Zależna w podróży – blog podróżniczy z sensem

„Głosuję w Iraku!”. A ty jaką stworzysz opowieść o głosowaniu w podróży?

Kupiłaś bilet na wycieczkę, a tydzień później prezydent ogłosił datę wyborów? Okazało się, że będziesz wtedy we Włoszech, Tajlandii lub w górach?
“No trudno, nic się nie stanie, jak w tym roku nie zagłosuję, prawda? W każdych wyborach głosuję, to raz mogę odpuścić.”
A ja proponuję pomyśleć odwrotnie:
“Ale super! Opowiem wnukom, jak głosowałam w Australii!”

Zapowiada się bowiem najpiękniejsza przygoda wyborcza twojego życia! Jak ją spełnić? Od razu mówię, że banalnie łatwo! Szukasz najbliższej ambasady lub konsulatu, wysyłasz maila i już.
Witamy w świecie głosowania w podróży.

Jak głosować w podróży? Kiedy wyjeżdżasz lub mieszkasz poza Polską

W tym roku poza Polską głosuje kilkunastu moich znajomych. W tym Kamila – autorka bloga Kami & the Rest of the World, w którym autorka pisze przede wszystkim o podróżowaniu po Europie wschodniej i byłym bloku sowieckim. Postanowiłam zapytać ją dokładnie, jak przebiegało staranie się o zgodę na głosowanie za granicą.

-Kami, na Facebooku pochwaliłaś się, że dostałaś potwierdzenie zarejestrowania się w systemie w komisji wyborczej we Lwowie. Dlaczego zdecydowałaś się głosować za granicą?

-Odkąd uzyskałam prawo wyborcze tylko raz nie wzięłam udziału w głosowaniu. W moim domu zawsze się głosuje (nawet teraz Tata przebywający na rencie korzysta z możliwości głosowania korespondencyjnego) i takie wartości z niego wyniosłam. Uważam, że możliwość oddania głosu to nie tylko nasz przywilej, ale i obowiązek. Nie biorąc udziału w wyborach odbieramy sobie prawo do późniejszego komentowania sytuacji w kraju. I fakt, że jesteśmy wtedy poza Polską (ale w miejscu, gdzie znajduje się komisja wyborcza) to żadna wymówka. Weekend we Lwowie miałam zaplanowany zanim podano termin najbliższych wyborów. Ale ważne dla mnie było, żeby ten głos oddać, dlatego zgłosiłam się do Konsulatu we Lwowie z prośbą o dopisanie mnie do spisu głosujących.

Czy za granicą można głosować korespondencyjnie?

Jeszcze w 2015 roku – w poprzednich wyborach parlamentarnych – mogliśmy głosować korespondencyjnie. Tę opcję w Gruzji wybrała Martyna, autorka bloga Life in 20 kg. Niestety konsul osobiście zadzwonił do niej, by spytać czy nie mogłaby osobiście przyjechać do ambasady, bo nie ma zaufania do gruzińskiej poczty. W tym roku możliwość głosowania korespondencyjnego za granicą została zlikwidowana. Jeśli chcecie głosować, musicie osobiście udać się do komisji.

Co trzeba zrobić by zgłosić chęć głosowania w podróży?

-Na świecie utworzono 320 komisji wyborczych. Najwięcej – ponad 50 – w Wielkiej Brytanii. 48 komisji jest w Stanach Zjednoczonych. W moich ukochanych Włoszech są trzy komisje – w Rzymie, Mediolanie i w Palermo. Listę wszystkich komisji można znaleźć tutaj. A jak przebiegał sam proces dopisywania się do listy wyborców w danej komisji?

-Paradoksalnie proces zgłaszania się do zagranicznej komisji wyborczej jest łatwiejszy niż zgłoszenie się do komisji poza naszym miejscem zameldowania w Polsce. Są dwa sposoby, żeby to zrobić – przez dedykowaną stronę internetową lub pisząc bezpośrednio do placówki, w której chcemy głosować. Ja wybrałam tę drugą metodę. Na stronie Konsulatu znalazłam instrukcje jak można się zgłosić – osobiście, telefonicznie, faksem bądź mailowo. W zgłoszeniu należy podać nazwisko, imiona, imię ojca, datę urodzenia, nr PESEL, miejsce pobytu za granicą, dane z paszportu oraz miejsce wpisania do spisu wyborców w Polsce (macierzystą komisję wyborczą). Po około pół godziny od wysłania maila dostałam informację zwrotną z prośbą o podanie jeszcze adresu zameldowania. Dokładne informacje o zgłoszeniach do komisji wyborczej za granicą można znaleźć na stronie internetowej Konsulatów.

