Ostatnio odkrywam Katowice.
Pamiętam, jak jakieś 10 lat temu jechałam na pyrzowickie lotnisko. Przyjechałam do Katowic pociągiem i miałam kilka godzin do zabicia. Tak, wtedy jeszcze nie było nowego dworca.
Kręciłam się przez godzinę po najbliższej okolicy, próbując znaleźć coś, co przypominałoby renesansową starówkę, do której przyzwyczaiło mnie większość znanych mi polskich miast. Jakiekolwiek atrakcje, które nie są Spodkiem, coś co można zobaczyć, zwiedzić. W czym bym szybko się odnalazła i “odhaczyła”.
Pamiętam Empik i Coffee Heaven. I przekonanie, że poza koncertami w Spodku nie mam po co do tego miasta wracać.
Dziś wszyscy mówią, że Katowice się zmieniły. Że z ulic, po którym strach było chodzić, powstało jedno z najatrakcyjniejszych miast Polski.
Wcześniej, w ramach wspomnianego spaceru, poznałam zaledwie niewielki obszar miasta. Ale tak. Dzisiaj moja opinia na temat Katowic zmieniła się w 100%. Miasto jest rewelacyjne! Nie jestem dobrą osobą, która wyjaśni dlaczego nastąpiła taka zmiana. Kieruje mną tylko kobieca (zawodna) intuicja, która podpowiada: no właśnie dlatego. „Katowice brzydkim miastem, Katowice zanieczyszczonym miastem, Katowice miastem nieciekawym i niebezpiecznym”. Takie obiegowe opinie generują wstyd. A wstyd – wbrew temu, co się ostatnio często w mediach mówi – bywa motywujący. Nikt nie osiada na laurach. Gdy próbuje, nie ma nic do stracenia, bo przecież reputacji sobie bardziej nie niszczy. Bo niezależnie od tego, jak niewielkie będzie to dokonanie, to i tak zostanie pochwalone. Bo – powiedzmy sobie szczerze – nikt od Katowic nie oczekuje bycia Rzymem. Nikt nie szuka w nich najpiękniejszego miejsca na świecie. Nikt nie sądzi, że są miejscem idealnym, wymarzonym, takim w którym mieszkanie byłoby spełnieniem marzeń.
Ten „Nikt” oczywiście jest też mną. Gdy więc ponad rok temu Basia ze Śląskiej Organizacji Turystycznej miała mi pokazać Katowice, to miałam w głowie tylko jedno „Można by zobaczyć Nikiszowiec.” Można, ale nie wiedziałam, że trzeba.
Dziś nadal nie powiem, że Katowice są idealne. Ale powiem, że są kopnięte przez resztę Polski, która – rządzona stereotypami – nie daje im się podnieść. A ja w tym mieście widzę potencjał na zwiedzanie jego atrakcji przez jakieś 4-5 dni. Jego historia jest podobna do historii Berlina. I w mojej ulubionej formie listy, przedstawiam wam argumenty na poparcie tej tezy. Uwierzcie. Dajcie miastu szansę!
1. Nikiszowiec – jedno z najpiękniejszych polskich osiedli mieszkaniowych
Do Nikiszowca podjechaliśmy pod wieczór. Zachodzące słońce przepięknie kładło promienie na ulicach, a brązowe budynki zyskały dzięki nim znakomite odcienie. Chodziłam po tym „mieście w mieście” i zastanawiałam się, kiedy zyska miano najsłynniejszego hipsterskiego osiedla w Polsce. Podobno zaczyna, ale dopiero zaczyna.
Nikiszowiec to osiedle górnicze, które powstało w drugim dziesięcioleciu XX wieku. 9 ceglanych budynków posiada wewnętrzne podwórza, które od początku miały być przestrzenią wspólną dla mieszkańców (były tu np. piece do wypiekania chleba). Ulice, jak z filmu, w filmie były wielokrotnie. Kręcono tu między innymi „Sól ziemi czarnej”, „Grzeszny żywot Franciszka Buły” czy „Angelusa”. Katowice podobno mają się starać o wpis Nikiszowca na listę UNESCO. Bardzo im kibicuję.
2. Giszowiec – zaledwie dwa kroki dalej
Nikiszowiec niejako kontrastuje ze znajdującym się niedaleko Giszowcem. Giszowiec to również osiedle górnicze i również powstało na początku XX wieku (jeszcze przed Nikiszowcem). Jednak w przeciwieństwie do tego pierwszego, na Giszowcu nie powstały bloki. Jest to perfekcyjnie zaprojektowane osiedle domków dwurodzinnych i być może pierwsze w Polsce miasto-ogród. W czasach świetności było tu ok. 300 domków, co ciekawe wcale nie jednakowych. Architekci stworzyli kilkanaście projektów, które były wykorzystywane do budowy domów, a które dziś się tasują na giszowskich ulicach.
