Zależna w podróży – blog podróżniczy z sensem

Wschowa: Cmentarz, co to nie katolicki

Mamy szczęście. Już drugi rok pod rząd jadę na Wszystkich Świętych do Leszna, a po lewej i prawej stronie wokół torów rozpościerają się oszałamiające jesienne widoki. Słońce doświetla złociste kolory, przez drzewa padają pojedyncze promienie słońca akurat na najskrajniej chowane przez las sekrety.

Aż mnie kręci, by szybko wskoczyć na rower, względnie w samochód i pojechać z aparatem na kolejny cmentarz, by uchwycić go w jesiennych barwach. Temat zresztą nienowy na blogu. W zeszłym roku opisałam tatarski cmentarz w Kruszynianach. Dzisiaj chcę się skupić na drugim końcu Polski i przejść się po cmentarzu ewangelickim we Wschowie.

[wp_geo_map]

Południowa Wielkopolska krainą ewangelickich cmentarzy

Skąd w południowej Wielkopolsce ewangelickie cmentarze? Najprostsza, najszybciej przychodząca na myśl odpowiedź to zabory – wszak przez ponad 100 lat ziemie wchodziły w skład Prus. Z jednej strony długo, z drugiej – za krótko, by zostawić po sobie w okolicy aż tyle cmentarzy, nagrobków i kościołów. A już zwłaszcza nagrobków barokowych, które uważane są tu za najpiękniejsze.

Prawdy należy szukać dużo głębiej. Otaczające moje rodzinne miasto miejscowości – Wschowa, Śmigiel, Osieczna i samo Leszno, niemal od początku istnienia znane były ze swoich wielokulturowych romansów. W samym Lesznie w 1905 roku mieszkało 80% Niemców, z czego ponad 50% to ewangelicy.

15 km od Leszna leży Wschowa…

Nie o Lesznie jednak tym razem mowa. Wchodzę w samochód i jadę 15 km na zachód. Tam wjeżdżam do prawdziwego niemieckiego miasteczka. Pfu, miasteczka – dawnej metropolii!

Wschowa, ze swoim siedemsetletnim rodowodem, jest jednym z najstarszych miast zachodniej Polski. Właściwie od powstania aż po 1945 rok zamieszkana była głównie przez ludność niemiecką.

Czy to znaczy, że miasto znajdowało się na ziemiach niemieckich? Ależ skąd! Od Kazimierza Wielkiego do II rozbioru Wschowa nieustannie znajduje się na terenie Polski. Jednocześnie etnicznie i kulturowo była niemiecka. Znając z historii tolerancję religijną tutejszych ziem, bliską granicę ze zniemczonym Śląskiem i liczne kontakty handlowe nie dziwi, że Wschowa – lub po niemiecku Fraustadt – jest jednym z pierwszych polskich miast, które w całości przyjęły protestantyzm.

Historia ewangelickiego cmentarza staromiejskiego we Wschowie

Wschowa, w XVI wieku jedno z najbogatszych miast Rzeczypospolitej, miała jedną wadę. Była miastem małym. Przybywali tu nowi mieszkańcy, rodziły się kolejne dzieci, a mury miejskie jak ograniczały przestrzeń życiową, tak nijak nie dawały się rozszerzyć.

Tymczasem potrzeba nowego cmentarza ewangelickiego była coraz większa. Postanowiono więc porwać się na pomysł wywrotowy – wybudować cmentarz za murami – extra muros.

Dlaczego wywrotowy? Wschowski cmentarz jest pierwszą nekropolią chrześcijańską w Polsce poza murami miasta. Wcześniej grzebanie zmarłych „w polu” przeznaczone było tylko dla tych napiętnowanych. Za murem można było zakopać mordercę, prostytutkę czy samobójcę. I teraz wyobraźcie sobie, że słyszycie od księdza, że macie tam pochować własną matkę. No zdaje się, że spotka się to z waszym oburzeniem.

Dzięki Bogu argumenty były mocne. Przede wszystkim tak już robiono w kilku miejscach we Włoszech, można się więc powoływać na przykład ze świętej ziemi. Po drugie, coraz więcej mądrych głów mówiło, że wiele zaraz i epidemii w mieście może pochodzić właśnie od rozkładających się ciał zmarłych.

Ale chyba najlepiej przemawiającym argumentem było to, że nowy cmentarz to „miasto dla zmarłych”. Otoczone murami jest niczym n/mekropolia dla tych, którzy poszli na spotkanie z Panem. Prowadzi do niego brama na kształt tej, której wszyscy wypatrują. Nekropolia za murami, to wymarzone boskie Jeruzalem.

 

Powojenne losy cmentarzy we Wschowie

Ostatnie zdanie z kroniki miasta Fraustadt (zniemczonej Wschowy) brzmi: “Anno 1945, wędrówka ludów. Ostatni pogrzeb na Campo Santo. Ostatni transport expatriantów z Fraustadt przekracza Odrę, pierwszy transport expatriantów z Oszmiany na stacji Wschowa“. Przytaczam ten cytat za Markiem Chwistkiem, bo jak żaden nie oddaje tego, co w 1945 roku zdarzyło się w tym i w wielu innych miastach okolicy. We Wschowie po przymusowym przesiedleniu większości mieszkańców, zostało kilkadziesiąt osób. Miasto pierwszy raz w swojej historii stało się polskie. Jego wielokulturowość oczywiście już wcześniej była gwałcona (noc kryształowa dosięgnęła i tu), ale to właśnie 1945 rok pogrzebał ją ostatecznie, przynajmniej do teraz.

