Zależna w podróży – blog podróżniczy z sensem

Historia pewnych hotelarzy i najbiedniejszej wioski Izraela

-Spodoba Ci się Juha’s w Dżisr a-Zarce. Hostel bardzo w Twoim guście – powiedziała pewnego dnia Kamila, gdy polecała mi noclegi w Izraelu.
-A jaki gust jest mój? – spytałam zdziwiona.
-No… ekoturystycznie tam jest. Bardzo!

To był pierwszy raz, kiedy usłyszałam o małym miasteczku w Izraelu. Nie do końca wiedziałam, dlaczego w czasie swojej dwutygodniowej wycieczki muszę tam jechać, ale powiedziano mi, że muszę i koniec. Że będąc tam, doświadczę narodzin czegoś nowego. Zobaczę miejsce, które za 50 lat będzie znane każdemu, kto wybierze się do Izraela. Brzmiało kusząco. Nie muszę więc wam tłumaczyć, że postanowiłam sprawdzić, o co biega.

 

Umówiłam się z Netą, współwłaścicielką hostelu Juha’s Guesthouse, że odbierze mnie z parku archeologicznego w Cezarei.

-Właściwie, mogłaś iść na piechotę. Nasz hostel jest oddalony zaledwie o 5 km spaceru po plaży – powiedziała Neta po chwili rozmowy.

Kurcze! No mogłam! Piaszczyste plaże, ruiny akweduktu po drodze, lęgowiska ptactwa – brzmi jak spacer idealny.

Ale mądry Polak po szkodzie. Na plaże jeszcze wybrałam się tego samego dnia po południu i kolejnego ranka. Tymczasem weszłam z Netą do recepcji hostelu, dostałam szklankę herbaty i usiadłyśmy sobie na sklepanych z palet sofach.

-No to opowiadaj! – poprosiłam.

Masz konkretne pytania o Izrael? Być może odpowiedzi znajdziesz w blogowym FAQ-u Klik!

 

Dżisr a-Zarka to jedyne miasteczko na śródziemnomorskim wybrzeżu Izraela, które jest w pełni zamieszkałe przez ludność arabską. Jednocześnie pozostaje jedną z najbiedniejszych miejscowości w państwie, co niesamowicie kontrastuje z oddaloną o rzut kamieniem Cezareą, która nie dość, że jest dużym centrum turystycznym, to jeszcze swoje wille mają tu najbogatsi Izraelici. Co więcej, w Cezarei mieści się rewelacyjna baza gastronomiczna, a starożytny teatr służy koncertom i występom współczesnych artystów.

 

Jeszcze niedawno w Dżisr a-Zarce mieszkała najstarsza kobieta na świecie. Mariam Amash zmarła w 2012 roku w wieku 124 lat i osierociła tym samym 120 wnuków i 250 prawnuków.

 

-Taki mamy klimat – uśmiechnęła się Neta, nieświadoma tego, jak wesoło skojarzyła mi się ta wypowiedź.

 

Neta nie jest arabką. Nie jest też stąd. Jednak pamięta, że w dzieciństwie mama brała ją do Dżisr a-Zarki na plażę. Po latach postanowiła odwiedzić ulubione miasteczko. Błądziła po tutejszych uliczkach zakochana i jednocześnie przerażona. Jak to możliwe, że miejscowość, która ma taki potencjał turystyczny, żyje w tak przerażającej biedzie?

 

W Dżisr a-Zarce nie ma pracy, ani wysokiego poziomu edukacji. Jest za to bieda, wysokie bezrobocie i zerowa świadomość ekologiczna. Samochody tłumnie przejeżdżają przez główną ulicę miasteczka, na poboczach rosną góry śmieci. 80% mieszkańców żyje poniżej progu ubóstwa. Co można dla nich zrobić? Przelać miliony, by podnieść ich standard życia? Nie! Neta miała dużo lepszy pomysł.

 

-Postanowiłam otworzyć tu pensjonat-hostel. I zachęcić innych, by robili to samo.

 

To nie było łatwe zadanie. Neta chodziła od domu do domu i szukała osoby, która chciałaby zamienić swój budynek w niskobudżetowy hostel. Mieszkańcy patrzyli na nią i pukali się w głowę. Przede wszystkim nie wiedzieli czym jest hostel. Turystyczne destynacje kojarzą im się z luksusowymi resortami w Ejlacie. Czymś czego budowa kosztuje grubą gotówkę.

 

Neta przekonywała. Opowiadała o europejskich B&B, o kulturze hosteli, o niewielkich pensjonatach dla niezależnych turystów. Na pytania o pieniądze, mówiła o projektach rządowych, a przede wszystkim o crowfundingu – społecznym finansowaniu ciekawych przedsięwzięć (w Polsce najpopularniejszy serwis crowfundingowy to polakpotrafi.pl). W końcu znalazła chętnego. Ahmad Juha zgodził się udostępnić piętro budynku, w którym ma kawiarnię. Kawiarnię przekształciłby na kawiarnio-recepcję i byłoby jak znalazł. Budynek w centrum miasteczka, zaraz obok meczet, a od plaży oddalony o długość kilkuminutowego spaceru.

 

Na górze jedno dormitorium hostelowe i dwa prywatne pokoje. Znalazło się miejsce na dwie łazienki, wspólny pokój z grami i książkami, i kuchnią do dyspozycji gości. No i świetny taras z którego można oglądać życie całej okolicy.

