Zależna w podróży – blog podróżniczy z sensem

Triglav. 3 dni przez słoweńskie Alpy Julijskie

–>Triglav. Szlaki na świętą górę Słowenii
–>Alpy Julijskie i słynne via ferraty
–>Praktyczna relacja z trzydniowej pętli Bohinj-Triglav 


Mierzcie siły na zamiary, mówią.
A co jeśli się przeliczycie? Co jeśli wasze siły nie są adekwatne do zamiarów.
Wtedy prawdopodobnie i tak wam się uda. I będziecie jeszcze szczęśliwsi.

Wycieczka do Słowenii w góry

To było dość spontaniczne. Czas leciał, a ja z Piotrkiem byliśmy coraz bardziej pewni tego, że w tym roku nie uda nam się wyjechać na dłuższą wyprawę poza Europę. Trzeba było wymyślić coś bliżej, z łatwiej przyswajalną florą bakteryjną (mój ukochany ma problemy zdrowotne) i na krócej.
-A co powiesz na Słowenię? – Spytał Piotr.
Byłam za.
Szybko zrobiliśmy rozeznanie. Od dawna rozmawialiśmy o Alpach Julijskich i to one zdały nam się idealnym pomysłem na kilkudniową górską wycieczkę. Do tego byśmy dodali jeziora Bled i Bohinj i bum – plan wyjazdu gotowy.

Alpy Julijskie –via ferrata na każdej ścieżce

Alpy Julijskie przy Dolomitach są często uważane za najatrakcyjniejszą część Alp. Znane są ze swoich strzelistych kształtów i stromych podejść. Mimo, że nie są dużo wyższe od naszych polsko-słowackich Tatr (Triglav, czyli najwyższy szczyt, ma 2864 m n.p.m.), to sprawiają wrażenie dużo potężniejszych i z pewnością są dużo bardziej wyczerpujące. O ich ogromie dużo mówi fakt, że aż 150 szczytów znajduje się na wysokości ponad 2000 m n.p.m.

Alpy Julijskie to góry wapienne. Ich górne partie są suche i przypominają kamienistą pustynię, przez co mi – wielbicielce pustyń – zdają się przepiękne.
No i w końcu: wielbiciele gór z całej Europy przyjeżdżają tutaj, by pochodzić po widokowych via ferratach, na których skacze adrenalina i które sprawiają, że teraz – tydzień po wejściu na Triglav – rozpiera mnie duma.

Jak będziesz w okolicy, to koniecznie zobacz też symbol Słowenii – jezioro Bled. Napisałam o nim tutaj. 

Alpy Julijskie znajdują się na terenie Słowenii i Włoch. Najpopularniejszymi szlakami w części słoweńskiej są: wejście na Triglav, Jalovec, Mala Mojstrovka czy Prisank.
Jeśli chcecie zaopatrzyć się w przewodnik po Alpach Julijskich, to w Polsce wyszedł jeden, wydany przez Sklep podróżnika (znajdziecie go tutaj). Dostaniecie też mapę w języku niemieckim (klik!), choć tę polecam kupić na miejscu w Słowenii.

Triglav – szlaki na trzy dni

Większość piechurów, których spotkaliśmy na szczycie Triglavu zdecydowało się na jednodniową wycieczkę. Podjechali na najbliższy szczytu parking przy Aljazev Dom (wejście od północy). My od początku wiedzieliśmy, że chcemy w górach posiedzieć dłużej. Nie mamy ich zaledwie „liznąć” i chociaż przez te dwa dni chcemy żyć na wysokości przekraczającej 2000 metrów. Dlatego poniżej opiszę tylko pokonaną przez nas trasę i nie ośmielę się mówić o innych, bo zwyczajnie ich nie znam.

-zobaczenie kilku dolin
-niepowtarzanie tej samej trasy 2 razy
-poznanie wejścia na Triglav z dwóch stron
-możliwość wejścia na inne pobliskie szczyty

Dzień pierwszy: Stara Fuzina (ok. 500 m n.p.m.) – Paninska koca na Vojah – Vodnikov Dom (1817 m n.p.m.)

