Od piętnastu minut siedzę i zastanawiam się, jak powinnam zacząć ten artykuł. Chcę w nim powiedzieć tak dużo. Chcę napisać o czasach, gdy mieszkałam w Poznaniu. Chcę powiedzieć, jakie to fajne, że Wielkopolska Droga św. Jakuba okazała się pretekstem do poznania miasta na nowo. I jak niesamowicie Poznań się zmienił przez ostatnie dziesięć lat. Naprawdę szalenie – to zupełnie inne miasto, niż to w którym mieszkałam.
W artykule:
- Jezioro Malta i okolice
- Śródka i Brama Poznania
- Rynek Poznania i okolice
Przeczytaj też: Poznań: atrakcje dla dzieci na weekend
Ale przede wszystkim chcę pokazać, jak bardzo Poznań kocham. Ile wiąże się z nim tyle wspomnień, o których przez lata zapomniałam. W końcu do mnie dotarło – ja chcę napisać do Poznania list miłosny. W ten sposób najlepiej oddam wszystko to, co chcę.
Ukochany Poznaniu…
Trudne początki – studia w Poznaniu
Ty i ja nie mieliśmy dobrego startu. Ponad 10 lat temu przyjechałam do Ciebie z zapakowanymi pudłami, by wprowadzić się na Półwiejską – jedną z głównych ulic centrum. Nie kręcił mnie fakt, że będę mieszkać 100 metrów od Starego Browaru i 500 metrów od Rynku. Raczej płakałam, że mam 400 km do Krakowa.
Dałam nam trzy lata.
W tym czasie zaprzyjaźniliśmy się jak mało kto. Nie dość, że Wydział Filologii Polskiej i Klasycznej na UAMie okazał się najlepszym miejscem jakie istnieje w polskim naukowym świecie, to jeszcze dzień za dniem zakochiwałam się w kolejnych dzielnicach i parkach.
Chadzałam na długie spacery po Jeżycach. Błądziłam między kamienicami Łazarzu, a w Parku Sołackim zakochałam się tak bardzo, że to tutaj po latach zdecydowałam się zrobić moją ciążową sesję zdjęciową (Dziękuję, Kinga Madro Photography!).
Najlepsze miejsca w Poznaniu z artystyczną duszą
Jako studentka polonistyki i niespełniona pisarka oczywiście szwendałam się. Szwendałam się po galeriach sztuki, koncertach, kinach i spotkaniach literackich. Ale przede wszystkim szwendałam się po barach.
Poznaniu, dziś po latach z przyjemnością widzę, że choć sam się zmieniasz, to dobre, legendarne miejsca artystów nadal istnieją i mają się dobrze. Wchodzę na spotkanie do klubokawiarni Meskalina na środku Rynku, przechodzę obok Klubu Dragon, w którym nie raz straciłam godność, uśmiecham się przechodząc obok pubu Za kulisami – najlepszego miejsca na poznańskie randki. I w końcu nie wytrzymuję i łzy wzruszenia ciekną mi po twarzy w kawiarnio-teatrze U przyjaciół na Mielżyńskiego. Jak chciałam się ogrzać grzańcem w zimowe wieczory, to tylko tam.
Poznań na Szlaku św. Jakuba
Poznaniu, w tym roku odwiedziłam Cię na piechotę. Byłeś akurat „po drodze”. Po wyjściu z Gniezna i wędrówce Szlakiem Piastowskim, doszłam do Puszczy Zielonki, w której odpoczęłam wśród pięknych lasów mieszanych. Stamtąd szlakiem drewnianych kościołów doszłam do Ciebie i brzegiem jezior Swarzędzkiego do Malty, weszłam do centrum, by zobaczyć, jak się masz. Jak się urządziłeś przez ostatnie 8 lat mojej nieobecności. Bo słyszałam, że że byłeś w trakcie remontu. A efekty są nie do poznania. 😉
Po przyjemnym spacerze wzdłuż Jeziora Swarzędzkiego, przechodzisz pod dwupasmową ul. Warszawską i ścieżkami i ubitymi drogami miniesz stawy Antoninek i Młyński. Tyłami ogrodu zoologicznego i Term Maltańskich przechodzisz przy najsłynniejszym poznańskim jeziorze – Malta. W końcu dojdziesz do kościoła św. Jana – jednego z najstarszych kościołów romańskich w Polsce.
