Modena to miasto, o którym nie chciałam pisać. Byłam w niej jedynie kilka godzin i zrobiłam w tym czasie bardzo dużo: przeszłam starówkę, odwiedziłam muzeum Ferrari, muzeum wina Lambrusco w Nonantoli i wytwórnię octu balsamicznego, o której już pisałam. Dużo jak na pół dnia. Nawet bardzo dużo.
A ja nie lubię tak dużo tak szybko! Zastanawiam się, jak można pisać długie teksty o miejscu, którego się dostatecznie nie powąchało, nie posmakowało i się z nim nie osłuchało. Ja muszę siedzieć przez dobry moment w jakimś miejscu, żeby uchwycić jakiś jego punkt. Jakąś esencję. Coś mnie musi zainspirować.
Jakimś sposobem Modena nie zainspirowała.
Może to właśnie z powodu tego „pół dnia”. Może dlatego, że dzień wcześniej byłam w Ferrarze, w której się zakochałam, a dzień później w Parmie, która też mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła. Może dlatego, że siedziałam jakiś czas w muzeum Ferrari i (zlinczujcie mnie!) wynudziłam się w nim piekielnie! A może i bo tego samego dnia odwiedziłam wspomnianą już wcześniej wytwórnię octu balsamicznego, a ta z kolei zainspirowała mnie bardzo. Ile w końcu razy dziennie można się inspirować?
Noclegi w Modenie
Zawsze gdy jestem w Modenie śpię w pobliskiej Nonantoli. Tu znajduje się B&B La Selvatica. Wspaniałe miejsce z duszą! Enrico wita Cię w nim, jak w domu. Zawsze przebywają u niego artyści, a on ugaszcza Cię kolacją i miejscowym lambrusco. Rozmawiacie o podróżach, literaturze, religii, kulturze. Jeśli czujesz powołanie, być może namalujesz grafitti na jego ścianie. Jedyny minus to niezbyt wysoki standard zakwaterowania. Ale też cena jest super (za 2 osoby niecałe 200 zł). Koniecznie sprawdź La Selvaticę na Bookingu!
Modena: co zobaczyć?
Nie zmienia to jednak faktu, że uważam, że to miasto jest świetnym miejscem na spędzenie kilku godzin, jak nie kilku dni. Co zobaczyć w Modenie? Można pewnie przesiadywać w tutejszych restauracjach i smakować rewelacyjnej kuchni, zalewając ją grubo octem tradycyjnym i winem. Można spacerować po targu, z którego Modena słynie i tam wąchać sery i wędliny. Trzeba wejść do katedry, która widnieje na liście UNESCO, zajrzeć do pałacu, zwiedzić muzeum Ferrari i poodkrywać słynny modeński street art.
No kurcze… Czemu jej nie pokochałam, skoro widzę tyle jej pozytywów. Gdzie zabrakło tej iskry.
Modena: zwiedzanie miasta i spacer z aparatem
Zadając sobie to pytanie przeglądam zdjęcia z Modeny. I wiecie co? Przypomniałam sobie, dlaczego mnie nie zainspirowała. Dlaczego nie chodziłam po jej ulicach wymyślając blogowe historie (tak jak w San Marino, gdzie kombinowałam jak tu napisać o turystycznej pułapce)? Dlatego, że nie miałam na to czasu! Byłam zbyt zajęta cykaniem fotek. Bo patrząc na takie barwy, na tak niesamowicie uspokajające pastele, po prostu odechciewa się myśleć. Człowiek opada słodki dziecięcy sen. Gdzieś do krainy miękkich pluszaków i kredek Bambino. I tylko cyk, cyk, cyk, cyk – aparat cyka swoje.
Jedziesz do Emilii Romanii? Napisałam więcej na jej temat. Zerknij do spisu tekstów o Włoszech na blogu.
A jeśli podobał Ci się tekst, to polub fanpage bloga na Facebooku. Inspirujemy do wyjazdów, robimy konkursy i dyskutujemy o niezwykłości świata.
Dzięki za przeczytanie artykułu!
Mam na imię Agnieszka i od 8 lat prowadzę blog i opowiadam wam o świecie. Napisałam 4 przewodniki turystyczne i ponad 500 artykułów podróżniczych. Większość z nich przeczytacie na tym blogu. Zapraszam do dalszej lektury. Na górze macie menu, a tam wszystkie teksty 🙂
~dfg
11 grudnia, 2017pisze się “po Trapanii” Pani “polonistko”
Agnieszka Ptaszyńska
11 grudnia, 2017Nie, nie pisze się tak. Skąd ten pomysł i taka wiedza?
