Zależna w podróży – blog podróżniczy z sensem

Ferrara: 8 rzeczy które musisz zrobić będąc w Ferrarze

Po narzekającej notce o przeludnieniu San Marino, pora zabrać was w miejsce które bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło.

Czy spodziewałam się, że Ferrara jest przepiękna? Tak! Ze wszystkich miast i miasteczek, do których się wybierałam w czasie tej wycieczki, na nią czekałam najbardziej.

Ale jednocześnie słyszałam, że jest bardziej turystyczna niż Bolonia. To mnie trochę przerażało. No tak – Ferrara tworzy naturalny przystanek między Florencją i Wenecją. Pewnie czekają mnie tłumy.

Otóż nie czekały! Ferrara, w całej swojej piękności, jest miejscowością nad wyraz spokojną. Owszem miniemy kilku pojedynczych turystów, ale tylko w ścisłym centrum i tylko w godzinach popołudniowych.

Samo miasto jest tym miejscem, gdzie zatrzymałam się na jeden dzień, a chciałabym spędzić tydzień. Gdy wyszłam ze swojego hostelu i skierowałam kroki do centrum, w pierwszej chwili pomyślałam: Kraków. Tak! To włoskie, znajdujące się na liście UNESCO, miasto ma w sobie jakąś atmosferę, która sprawia, że czuję się jak w domu. Tutaj renesansowe portyki, gdzie indziej średniowieczne domki. Park wokół miasta na murach miejskich, które słusznie kojarzą się z naszymi plantami. Co tu dużo mówić: znalazłam bliźniacze miasto. Znalazłam jedno z niewielu „średnich miast” (Ferrara ma 130 tysięcy mieszkańców), które pokochałam. Poczytajcie czego nie można ominąć będąc w Ferrarze.

Do Ferrary najlepiej się wybrać w ramach jednodniowej wycieczki z Bolonii. O tej drugiej przeczytasz tutaj. Klik!

1. Podziwianie renesansowego centrum Ferrary

Ferrara czyli renesansowe miasto wpisane na listę UNESCO. Nie sposób wymienić wszystkich budynków, na które warto spojrzeć. One po prostu wyrastają przed nami i sprawiają, że się zatrzymujemy, a przez następne minuty nie potrafimy odciągnąć się od aparatu. Polecam zwłaszcza spacer po ulicy Corso Ercole i zerknięcie na Palazzo dei Diamanti. Zerknijcie też do Casa Romei, unikatowego przykładu arystokratycznego domu z XV wieku. 

2. Odwiedziny w zamku w Ferrarze

Przyznam, byłam sceptyczna. Znowu zamek? Owszem z zewnątrz jest przepiękny, ale pewnie jego obejście wystarczy. Ewentualnie trzeba zajrzeć na dziedziniec, przejść przez zwodzony most nad fosą.

Otóż to nie wystarczy! Koniecznie kupcie bilet i wejdźcie do środka. Zamek można podzielić na dwie części. Na parterze są wejścia do dawnych lochów, w których stwierdziłam, że jeśli kiedykolwiek by mnie w czymś takim zamknęli, to na bank oszalałabym z powodu klaustrofobii.
Z kolei na piętrze cudem są tutejsze freski na sufitach. I to nie w jednym pomieszczeniu, ale praktycznie w każdym. Możemy je oglądać dzięki umieszczonym tu lustrom, które zaoszczędzą nam bólu karku. Rewelacja!

3. Spacer po dzielnicy żydowskiej

To wyglądało tak: kupiłam pierwszego podczas tej wycieczki loda i skręciłam w pierwszą uliczkę na lewo. Wiedziałam, że wchodzę w dzielnicę żydowską i stwierdziłam, że to dobry pomysł, by pospacerować się po niej jedząc pysznościowe gelato.
Zrobiłam błąd. Usiadłam na pierwszej ławce i w pośpiechu zlizywałam słodycz. Chwilę potem chwyciłam aparat i zaczęłam trzaskać. Dzielnica żydowska w Ferrarze to miejsce idealne! Malutkie uliczki, dziesiątki nadziemnych przejść, kamienne uliczki. Wszystko to w średniowiecznej tonacji. Jak to jest z tymi judajskimi dzielnicami, że gdziekolwiek by nie spojrzeć, są najpiękniejszymi fragmentami miast? Patrz Kraków, patrz Paryż, patrz Ferrara.