Być może zaczęliśmy go za późno.
Z posiadanej rozpiski wynikało, że mamy dzisiaj do przejścia trasę ze Starej Fuziny do Domu Planika. Miało to nam zająć 5 godzin, więc spokojnie rano popijałam kawę, kończąc artykuł o Żywiecczyźnie. Gdy w końcu dojechaliśmy do Starej Fuziny, była godzina 11.00.

Parking: w Starej Fuzinie znajduje się parking, będący początkiem szlaku do Doliny Voje od której rozpoczęliśmy wędrówkę. Parking kosztuje 12 euro na dzień, co nie ukrywajmy – jest dużo. Korzystniej byłoby skorzystać z usługi transferu, którą oferuje chociażby Hostel pod Voglom, w którym się zatrzymaliśmy.

Z parkingu wchodzimy na szlak i grzecznie płacimy za wejście do Doliny Voje (2,50 euro). Niemal natychmiast rozpoczyna się piękny, dość głęboki wąwóz, którym płynie rzeka. Kilka osób rozkłada się tutaj i w strojach kąpielowych wskakuje do wody. Ja z nutą zazdrości idę dalej.

Przez półtorej godziny wędrujemy wzdłuż rzeki, najpierw przy wąwozie, następnie alpejskimi łąkami, aż dochodzimy do Planinskiej kocy na Vojah (690 m n.p.m.). Schronisko oferuje zabójczy strudel z jagodami. Stąd już blisko do wodospadu, do którego warto podejść, ale UWAGA, nie jest on na szlaku. By na niego wrócić należy cofnąć się do schroniska i przejść mostkiem przez rzekę. Mówię uwaga, bo my się w tym miejscu zgubiliśmy, przez co straciliśmy dwie godziny.

Oznaczenie szlaków w Triglavskim Parku narodowym pozostawiają dużo do życzenia. Inaczej niż w Polsce, zawsze są koloru czerwonego, zwykle w postaci kółka. Jeśli przez 100 metrów nie widzicie oznakowania, to prawdopodobnie się zgubiliście. Wróćcie wtedy do ostatniego skrzyżowania. Również podane czasy nie mają dużo wspólnego z rzeczywistością. Dla nas były o wiele za niskie i trasę zaplanowaną na półtorej godziny, robiliśmy w dwie i pół godziny. Sprinterami górskimi nie jesteśmy, ale też w Polsce czy na Słowacji zawsze jesteśmy szybsi niż podane czasy. Tu było odwrotnie.

Piszę o tym w tym miejscu, bo nawet w informacji turystycznej parku ostrzeżono mnie, że właśnie w tym miejscu musimy uważać (co nie pomogło – i tak się zgubiliśmy). Ostatecznie też, przekonani, że zrobimy całą dzisiejszą trasę w 6 godziny, musieliśmy spać w innym schronisku niż mieliśmy rezerwację. Zostawcie więc sobie kilka godzin zapasu.

taki widok powitał nas po nudnym trzygodzinnym przejściu lasem

Szlak odchodzi od rzeki w lewo i przez następne 3 i pół godziny mozolnie pniemy się w górę. Leśny szlak jest bardzo stromy i nie daje nawet pięciu minut wytchnienia. Jest zdecydowanie najnudniejszą częścią trasy, ale za to po tej nieprzyjemnej próbie sił kończy się na wysokości 1824 metrów n.p.m. Na Zagonu, skąd już tylko 15 minut do przepięknie położonego schroniska Vodnikov Dom.

Tu spędziliśmy pierwszą noc. Schronisko bardzo polecamy: jest prysznic, ciepła woda i przesympatyczne dziewczyny w kuchni/recepcji. Widoki z tarasu zapierają dech w piersi.

Dzień drugi: Vodnikov Dom (1817 m n.p.m.)-Triglav (2864 m n.p.m.)-Trzaska koca na Dolicu (2151 m n.p.m.)

Żeby nie popełnić drugi raz tego samego błędu, ruszyliśmy na szlak o 6 rano. Dziewczyna w recepcji zapowiedziała nam, że na szczyt mamy 3 godziny. Jednocześnie poleciła nam szlak przez Triglavsky dom, który jest łagodniejszy, dla mniej doświadczonych turystów.
Naoglądaliśmy się już filmików z przejść na Triglav, więc na wszelki wypadek zdecydowaliśmy się ją posłuchać.

