Czy to już koniec roku? Już na wszystkich blogach czytamy podsumowania? Już kupujemy kalendarze, plannery i wpisujemy postanowienia noworoczne. Będziemy bogatsi, lepiej umięśnieni, zdrowsi i mądrzejsi?
No już. Ale numer.
Przez ostatnie dwa lata na dzień przed sylwestrem publikowałam na blogu podsumowanie roku. Spisywałam ilość podróży, dni za granicą, napisanych tekstów, a przede wszystkim – pokazywałam wam moje najlepsze teksty roku.
Teraz tego nie zrobię. I nie dlatego, że zmieniłam koncepcję i mam lepszy plan. Nie. Mi się nie chce podsumowywać 2016 roku zwyczajnie dlatego, że… był nieudany.
Niestety. Rok 2016 był rokiem spod znaku chorób. Zostało podjętych wiele decyzji, często złych. W polityce i sprawach społecznych nieszczęście za nieszczęściem (a ja jestem bardzo politycznym zwierzęciem). W moim życiu bardzo wiele się zmieniło i tak, jak blog poszedł do przodu, tak jak na Instagramie możecie zobaczyć, że faktycznie sporo podróżowałam (no ok, powiem wam – ok. 120 dni poza domem, nie licząc wypadów do rodziny), to wcale nie mogę się pochwalić sukcesami.
Po raz pierwszy w życiu cieszę się, że jakiś rok się kończy i mogę zrobić – symboliczny chociaż reset. Sięgnęłam po mój nowy planner, pierwszy raz od dawna wypisałam noworoczne postanowienia i mam w sobie zacięcie, by się wziąć w garść i wyjść z marazmu, w który popadłam kilka miesięcy temu. A więc: niech żyje nowy rok!
W ostatnim tekście tego roku postanowiłam podziękować wam za wypełnienie ankiety. Wzięło w niej udział prawie 100 osób. A nie była to jednominutówka. Wielu (a raczej wiele, bo zdecydowana większość to kobiety) naprawdę się rozpisała i poświęciła na ankietę sporo czasu. Za to wam wszystkim wielkie dzięki!
Co myślicie o blogu?
Przede wszystkim myślicie o nim dobrze. Nie powinno mnie to dziwić – ten kto bloga nie lubi, zwykle go nie czyta. Nie dostrzegam u siebie męczących hejterów i gramatycznych nazistów, przez co blog pozostaje bardzo pozytywnym miejscem. Dzięki za to.
Mega przyjemnie było przeczytać, że kojarzycie blog z wolnością, brakiem ograniczeń, pasją i pozytywną energią. Wolność i niezamykanie się w schematach zawsze były dla mnie bardzo ważnym tematem i od dziecka odmawiałam chodzenia utartymi od pokoleń, nieprzemyślanymi ścieżkami. Cieszę się, że w jakiś sposób mi się to udało. Gdy moi dawni wykładowcy pytają moją mamę, czym się w życiu zajmuję, dziwią się i smucą, że nie zostałam na uczelni. Moja mama też się smuciła, choć chyba przestała. A ja wiem, że na uczelni bym się nudziła. I chociaż brakuje mi pracy z ludźmi i inspiracji czerpanych z wymiany poglądów i doświadczeń, to jednak wolność, jaką daje blogowanie jest nie do przecenienia.
Cieszę się, że mój blog zaciekawia i zachęca was do podróży. Ktoś napisał, że blog prowadzony jest „po małopolsku, bez lansu”. To też mnie cieszy. Ale czy to znaczy, że już jestem Małopolanką? Czy moja wielkopolskość gdzieś się ulotniła? Powiem wam, że zawsze czułam, że moją ojczyzną jest Kraków, ale jednak – och, szalenie – wkurzało mnie w Krakowie niezorganizowanie, spóźnianie się i lekceważenie obowiązków. Jak sobie z tym poradziłam? Sama zaczęłam się spóźniać. Też na blogu. A to chyba jednak źle. 😉
Aha, tak – mieszkam w Rabce. Wcześniej w Krakowie, a pochodzę z Leszna w Wielkopolsce. Wiedziała to ponad połowa z was. Jestem pod wrażeniem.
Oczywiście, że kojarzycie blog z Włochami i Sycylią. Odpowiedziała tak 1/4 ankietowanych. Dwie osoby wskazały na moje ukochane pustynie, dwie kolejne na Izrael. No znacie mnie, nie da się ukryć.
Co czytacie na blogu?
