Zależna w podróży – blog podróżniczy z sensem

Apeniny północne: Wędrowałam w krainie kasztanów

Wychodzimy z samochodu, bierzemy z bagażnika plecaki. Sprawdzamy wodę, pakujemy kanapki i zostawiamy auto. Szczęśliwi patrzymy dookoła.

Przed nami rozciągają się Apeniny. Dziesiątki szczytów górskich, z których najwyższe przekraczają 2000 metrów. Pogoda jak marzenie, słońce sprzyja robieniu zdjęć, a drzewa i krzewy powoli się czerwienią. Wygląda na to, że będzie to wspaniały jesienny spacer.

Apeniny północne to rejon, do którego Polacy mogą dostać się wyjątkowo łatwo. Ot wsiąść do samolotu do Bolonii za 20 euro i przesiąść się na pociąg. Nim dojedziemy już do Vignoli, która jest bramą do Apenin Emiliańskich, czyli tej części gór, która znajduje się w Emilii Romanii.

Długo zastanawiałam się, który miesiąc wybrać na trzydniowy trekking po tutejszych stokach. Wybrałam październik licząc na sprzyjającą aurę i góry, które „najpiękniejsze są przecież jesienią”. Postanowiłam nie zważać na fakt, że jesienią są też kapryśne.

Chcę wam opowiedzieć o całym szlaku. Chcę opowiedzieć o miasteczkach, wioskach, zamkach i kościołach. O bitwach, które rozegrały się w okolicy i o mieszkańcach, których ulubioną rozrywką jest toczenie sera po ziemi. Chcę wspomnieć o kuchni, która nigdzie nie jest tak wyśmienita, jak na wsi Emilii Romanii. Ale nie dzisiaj. Dzisiaj wcinam przywiezione do Polski kasztany, które zebrałam na szlaku. Nazbierałam ich dwa kilo, a gdybym chciała zebrałabym i dwadzieścia. Okazało się bowiem, że wraz z Piotrem trafiliśmy do krainy jadalnych kasztanów.

Kilka miesięcy później wędruję po toskańskiej części Apenin. Kliknij, by ją zobaczyć.

 Cywilizacja kasztana

Wykorzystanie kasztana w kuchni ma swoje początki w dalekich Chinach. Z Azji przez Bliski Wschód docenianie tego niezwykłego owocu przeszło do Europy. W średniowieczu drzewa kasztana jadalnego pojawiły się niemal w całych Włoszech, głównie na wysokości 300 do 800 metrów nad poziomem morza.

W górach okazały się błogosławieństwem! Tam, gdzie nie było miejsca na uprawę zboża, sadzano kasztanowce, które nadawały się niemal do wszystkiego. Z drzewa wykonywano meble, owoce wykorzystywano w medycynie ludowej. Produkowano z niego węgiel drzewny do grzania i gotowania. Ale przede wszystkim kasztan okazał się „chlebem dla ubogich”.

Zocca – stolica kasztana jadalnego

Cywilizacja kasztana najlepiej rozwinęła się w miasteczku położonym 50 km od Bolonii w Apeninach. Na zboczach jej podlegającym znajdują się całe plantacje kasztana. Te rosną tak na prywatnych działkach, jak i w lasach, gdzie zresztą też często mają właścicieli. Chodzenie szlakiem Belvedere, który pokonywaliśmy w tych dniach, jest jak bycie w żywym muzeum. Kasztany raz na jakiś czas spadają nam na głowę, pod stopami mamy miękki dywan ze skorup – jak się okazuje jadalne kasztany mają skorupkę dużo przyjemniejszą niż te, które znamy z polskiego podwórka.

Królową kasztanów jest Marrone di Zocca”, posiadająca większe i bardziej kwadratowe owoce. Gdy trafiliśmy na jedno z tych drzew na trasie, nasz pochodzący z tych stron przewodnik nie mógł przestać zbierać tego, co leżało pod naszymi stopami.

-To kopalnia złota! – mówił. – Kilogram takich kasztanów na targu kosztuje 10 euro.

Zbieraliśmy i my. Wszak lokalny na pewno wie, co dobre.

W Zocce znajduje się nawet muzeum kasztana, a raz do roku odbywa się tu festyn, na który zjeżdżają ludzie z całej okolicy.

Chleb ubogich, to znaczy?

Mówiąc o kasztanowym chlebie, trzeba myśleć dość dosłownie. Tak tutejsza ludność od wieków wyrabia mąkę z kasztana. Na naszej trasie mijamy dawny młyn do mielenia owoców kasztanowca, a w kolejnej wiosce widzimy spichlerz na kasztany.

dawny spichlerz na kasztany

Z mąki pieczony jest chleb, ciasto, robione są też makarony, które udało nam się spróbować w znakomitej lokalnej restauracji Antica Locanda La Canonica w Montalbano, wiosce leżącej tylko 2 kilometry od Zocci. Tortelloni w smaku przypominały mi trochę makaron razowy. Ten z kasztanów podobno jest równie zdrowy.

