Kuchnia Słowacka czyli czy nasi sąsiedzi mają się czym chwalić?
Jakiś czas temu na blogu pojawił się tekst o cudownych winach regionu Małych Karpat. Spędziłam w Bratysławie i jej okolicach ponad cztery dni i rozkoszowałam się znakomitymi smakami. A co pasuje do wina najlepiej? Oczywiście dobre jedzenie.
Słowacja niekoniecznie kojarzy nam się ze znakomitą kuchnią i popularną destynacją kulinarną. Owszem kupimy na niej słowackie piwo Złoty Bażant i Kofolę, ale tak to można się spodziewać, że kuchnia słowacka jest podobna do kuchni polskiej. I wiecie co? Jest podobna. Ale właśnie dzięki temu można skupić się nie na kuchni państwa w ogóle, ale można dostrzec te drobne różnice. Bo wszyscy się zgodzimy, że kuchnia Podlasia, to coś zupełnie innego niż kuchnia Wielkopolski. Tu kartacze, tam czernina. I podobnie ze Słowacją, niby podobnie, ale zupełnie inaczej. Ja się nawet nie skupię na Słowacji, bo byłoby to z mojej strony nadużycie. Kosztowałam kuchni regionu Bratysławy i to o niej będzie ten wpis.
Jedziesz na Słowację? Poczytaj o największych atrakcjach kraju. Klik!
Bratysławskie rogale – śniadanie w Bratysławie
Zacznę śniadaniowo. Albo może raczej przekąskowo. Przyjechaliśmy do Bratysławy, zakwaterowaliśmy się w hotelu i dalej trzeba koniecznie zrobić jedno: wybrać się na bratysławskiego rogalika i małą kawunię.
Według legendy tradycja wyrabiania bratysławskich rożków sięga XVII wieku i dotyczy bezpośrednio króla Jana III Sobieskiego i jego zwycięstwa spod Wiednia. Żeby uhonorować wybawcę regionu, wiedeński piekarz upiekł słodkie rogale, które kształtem przypominały szlacheckie polskie wąsy. Wkrótce nadziewane makiem lub orzechami rożki były pieczone przy okazji każdego jarmarku i festynu tak we Wiedniu, jak i w Budapeszcie i Bratysławie.
Miałam okazję zwiedzać piekarnię bratysławskich rogali. Te jeszcze do niedawna były dość zapomniane. Nie jak polskie drożdżówki, które można dostać na każdym rogu. Robione były jedynie w domowym zaciszu przez gospodynie, które miały przepis z babki na babkę. Dopiero ostatnio, gdy wspaniała moda kazała nam wyjść z McDonaldów i poszukiwać lokalnych smaków, tradycje rogalików odżyły. Powstało kilka piekarń, pojawiły się w kawiarniach, są sprzedawane turystom, jako lokalne pamiątki. Kazano mi nie jeść ich na ciepło, bo będzie zgaga i ból brzucha. Nie posłuchałam. Były przepyszne!
Kaczka, lokše i kapucha – kwintesencja słowackiej kuchni
Gdybym miała w Polsce podać obcokrajowcom typowe mięsiwo, co to robi wrażenie, to pewnie padłoby na golonkę (choć sama jej nie tykam). Jeśli byłabym bardziej wykwintna, to może na stół weszłaby wielkopolska gęsina, ale to mniej pewne.
Spędziłam na Słowacji z 2 tygodnie mojego życia i pięciokrotnie jadłam obiad składający się z kaczki (lub gęsi), lokšów i modrej kapusty. Raczej nie może być pomyłki, co do tego, jakie uczty bratysławianie uznają za tradycyjne i godne pokazania.
Raczej wszyscy wiemy czym jest kaczka prawda? Gęś też jest tu bardzo popularna, a jej przyrządzanie należy do wielowiekowej tradycji i doczekała się swojego festiwalu w Pezinoku. Ciekawsze wydają mi się kapucha i lokše.
Kapucha podobno przygotowywana jest tu na sto sposobów. Strudle z kapustą, kapuśniaki, gulasze z kapusty, kapusta faszerowana, na słodko, słono, ciepło i zimno. Kiszona z beczki była przez wieki dostarczana z Bratysławy na pobliskie wiedeńskie dwory. Podobnie jak gęś, kapusta też doczekała się swoich Dni Kapusty w Stupave.
