Zależna w podróży – blog podróżniczy z sensem

Suwalszczyzna: ten dzień, który nie wyszedł

To był ciepły, przyjemny poranek. Wyszliśmy z naszego hotelu i podążyliśmy w stronę informacji turystycznej w centrum Suwałk. Już wcześniej zaopatrzyliśmy się w broszury na temat okolicy i teraz pozostało odebrać rowery

-Gdzie się wybieracie? – spytała przesympatyczna kobieta w informacji.

-Tam gdzie podobno najpiękniej, do Suwalskiego Parku Krajobrazowego.

Suwalski Park Krajobrazowy, to miejsce do którego wiedziałam, że chcę pojechać. Oglądane przeze mnie zdjęcia zachwycały pagórkowatym krajobrazem, jeziorami. Wrzućcie to tylko w Google’a. Czy te fotografie nie powinny się znaleźć w każdym folderze promującym region? Dla kogoś, kto uwielbia wyżynne krajobrazy, toskańskie żółte łąki i nowozelandzkie zielone wzgórza, SPK wydaje się miejscem idealnym.

Nie łatwo jednak było zdecydować się, gdzie konkretnie chcieliśmy się wybrać. W parku znajduje się 5 pieszych szlaków. Do tego dochodzą szlaki rowerowe i ścieżki poznawcze. Razem ponad 100 kilometrów i tylko jeden dzień na odkrywanie.

W broszurze parku wymienia się osiem rzeczy, które należy „zaliczyć” w parku. Są to: jezioro Hańcza (najgłębsze w Polsce), spacer doliną rzeki Czarna Hańcza, wejście na najwyższy szczyt okolicy, zwany „Suwalską Fudżijamą”, Wodziłki – wieś staroobrzędowców (przeczytacie o niej u Izy), spacer w okolicy Góry Zamkowej, obejrzenie panoramy smolnickiej (w Smolnikach był kręcony „Pan Tadeusz”), zobaczenie głazów narzutowych i – to mnie bawi najbardziej – odpoczynek w ruskiej bani.

Od Suwałk do bram parku mamy jakieś 20 km. No to ruszamy! Szkoda czasu.

Jak tylko przyjechaliśmy na Suwalszczyznę, nie mogliśmy się nadziwić, jak wiele jest w mieście i okolicy ścieżek rowerowych i jak wygodnie i bezkolizyjnie się po nich jeździ. A było to w maju 2015 roku. Dzisiaj (październik 2015) prawdopodobnie jest jeszcze ciekawiej. Dwa tygodnie temu otworzyli cały podlaski odcinek szlaku rowerowego Green Velo, który będzie przebiegał przez całą wschodnią ścianę Polski. Z Suwałk jedzie prowadzi właśnie na północ, do SPK. Świerzbi mnie, by wrócić i go sprawdzić.

My jednak wtedy o szlaku nie wiedzieliśmy, pojechaliśmy więc najkrótszą i najmniej uczęszczaną przez auta drogą wzdłuż Czarnej Hańczy. Jedziemy przez Białą Wodę, wjeżdżamy do Potasznii – niewielkiej, choć dość rozległej wioski. Jest sklep!

-Oranżada! – zgodnie krzyczymy.

Jeśli jakaś para osób zna się na tyle dobrze, jak ja z Piotrem, to pewne punkty ich podróży są zawsze takie same, niezrozumiałe przez nikogo innego. Na polskiej wsi obowiązkowym punktem zawsze jest zajechanie do sklepu i kupienie oranżady w szklanej butelce. Słodkiego paskudztwa za 50, 70 gr – no góra za złotówkę. Nie inaczej było tym razem. Roześmiani, jak małe dzieci weszliśmy do środka.

Oranżada jest znakiem dawnych czasów, ale nie tylko ona. Sklep też jakby z poprzedniej epoki. Szary, nieciekawy, wręcz odpychający. Przed nim trzydziestoletnie krzesełko, szyld sklepu jakby z muzeum. Wewnątrz nie lepiej, a co najgorsze – nie mieli oranżady!

-Szukamy dalej – trzeba było podjąć tę smutną decyzję i kontynuować wycieczkę na daleką północ. Wtem widzę, że Piotr gwałtownie hamuje, trochę zbacza z trasy i wściekły się zatrzymuje.

-Kurwa, znowu!

Województwo podlaskie i rowery. Robimy to drugi raz i drugi raz jest to samo. Piotrowi poszła dętka.

Śmiać się czy płakać? Dwa razy w życiu mu się to zdarzyło. Oba w tym roku, oba w Podlaskiem. Szukamy zakładu wulkanizacyjnego. Okazuje się, że jest po drugiej stronie wioski. Dzwonimy. Właściciel zaprasza, choć działalności już nie prowadzi. Ja podjeżdżam, Piotr dociera chwilę potem. Działamy.

Pół godziny, godzinę. Kicha. Nie do naprawienia bez nowej dętki. Pewni, że wina nie leży po naszej stronie dzwonimy do informacji turystycznej. Wrzuciliśmy na nogi chyba całe miasto, bo po godzinie, którą spędziliśmy pijąc herbatę z gospodarzem i zajadając się sprowadzonymi z Rosji chałwą i kawiorem, przyjechała pracownica organizacji turystycznej z mężem. Rower naprawiony – co dalej.

