nie dla dziecka – dla dorosłych.
Minęło zaledwie kilka miesięcy, odkąd przyzwyczailiśmy się do nowego stylu podróżowania. Ledwie wbiliśmy sobie do głowy, że na wycieczki trzeba brać zapas pieluszek, butelki do mleka i koc piknikowy, a już się okazuje, że ta wiedza się zdezaktualizowała. Że te kilka miesięcy od ostatniego wyjazdu wystarczyło, by dziecko nauczyło się biegać, przestało używać pieluszek i zmieniło dietę.

Rok temu napisałam artykuł o tym, jak wygląda moja lista rzeczy do spakowania na wyjazd z niemowlakiem. Bardzo się cieszę, że tekst jest przez was tak chętnie czytany i codziennie odwiedza go kilkadziesiąt osób. Widać że potrzebujecie takich artykułów, szukacie ich u wujka Googla i chętnie korzystacie z doświadczenia innych podróżujących rodziców.

Co zabrać na wakacje z dzieckiem (1-3 lata). Lista gadżetów, które ułatwią podróż

Dziś Kora ma 20 miesięcy i jest małym dzieckiem, czy używając specjalistycznego słownictwa: jest w okresie poniemowlęcym. Dlatego aktualizuję listę i podpowiadam, jakie gadżety ułatwiają nam wycieczkę z małym dzieckiem. Dodajcie je do swojej listy do spakowania:

1. Jednorazowy nocnik TRON

Zacznę od najważniejszej zmiany, która w ostatnich tygodniach wkradła się do naszej rodziny. Kora się odpieluchowała!


Upały z jakimi przyszło nam się zmierzyć w czerwcu sprawiły, że pozwalaliśmy małej biegać po domu bez pieluszki i jak się okazało, bardzo szybko zaczęła komunikować potrzeby fizjologiczne. Dzisiaj już sama biegnie na nocnik i próbuje zdjąć spodenki.
I choć gdy wychodzimy z domu zakładam jej ciągle pieluszkę, to i tak w czasie spaceru młoda szuka nocniczka.
I tu idealnie sprawdza się jednorazowy nocnik TRON. Fantastyczne jest to, że jest leciutki i mieści się nawet do torebki, więc można go ze spokojem zabrać nad morze z dzieckiem (do torby plażowej), na górskie wycieczki, jak i na miejski spacer do parku.
Tym, którzy nie lubią jednorazówek (ja do nich należę), podpowiadam: nocnik jest biodegradalny!

2. Pieluszki kąpielowe i pływaczki na rękę

Pozostańmy w temacie pieluszek. Pływacie z dzieckiem? My zaczęliśmy, jak Kora miała 4 miesiące i choć mieliśmy kilka przerw, to dzisiaj Kora uwielbia wodę i gdziekolwiek jesteśmy, staramy się znajdować dla niej basen czy jezioro.
W Polsce na basenie korzystamy z kąpieluszki wielorazowej, którą można prać. W jeziorze i w morzu używamy strój kąpielowy. Jednak gdy jesteśmy na wyjeździe i idziemy na basen, to decydujemy się na jednorazowe pieluszki kąpielowe, które po wyjściu z szatni można po prostu wyrzucić. W końcu nie wszędzie mamy pralkę, a aż tak odpieluchowaniu mojej córeczki jeszcze nie ufam. 😉

pływamy w Omanie! Na głowach chusty chroniące przed słońcem. Ja jestem ubrana, by uszanować tutejsze zwyczaje.

3. Wielorazowe tubki na żywność i kilka gotowych tubek z musami

Jeśli chodzi o żywienie dziecka w podróży, to ten punkt nie ma sobie równych. Tubka wejdzie zawsze i wszędzie. Zanim dowiedziałam się o tubkach wielorazowych, to wydawałam majątek na tubki z musami owocowymi, jogurtami, serkami i deserami wegańskimi. Bolało mnie przy tym serce, bo z jednej strony staram się ograniczyć zużycie toreb foliowych, a z drugiej tubki to w 80% nierozkładalny śmieć.
Teraz przed podróżą przygotowuję kilka tubek ze zrobionymi w domu musami i jogurtami, a gotowce biorę „na wszelki wielki”. Tu podpowiadam: w Polsce w sklepach jest znakomity wybór żywności w tubkach. Tego nie spotkacie w wielu innych państwach Europy. Dlatego jeśli w bagażu macie miejsce, warto zrobić zapas w Polsce.