A kto wie czym są lokše?
Wyglądają jak naleśniki, prawda? Cóż… nie są nimi.
Lokše, które nieustannie chce mi się pisać przez „sz” to nic innego, jak ziemniaczane placki, cieńkie jak tortilla. Podaje je się tak na słono zamiast ziemniaków, jak i na słodko z makiem czy czekoladą. Powiem szczerze, że fanką nie jestem, ale może komuś zasmakują.
Skrzyżowanie tradycji kuchni słowackiej i austriackiej
Najbardziej tradycyjny bratysławski obiad mamy już zaliczony. Ale co to byłaby za promocja kuchni, gdybym wam powiedziała, że to jedyna słowacka potrawa. Oczywiście nią nie jest. Bratysława jest w tej niesamowitej sytuacji, że znajduje się nieopodal granicy trzech państw. Jej kuchnia nieustannie była inspirowana przez najlepszych kucharzy cesarskiego dworu w Wiedniu i lokalnymi potrawami z terenu dzisiejszych Węgier. Powstała mieszanka wielokulturowa.
W Bratysławie znajdują się restauracje, które specjalizują się właśnie w podkreślaniu tego styku granic. Ja miałam przyjemność jeść w restauracji Zylinder.
Wnętrze nowoczesne, ale silnie podkreślające nawiązanie do tradycji. Na menu napis „Taste of Pressburg” (Pressburg/Preszburg – dawniej Bratysława), knajpa zresztą na reprezentacyjnej ulicy Hviezdoslavovo námestie. Wewnątrz bratysławski sznycel, węgierski gulasz i tyrolskie filety wieprzowe.
Menu mieściło się na jednej stronie – było przykładem jednych z tych nowoczesnych stylów, gdzie dań jest niewiele, ale za to świeże i zgodne z sezonem. Pamiętam że wzięłam zupę z dyni, (tutejszego) okonia z risotto i somlói galuskę, czyli węgierski deser na biszkopcie. Miałam okazję zobaczyć i spróbować jeszcze kilku nieznanych mi smakołyków, między innymi kaiserschmarrn czyli swego rodzaju potargany naleśnik. Niby ta kuchnia tak blisko nas, a nagle była tak odległa.
- Zylinder, Hviezdoslavovo nám. 176/19, Bratysława
Gurmán na Slovensku -najlepsze słowackie potrawy
Po zdjęciach i menu możecie się domyśleć – restauracja niby tradycyjna, ale jakaś taka… odnowiona. I właśnie tego doświadczałam przede wszystkim na Słowacji. Patrzyłam, jak mistrzowie kuchni odkurzają słowackie jadło.
Zabawne: miesiąc temu rozmawiałam z Izraelitą, który niedawno był w Polsce. Był zachwycony polską kuchnią. Jadał w restauracjach, gdzie swoje dania serwowali najlepsi mistrzowie i przepięknie uwspółcześniali potrawy naszych babć. Miał nadzieję, że przyznam mu rację, że przechodzimy w Polsce rewolucję i że kuchnia jest TOP LEVEL. No cóż. Nie umiałam. W Polsce w końcu jadam raczej tanio niż drogo. Jak mój obiad kosztuje 40 zł, to to jest bardzo drogi dla mnie obiad. A on pewnie mówił o tych za 200 zł.
Ale za to mogę się pochwalić, że spróbowałam trochę wykwintnej kuchni na Słowacji. I byłam zakochana. Pierwszy raz w życiu smakowała mi wątróbka (nie smakowała, daję jej ocenę 10/10 i chcę tam na nią wrócić). Zajadałam się pikantnym musem z dyni i prażonymi ziemniakami. Pieczenią z kaczki na pomarańczach i szałwi czy jabłecznikiem z łagodnym kremem cytrynowym. Pochwalę się bardziej – jadłam kolację przygotowaną przez kucharza roku 2014 Słowacji Igora Čehy. I o dziwo kosztowały te dania tyle co nic.