4. Spojrzenie na katedrę

Nie na fasadę. Nie do środka. Spójrzcie na jej bok! Wyrosły na niej niczym grzyby po deszczu malutkie domki i przylgnęły do masywnej budowli, jak pijawki. W przewodniku nie ma o nich słowa, ale ja jestem absolutnie zachwycona tymi, prawdopodobnie dawniej, niewielkimi kramikami, które za nic miały sobie świętość boskiego przybytku. Są nieziemsko urocze i trochę kojarzą mi się z poznańskim rynkiem i kolorowymi domkami przy ratuszu.

5. Przejażdżka rowerami po murach miejskich

Fakt pierwszy: Ferrara to miasto rowerów. Taki włoski Amsterdam. Nie uświadczycie tu dużo samochodów, za to rowerów bez liku. Wasz hotel prawdopodobnie zaproponuje wam rower za free.
Fakt drugi: Mury miejskie Ferrary zachowały się cudownie. To olbrzymi, szeroki pas zieleni dookoła pokaźnego centrum (strzelam, że długość murów miejskich to długość 3 okrążeń krakowskich plant). Zabawne jest to, że w murach miejskich znalazł się i cmentarz chrześcijański i cmentarz żydowski i nawet elementy krajobrazu wiejskiego. Dla wielbicieli porannego joggingu sprzedaję pomysł na trasę biegu idealnego.

Bliźniaczym miastem Ferrary jest niedaleka Mantua. Miasta łączy historia i architektura. Zajrzyj też do niej. Klik!

6. Zajrzenie na cmentarz

Jak przeglądałam plan miasta, zrobił na mnie wrażenie olbrzymi budynek na północnym wschodzie miasta. Miałam rację się tam wybierając. To jeden z najniezwyklejszych cmentarzy, na jakich byłam. Pokaźna jego część znajduje się pod portykami, które jakby nie miały końca (stali czytelnicy bloga wiedzą, że portyki to moja słabość). Na środku znajduje się piękny kościół San Cristoforo alla Certosa. Robi wrażenie.

7. Wypicie wina z Kopernikiem w winotece Al Brindisi

Mieszcząca się w uliczce przylegającej do katedry Enoteca Al Brindisi ma swoją historię. Jest najstarszym barem winnym na świecie, którego tradycje sięgają 1435 roku. Wchodzicie do środka a tam zakurzone butelki wina, setki buteleczek mocniejszego alkoholu, instrumenty muzyczne na ścianach i książki. Szczególnie pewnie nas zaciekawi, że pokoje nad enoteką należały do wydziału teologicznego. Konkretnie: mieścił się tutaj akademik dla studentów. Dokładnie nad barem mieszkał Mikołaj Kopernik w czasie swoich studiów w Ferrarze. Dziś właściciel baru się chwali, że ma tam mieszkanie, ale czy mu wierzyć – tego do końca nie wiem.

8. Spróbowanie tutejszej kuchni z cappellacci di zucca na czele

Tu muszę się przyznać: nie próbowałam cappellacci. Kilka miesięcy życia we Włoszech mnie nie nauczyły jadać od 12 do 15 i od 19 do 22. Ciągle robię się głodna o 16, a że wszystkie trattorie są wtedy zamknięte, to kończę na kawałku pizzy w barze.

Ale szukałam capelletti – wariacje na temat słynnych tortellini, które z tego co wiem są nadziewane dynią. Świetny (to próbowałam) jest pasticcio di maccheroni – słodki przysmak, niespotykany gdzie indziej. I w końcu: na pewno zwrócicie uwagę na tutejsze chleby. Wymyślnie pozawijane, niczym warkocze. Robią wrażenie.

W Ferrarze wejdźcie do informacji turystycznej w zamku! Dostaniecie tam darmowy miniprzewodnik z opracowanymi 5 trasami zwiedzania miasta. Przerobiłam 3 z nich i bardzo polecam. Zwłaszcza tę pierwszą: po średniowiecznym centrum (przewodnik po angielsku, włosku, niemiecku i – chyba – rosyjsku).

Nocleg: Ferrarę odwiedziłam dwukrotnie. Raz spałam w tanim hostelu w centrum miasta, w którym za darmo można dostać rower, którym zwiedzicie miasto. Inne noclegi w Ferrarze znajdziecie tutaj.
D
rugi raz przyjechałam do Ferrary w ramach jednodniowej wycieczki z Riwiery Adriatyckiej, gdzie zatrzymałam się na nadmorskim kempingu. O moich przygodach tam poczytajcie tutaj.

Jedziesz do Włoch? Tutaj znajdziesz listę napisanych przeze mnie artykułów na temat tego kraju. Mam nadzieję, że pomoże Ci to w poruszaniu się po blogu 🙂

Podobał Ci się artykuł? Kolejne będą tylko lepsze. Dołącz do fanów bloga na Facebooku, żeby zawsze być na bieżąco.

Exit mobile version