Jeśli planujecie dwutygodniową wycieczkę po Turcji, polecam wam zorganizowanie sobie trasy w rejony Diyarbakir. Znajdziecie tu takie perełki jak góra Nemrut, Mardin, Midyat, samo Diyarbakir i Hasankeyf. Zorganizujcie tę podróż szybko. Hasankeyf, jedno z najbardziej okazałych miast skalnych, jakie udało mi się widzieć, wkrótce zniknie.
Od kilku dni zbieram się do napisania notki o Hasankeyf. Być może zauważyliście już, że teksty o Turcji wychodzą mi zdecydowanie lepiej niż te o Gruzji. Związane jest to z jakąś wewnętrzną misją. Kocham Turcję! Kocham każdy jej zakątek, każdy fragment, każdą ulicę w mieście i każdy kilometr stepu. Kocham ją tym bardziej, im bardziej wschodnie to są tereny. Nie interesuje mnie Bodrum, Antalya czy Side. Tam jeździmy na imprezy. Tam niewiele nas obchodzi czy jesteśmy w Turcji, Tunezji czy Grecji. A ja, gdy mówię o Turcji, myślę o kulturze. O zapomnianych zabytkach jak Ani, o miastach, które za sprawą stereotypów mają opinię niebezpiecznych, jak Dogubeyazit i o ludziach – o sytuacji kobiet czy przestrzeganiu ramadanu. Tym razem chcę napisać o historii miasta, która mnie poruszyła najbardziej. Nie ta zaprzeszła. Ale ta, która się odbywa teraz. Opowiem wam o Hasankeyf – mieście, które zniknie.
Jeśli wspomnicie swoje szkolne lata, z pewnością przypomnicie sobie lekcje historii, a na nich opowieści o najstarszej cywilizacji Zachodu – Mezopotamii. Na brzegach potężnych rzek Eufratu i Tygrysu narodził się nowy świat. Na tej ziemi znalazłyśmy się z Pauliną po opuszczeniu Van. Stanęłyśmy na skale, spojrzałyśmy na otaczające nas doliny i mogłyśmy głośno powiedzieć:
-Patrzymy na Mezopotamię. Patrzymy na Tygrys. TĘ Mezopotamię! TEN Tygrys!
Obcowanie z ziemią, na której osadnictwo sięga 12 000 lat wstecz robi wrażenie. Dla nas, dwóch romantycznych humanistek, jest to wydarzenie niezwykłe. Odwracamy się na pięcie: wznoszą się przed nami skały, a w nich tysiące wykutych przez ludzi jaskiń, niektóre z nich są wciąż zamieszkane. Spacerujemy po nich kilka godzin. Zaglądamy do jaskiniowych domów. Jesteśmy z powrotem w epoce kamienia i skaczemy po tych skałach, jak po własnym podwórku. Wszystko jest opuszczone, zapomniane – dość brudne i zaśmiecone. W porównaniu z czyściutką i zagospodarowaną Kapadocją, tu mamy do czynienia z prawdziwym Waste Land.
I co? I tyle. Za jakiś czas będziemy o tym wszystkim opowiadać w czasie przeszłym. Mimo wielu protestów lokalnych autorytetów, ekologów, archeologów – mimo protestów wszystkich, którzy zdają sobie sprawę ze znaczenia Hasankeyf – miasto wkrótce przestanie istnieć. Władze tureckie zadecydowały: zostanie w okolicy uruchomiona olbrzymia tama. Hasankeyf znajdzie się pod wodą.
To nie tak, że jakieś tam plany zakładają powstanie tamy. Nie. Mierząca 138 metrów tama Ilisu już teraz jest w trakcie budowy. Jej uruchomienie spowoduje powstanie tu mierzącego 313 kilometrów kwadratowych zbiornika wodnego (czyli mniej więcej wielkości Krakowa), a Hasankeyf znajdzie się 60 metrów pod powierzchnią wody. Zagwarantuje to Turcji alternatywne źródła energii. Oprócz tego władze planują otworzyć tu rezerwat przyrody. Powstanie olbrzymie jezioro, rozwinie się turystyka, ludzie będą przyjeżdżać uprawiać tu sporty wodne i cieszyć się odpoczynkiem wśród „natury”. Kto wie, może nawet otworzą centrum dla nurków: poznaj podwodne Hasankeyf. Za 100 lat media będą się ekscytować: odkryliśmy Atlantydę.
Płaczemy nad Syrią, zastanawiamy się co za barbarzyńcy niszczą świątynie w Bari. Krytykujemy ikonoklazm, jaki ma miejsce na pograniczu Pakistanu i Indii. Wszystko zrzucamy na wojnę i niepokoje społeczne w regionie. Ale w Turcji nie ma wojny. Prowincja Batman, mimo że z Syrią graniczy, pozostaje spokojna. A my co robimy? Relaksujemy się przy filmie i nawet nie zdajemy sobie sprawy, że jedno z najstarszych miast świata, najstarszych miast NASZEGO, ZACHODNIEGO świata, za kilka lat będzie się cieszyć sławą modnego uzdrowiska nad zalewem. UNESCO nie reaguje. Hasankeyf spełnia 9 z 10 kryteriów bycia na liście zabytków. Nie jest. Dlaczego? Bo plany uruchomienia tamy posunęły się już za daleko. Bo za dużo pieniędzy w nie włożono. Bo… bo ekonomia.
Da się coś z tym zrobić? Mówią, że nie. Że prace posunęły się już za daleko, że za dużo pieniędzy zostało w ten projekt włożonych, wreszcie, że przecież bez sensu coś robić, bo tama przynosi same korzyści. No a co ja jako blogerka mogę zrobić? Mogę chyba tylko napisać o Hasankeyf notkę i liczyć na siłę social mediów. Mogę liczyć na to, że klikniecie na ten śmieszny przycisk „lubię to” i przekażecie tę historię dalej. Zgadzam się też na wszelkie kopiowanie tekstu i wykorzystywanie zdjęć, jeśli tylko przysłuży się to do rozpowszechnienia opowieści o Hasankeyf. Miejmy nadzieję, że człowiek po człowieku jednak wywołamy ogólnoświatowy szum. W Hasankeyf organizowane są protesty. Powstały organizacje broniące miasto przed jego przyszłością. Organizowane są wycieczki z archeologami, historykami, ekologami. Ja mam jeszcze jakąś naiwną nadzieję, że ta tama nigdy nie zostanie uruchomiona. Że staniemy tam olbrzymią, liczącą dziesiątki i setki tysięcy osób grupą i powiemy: jeśli chcecie zalać Mezopotamię. Jeśli chcecie zalać Średniowiecze. Jeśli chcecie zalać Hasankeyf, musicie zalać też nas.
Istotne linki:
- Hasankeyf Matters – tu dowiecie się więcej o prowadzonych akcjach
- Petycja – tu możecie podpisać petycję o wpisanie Hasankeyf na listę chronionego dziedzictwa UNESCO
Jedziecie do Turcji? Poczytajcie więcej moich postów o tym fascynującym kraju. Wszystkie znajdziecie tutaj.
Dzięki za przeczytanie artykułu!
Mam na imię Agnieszka i od 8 lat prowadzę blog i opowiadam wam o świecie. Napisałam 4 przewodniki turystyczne i ponad 500 artykułów podróżniczych. Większość z nich przeczytacie na tym blogu. Zapraszam do dalszej lektury. Na górze macie menu, a tam wszystkie teksty 🙂