Miejsce to znajduje się w Świętym Jurze – miejscowości w Małych Karpatach, w której spędziliśmy dwie noce. Mowa o szkole gotowania dla smakoszy (Skola Varenia pre Gurmánov), w której kształcą się najlepsi kucharze na Słowacji. Raz na tydzień jeden absolwent szkoły z pomocnikami gotuje dla gości. Zupa kosztowała 2 euro. Danie główne 6 euro – czy to nie brzmi jak marzenie? 🙂
- Skola Varenia pre Gurmánov, Prostredná 17, Svätý Jur
- U Ludvika, Dukelská 2, Modra (tutaj wątróbka!)
Zapach pieczonych kasztanów czyli street food w Bratysławie
Już przed wyjazdem coś mi odbiło i powiedziałam Piotrkowi, że w Bratysławie mi kupi pieczone kasztany na ulicy. Będzie to tak niesamowicie piękne i romantyczne.
Problem w tym, że nie do końca byłam pewna czy tam są pieczone kasztany. Jakoś ubzdurałam sobie że tak, ale nie było to oparte na żadnej wiedzy, raczej przeczuciu.
Udało się! Dzisiaj już wiem, że wzgórza Małych Karpat obfitują w jadalne kasztany, a ich owoce (to są owoce?) są stałym składnikiem kuchni regionu. W centrum oczywiście znalazło się kilka budek z kasztanami, a ja aż pisnęłam z radości. Dopiero po powrocie do domu dowiedziałam się, że w Krakowie też takie budki już są. 😉
Przeczytaj też o słowackich winach i największej winnej imprezie
A na koniec… przepis na rogale bratysławskie
I teraz mam dla was prezent. Nie zrobię wam tej rewelacyjnej wątróbki z jabłkami czy kremu z dyni, ale za to mam dla was przepis na Bratislavske Rozky. Prosto od właścicielki piekarni Fantastico.
Przepis (około 60 rogalików)
Ciasto:
- 1 kg mąki pszennej,
- 60 g drożdży
- 10 g soli
- 130 g cukru
- 300 g masła lub smalcu
- 0.2 litrów mleka
Wypełnienia:
- 0,5 kg orzeszków ziemnych lub maku mielonego
- 400 g cukru granulowanego
- 1 opak. cukier waniliowy
- 0,25 litra mleka
co najmniej 4 żółtka do pomalowania
Przygotowanie ciasta
Do około 0,1 litra letniego mleka wsypać drożdże. Po 20 minutach, dodać je do mieszanki mąki w cukrze, soli, i pozostałego mleka. Stopniowo dodawać masło i wypracować nieklejące się ciasto, które należy uformować w kulki i odłożyć na 30 minut do wyrośnięcia. Ciasto ponownie przemieszać i po dalszych 15 minutach podzielić na części około 30 g, tworząc kuleczki. Wskazówka – Do mąki można dodać trochę masła by łatwiej się ciasto ugniatało.
Przygotowanie nadzienia
Rozpuścić cukier w mleku, stale mieszając podgrzać. Dodać mak lub orzechy i mieszać cały czas podgrzewając, aż mieszanina zgęstnieje. Po ściągnięciu z ognia dodać cukier waniliowy i odstawić do całkowitego wystygnięcia. Prawidłowo przygotowany farsz powinien być gęsty i plastyczny, tak by dał się kształtować.
Wskazówka – Do maku można dodać szczyptę cynamonu.
Formowanie rogali
Rozwałkowujemy kulki ciasta na małe owale, a w środek wkładamy masę makową lub orzechową o takiej samej wadze, jak ciasto. Robimy z tego wałek i formujemy go w podkowę.
Wskazówka – Połączenia ciasta powinny być na spodzie rogala, by w czasie pieczenia się nie otwierały.
Płaszczyk
Ubijamy żółtka trzepaczką i bogato smarujemy nimi rogaliki, które następnie odkładamy w chłodne miejsce by płaszczyk z jajek wyschnął. Kiedy są gotowe przenieść blachę z rogalami na 15-20 minut w ciepłe miejsce, by płaszczyk lekko popękał. Proces można powtórzyć trzykrotnie. Piec w temperaturze 200 stopni przez ok. 12 minut.
WYTYCZNE (by rogaliki były prawdziwymi rogalami bratysławskimi)
1.Ciasto musi zawierać co najmniej 30% tłuszczu lub masła na 70% mąki.
