Królowie kochają ogrody. Każdy zamek, pałac, dwór, miał większy lub mniejszy okazały teren zielony. Bardzo często jest tak, że to właśnie one najbardziej absorbują odwiedzających. Jednak Ogrody Zamku Królewskiego mają swoją oryginalną historię. Rezydencja została doszczętnie zniszczona, odbudowana w latach 70. Ale pełniła jedynie funkcję spacerową w dzień deszczowy. Tył, trochę przez bliskość Wisłostrady, bardziej przez zupełnie inne inwestycje. Potem ogród górny, Arkady Kubickiego i wreszcie został totalnie uporządkowany ogród dolny. Zamek Królewski w Warszawie jest pełny.
Zobacz też: Gdzie iść na spacer w Warszawie – blogowe propozycje
Wczesne Ogrody królewskie w Warszawie
Zamkowy park pierwotnie sięgał Wisły, której koryto było dużo bliże skarpy. Swoją historią sięga aż książąt mazowieckich, królów polskich i nawet prezydenta Rzeczypospolitej. Ogród Zamku Królewskiego wzbudzał emocje, wielu chciało próbowało udoskonalać na swój sposób – sadzono, zmieniano, przesadzano. Ozdabiano go sztuką ogrodową – fontannami i rzeźbami. Ale od początku. W średniowieczu właśnie tu tworzyła się Warszawa, a panowie na Mazowszu musieli mieć swoją oazę spokoju i odpoczynku. Poważniejsza rozbudowa ogrodu przypada na renesans i córkę królowej Bony i żonę Stefana Batorego, Annę. Projektantem zielonego porządku w epoce Wazów był Zygmunt III, który zamieszkał tu na stałe i podjął budowlaną decyzję umocnienia pofalowanej skarpy. Ogród Zamku Królewskiego stał się spójny z rezydencją i doliną Wisły. Została wybudowana wieża – altana, w której król miał gabinet z widokiem na trzy strony świata. Powstały nowe ścieżki komunikacyjne i przejścia. Ogród był pasją króla, który lubił osobiście sadzić drzewa i ich doglądać.
W kolejnej epoce wybudowano galerię na arkadach, na dachu których znajdował się taras i wyjścia z królewskich pokojów. Rozkwieciło się i pokolorowało, botaniczną eksperymentatorką była mieszkająca w zamku Ludwika Maria Gonzaga, królowa Polski i żona dwóch królów – Władysława IV i Jana II Kazimierza.
Ogrody Zamku Królewskiego – Nowa epoka i kolejne zmiany.
Przyszedł barok i przebudowy, zarówno zamku, jak i ogrodów. Inwestorami byli August II i III. Powstała reprezentatywna tylna elewacje, bajkowe tarasy, wykwintne balkony. Oczywiście my dziś oglądamy jedynie rekonstrukcję, ale właśnie tego czasu. Inspiracją była włoska sztuka ogrodowa – duże przestrzenie z symetrycznymi liniami. Nastał August Poniatowski, władcę chyba najbardziej z zamkiem kojarzony, i jego trzy grosze (albo siedem). Monumentalna symetria i regularność wkradły się na dobre i konsekwentnie. Wydzielono tu maneż, czyli królewską ujeżdżalnię konną i założoną szkołę rzeźbiarską – skulptornię. Na wąskim, górnym tarasie, podobnie jak dziś, królowały donice – kwitły tu cytryny i granaty, warzywa i oleandry.
Szczęśliwa przeszłość, w której nie było Wisłostrady, a założenia ogrodowe mogły sięgać aż rzeki. Jakże by było piękniej i teraz.
Prawie Babilon.
Na kartach historii ogrodowych zapisał się Kubicki, który według mojego syna Sani miał na imię Arkad. 😉 Miejską ulicę Boczną ukrył pod podcieniami. Było to bardzo znakomite posunięcie, aż żal, że projektował nadwiślańskiej autostrady po II wojnie. Ogrody Zamku Królewskiego były w pełni otwarte na rzekę. Roślinność się rozrosła, a nawet zarosła i sytuacja przypominała ówczesnym humanistom połać Semiramidy. Alejki były zorganizowane, ale bardzo różnorodne, co widzimy i dziś. Są reprezentatywne patelnie słoneczne, ale nie brakuje też misternie przyciętych (dba się o to trzy razy w roku) zacisznych zakamarków osłoniętych od wiatru i oczu na posiedzenie.
Trudne czasy, również dla Ogrodu.
Czasy rozbiorów to zaniedbanie i zarzucenie dobrych zwyczajów ogrodniczych. Wśród starannie dobranych botanicznych dzieł sztuki, zasadzono ogrom przysadzistych i ogromnych topoli, rozłożyste orzechy włoskie i praktyczne krzaki owocowe – agrest, porzeczki i truskawki. Co całkowicie zaburzyło układ parku. Nie dbano o przycinanie strzelistych drzew, zrobiło się więc dziko. Ostatecznie w drugiej połowie XIX wieku, dość barbarzyńsko wzniesiono tu koszary i stajnie kozaków, wycinano kolejne drzewa.
NIepodległość to starania przywrócenia rangi i świetności. O Ogrody dbał Kazimierz Skórewicz, kontynuator architektów klasycystycznych, podejmował próby uporządkowania. Powstał park angielski – regularny, parterowy z żywopłotami grabowymi. Arkady Kubickiego były zamurowane i nie podjęto się ich remontu.
Wojna to pożoga.
Ten kto widział zdjęcia z równanego z ziemią placu zamkowego zrozumie, jak smutny był to widok. Po wojnie Ogrody Zamku Królewskiego włączono w obszar zieleni staromiejskiej, starano się organizować tam życie. Różnych granic sięgała fantazja projektantów, jednak nie miała ona podłoża historycznego.
Ogrody Królewskie – Już jest dziś, na szczęście.
I mamy nasz piękny, pieczołowicie zrekonstruowany Ogród. Wspaniały teren spacerowy, z ławkami, zamkową kawiarnią widokową. Wejście można przez Zamek, lub “z ulicy” od strony rzeki. Jest też płynne bezbarierowe przejście znad Bulwarów Wiślanych. Miasto robi nam się spójne i piękne, żeby tylko ukryć gdzieś tą straszną jezdnię.
Ogrody Zamkowe są dostępne bez opłaty. Oficjalne otwarcie Ogrodów Zamku Królewskiego odbędzie się 11 maja 2019r., link do wydarzenia i plan znajduje się tu.
Artykuł początkowo ukazał się na blogu Podróżująca Rodzina.
Zobacz też: Najpiękniejsze parki i pałace w okolicach Warszawy.
Magdalena Dziadosz, mama Saszy i Idy. W teorii archeolożka śródziemnomorska i muzealniczka, skrzętnie wykorzystująca wiedzę zdobytą na studiach w swojej pisarskiej pasji. W praktyce właścicielka firmy zajmującej się komunikacją i PR-em. Dużo pisze na różne tematy. Uwielbia podróże, najbardziej te blisko natury: długodystansowe spacery oraz wycieczki górskie. Ale doceni też wieczór na szpilkach w wiedeńskiej operze.