Do kiedy zgłaszać głosowanie za granicą?

-Rozmawiamy 1 października. 2 października tekst publikuję na blogu. Tymczasem wybory są już 13 października. Zostało 11 dni. Czy to nie za późno? Czy czytelnicy mają jeszcze czas, by się zgłosić?

-Tak! I niech to zrobią już teraz! Zgłoszenia do głosowania za granicą można składać do 10 października. Ja swoje wysłałam 23 września. Po podaniu adresu zameldowania nie dostałam żadnej informacji zwrotnej od Konsulatu, więc 1 października napisałam kolejną wiadomość z prośbą o potwierdzenie. Na maila tego nie odpisano, ale po kilku minutach dostałam wiadomość z wygenerowanym przez system potwierdzeniem dopisania mnie do listy wyborców w Konsulacie we Lwowie.


Jak zaplanować wyjazd, by głosować w wyborach za granicą?

-Osoby, z którymi rozmawiam potrafią pokonać naprawdę dużo kilometrów, by oddać głos. Wiesz, że Kasia z bloga Kasia & Viktor jedzie na głosowanie aż 650 km? Więcej! Mimo że obecnie przebywa we wschodniej Turcji, najbliższa placówka jest w irackim Kurdystanie i właśnie tam postanowiła pojechać! Podobnie autorzy bloga Pod Palmami. Przemierzają właśnie Australię, a do lokalu wyborczego w Perth specjalnie podjadą 300 km. 

A ty? Udało Ci się być akurat w miastach w których są placówki, czy specjalnie nadkładałaś drogę?

-Swoje podróże planuję z bardzo dużym wyprzedzeniem, przeważnie przed podaniem terminu wyborów. W przypadku Tbilisi i Berlina tak zaplanowałam pobyt za granicą, żeby móc udać się do Ambasady oddać głos. Jeden jedyny raz kiedy nie głosowałam przydarzył się podczas wyborów parlamentarnych w 2015 roku. Byłam wtedy na Malcie i mimo że chciałam się zgłosić, okazało się, że nie ma tam naszej placówki i głosowanie jest po prostu niemożliwe.

Jak najłatwiej zarejestrować się w komisji wyborczej za granicą?

1. W spisie komisji znajdź komisję, która będzie najbliżej miejsca Twojego pobytu.
2. Napisz email do placówki, w którym prosisz o dopisanie do listy wyborców. W mailu podaj imiona, nazwisko, imię ojca, PESEL, nr paszportu lub dowodu osobistego (w Unii Europejskiej), a także miejsce i datę jego wydania, adres zameldowania w kraju i adres miejsca pobytu za granicą, oraz miejsce wpisania do komisji wyborczej w Polsce.
3. Email wyślij najpóźniej 10 października.
4. Poczekaj na potwierdzenie, a 13 października idź do placówki i zagłosuj. Nie zapomnij paszportu/dowodu!
5. To wszystko! Gratulacje! Głosowałeś za granicą!

Jak głosować w Polsce poza miejscem zamieszkania? Na wypadek jeśli weekend będzie ładny, a góry będą wołać

A co, jeśli postanowicie wyjechać na weekend w Polsce? O tym opowiem wam ja. Mam niemałe doświadczenie – poza swoją komisją wyborczą głosowałam co najmniej sześć razy. Co więcej, ostatnio byłam nawet przewodniczącą komisji wyborczej w Rawiczu. Polecam! Super doświadczenie!

W tym roku wybory przypadają na dzień urodzin Piotra. Postanowiliśmy je spędzić z przyjaciółmi w Krakowie.

Mam czas do 11 października (piątek), by iść do swojego urzędu gminy w Lesznie, by poprosić o zaświadczenie, że mogę głosować w dowolnym miejscu w kraju lub za granicą (tak! Za granicą też). To jest super wygodna opcja, ponieważ nie muszę podawać dokładnie w jakim miejscu chcę głosować. Mogę nawet zrezygnować z wycieczki i iść do swojej macierzystej komisji wyborczej.

Zwykle otrzymanie takiego druczku to pięć minut w urzędzie.

Oczywiście warto włożyć zaświadczenie do portfela i nie zapomnieć go pokazać w komisji wyborczej, do której ostatecznie się udamy.

A co jeśli mieszkam z dala od rodzinnego domu i nie wybieram się tam przez najbliższe dwa tygodnie (Halo! Studenci, to do was!)?