2. Nadzienie musi stanowić co najmniej 40% rogala
3. Rogale z nadzieniem makowym mają mieć kształt podkowy, a te orzechowe mają być w kształcie litery “C”.
4. Nawierzchnia rogala musi być błyszcząca i marmurkowa.
5. Rogale bratysławskie muszą być robione bez preparatów chemicznych.
Jedziecie na Słowację? Napisałam więcej na jej temat. Zajrzyjcie na spis wszystkich notek o tym kraju. A jeśli podoba wam się u mnie, to dołączcie do fanów bloga na Facebooku. Organizujemy konkursy, rozmawiamy o podróżach i inspirujemy się nawzajem.
Dzięki za przeczytanie artykułu!
Mam na imię Agnieszka i od 8 lat prowadzę blog i opowiadam wam o świecie. Napisałam 4 przewodniki turystyczne i ponad 500 artykułów podróżniczych. Większość z nich przeczytacie na tym blogu. Zapraszam do dalszej lektury. Na górze macie menu, a tam wszystkie teksty 🙂
~Gabriela
12 sierpnia, 2017Pani Agnieszko!
Trafiłam na Pani wpis tuż przed wycieczką na Słowację i wydał mi się bardzo pomocny, bo w przewodniku po Bratysławie nie znalazłam wiele informacji o typowo słowackiej kuchni, jaką chciałabym poznać – autor skupił się na licznych zapożyczeniach z sąsiednich państw.
Bardzo chciałabym zjeść tam, gdzie Pani w Świętym Jurze, ale nigdzie nie mogę znaleźć informacji o tych poczęstunkach. Byłabym ogromnie wdzięczna za jakiś link lub namiar, gdyż na stronie internetowej szkoły gastronomicznej (która jest tylko w wersji słowackiej) ceny są zdecydowanie wyższe.
Pozdrawiam
Agnieszka Ptaszyńska
14 sierpnia, 2017uch, mogły się zmienić przez ostatnie 3 lata – wszak byłam tam dość dawno. Niestety obawiam się, że nie zapisałam sobie adresu. 🙁
~Gabriela
12 sierpnia, 2017Pani Agnieszko!
Trafiłam na Pani wpis tuż przed wycieczką na Słowację i wydał mi się bardzo pomocny, bo w przewodniku po Bratysławie nie znalazłam wiele informacji o typowo słowackiej kuchni, jaką chciałabym poznać – autor skupił się na licznych zapożyczeniach z sąsiednich państw.
Bardzo chciałabym zjeść tam, gdzie Pani w Świętym Jurze, ale nigdzie nie mogę znaleźć informacji o tych poczęstunkach. Byłabym ogromnie wdzięczna za jakiś link lub namiar, gdyż na stronie internetowej szkoły gastronomicznej (która jest tylko w wersji słowackiej) ceny są zdecydowanie wyższe.
Pozdrawiam
Agnieszka Ptaszyńska
14 sierpnia, 2017uch, mogły się zmienić przez ostatnie 3 lata – wszak byłam tam dość dawno. Niestety obawiam się, że nie zapisałam sobie adresu. 🙁
~Agata Rawska
18 marca, 2015Rogaliki tego typu są na pewno przepyszne. Sama robię podobne. Dodaje też mak, orzechy czy posypkę sezamową. Na pewno też wykorzystam ten przepis. Sama robiłam na razie takie http://www.open-youweb.com/jak-zrobic-rogaliki-drozdzowe-z-dzemem/ ale warto czasami wprowadzać zmiany i spróbować czegoś nowego. Dziękuję Ci za przepis i czekam na kolejne.
~Agata Rawska
18 marca, 2015Rogaliki tego typu są na pewno przepyszne. Sama robię podobne. Dodaje też mak, orzechy czy posypkę sezamową. Na pewno też wykorzystam ten przepis. Sama robiłam na razie takie http://www.open-youweb.com/jak-zrobic-rogaliki-drozdzowe-z-dzemem/ ale warto czasami wprowadzać zmiany i spróbować czegoś nowego. Dziękuję Ci za przepis i czekam na kolejne.