Kasztany jadalne w kuchni Emilii Romanii

Prócz makaronu z mąki z kasztanów w La Canonice próbowaliśmy też pieczeń z dzika w sosie kasztanowym. Znakomity! Kasztany, słodkie, przyjazne człowiekowi kasztany, których ja jestem zresztą fanką co najmniej od 10 lat, dodały do mięsa przyjemny lekki smak. Piotr do swojego królika dostał chlebek znany tu jako tigella, pieczony na liściu kasztana. Już w Bolonii w sklepie z lokalnymi przysmakami kupiłam kasztany karmelizowane czyli po włosku „marron Glacé”. Słodkie i wcale nietanie maleństwa (7 euro za 4 sztuki) mogą odpowiadać naszym gustom, lub wręcz przeciwnie. Dla wielu będą po prostu zbyt słodkie. Ja się delektowałam, niestety dla Piotra było to tylko „no można raz spróbować”.

Te cztery potrawy to jedynie początek. Oczywiście na porządku dziennym są kasztany gotowane, pieczone i grillowane. Kasztanowy pan stoi na Piazza Maggiore (głównym placu Bolonii) i ochoczo sprzedaje je turystom. Książki kucharskie regionu pełne są innych kasztanowych przepisów – naleśniki, makarony, ciasta, zupy i kremy. Kilka z nich znajdziecie na stronie organizacji turystycznej Emilii Romanii.

Bogu dzięki za jesień!

Przed przyjazdem w Apeniny i wejściem na szlak Belvedere nie wiedziałam nic o cywilizacji kasztana i związanej z nią agrokulturze regionu. Zaryzykowałam przyjazd w październiku i okazało się, że nie mogłam lepiej trafić! Chodziłam lasami i górami, przechodziłam przez doliny i świetnie rozumiałam kasztanowe zamieszanie. Tutaj, zostając na noc w lesie nie mogłabym być głodna. Miałabym kasztany. Kasztany, które pozwoliły na rozwinięcie się cywilizacji Apenin Emiliańskich.

Aha, i niech już nikt mi nigdy nie mówi, że Emilia Romania jest płaska, jak stół!

Informacje praktyczne

Wycieczka: Materiał został zebrany w czasie trzydniowej wycieczce pieszej po szlaku Belvedere, będącym częścią szlaku długodystansowego Rzym-Nonantola. Na wycieczkę po szlaku wyruszyłam z firmą trekkingową Trekking Italy, którą szczerze polecam. Możecie u nich zakupić wycieczkę samodzielną (125 euro za 3 dni), czyli taką w czasie której firma zapewnia wam noclegi, wyżywienie, dane GPS i mapę. Muszę powiedzieć, że biorąc pod uwagę jakość zakwaterowania i kuchnię, cena jest bardzo dobra. Możecie też wejść na szlak z przewodnikiem (+180 euro za dzień). Jeśli zdecydujecie się na to drugie, to koniecznie poproście o Stefana. Jest świetny!

Do wycieczki możecie dodać – co szalenie polecam – zwiedzanie wytwórni parmezanu. Kilka z nich znajduje się przy szlaku. Super przygoda!

Noclegi i wyżywienie: na szlaku spałam w dwóch miejscach. We wspomnianym wyżej gospodarstwie Antica Locanda La Canonica w Montalbano, które okazało się być marzeniem o Włoszech. Pensjonat znajduje się w dawnej parafii księdza w maciupkiej wiosce, z waszego okna rozpościera się widok na wszystkie szczyty okolicy. Kuchnia – oczywiście – wyśmienita.

Drugi nocleg spędziliśmy w Montese, jednym z największych miasteczek okolicy. Hotel Belvedere okazał się być prostym przyzwoitym trzygwiazdkowym obiektem. Jedliśmy zaraz obok w restauracji La Tarazza, która zdobyła wiele kulinarnych nagród i uraczyła nas kolacją znakomitą. No nikt mi nie powie, że gdzieś jest kuchnia lepsza niż emiliańska.

Dojazd: Na szlak Belvedere wejdziecie w miejscowości Vignola, dokąd jedzie pociąg z Bolonii. Do Bolonii dolecicie tanimi lotami Wizz Air i Ryanair.

W okolicy: Apeniny Montese znajdują się pomiędzy Bolonią i Modeną, i oczywiście polecam oba te miasta. Znajdziecie o nich sporo informacji u mnie na blogu, między innymi o pastelowych ulicach Modeny, o wspaniałym occie balsamicznym wyrabianym w okolicy, no i ponad 5 artykułów o samej Bolonii. Ja tam mogę po Emilii Romanii podróżować miesiącami!

 

Czytaj też:

10 kulinarnych przygód Emilii Romanii

Alwernia – święta góra północnych Apenin

Wycieczka samochodowa po Emilii Romanii – praktyczny plan podróży 

Jedziesz do Włoch? Napisałam o nich kilkadziesiąt tekstów na blogu. O samej Emilii Romanii ponad dwadzieścia. Wszystkie znajdziecie tutaj. A jeśli podobał Ci się ten tekst, to dołącz do mnie na Facebooku. Tam jeszcze więcej zdjęć, ciekawostek i inspiracji.

Exit mobile version