Wtedy robicie dokładnie to samo, tylko z drugiej strony. Idziecie do urzędu gminy miejsca, w którym przebywacie i tam prosicie o dopisanie do listy wyborców. Uwaga! Z tej opcji możecie skorzystać do 8 października!

Oczywiście jest też możliwość rejestracji przez internet, jednak by to zrobić potrzebny jest e-podpis lub założenie zaufanego profilu. Wszystkie informacje znajdziecie tutaj.

Dodam, że jest jeszcze jeden powód naszej wycieczki do Krakowa. Tam startuje kandydat, na którego zamierzam oddać głos. Wyjazd wpisuje się w świadomą “turystykę wyborczą”!

Piotr z bloga Jedź, baw się widział przygotowania do polskich wyborów w… Korei Północnej!

Piotrek: W maju 2015 roku miałem okazję gościć w ambasadzie naszego kraju w Pjongjangu – stolicy Korei Północnej. Tak się złożyło, że moja wizyta zbiegła się między innymi z przygotowaniami do wyborów prezydenckich, które miały odbyć się 10 maja. Pomimo tego, iż wybory de facto dotyczyły tylko personelu ambasady i jego najbliższej rodziny (łącznie 15 osób), to przygotowania były traktowane bardzo poważnie. Było tak między innymi dlatego, że wyniki wyborów w niestandardowych lokalizacjach często brane są pod lupę przez różnorodne media. Tak było zresztą i w tym przypadku, a wyniki głosowania Polaków przebywających w KRLD były komentowane tym żywiej, że były dość zaskakujące. Na drugim miejscu uplasował się kandydat Demokracji Bezpośredniej, Paweł Tanajno (ktoś go jeszcze pamięta?), zdobywając „aż” 3 głosy. Dla placówek naszego kraju za granicą jakiekolwiek wybory oznaczają obciążenie niestandardową pracą (trzeba przygotować karty, wybrać komisję, przygotować urny, a następnie przesłać wyniki drogą oficjalną), ale sam dzień to małe, patriotyczne święto.
Jeśli więc zdecydowaliście się głosować za granicą, to możecie być pewni, że wasz udział w wyborach spotka się z dużym uznaniem pracowników odpowiedniej placówki. Niech to będzie dla was dodatkowa motywacja!

A jakby tak być obserwatorem wyborów na Ukrainie? Taką przygodę miała Ania, autorka bloga Podróże w naturze

Ania: Na Ukrainie byłam tam obserwatorem OBWE (Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie) jako bezpośrednia wysłanniczka Fundacji Solidarności Międzynarodowej na zlecenie MSZ RP. Jeśli masz wiedzę i doświadczenie polityczno-społeczne oraz znasz języki z danego regionu, też możesz bywać obserwatorem przez FSM.

Ale bądź wtedy przygotowany na mało snu, dość intensywne działanie i czasem incydenty.
Ja taki incydent miałam w jednym z lokali, który wizytowałam. Każdemu obserwatorowi przysługuje lokalny kierowca, którego zadaniem jest wożenie w miejsca, gdzie głosują mieszkańcy. Mój kierowca zdecydował się wozić mnie białą limuzyną (!). Już w pierwszej komisji do lokalu wszedł nadzwyczaj rezolutny jegomość. Widząc gości z zagranicy jeszcze bardziej się ożywił. Na każdym kroku próbował animować dyskusję, czy to rzucając różne komentarze, czy w końcu próbując legitymować się dokumentami wszystkich członków swojej rodziny, ale nie swoim. Nieuchronnie temat zszedł na białą limuzynę zaparkowaną przed lokalem. Mężczyzna ogłosił wszystkim zebranym, że zamierza zarekwirować to auto i przekazać je na rzecz bojówek Prawego Sektora.

Stosując się do procedur, zgłosiłam do koordynatora, że wystąpił taki incydent. Jakie było moje zdziwienie, kiedy kilka chwil później pod lokal podjechał samochód SBU (Służba Bezpieczeństwa Ukrainy), a wysiadający z niego oficerowie w oka mgnieniu zawinęli ze sobą niepokornego delikwenta. Do dziś nie wiem, czy udaremniłam międzynarodowy skandal, czy wpakowałam do aresztu faceta za to, że opowiedział suchar.


A jaka będzie Twoja opowieść o wyborach za granicą? To zależy tylko od Ciebie! Złóż wniosek i głosuj! Ta przygoda na to zasługuje!


Blogerzy podróżniczy polecają przygodę wyborczą i zachęcają: #glosujwpodrozy

Exit mobile version