~Ewelina
25 stycznia, 2015Bardzo przyjemnie się czytało 🙂
Niestety zazwyczaj stykam się z negatywną opinią na temat kuchni słowackiej wśród naszych rodaków. Narzekają, że nic im nie smakowało, a później okazuje się, że głównym miejscem stołowania się, były budy z fast-foodami pod dworcem kolejowym 😛 To prawda, że kuchnia słowacka jest dosyć podobna do polskiej, kiszona kapusta, ziemniaki itp., jednak na pewno można odkryć wiele lokalnych perełek. Mnie na przykład zachwycają słowackie sery. Wybór jest dużo większy niż w Polsce, a i ich jakość wydaje mi się trochę lepsza niż u nas. Nie mam na myśli tylko wszystkim znanej bryndzy, za którą osobiście nie przepadam. Zwłaszcza godne polecenia wydają mi się słowackie sery wędzone i pleśniowe. Mniam! 🙂
~Ewelina
25 stycznia, 2015Bardzo przyjemnie się czytało 🙂
Niestety zazwyczaj stykam się z negatywną opinią na temat kuchni słowackiej wśród naszych rodaków. Narzekają, że nic im nie smakowało, a później okazuje się, że głównym miejscem stołowania się, były budy z fast-foodami pod dworcem kolejowym 😛 To prawda, że kuchnia słowacka jest dosyć podobna do polskiej, kiszona kapusta, ziemniaki itp., jednak na pewno można odkryć wiele lokalnych perełek. Mnie na przykład zachwycają słowackie sery. Wybór jest dużo większy niż w Polsce, a i ich jakość wydaje mi się trochę lepsza niż u nas. Nie mam na myśli tylko wszystkim znanej bryndzy, za którą osobiście nie przepadam. Zwłaszcza godne polecenia wydają mi się słowackie sery wędzone i pleśniowe. Mniam! 🙂
~Gabi
13 stycznia, 2015Tekst fajny, merytorycznie interesujący, tylko ta polszczyzna chwilami jakaś dziwna jak na polonistkę.
~Gabi
13 stycznia, 2015Tekst fajny, merytorycznie interesujący, tylko ta polszczyzna chwilami jakaś dziwna jak na polonistkę.
~Blondynka z Krainy Teczy
10 stycznia, 2015Kuchnia to nie moje tematy, ale fajne te rogaliki 🙂 a za poludniowa granica golonka smakuje zupelnie inaczej niz polska, naszej tez raczej nie tykam. Bardzo mi smakowala golonka w Czeskim Krumlowie, jesli slowacka jest podobna to mniam!
~Blondynka z Krainy Teczy
10 stycznia, 2015Kuchnia to nie moje tematy, ale fajne te rogaliki 🙂 a za poludniowa granica golonka smakuje zupelnie inaczej niz polska, naszej tez raczej nie tykam. Bardzo mi smakowala golonka w Czeskim Krumlowie, jesli slowacka jest podobna to mniam!
~Ewa / Daleko niedaleko
9 stycznia, 2015Owsiki, owsiki 🙂
A tak na serio, ciekawostka kulinarna se Słowacji – Słowacy chyba do wszystkich możliwych przetworów dokładają paprykę. Moja mama próbowała kiedyś znajomą Słowaczkę nauczyć robić ogórki kiszone (oni tam tych naszych “zepsutych” ogórków normalnie nie znają), no i nauczyła, krok po kroku. Że ogórki, chrzan, czosnek, koper… Rok później odwiedzamy Vlastę, a ona uradowana chwali się swoimi ogórkami kiszonymi. Wyciąga słoiczek a w nim… ogórki, chrzan, koper, czosnek i papryka 😀
~Ewa / Daleko niedaleko
9 stycznia, 2015Owsiki, owsiki 🙂
A tak na serio, ciekawostka kulinarna se Słowacji – Słowacy chyba do wszystkich możliwych przetworów dokładają paprykę. Moja mama próbowała kiedyś znajomą Słowaczkę nauczyć robić ogórki kiszone (oni tam tych naszych “zepsutych” ogórków normalnie nie znają), no i nauczyła, krok po kroku. Że ogórki, chrzan, czosnek, koper… Rok później odwiedzamy Vlastę, a ona uradowana chwali się swoimi ogórkami kiszonymi. Wyciąga słoiczek a w nim… ogórki, chrzan, koper, czosnek i papryka 😀