Łatwo było się pozbyć żywych. Niestety postanowiono rozprawić się też z umarłymi. W powojennej Wschowie niekatolickie cmentarze były powoli niszczone. Na jednym stoi dziś stacja benzynowa, na drugim znajdują się garaże. Trzeci to domki jednorodzinne, a macewy z kirkutu żydowskiego posłużyły do stworzenia nawierzchni ulicy Targowej i po dziś dzień znajdują się pod asfaltem.

Ostał się tylko cmentarz staromiejski, który wpierw przez 30 lat niszczał i był miejscem schadzek młodzieży, a w końcu w latach 70-tych zdecydowano się stworzyć na nim miejski zielnik i muzeum rzeźby cmentarnej. Czy dobrze?

Powiem tak – dobrze, że coś się ostało. Lapidarium jest miejscem ładnym, posiada wiele cennych, zabytkowych tablic epitafijnych i pomników nagrobnych. Nie zmienia to jednak faktu, że z cmentarza usunięto wszelkie nagrobki, które uznano za „nieistotne artystycznie”. Przywieziono tu również obiekty z innych cmentarzy, które nijak się mają do historii tego miejsca (znaleźć tu można np. macewę żydowską). Architektura dawnego cmentarza została zniszczona, nie wspominając już o mistycznym znaczeniu, jakie cmentarz – wierzę w to – powinien posiadać.

 Rzeźbo nagrobna, trwaj!

Historię cmentarza poznałam już po odwiedzeniu lapidarium. Gdy weszłam na nie, byłam przede wszystkim zachwycona. Na niewielkiej powierzchni zgromadzono dziesiątki przepięknych, przepełnionych historiami, nierzadko moralizatorskich epitafiów. Większość z rzeźb i płaskorzeźb aż kipi od swojego symbolizmu. Spacerując między nimi spotykamy człowieka wędrownego (homo viatora), liczne klepsydry czy czaszki. Nawet zasadzone tu drzewa mają wymiar symboliczny, tak jak posadzona do góry korzeniami lipa. Z 200 kamiennych epitafiów można odczytać historię Wschowy i jej mieszkańców. Jeśli traktować cmentarz jako muzeum – jest to muzeum znakomite.

A teraz chcę was do czegoś zachęcić – póki pogoda sprzyja, a jesienna aura zachęca do odkrywania cmentarzy, poszukajcie zapomnianego cmentarza w waszej okolicy. Niech to będzie miejsce innowiercze lub opuszczone. Niech znajduje się maksymalnie 20 km od was. Odbądźcie #podróżdotutaj, a zdziwcie się, że jest równie ciekawa, jak podróże na inny kontynent. Przepraszam was za podniosły ton. To te święta 😉

Informacje praktyczne

Do Wschowy najłatwiej dojedziecie autobusem z Leszna. Taki przejazd trwa 20-25 minut. Do Leszna łatwo dostaniecie się pociągiem i Polskim Busem tak z Poznania, jak i z Wrocławia.

Ten tekst by nie powstał bez świetnego artykułu Marka Chwistka „Kamienna kronika” ze strony Wschowskie Lapidarium. Jeśli wam mało i szukacie czegoś bardziej naukowego – polecam.

Jeśli szukacie ciekawostek ze swoich okolic, to zajrzyjcie na forum eksploatorzy.com.pl. Prawdziwa kopalnia pomysłów na kilkugodzinną zabawę w odkrywcę.

A jeśli chcecie poszukać innych cmentarzy i nieistniejących dziś miejsc w zachodniej Polsce, to polecam przeglądnąć stare niemieckie mapy dostępne tutaj. Na nich krzyżykami zaznaczono cmentarze. Nic tylko szukać, zaznaczać i jechać!

W okolicy: Zwiedzanie Wschowy proponuję połączyć z wizytą w Lesznie i odwiedzeniem zamku w Rydzynie. Wiosną i latem wybierzcie się też do Przemęckiego Parku Krajobrazowego i pokonajcie kajakami szlak konwaliowy. Noclegi w okolicy znajdziesz tutaj. Osobiście polecam się zatrzymać w hotelu Wieniawa na samym leszczyńskim Rynku. Zdziwicie się, jak tu u nas ładnie!

Być może zainteresuje Cię też:

–>Cmentarz tatarski w Kruszynianach
–>Lapidarium – największy skarb Leszna
–>Beskid Niski i tajemnice Nieznajowej, wioski, która przestała istnieć

Lubisz czytać teksty o Polsce? Wszystkie znajdziesz na liście artykułów o naszym pięknym kraju. Dostępna jest tutaj. A jeśli lubisz czytać podróżnicze teksty i podoba Ci się mój styl, to zapraszam do śledzenia mnie na Facebooku. Tam jeszcze więcej zdjęć i ciekawostek z całego świata.

Exit mobile version