~dfg
11 grudnia, 2017pisze się “po Trapanii” Pani “polonistko”
Agnieszka Ptaszyńska
11 grudnia, 2017Nie, nie pisze się tak. Skąd ten pomysł i taka wiedza?
~Made in China
29 października, 2014Jeśli mam wystarczająco czasu na dane miasto/miejsce to za 1szym razem staram się nie cykać. Wyjść zjeść, pogapić się na ludzi i ogólnie poszwędać. Dopiero następnym razem wziąć się za foty- wtedy kadry są mniej ‘impusywne’, a i na dysku mniej ‘pustych’ strzałów, któe są kiepskie. No ale nie zawsze ten zapas czasowy jest niestety…
pzdr
~Made in China
29 października, 2014Jeśli mam wystarczająco czasu na dane miasto/miejsce to za 1szym razem staram się nie cykać. Wyjść zjeść, pogapić się na ludzi i ogólnie poszwędać. Dopiero następnym razem wziąć się za foty- wtedy kadry są mniej ‘impusywne’, a i na dysku mniej ‘pustych’ strzałów, któe są kiepskie. No ale nie zawsze ten zapas czasowy jest niestety…
pzdr
~Travelling Milady
24 października, 2014Może rzeczywiście te kolory Cię nieco przytłoczyły. Miasto wydaje się jakieś monotonne, pokolorowane i tyle. Oczywiście piękne, ale czy potrafi czymś zaskoczyć?
~Travelling Milady
24 października, 2014Może rzeczywiście te kolory Cię nieco przytłoczyły. Miasto wydaje się jakieś monotonne, pokolorowane i tyle. Oczywiście piękne, ale czy potrafi czymś zaskoczyć?
~kondi | Byłem Tu. Tony Halik.
24 października, 2014czasami się nie da inaczej niż szybko (krótki urlop, tanie loty i wypad na weekend). czasami miasto jest betonowym molochem i żeby znaleźć brylant w gnojówce, trzeba się w niej porządnie wytaplać.
nasz patent na takie okazje, to jest opcja “coffee” na CS – zazwyczaj to są fajni, mocno zajawkowi ludzie, którzy pokazują nam jakieś swoje subiektywne spojrzenie, jakąś cząstkę miasta. którą potem na blogu możemy opisać jako swoją, co nie? 🙂
ale zazwyczaj nie mamy takich skrupułów, bo na przykład jak inaczej, “z ulicy” trafić np. do “Naked people bar” zagrzebanym gdzieś w bocznej uliczce imprezowej dzielnicy 11-milionowego miasta…?
~kondi | Byłem Tu. Tony Halik.
24 października, 2014czasami się nie da inaczej niż szybko (krótki urlop, tanie loty i wypad na weekend). czasami miasto jest betonowym molochem i żeby znaleźć brylant w gnojówce, trzeba się w niej porządnie wytaplać.
nasz patent na takie okazje, to jest opcja “coffee” na CS – zazwyczaj to są fajni, mocno zajawkowi ludzie, którzy pokazują nam jakieś swoje subiektywne spojrzenie, jakąś cząstkę miasta. którą potem na blogu możemy opisać jako swoją, co nie? 🙂
ale zazwyczaj nie mamy takich skrupułów, bo na przykład jak inaczej, “z ulicy” trafić np. do “Naked people bar” zagrzebanym gdzieś w bocznej uliczce imprezowej dzielnicy 11-milionowego miasta…?
~charmante
23 października, 2014Ja nie mam ciśnienia na Ferrari, więc ten kawałek mnie nie zachwyca. Jednak bardzo zwracam uwagę na otoczenie. A ze zdjęć wynika jakby tam faktycznie nie było nic ciekawszego niż te pastelowe budynki. Nie poczułaś jej mentalnie, w sumie, czy za każdym razem musi?
~charmante
23 października, 2014Ja nie mam ciśnienia na Ferrari, więc ten kawałek mnie nie zachwyca. Jednak bardzo zwracam uwagę na otoczenie. A ze zdjęć wynika jakby tam faktycznie nie było nic ciekawszego niż te pastelowe budynki. Nie poczułaś jej mentalnie, w sumie, czy za każdym razem musi?
~Evi Ta
22 października, 2014Bo Ferrari to trzeba się przejechać a nie w muzeum oglądać 🙂 Nie było takiej opcji za extra charge? 😉
~Evi Ta
22 października, 2014Bo Ferrari to trzeba się przejechać a nie w muzeum oglądać 🙂 Nie było takiej opcji za extra charge? 😉