Zależna w podróży – blog podróżniczy z sensem

Columbus Rowy – Hotel dla dzikich dzieci

Tego dnia przeszliśmy 20 km. Ja i Sania na nogach, Idka w wózku. Pogoda była, mimo kwietnia, iście letnia. Owady zaczynały krążyć nad łąkami, stada ropuch przemierzały podmokłą,  zabłoconą drogę. Szliśmy Szlakiem Zwiniętych Torów z Ustki do Rowów. Ostatnie kilometry były ciężkie – Sania ma dopiero cztery i pół roku, to dla niego duży wysyłek. Ida z kolei jest zbyt dziarska jak na półtoraroczniaczkę. Szliśmy i opowiadaliśmy sobie, jak bardzo będziemy leżeć i nic nie robić w pokoju hotelowym do końca dnia. Ile przeczytamy książek i jak ciepła będzie woda, w której będziemy moczyć stopy. I wtedy pojawiło się ogrodzenie hotelu Columbus Rowy.

Hotel Columbus Rowy.

Ja bym nawet nie do końca nazwała go hotelem. Trochę ma klimat ośrodka wypoczynkowego w bardzo dobrym wydaniu. Na olbrzymim placu znajduje się mały raj dla dzieci. Plac zabaw mogący pomieścić chyba setkę dzieci, pole do mini golfa, zamek z klasycznymi kulkami (wreszcie ktoś to zrobił na zewnątrz!), trawniki do gier, konstrukcje dla dzieci w każdym wieku. Główna bryła hotelu mieści bar, restaurację i kino dla dzieci na parterze oraz pokoje na piętrze.

Nie ma windy (to z wad), ale jest bardzo dużo miejsca na wózki. Pokoje są przestrzenne, my mieliśmy 112 – część dzienna, sypialnia za przesuwanymi drzwiami i łazienka. Są wykładziny (niebo lepiej niż terakota). Na życzenie można dostać chyba każdy gadżet od suszarki do ubrań, przez czajnik, po stołeczek dla dzieci do łazienki. Hotel Columbus Rowy jest nastawiony na rodziny z dziećmi. Najlepiej dzikimi, które będą mogły całymi dniami korzystać z uroków plaż i lasów (dwie minuty i tu i tu zajmuje dojście), by popołudniami cieszyć się dobrami hotelowymi.

W razie niepogody jest też bawialnia w pawilonie. Klasyczne zabawki plus oryginalna – dmuchany zamek.

Columbus Rowy ma opcję wykupu śniadań, obiadów i kolacji w formie szwedzkiego stołu. Wybór nie jest bardzo duży, ale wszystko jest świeże i są zróżnicowane opcje – od frytek, przez ziemniaki, po kaszę jaglaną.

Idąc przez Bałtyk mamy duże tempo, ciągle gdzieś idziemy, pakujemy się, dopiero witamy, a już żegnamy. Tu kiedyś wrócimy, na regularny tydzień wakacji. I nudzić się nie będziemy.

Wybrzeżem Województwa Pomorskiego idziemy we współpracy z Pomorską Regionalną Organizacją Turystyczną. Artykuł początkowo ukazał się na blogu Podróżująca Rodzina.

Zobacz też:  Domki nad morzem: pomorskie – nasze ulubione miejsca!

Exit mobile version