Niestety – kolejne lata przyniosły potworne zniszczenia i na znacznej przestrzeni Giszowca dziś widzimy bloki. Zachowały się 43 domy, park i kilka budynków administracyjnych. Dziś osiedle wydaje się idealnym miejscem dla młodych rodzin. Przed wyburzeniem musiało być nieziemskie.
3. Galeria Szyb Wilson
Wstawiam to miejsce na trzecią pozycję, nie dlatego, że to trzecia najlepsza atrakcja w Katowicach, ale raczej dlatego, bo jest blisko dwóch pierwszych. To iście hipsterskie miejsce jest jak żywcem wyjęte z Berlina i stanowi znakomity przykład wykorzystania przestrzeni industrialnej. Niegdyś znajdował się tu szyb kopalni KWK Wieczorek. Dziś mieści się tu galeria sztuki i prężnie działające centrum kultury. Gdy ją zwiedzałam, przygotowywano się akurat do corocznego festiwalu Art Naif Festival. Pomysł zrodził się z tradycji Śląska, na terenie którego wyrosło nam wielu artystów sztuki naiwnej z Grupą Janowską z Janowa Śląskiego na czele.
4. Strefa Kultury w Katowicach
Zostawiamy przeciekawy wschód miasta i wracamy do centrum. Konkretnie do Strefy Kultury. Kompleks powstał na terenie byłej kopalni „Katowice” i okolica znana jest całej Polsce od lat. Tak, to do niej należy Spodek, niewątpliwa najpopularniejsza atrakcja miasta. Cała strefa jest świetnym miejscem na spacer. Po tym, jak obfotografujemy Spodek, wybierzmy się na mostek łączący go z Narodową Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia i na dachy Międzynarodowego Centrum Kongresowego, na którym posiano trawę i gdzie można odpocząć na ławeczce. Na koniec idźmy w stronę Muzeum Śląskiego. Po drodze miniemy mini labirynt i zatracimy się w alejkach pomiędzy kolejnymi bryłami muzeum. Razem Strefa Kultury to po prostu znakomity zespół ogrodowo-architektoniczny!
5. Muzeum Śląskie
Skoro już tu jesteśmy, to koniecznie wejdźmy do muzeum, które ogłaszam – tatam tatam – jednym z najlepszych muzeów sztuki polskiej. Gdy tworzyłam snapy z tego miejsca, to zauważaliście, że większość z pokazywanych przeze mnie obrazów dobrze znacie z książek i reprodukcji. No właśnie! W muzeum mamy dzieła Boznańskiej, Gierymskiego, Malczewskiego, Matejki czy Mehoffera. A jeśli nie lubicie sztuki pięknej (a właściwie dlaczego?), to wejdźcie tu też z trzech innych powodów.
Po pierwsze jeden z działów prezentuje historię Śląska. Robi to w świetny, nowoczesny i atrakcyjny sposób. Tylko w tej części siedziałam półtorej godziny, w końcu czując, że porządkuję urywki swojej wiedzy o powstaniach śląskich i referendach.
Po drugie: architektura. Muzeum Śląskie w każdym z zestawień największych dokonań architektonicznych w Polsce ostatnich lat zajmuje bardzo wysokie miejsce. Słusznie! Jeśli przyjechaliście tu samochodem i parkujecie go w podziemiu muzeum, to i tak wyjdźcie schodami do głównego wejścia. Przejdźcie się dookoła szklanych budynków, wejdźcie też na wieżę szybu kopalnianego. Jest pięknie.
I wreszcie trzeci powód: pamiątki. Naprawdę! Muzeum posiada świetny sklepik z pamiątkami z bardzo atrakcyjnymi koszulkami, kubkami, designerskimi książkami o Śląsku i biżuterią z węgla. Oczywiście do sklepiku wejdziecie za darmo :).
6. Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia
Jeszcze na chwilę zostańmy w Strefie Kultury, by odebrać zarezerwowany wcześniej bilet na koncert w budynku orkiestry symfonicznej. Nie jesteście melomanami? Ja też nie. I właśnie dlatego polecam to miejsce.
Weszłam bowiem do sali koncertowej, w której akurat miała miejsce próba i zostałam zaczarowana. Sala ma najlepszą akustykę, jakiej kiedykolwiek w życiu doświadczyłam. Usiadłam na krzesełku wewnątrz pięknego drewnianego pomieszczenia i przez kilka minut nie mogłam oderwać oczu od muzyka. Wychodząc od razu zaczęłam przeglądać kalendarium koncertów i ceny biletów. Jak tylko nabędę samochód (w planach), to od razu przyjeżdżam na koncert!
7. Puby, kawiarnie i knajpy w centrum Katowic
Po sześciu pierwszych punktach wypada w końcu odpocząć. W końcu już minęły pewnie z dwa dni zwiedzania. Wybierzmy się w końcu na katowicką starówkę w poszukiwaniu interesujących miejsc na odpoczynek. W Katowicach niezmiennie mam wrażenie, że funkcję ratusza pełni dworzec i to on stanowi centrum miasta.