Szlak z Domu Vodnikova do Triglavskiego Domu jest przepiękny! Wchodząc coraz wyżej i wyżej ukazywały nam się coraz to nowe panoramy gór, przepięknie o tej godzinie oświetlane przez wschodzące słońce. Mieliśmy szczęście co do pogody. Tego ranka niebo było bez jednej chmurki. Zapamiętajcie, żeby zawsze wchodzić na Triglav wcześnie rano, ponieważ wtedy macie szansę doświadczyć na nim najlepszych widoków.

 

 

Nie byłam jednak w dobrej formie. Mieliśmy iść do Triglavskiego Domu półtorej godziny, a szliśmy niemal trzy. Na miejscu usiedliśmy na tarasie i z zaniepokojeniem przyglądaliśmy się turystom uposażonym w kaski i pasy do via ferrat.

Czy wejście na Triglav jest trudne? Tak. Nieporównywalne do niczego w polskich czy słowackich Tatrach. Orla Perć to przy tym zabawa dla dzieci. Czy do wejścia na Triglav potrzebna jest uprząż do via ferrat? Teoretycznie nie. My jej nie mieliśmy.

Zaczęło się niewinnie. Od ostrego podejścia w górę i linek po jednej i drugiej stronie. Potem linki zniknęły, a zaczęły się metalowe pręty, które należało chwycić. Gdzieś w jednej trzeciej drogi jęknęłam zastanawiając się, jak to możliwe, że to podejście się nie kończy.

Najgorsze części były dla mnie wtedy, gdy nie było ani linki, ani pręta. Wiedziałam, że nie byłoby problemu, gdybym nie miała plecaka. Np. gdybyśmy zostawili go w schronisku i szli na szczyt na lekko. Ale z ciężarem na plecach miałam utrudnione zadanie. Co chwilę obawiałam się, że stracę równowagę i polecę w dół.

Piotrka niepokoiło coś innego. Po dotarciu na pierwszy szczyt – Mały Triglav – czekało nas przejście grani pomiędzy oboma szczytami. Po jednej stronie przepaść, po drugiej przepaść i przejście niemające więcej niż 60 cm. Były jednak linki, które można było chwycić i dzięki którym ja się czułam bezpieczniej niż w partiach podejścia, gdzie ich nie było.

Wreszcie – w samo południe – dotarliśmy na szczyt (ze schroniska wchodziliśmy 2 godziny).

Po obowiązkowej sesji zdjęciowej schodzimy ze szczytu inną trasą, wiodącą na przełęcz Dolic. Jest to wejście dużo mniej uczęszczane niż to z Małego Triglavu, łatwiejsze i z pewnością mniej ciekawe. Krótki odcinek na mapie znowu pokonywaliśmy dwie godziny. Szalone miejsce okazało się być na samym końcu, gdy trzeba było przejść nad przepaścią, trzymając się kurczowo linki i stojąc na półce szerokiej na jakieś 30 cm. To tutaj najbardziej żałowałam, że nie mogę się przypiąć. Znam siłę swoich ramion i wiem, że na drążku nie utrzymuję się dłużej niż 10 sekund. Gdyby oślizgnęła mi się noga, byłoby po mnie.

Wobec tego czy na Triglavie jest potrzebny sprzęt do via ferraty? Jak widzicie nie. Jednak, gdybym miała tam iść jeszcze raz, wolałabym się w niego uposażyć.

Po przejściu do doliny Pod Planjo czekał nas piękny spacer do chaty na Dolicu (Koca na Dolicu), gdzie spędziliśmy noc. Gdy tam dotarliśmy była godzina 16.00. Czy dalibyśmy radę przejść do następnego schroniska? Czasowo pewnie tak. Jednak wyczerpani, widząc chmury za oknem, z których zaraz miał lunąć deszcz, zdecydowaliśmy się zostać tu na noc. Schronisko bardzo średnie. Mały wybór w menu, brak pryszniców, z kranu ledwie cieknie woda, a wychodek na zewnątrz. Ale cóż – wszak jesteśmy w górach.

Dzień 3: Koca na Dolicu (2151 m n.p.m.) – Dolina Triglavskich Jezer – Koca pri Savici (653 m n.p.m.)