Stąd szlak skręca na południe i prowadzi wzdłuż ruchliwej Alei Jana Pawła II, a następnie nad Wartą. Jednak ja polecam skorzystać z okazji i iść na Śródkę – to urokliwa i bardzo modna dziś dzielnica. Stąd jest żabi skok do muzeum Brama Poznania i na Ostrów Tumski do katedry, gdzie prawdopodobnie zostali pochowani pierwsi władcy Polski.
Zachęcam byście zdecydowali się spędzić w Poznaniu noc, a może nawet dwie i przeszli się w okolice Rynku. I koniecznie do Muzeum Etnograficznego, o którym przeczytacie w dalszej części artykułu.Szlak przez Poznań wynosi 12 km. Ja zrobiłam w nim 40 km.Opis całego szlaku już jest na blogu. O, tutaj!A gdzie spać w Poznaniu?
W czasie swojego pobytu miałam przyjemność nocować w hotelu Novotel Malta, nad samym Jeziorem Maltańskim – przy samym szlaku św. Jakuba. Hotel jest bardzo przyjazny dzieciom – są w nim kąciki dla maluchów, a dzieci na powitanie dostają maskotki. Zaraz obok są Termy Maltańskie, ale sam hotel również posiada otwarty basen. Pyszne i bogate śniadania.
Dlaczego Poznań ma Maltę
Jezioro Malta to instytucja. To ulubiony sztuczny zbiornik Wielkopolski. Tutaj poznaniacy przychodzą biegać, tu zawodnicy trenują do zawodów kajakarskich. Na sztucznym stoku młodzi uczą się jazdy na nartach, a jeszcze młodsi jeżdżą wzdłuż jeziora Maltanką – kolejką wąskotorową, która lada moment będzie obchodzić pięćdziesiąte urodziny.
Ale dlaczego drogi Poznaniu to miejsce nazywa się „Malta”? Czy ma to coś wspólnego z śródziemnomorskim państwem?
By się dowiedzieć staję przed kościołem św. Jana Jerozolimskiego za murami.
Już w XII wieku Mieszko II przekazał okoliczne ziemie zakonowi Joanitów, czy inaczej – a jak – Zakonowi Maltańskiemu. Zakonnicy przebywali w Poznaniu aż do lat trzydziestych XIX wieku. To oni wznieśli kościół, który widzimy dzisiaj i to od nich swoją nazwę wzięło Jezioro Maltańskie.
Kościół św. Jana jest jednym z pierwszych kościołów w Polsce, do którego budowy użyto cegły. Przetrwał prawie nienaruszony.
Śródka: wiedziałam, że jest piękna, zanim to było modne
Niełatwo przejść przez rondo. Na szczęście po jego drugiej stronie czeka nas nagroda. To Śródka – jedna z najmniejszych i najbardziej urokliwych części Poznania.
Pamiętam Śródkę z czasów studenckich. Była moim odkryciem. Chadzałam tu do studyjnego kina, w którym sale kinowe o dużo mówiących nazwach Charlie i Monroe, miały niezwykły, francuski klimacik. Prócz tego istniał tu mały antykwariat, w którym można było przeglądać książki przy dobrej kawie.
Ale poza tym – straszno było. Śródka jeszcze niedawno była szemraną okolicą, skąd po zmroku lepiej było uciekać. Dziś ta opowieść brzmi jak legenda, bo Śródka stała się jedną z najmodniejszych części Poznania.
Jak grzyby po deszczu wyrosły tu wyśmienite i nagradzane restauracje. Pierogi zjecie „Na winklu”, na hummus pójdziecie do Humhum, lody na mleku kozim zjecie w budce Kozackie lody, a kawę wypijecie w Forno Italia. A jeśli będzie padać, nie uciekajcie do hoteli. Podejdźcie do instalacji „Zielona Symfonia” i posłuchajcie jedynego w Polsce grającego murala.