Od dworca kierujemy się w prawo w okolice ulicy Mariackiej. Właśnie tu znajdziemy kilka fajnych nowoczesnych propozycji knajp i mnóstwo ogródków piwnych (np. Kato). Idźcie też do przejścia podziemnego pod nasypem kolejowym. Po jego drugiej stronie znajdziecie – niczym w Berlinie – fajne miejsce na drinka czy piwo.
8. Street Art w Katowicach
Katowice słyną z kultury alternatywnej. Co ciekawe, jej przejawy znajdują się w samym centrum, bo na tyłach wyżej wspomnianej ulicy Mariackiej. Tutaj zobaczycie dzieło mojego ukochanego mistrza Street Artu – ptaki Roa. Roa znany jest z malunków przedstawiających zwierzęta żyjące w danym kraju, które na skutek postępu cywilizacyjnego skazane są na zagładę. Tu ptaki siedzą na drucie kolczastym. Przejdźcie też pod wspomnianym wyżej nasypem kolejowym, gdzie znajduje się komiksowy historyczny mural. Inne miejsce, do którego polecam zajrzeć to ulica Drzymały, na której się mieści świetny mural autorstwa Chazme i Sepe. Mural nawiązuje do idei „miasta-ogrodu”, która wpisana jest w historię architektury Katowic.
Więcej informacji o street arcie w Katowicach znajdziecie na blogu Sztuka prowincjonalna.
9. Architektura modernizmu w Katowicach
Patrząc na to, jak Katowice próbują się turystycznie promować, mam wrażenie, że Szlak moderny jest głównym produktem dla odwiedzających miasto. Czy słusznie? Nie wiem. Tak jak możecie przeczytać wyżej: uwielbiam górnicze osiedla, uwielbiam Strefę Kultury. Moderny nie czuję. Może to jeszcze na nią za wcześnie? A może po prostu nie wykształciłam wrażliwości, która pozwoliłaby mi ją docenić.
Katowice, jako miasto, rozkwitły na początku XX wieku. Nie posiadając dużego starego miasta, jak np. Kraków czy Wrocław, Katowice „zbudowały się” właśnie w stylu modernistycznym. Dzięki temu dziś tworzą jeden z najlepszych przykładów tej architektury w Polsce (przy Gdyni i Warszawie). Więcej w temacie na stronie Szlaku moderny.
Książki o Katowicach i Górnym Śląsku
Jeśli tak jak ja lubicie czytać o odwiedzanych miejscach, to mam dla was kilka propozycji lektury. Jeśli się zdecydujecie na kupno którejś, to będzie mi miło, jeśli zrobicie to przez te linki. Dzięki temu dostanę małą prowizję, a wy w fajny sposób pokażecie mi, że doceniacie, co robię na blogu.
- N. Rokita – Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku; wspomnienia-reportaż napisany przez Ślązaka. Wydane przez Czarne, więc to jakość sama w sobie
- Katowice, których nie ma – jak w tytule; spacer po miejscach, które zniknęły
- M. Szejnert – Czarny ogród; pozycja wybitnej reporterki o Giszowcu i Nikiszowcu
- no i oczywiście przewodnik po Katowicach
10. Miejsce narodzin państwa Izrael jest… w Katowicach
I wreszcie coś, co ze względu na moją miłość do Izraela zainteresowało mnie szczególnie. W 1884 roku odbyła się tu konferencja Ruchu Miłośników Syjonu. Wzięło w niej udział 32 żydowskich delegatów z Rosji, Niemiec, Rumunii, Francji i Wielkiej Brytanii (Polski wtedy nie było). To na niej padła decyzja, by założyć osady żydowskie na terenach Palestyny. Wielu uznaje ten moment za historyczny początek budowania państwa Izrael. A konferencja po dziś dzień nazywana jest… Konferencją Katowicką (Kattowitz Konferenz).
O Katowicach uczy się każde izraelskie dziecko. Można by sobie wyobrazić, że miejsce – będąc przecież tak blisko Oświęcimia – mogło by wejść do stałego programu izraelskich wycieczek po Polsce, które w szkole średniej odbywa tam niemal każdy uczeń. Niestety dziś kamienica przy Młyńskiej 13, w której miał miejsce ten historyczny moment, wygląda bardzo średnio. Szkoda. Mam nadzieję, że doczekam dnia, w którym powstanie tu centrum upamiętniające to niesamowite wydarzenie.
Lubisz zwiedzać Polskę? Zajrzyj do innych tekstów o naszym kraju (klik!).
A jeśli podobał Ci się ten tekst i pomógł Ci w przygotowaniu wyjazdu, to możesz mi podziękować i kupić mi wirtualną kawę. Dzięki niej będę pisać jeszcze więcej!
Dzięki za przeczytanie artykułu!
Mam na imię Agnieszka i od 8 lat prowadzę blog i opowiadam wam o świecie. Napisałam 4 przewodniki turystyczne i ponad 500 artykułów podróżniczych. Większość z nich przeczytacie na tym blogu. Zapraszam do dalszej lektury. Na górze macie menu, a tam wszystkie teksty 🙂