 

Udało się! Juha’s Guesthouse tętni życiem. Niemal codziennie przyjeżdżają do niego backpackerzy, którzy tak naprawdę nie wiedzą, czego się spodziewać, a zostają dłużej, niż zamierzali.

 

Neta namówiła żonę Ahmada, by ta organizowała lekcje gotowania arabskiej kuchni i tradycyjne domowe kolacje. Zostałam na taką imprezę zaproszona. To był chyba najlepszy posiłek, jaki jadłam w Izraelu. Zajadałam się rogalikami z serem, rybami od tutejszych rybaków, ryżem i sałatkami, a na deser – a jakże – przepyszną bakławą.

 

-To co? Idziemy na spacer po miasteczku?- jeszcze na długo przed kolacją spytała Neta.

-Pytanie!

 

Główna ulica Dżisr a-Zarki tętni życiem. Sznur samochodów wkrótce ma być puszczony inną drogą, więc jest nadzieja, że będzie trochę spokojniej. Jednak ulice nadal pozostaną pełne mieszkańców. To właśnie tutaj odbywa się życie miasteczka. Mężczyźni siedzą w ulicznych kafejkach, do sklepików wchodzą kobiety. Młodzi siadają na murkach i zajadają naleśniki. Dzieciaki wracają ze szkół.

Street food tylko arabski. Najtańszy w całym Izraelu. Zamówiłam sobie bułę z falafelami i musiałam prosić sprzedawcę, by pakował do niej mniej surówek, niż zamierzał.

-Połowę porcji, połowę porcji! -Wołałam przerażona, ile ta przyjemność mnie będzie kosztować.

-7 szekli (mniej niż 7 zł) – usłyszałam. To był najtańszy posiłek, jaki jadłam w tym kraju.

 …

Poszliśmy razem z innymi gośćmi hostelu na plażę. Po drodze minęliśmy baseny wodne pełne kolorowego ptactwa.

-Macie w hostelu lornetki? – zdaje się, że pisknęłam z zachwytu, już wyobrażając sobie, jak wstaję o 5 rano „na ptaki”

-Niestety nie. Ale to świetny pomysł! – odpowiedziała Neta i zaczęła o tym rozmawiać ze swoją przyjaciółką Genevieve, która jest wolontariuszką w hostelu. 

Chwilę później dochodzimy na pustą plażę. Pogoda nie sprzyjała plażowaniu, więc ta była zupełnie pusta.

-Ale wiesz, latem jest tu mniej więcej tak samo pusto – mówi z uśmiechem Genevieve. – To ostatnia nieodkryta plaża Izraela.

Rybacy przypływają akurat do brzegu i wyciągają z łodzi swoje zdobycze. Wybiega nam naprzeciw właściciel restauracji na plaży. O tej porze roku jest zamknięta, ale szybko wyciąga nam stolik na taras i przygotowuje kawę. Tuż obok znajduje się mikroskopijna osada rybacka. Zaproszeni, zaglądamy do jednego domku. Pięknie to w nim nie jest, ale przynajmniej wiemy, jak to naprawdę tu wygląda. Żadne muzeum, nic pod turystów. Ot sama prawda.

I co dalej z rozwojem miejscowości? Neta jest już ogólnie znana i poważana wśród miejscowych. Właściciele kawiarń widzą nową klientelę i myślą o remontach swoich miejsc. Pojawiają się też pierwsze prośby do Nety o pomoc w otwarciu kolejnych pensjonatów. Tłoczno to tu nie będzie jeszcze przez lata, ale będzie ładniej. Będzie czyściej, a mieszkańcy będą żyli w lepszych warunkach niż dziś.

Wolontariusze zebrani przez Netę uczą dzieci w szkole angielskiego. Otwierają też pierwszą w miasteczku kawiarnię dla kobiet, a w niej zamierzają uczyć upcyclingu. Popularnego też u nas sposobu na przetwarzanie starych rzeczy w nowe. Szerzą świadomość ekologiczną. Podobno w porównaniu z tym co było rok temu, ulice Dżisr a-Zarki są teraz wcale czyste.

 

Dokładnie przedwczoraj Neta i Ahmad dostali nagrodę „Best Social Business” (najlepszy biznes społeczny). Gratulacje!

 

Turystyczne atrakcje Dżisr a-Zarki:

Jak dojechać?

Z Tel Awiwu weźcie pociąg do Binyaminy, a następnie autobus #69 do Dżisr a-Zarki (nazwa angielska Jisr az-Zarqa)

Z Jerozolimy jedzie autobus #940 do Furadis Junction, a następnie autobus #921 do Beit Hanania Junction. Stamtąd możecie iść pieszo lub umówić się z kimś z Dżisr a-Zarki, by po was przyjechał

 

A ten słynny pensjonat?

A oto i on. Sam Juha’s Guesthouse i jego strona. Cena noclegów zaczyna się już od 75 szekli. Możecie też przyjechać tu z wycieczką po północnym Izraelu organizowaną przez Abraham Tours i Tourist Israel.

 

O! Jeśli pojedziecie do Dżisr a-Zarki, to dajcie mi znać czy Neta wprowadziła lornetki. Bardzo się ucieszę, jeśli tak 🙂

To pierwszy tekst w tym roku, poświęcony inicjatywom ekoturystycznym i odpowiedzialnemu podróżowaniu. Ostatnio postanowiłam, że na blogu będzie coraz więcej tekstów o ekoturystyce. Jeśli nie chcecie ich przegapić, to dołączcie do mnie na Facebooku

Tekstów o Izraelu jest z kolei na blogu więcej. Ich listę znajdziecie tutaj.

Exit mobile version