Śródka zasłynęła w Polsce swoim trójwymiarowym muralem „Opowieść śródecka z trębaczem na dachu i kotem w tle”. Wielu poznaniaków z nostalgią wspomina czasy, gdy Śródka nie była drogim turystycznym miejscem, a mieszkali tu przede wszystkim handlarze i rzemieślniczy. Mural jest opowieścią o nich i o budynkach, które niegdyś istniały na Śródce, a dziś pozostało po nich tylko wspomnienie.
Dociekliwych zapraszam do lektury artykułu, który tłumaczy mural.
Brama Poznania: Co to jest centrum interpretacji historii?
Poznaniu, jesteś zbitką małych miasteczek i wiosek. Jeszcze dobrze nie doszłam do centrum, a już minęłam kilkanaście z nich.
Ulica Ostrówek stanowiła kiedyś centrum miasta o tej samej nazwie. Pytacie, gdzie tu – między Ostrowem Tumskim i Śródką – zmieściło się miasto? A jednak – Ostrówek ze swoimi kilkoma domami był najmniejszym miastem I Rzeczypospolitej. Dziś jego największą atrakcją jest otwarta pięć lat temu Brama Poznania ICHOT, czyli Interaktywne Centrum Historii Ostrowa Tumskiego.
A co dla dzieci, które mogą się znudzić? Niespodzianka! Przy każdej sali dla dorosłych jest salka zabaw. Twórcy pomyśleli o całej rodzinie.
No i ta forma! Prosta bryła została tak pomyślana, by nie przeszkadzać zabytkowej architekturze Ostrowa Tumskiego. Jednym się podoba, inni ją wręcz nienawidzą. Tak czy inaczej zdążyła już zgarnąć liczne nagrody i jest uznawana za jedną z najciekawszych realizacji w architekturze XXI wieku w Polsce.
Brama Poznania naprawdę jest bramą. Tam gdzie dawniej był otwarty most, dziś znajduje się tunel, którym przejdziemy do serca Poznania – na Ostrów Tumski.
Ostrów Tumski – początek Państwa Mieszka I
Wyspy katedralne mają zawsze urok oazy. Nie dociera tu zwykły zgiełk miasta. Nie panoszą się tu deweloperzy, nie docierają sklepy i knajpy. Okolica katedry pozostaje spokojna, przeznaczona tylko dla oczu wierzących i turystów.
A jej wizualny skarb?
Jest! To ufundowana w XIX wieku przez Edwarda Raczyńskiego Złota kaplica. Po wrzuceniu do automatu 5 zł podziwiamy jej neobizantyjskie motywy. Jakieś pikantne szczegóły? Proszę bardzo – poznaniacy niechętnie przyjęli kaplicę. Uznali, że hrabia wybudował kaplicę, by się popisać. Wzięli Raczyńskiego na języki tak bardzo, że ten kilka lat później popełnił samobójstwo.
To się nazywa waga opinii publicznej.
Na Grobli: muzeum, kawiarnie i kontenery
Poznaniu, co słychać na starym mieście?
Przechodzę przez Wartę, by odwiedzić miejsca, w których bywałam najczęściej. Najpierw kieruję się na Groblę. Dokładnie tam mieszkałam na ostatnim roku studiów licencjackich. Nigdy jednak nie przyszło mi do głowy by zajrzeć do Muzeum Etnograficznego, choć w nim mieści się wspaniały Kapelusz pielgrzymi.
W Poznaniu jest jeszcze ciekawiej! Idźcie do Muzeum Etnograficznego. Tam w świetnie zaprojektowanej i nowocześnie pomyślanej sali muzealnej zobaczycie cacuszko – kapelusz pielgrzymi.
W Europie znajdują się tylko dwa tego typu kapelusze (ten drugi zobaczycie za kilka tygodni w Norymberdze). Nie znamy dokładnej daty pochodzenia kapelusza. Mógł to być XVII, ale mógł też być XIX wiek. Nie zmienia to faktu, że jest przepięknie ozdobiony trzema drewnianymi figurkami św. Jakuba, płaskorzeźbą, 13 muszlami i dwustoma kościanymi laseczkami.
Takie kapelusze dawniej należały do tradycyjnego stroju pielgrzyma. Opisał je nawet Szekspir w Hamlecie.
