Zależna w podróży – blog podróżniczy z sensem

Most Gdański. Miejsce wyznań miłosnych.

Kiedy nie wyjeżdżam, jestem w domu, w Warszawie. Aktualnie w charakterze matki dziecku. Jest to bardzo miła okoliczność, można powiedzieć, że codzienny turysta ze mnie. Przez pierwsze 6 lat życia mieszkałam w Konstancinie, potem przez 19 na Ursynowie, by od 7 lat być Żoliborzanką. Fakt faktem, że poruszałam się zawsze po potwornie wyklepanych przez siebie ścieżkach. Teraz odkrywam nowe miejsca, dzielnice, sprawy, i nie mogę wyjść z podziwu oraz zachwytu nad Warszawą. Bardzo lubię Most Gdański. To jedyna możliwość przeprawy przez Wisłę w Warszawie bez towarzystwa aut. Most jest dwupoziomowy, górą puszczony jest ruch samochodowy, dołem pieszy, tramwajowy i rowerowy. A z boku jeszcze jadą pociągi. Po południowej stronie widok na starówkę i pałac kultury, na północy majaczą wieże przemysłowe.

Most Gdański.

Most był budowany w latach 1957-59. Powstał w miejsce przedwojennego Mostu przy Cytadeli, wysadzonego 13 września 1944r., gdy Niemcy wycofywali się z Pragi.
Most Gdański jest często fotografowany, ostatnio zawisł na nim neon MIŁO CIĘ WIDZIEĆ. (Z racji dziecka nie chadzam po zmroku nad Wisłę, więc zdjęcia nie mam). Wyjątkowej urody są schody po lewej stronie Wisły. Mostem łatwo można przeprawić się do północnego wejścia Zoo.

Wiele widziałam mostów w życiu, na niektórych wiesza się kłódki, ale to nie warszawska mentalność. Tu mieszkają ekstremiści. Pod torami kolejowymi są rury, na które, chyba zdesperowani i na pewno pod wpływem, lubią wchodzić i pisać miłosne wyznania, życzenia i/lub pozdrowienia widoczne z tramwaju i chodnika. Inni, mniej odważni, wystawiają na szalę jedynie otrzymanie mandatu za sprejowanie lub mazanie markerem w miejscu publicznym.

Artykuł początkowo pojawił się na blogu Podróżująca Rodzina. Zobacz też tekst o ulubionych miejscach w Warszawie autorki.

Exit mobile version