To mnie ciekawiło najbardziej. Odpowiedź na to pytanie pokazuje, kto mnie czyta. A ja oczywiście chcę pisać o tym, co ja kocham najbardziej, ale gdyby nic innego mnie nie obchodziło, to bym pisała do szuflady. Bardzo się cieszę z tego, ile osób mnie czyta (w tym roku średnio 55 000 miesięcznie), ilu dodaje się do fanów na Facebooku, ilu dopisuje do Newslettera. Ale najbardziej cieszy mnie, gdy czytacie te niepopularne teksty. W tym roku napisałam np. o Bektauacie – niesamowitej górze na stepie Kazachstanu. Przeczytało o niej 260 osób. I właśnie te osoby cieszą mnie najbardziej. Jestem bowiem pewna, że prawie nikt o Bektauacie nie słyszał, ale jednak zaufaliście mi na tyle, że pomyśleliście, iż skoro o niej napisałam, to może warto poczytać. Wielkie dzięki stałym czytelnikom!
A skoro o czytaniu mowa – wiecie, że 50% ankietowanych czyta cały tekst? Od deski do deski! A mówią, że w Internecie tylko się zdjęcia ogląda.
Blog lubicie przede wszystkim za praktyczne informacje. Na drugim miejscu są dla was nieznane ciekawostki. Obie te rzeczy zapisałam sobie w notatniku i będę się ich mocno trzymać. Pracuję też nad fotografią. Codziennie trochę czytam, idę w plener – staram się być lepsza. Wczoraj odebrałam naprawiony obiektyw – w końcu mogę łapać szerokie kadry <3.
Dokładnie te same teksty chcecie czytać częściej. Prosicie o więcej tekstów praktycznych i więcej informacji o nieoczywistych miejscach. Prosicie też o wpisy fabularne, tworzące opowieść. Te trzecie prawdopodobnie kłócą się z pierwszymi, ale zobaczymy, co się da zrobić.
Czego chcecie więcej? Tego będzie więcej!
Mówicie o małych miasteczkach. Co więcej – dwukrotnie usłyszałam o nich też potem. Gdy dostałam od Solistów planner podróżniczy, to w życzeniach gwiazdkowych napisali, że mają nadzieję, że „na jego kartach zapiszesz dużo ciekawostek o swoich ulubionych małych miasteczkach!”. Chcecie też więcej tekstów o miejscach spoza szlaku. Zapisuję to wielkimi literami i obiecuję o nich pisać i je odkrywać.
Kilkukrotnie pojawiły się propozycje zupełnie innych tematów.
Po pierwsze chcecie poznać tajniki mojego podróżowania. Pojawiło się pytanie „Jak to możliwe, że Zależna tyle wyjeżdża, choć nie pracuje?”. No cóż – pracuję. Pisanie tego tekstu też jest pracą – cudowną, ale pracą. Ale rozumiem, o co chodzi i chętnie o tym napiszę. W styczniu spodziewajcie się bardzo materialistycznego tekstu o pieniądzach, hotelach i zaproszeniach na wyjazdy. Zobaczymy, ile podróży w 2016 roku sfinansowałam z własnej kieszeni (sama jestem tego ciekawa).
Po drugie, prosicie o „triki podróżnicze”. Jak się spakować, jak przygotować do lotu samolotem, ile wziąć pieniędzy itp. Uch, nie lubię pisać takich tekstów. Ale jeśli macie potrzebę, to spróbuję napisać też o nich.
Z miejsc, o których powinnam napisać, wspomnieliście o Słowacji i Londynie. O Słowacji już napisałam, o Londynie… właśnie piszę. 🙂 Małomiasteczkowo.
I uwaga – 15% ankietowanych wskazało, że chciałoby, bym vlogowała. Kurcze, tu mnie zagięliście. Muszę o tym pomyśleć.
Podziękowania
Tyle na dzisiaj. Grudzień chyli się ku zakończeniu, mamy nadzieję, że nie odejdzie już żadna gwiazda, że dla Aleppo nadejdą dobre wieści i że nie będzie zamachów. Że choroby się uspokoją i nie będą powstrzymywać nas od spełniania marzeń.
Tego życzę sobie i wam. I dziękuję wam. Dziękuję, że jesteście i czytacie. Dziękuję, że się angażujecie. Pamiętajcie, by w 2017 roku spełniać marzenia! Te podróżnicze i te inne.
Dzięki za przeczytanie artykułu!
Mam na imię Agnieszka i od 8 lat prowadzę blog i opowiadam wam o świecie. Napisałam 4 przewodniki turystyczne i ponad 500 artykułów podróżniczych. Większość z nich przeczytacie na tym blogu. Zapraszam do dalszej lektury. Na górze macie menu, a tam wszystkie teksty 🙂