4. Bidon na wodę

Choć Kora całkiem nieźle pije z butelki dorosłego, to jednak ciągle wymaga przy tym asystowania. Bidon, w którym dajemy jej wodę lub zioła, sprawia, że jest samodzielna i może sobie chodzić po szlaku swoim tempem, co i rusz pociągając ze słomki. Jednak konia z rzędem temu, kto mi powie, jak taki bidon dokładnie wymyć, by mógł służyć przez lata.

5. Pojemnik na żywność i nożyk do warzyw i owoców

To ostatni z punktów związanych z odżywianiem. Czy to na szlaku w górach, na plaży lub w czasie zwiedzania – oprócz tubek zawsze przyda się trochę stałego pokarmu. U nas są to najczęściej jakieś zdrowe ciastka, owoce czy pokrojone kawałki warzyw. Oczywiście w woreczku zostałyby szybko zduszone, a taki silikonowy czy plastikowy pojemnik sprawia, że są w miarę bezpieczne. W sklepach dla dzieci znajdziecie mnóstwo kolorowych atrakcyjnych pudełeczek, ale ja ograniczam się do tych, które w mojej kuchni używam od lat.

Jaka ona była mała! A pudełko na owoce wciąż takie samo!

6. Małe zabawki, które umilą podróż i zabiją nudę w restauracji

Przechodzimy do strefy rozrywki. Kora co prawda jeszcze tak dobrze nie mówi, ale myślę, że niejednokrotnie chciała mi przekazać „mamo, nudzę się”. A bardzo ważne jest dla mnie to, by dopuszczać do tego jak najrzadziej.
Trudno się zdecydować na konkretne zabawki, zwłaszcza jeśli jedziemy tylko z bagażem podręcznym (a zwykle tak właśnie jest). Dlatego wypracowałam metodę: 5 figurek zwierząt typu Schleich, na których punkcie nasza rodzina ma fioła, małe puzzle bez pudełka (wieziemy je w woreczku) i kredki do rysowania (papier zawsze się znajdzie). I to zwykle starczy. Ważne, by nie pokazać młodej od razu wszystkiego, a zaskakiwać ją kolejnymi rzeczami przez kolejne kilka godzin.

kilka puzzli, 3 figurki i 3 kredki – starczy, by zabić nudę w podróży

7. Jedna (i tylko jedna!) książka, ale za to duża

Jesteśmy rodziną, która dużo czyta i na szczęście udało nam się przenieść na Korę naszą miłość do książek. W domu czytamy nawet dwie godziny dziennie, a Korcia tylko biega z kolejnymi pozycjami, które mamy z nią oglądać, opowiadać i czytać.
Na wyjazdy narzuciłam sobie reżim i pozwalam na spakowanie tylko jednej książki. Moim ulubieńcem jest „Pucio”, bo jest stosunkowo gruby i można zaczynać lekturę na różnych stronach. I nie zrozumcie mnie źle – wcale nie jestem olbrzymią fanką Pucia, a w domu czytamy mnóstwo innych książek. On po prostu najlepiej się sprawdza na wyjazdach.

8. Ukochany plecak do wózka

Innymi słowy: trzeba mieć w co to wszystko zmieścić.
Jedną z najlepszych decyzji, które podjęłam po urodzeniu się dziecka, było zdecydowanie się na zakup plecaka, a nie torby dla mam. Choć torba wyglądałaby gustowniej w mieście, a w samolocie nie ma większej różnicy czy towarzyszy nam plecak czy torba, to już na szlaku ma to kolosalne znaczenie. No i nie jest bez znaczenia fakt, że plecak jest często bardziej akceptowany przez tatusiów.