Po serwowanym od godziny 6.00 śniadaniu poszliśmy dalej w drogę. Okazało się, że strome podejścia się nie skończyły. By dostać się do Doliny Triglavskich Jezior musieliśmy przejść jeszcze jedną górę – Kanjavec (2568 m n.p.m.). Nie mogła się ona równać z wejściem na Triglav, jednak kazała nam nie zapominać, w jakich górach jesteśmy.

Dochodząc do rozwidlenia szlaków zaczęli pojawiać się ludzie. Już nie zdobywcy Triglavu, a rodziny z małymi dziećmi, duże grupy niedzielnych górołazów czy pary z psami. Najwyraźniej dochodzimy do popularnej Doliny Triglavskich Jezer.

Jezior jest 7. Znajdują się na dość dużej powierzchni od schroniska Zasavska Koca (2071 m n.p.m.) do Kocy pri Triglavskich jezerich (1685 m n.p.m.). To ostatnie schronisko biło już komercyjnością i było jedynym miejscem na szlaku, gdzie kazali sobie płacić za wrzątek i skorzystanie z toalety.

Ze schroniska średnio strome zejście prowadzi przez Belą skalę i Crne jezero do Kocy pri Savici, gdzie czeka na was parking i droga dla samochodów (kierujcie się szlakiem na Hotel Savica). I tu uwaga, bo zejście z Crnego jezera do wodospadu Savica okazała się sporym zaskoczeniem.

900 metrów wysokości dzieli te dwa miejsca. Na mapie to zaledwie 2 cm trasy. Oczywiste jest, że zejście/wejście jest diabelnie strome.
Tak też było. Nie spodziewaliśmy się tutaj kolejnej ferraty, a jednak. Stojąc nad urwiskiem i patrząc w dół zastanawiałam się czy nie łatwiej by było po prostu skoczyć.

Po godzinie ostrego zejścia byliśmy przy wodospadzie Savica – mitycznego źródła Słowenii i jednego z najważniejszych miejsc w młodej mitologii państwowej. Stąd wzięliśmy taksówkę do samochodu. Wyczerpani i szczęśliwi. To był trudny szlak. Najtrudniejszy w naszym życiu. Ale wykluczając 3 godziny podejścia pierwszego dnia, niezwykle ciekawy.

 

Informacje praktyczne

Noclegi w Bohinj

Nad jeziorem Bohinj spaliśmy w bardzo popularnym wśród backpackerów Hostelu pod Voglom. Mają oni dużą ofertę atrakcji – od sportów wodnych, przez wycieczki górskie, aż po całodniowe wycieczki po Słowenii. Jednak hostel sam w sobie pamięta schroniska młodzieżowe w starym stylu i wymaga generalnego remontu. Jest jednak tani i świetnie usytuowany nad samym jeziorem. W cenie śniadanie. Internet tylko w głównym budynku. Inne noclegi znajdziecie tutaj.

Schroniska górskie

W schroniskach można wybrać opcję half-board. W cenie macie wtedy kolację i śniadanie. Zwykle się to opłaca. Prysznic, jeśli jest, jest dodatkowo płatny. Jeśli macie śpiwory, to w niektórych miejscach pozwolą wam nie brać pościeli (i nie płacić za nią), ale np. w Kocy na Dolicu i tak musicie wziąć pościel, chyba że macie ją ze sobą (bo wszyscy biorą w góry prześcieradła :/)
Preferowane są wcześniejsze rezerwacje. My je mieliśmy, ale co z tego, skoro nie doszliśmy do schronisk, w których mieliśmy spać. Nie wiem, jaka jest polityka, gdy zabraknie miejsca.
Schroniska w Triglavskim Parku Narodowym nie są tanie. Za łóżko zapłacicie od 18 euro wzwyż. Half-board to zwykle dodatkowe 8 euro.  

Podobał Ci się tekst? Pokaż to dołączając do czytelników bloga na Facebooku! Tam na bieżąco publikuję zdjęcia z wyjazdów i informuję o nowych artykułach na blogu. A jeśli interesuje Cię Słowenia, to zajrzyj tu za jakiś czas. Planuję więcej tekstów o tym kraju. 😉

Exit mobile version