Zrobiło się na tyle późno, że wycieczka rowerowa do SPK przestawała mieć sens. Wciąż większość drogi przed nami. Tu po raz drugi tego dnia wygrała uprzejmość ludzi z Suwalszczyzny. Nasi wybawiciele, pod pretekstem zobaczenia ścieżki edukacyjnej w Turtulu, postanowili nas podwieźć. Rowery zostawiliśmy u gospodarza 🙂

Istnieje mit o serdeczności mieszkańców północno-wschodniej Polski. Powiem szczerze – nie lubię uogólnień. Nie znoszę przypinać łatek i mówić, że mieszkańcy tego miasta są skąpi, a tego uczciwi. Nie mogę jednak z tym walczyć i wprost powiem, że ten dzień uratowała ludzka, suwalska gościnność. Gdyby nie ona, pewnie piechotą wracalibyśmy zmarznięci i źli do Suwałk, prowadząc przy sobie rower z przebitą dętką. Zamiast tego spędziliśmy 2 godziny w domu człowieka, którego nie znamy, a następnie godzinę na wycieczce z parą, o której wiedzieliśmy równie mało. Wracaliśmy do Suwałk stopem – równie sympatycznym. Mieszkańcy wychwalali tutejszą kuchnię i piękno natury. My uspokajaliśmy się coraz bardziej, a ja – nie mówcie Piotrowi – nawet się cieszyłam, że dzień przybrał taki bieg. W końcu nic tak w podróży nie cieszy, jak ludzie.

ścieżka edukacyjna w Turtulu

Ścieżka edukacyjna w Turtulu bawiła, była ciekawa, nie po to tu jednak przyjechaliśmy. Pożegnaliśmy się z nowymi znajomymi, wymieniliśmy wizytówkami i wspięliśmy się na punkt widokowy, by przegryźć kanapkę. Następnie zielonym szlakiem poszliśmy wzdłuż doliny Czarnej Hańczy.

Dolina Czarnej Hańczy

Byłam zachwycona! Tak wygląda idealny krajobraz. Pagórki, woda, wszechobecna zieleń. Gdzieniegdzie tajemnicze kamienie, umieszczone tak, że trudno uwierzyć, iż nie zostały tu rozrzucone przez człowieka. Nie jestem dobrym geologiem i trudno mi opowiadać o ozach (podobno najpiękniejszych w Polsce) i głazowiskach polodowcowych. Stąd podobno były brane kamienie do budowy kwatery Hitlera w Gierłoży (Wilczego Szańca). Kamienie z kolei dostały się tu ze Skandynawii w wyniku zlodowacenia. Ziemia jednak potrafi opowiadać fascynujące rzeczy.

3 i pół kilometra ścieżki minęło szybko. Doszliśmy do Błaskowizny i jeziora Hańcza. Po przekonaniu się, że jeszcze ciągle za zimno na kąpiel, zaczęliśmy długi marsz z zamiarem złapania stopa z powrotem po nasze rowery. Dwie godziny później byliśmy w Suwałkach.

Hańcza – najgłębsze jezioro w Polsce

Wiecie, co wam opisałam? Opowiedziałam o dniu nieudanym, w którym wszystko poszło nie tak. Mieliśmy mieć całodzienną wycieczkę rowerową – przejechaliśmy zaledwie 20 km. Mieliśmy pojechać na Górę Zamkową i do Wodziłek – pojechaliśmy na spacer do doliny Czarnej Hańczy. Złapaliśmy gumę, czekaliśmy 2 godziny na naprawę, nie mogliśmy złapać stopa z powrotem. A jednak dzień był wspaniały i dzisiaj – ponad 4 miesiące po wycieczce – opowiadam o nim z uśmiechem na twarzy i marzę o powrocie. To jedna rzecz, którą uczy podróżowanie – bycie fleksyjnym. Pomimo planu, który diabli wzięli, było super. A ja zaraz zadzwonię do Piotra, by spytać, kiedy wracamy w Podlaskie.

 

Informacje praktyczne

Nocleg: spaliśmy w Hotelu Loft 1898 w Suwałkach. Hotel ma trzy gwiazdki, co może być mylące – zasługuje na cztery. Wnętrza są bardzo nowoczesne, a nazwa „loft” pasuje do nich jak ulał. Jak napisałam wyżej znajduje się w budynku dawnych koszar. Wewnątrz restauracja, centrum spa, klub i lounge bar. Ceny od 160 zł za pokój dwuosobowy. Teraz już można wypożyczyć tu rowery.

Informacja turystyczna: znajduje się w Suwałkach na  Księdza Kazimierza Aleksandra Hamerszmita 16. Polecam zajrzeć, bo mają bardzo dużo broszur, mapek i są chętni udzielać pożyteczne informacje.

Szlaki piesze i rowerowe do i po SPK: Przede wszystkim zajrzyjcie na stronę parku SPK. Tam poczytacie więcej o szlakach i tym, co zobaczyć. pamiętajcie też o stronie Green Velo i szlaku biegnącym z Suwałk do bram parku. 

Być może zainteresuje Cię też:

—> 7 powodów, dla których musisz zobaczyć Suwalszczyznę

—> Kuchnia Podlasia i Suwalszczyzny

—> Wycieczka na Podlasie. Praktyczny plan podróży

Jeśli interesują Cię teksty o Polsce, zajrzyj na spis tekstów o naszym pięknym kraju. A jeśli spodobało Ci się, jak piszę, zapraszam do dołączenia do społeczności bloga na Facebooku. Tam jeszcze więcej zdjęć i relacje na żywo

Exit mobile version