plecak jest z nami od urodzenia

9. Zapasowy fotelik samochodowy

I w końcu transport. Zwykle na wyjazdach decydujemy się wynająć samochód i to nim poruszać się po okolicy. Jednak gdy spojrzycie na ceny fotelików samochodowych w wypożyczalniach na lotnisku, to stwierdzicie, że powariowali. Przecież za tę cenę można kupić nowy fotelik.
I dokładnie tak zrobiliśmy. Mamy swój ukochany nietani fotelik na isofix w naszym aucie, który się stamtąd nie rusza i drugi tańszy – wykorzystywany w samochodzie dziadków i na wyjazdach. Piotr zawsze go dzielnie pakuje w worek, nadajemy na lotnisku (w cenie biletu) i gotowe. Na potrzeby tego tekstu obliczyłam, że w ten sposób zaoszczędziliśmy już 3000 zł. A o tym, jakie są zasady przewozu fotelika samochodowego w samolocie przeczytacie tutaj.

10. Nosidło ergonomiczne

Kora bardzo chętnie spaceruje i uwielbiam te momenty, gdy za rączkę chodzimy po górach. Jednak bądźmy szczerzy – te małe nóżki zniosą mniej niż dorośli. Dlatego zawsze i wszędzie mamy ze sobą nosidło ergonomiczne, w którym młoda bardzo lubi przebywać i nadal – mimo wieku – chętnie w nim zasypia.
Polecam nosidło nawet jeśli nie wybieracie się w góry. Sprawdza się też świetnie w miastach, np. tych w których dominują schody i wąskie chodniki (czyli prawie w całych Włoszech ;)) czy w muzeach, do których często nie można wchodzić z wózkiem. Koniecznie sprawdźcie w internecie, czym się różni nosidło ergonomiczne od wisiadła. I oczywiście wybierajcie to pierwsze!

to ja w drodze do Krakowa. To nasza pierwsza podróż tylko we dwie!

11. Mały wózek-parasolka

Ale czy to znaczy, że nie biorę na wakacje wózka? Biorę.
Wózek cenimy za dwie rzeczy. Po pierwsze w czasie zwiedzania w końcu przychodzi moment, że córka nam zasypia. Wtedy kładziemy ją właśnie w wózku, a sami zwiedzamy dalej czy idziemy do kawiarni. Po drugie, gdy Kora jest na nóżkach, wózek pełni funkcję wózka na zakupy. 😉 Więcej o wózku i tym czy jestem z niego zadowolona, napisałam w tekście o podróży pociągiem z dzieckiem.

Co zabrać na wakacje z małym dzieckiem? – zadałam to pytanie grupie

Czy są tu czytelnicy naszej wspaniałej grupy „Pokaż dzieciom Polskę i świat?”. W niedzielę spytałam was, co wy pakujecie na wakacje z małymi dziećmi. Dostałam kilkaset odpowiedzi, za co bardzo wam dziękuję. Oprócz rzeczy opisanych wyżej, które zabieram sama, podpowiedzieliście, że na wycieczki nagrywacie dla dzieci piosenki i słuchowiska, a niezbędne są dla was wilgotne chusteczki, z czym się zdecydowanie zgadzam. Wielu z was bierze po prostu owoc, a kilka osób używa termos na żywność,
Rowerek biegowy, karimatę, koc piknikowy czy składane krzesełko podróżne wskazały pojedyncze osoby. I dobrze. Wszak bardzo często najważniejszą zasadą jest „im mniej, tym lepiej”

ankieta z grupy Pokaż dzieciom Polskę i świat

Co już poszło w kąt – rzeczy, które kupiłam, a których (już) nie używam

Jest kilka rzeczy, które kupiłam ponad rok temu i które wtedy wydawały mi się niezbędne. Dziś kurzą się w szafie.

A wy dodalibyście coś do listy? Oczywiście nie ma tu ubrań, kosmetyków i apteczki. Skupiamy się na gadżetach. 🙂

Tekst napisany we współpracy z producentem nocników jednorazowych TRON, który pomógł nam w wakacyjnym odpieluchowaniu. Wielkie dzięki!

Exit mobile version