~Wiola Starczewska
9 stycznia, 2015Nie mogę takich wpisów, głodna jestem, jeszcze zdjęcia takie duże dałaś…
~Wiola Starczewska
9 stycznia, 2015Nie mogę takich wpisów, głodna jestem, jeszcze zdjęcia takie duże dałaś…
~Globe Explorer by Demdi
9 stycznia, 2015Dzięki Tobie będę dokładnie wiedzieć, co zjeść dobrego w Bratysławie! Mało tego, może i sama spróbuję zrobić te zabawnie wyglądające rogale? :))
~Globe Explorer by Demdi
9 stycznia, 2015Dzięki Tobie będę dokładnie wiedzieć, co zjeść dobrego w Bratysławie! Mało tego, może i sama spróbuję zrobić te zabawnie wyglądające rogale? :))
~Tatiana
9 stycznia, 2015Widzę, że z Dorotą Mintą byłaś na wyjeździe 🙂 smaczny wpis. Podobnie w Warszawie działa Aleksander Baron i Solec 44 – kuchnia polska w nowoczesnej odsłonie, na bazie staropolskich przepisów z Polony. Czasami nie bardzo trafia w mój gust, czasami obłęd gastronomiczny. Ale wracamy tam z przyjemnością
~Tatiana
9 stycznia, 2015Widzę, że z Dorotą Mintą byłaś na wyjeździe 🙂 smaczny wpis. Podobnie w Warszawie działa Aleksander Baron i Solec 44 – kuchnia polska w nowoczesnej odsłonie, na bazie staropolskich przepisów z Polony. Czasami nie bardzo trafia w mój gust, czasami obłęd gastronomiczny. Ale wracamy tam z przyjemnością
~Gadulec.me
9 stycznia, 2015Przecztałam Twój post ze smakiem! 😉 Tęskno mi trochę za tego typu pysznościami (aktualnie jestem w Azji) i chyba muszę skosztować wątróbki w Bratysławie, bo sam jej widok do tej pory mnie odstraszał (i zapach). Przy okazji – piękne zdjęcia jedzenia (nie wiem jak to robisz, jakaś specjana funkcja/aparat?)!
Agnieszka Ptaszyńska
9 stycznia, 2015Uśmiechnęłam się, jak przeczytałam, że piękne zdjęcia. Ja właśnie się często przeklinam, że nie umiem robić ładnych zdjęć jedzenia. No i w końcu odkryłam o co chodzi… To głupie, ale tak – kwestia aparatu. Te były robione aparatem chłopaka. Też przeze mnie, też na tych samych ustawieniach, ale jednak wyglądają zupełnie inaczej. Jakiś Canon, ale jeszcze się nie nauczyłam jaki 😉
~Gadulec.me
9 stycznia, 2015Przecztałam Twój post ze smakiem! 😉 Tęskno mi trochę za tego typu pysznościami (aktualnie jestem w Azji) i chyba muszę skosztować wątróbki w Bratysławie, bo sam jej widok do tej pory mnie odstraszał (i zapach). Przy okazji – piękne zdjęcia jedzenia (nie wiem jak to robisz, jakaś specjana funkcja/aparat?)!
Agnieszka Ptaszyńska
9 stycznia, 2015Uśmiechnęłam się, jak przeczytałam, że piękne zdjęcia. Ja właśnie się często przeklinam, że nie umiem robić ładnych zdjęć jedzenia. No i w końcu odkryłam o co chodzi… To głupie, ale tak – kwestia aparatu. Te były robione aparatem chłopaka. Też przeze mnie, też na tych samych ustawieniach, ale jednak wyglądają zupełnie inaczej. Jakiś Canon, ale jeszcze się nie nauczyłam jaki 😉
~Mateusz
9 stycznia, 2015Super, że jest przepis 🙂 na pewno się przyda! Musieliście się wspaniale bawić. Pozdrawiam i czekam na więcej! 🙂
~Mateusz
9 stycznia, 2015Super, że jest przepis 🙂 na pewno się przyda! Musieliście się wspaniale bawić. Pozdrawiam i czekam na więcej! 🙂
~AhojSlovakia
8 stycznia, 2015Przyjemnie się czyta o słowackich smakołykach. A przepis na rogaliki bardzo pożyteczny.
~AhojSlovakia
8 stycznia, 2015Przyjemnie się czyta o słowackich smakołykach. A przepis na rogaliki bardzo pożyteczny.