Okolice ulicy Grobla przez ostatnie lata zmieniły się nie do poznania. Ciągle jest to spokojna okolica, która, mimo że blisko Rynku, jest dedykowana przede wszystkim swoim mieszkańcom.
A jednak powstały tu atrakcyjne skwery z placami zabaw, a przy nim oryginalne kawiarnie. Korcia nie chciała zejść z placu Wartofrajda, a ja nie chciałam wyjść z kawiarni Ro_ślinka. Dziękuję czytelniczkom bloga za polecenie obu miejsc.
No i oczywiście Poznaniu – tutaj są Twoje Kontenery! One nie są już aż tak nowe. Do nich chodziłam na studiach.
KontenerART już od jakichś dziesięciu lat jest jednym z najatrakcyjniejszych miejsc Poznania. Jest to prekursor polskich ogródków foodtruckowych – tu w formie plażobaru nad Wartą. Właścicielom zależy, by było to miejsce kultury i to się udaje – co roku odbywa się tu ponad 100 koncertów, wystaw i warsztatów. A że miejsce otwarte jest tylko w sezonie letnim, to wychodzi, że dzieje się tu coś codziennie.
Rzeka warta Poznania
Skoro jesteśmy nad Wartą, warto przyjrzeć się jej lepiej. Odkąd pamiętam zawsze się na nią narzekało. Że niewiele się nad nią dzieje, że jej potencjał jest niewykorzystany. Nie ma bulwarów na modłę krakowską, nie ma kawiarń czy plaż.
Ale zmieniłeś to Poznaniu. Dziś nad Wartą znajduje się kilka plaż z barami i miejscami pod wydarzenia kulturalne. Tereny zielone po obu stronach rzeki są rewitalizowane, a przede wszystkim włodarze przestali zaklinać rzeczywistość i postawili oficjalne tabliczki, że tutaj można spożywać alkohol. I dobrze! Przecież i tak wszyscy to robili. W końcu być studentem w Poznaniu i nie pić nad Wartą, to jak mieszkać w Zakopanem i nie być na Giewoncie.
Rynek Poznania i atrakcje w okolicy
Nie zaskoczę Cię Poznaniu, jak powiem, że masz jeden z najpiękniejszych rynków w Polsce. Dlatego chcę, by ten akapit był krótki – wszak mam jeszcze dużo do powiedzenia.
Za każdym razem, gdy podchodzę na Rynek, zachwycam się Twoim pięknym ratuszem. Zachwycam się kamieniczkami – tak cudownie odrestaurowanymi, choć są realizacją z XX wieku.
Pierwszy raz w życiu idę też na zamek królewski. Śmieszna sprawa – tego średniowiecznego gmachu w czasach moich studiów jeszcze nie był. Przechadzka po nim i wejście na wieżę widokową jest dla mnie nowością, dzięki której czuję się jak turystka we własnym mieście.
Plac Wolności – tu Poznań walczy!
Stąd już blisko na Twój ulubiony plac – to Plac Wolności.
Plac Wolności ma w tym roku urodziny. Już od 100 lat nosi dzisiejszą nazwę, co zostało upamiętnione nowym neonem na budynku Arkadii czy – żeby wiadomo było o czym mówimy – na Empiku.
W tym miejscu pomyślałam o kawie. Zamarzyła mi się oryginalna kawiarnia, w której poczuję się jak w domu. Łatwo ją znalazłam. Wystarczyło przejść kilkadziesiąt metrów, by dostać się na Plac Ratajskiego. Tam znalazłam KAHAWĘ, czyli księgarnię, która jest jednocześnie kawiarnią i palarnią kawy. Takiego połączenia jeszcze nie widziałam, ale przyznaję – pasuje jak ulał.
Św. Marcin, Ratajczaka i Pasaż Apollo
Kierowałam się w stronę Starego Browaru, po drodze z zainteresowaniem zaglądając do nowo powstałych miejsc. Słynna ulica Święty Marcin (uwaga – NIE “Ulica Świętego Marcina”) dopiero co przeszła rewitalizację. Tu zjem co nieco w Cafe La Ruina i Raj – mam wrażenie, że ostatnio najmodniejszej knajpie w mieście.
Idę ulicą Ratajczaka, by zajrzeć do Pasażu Apollo – miejsca, które swoją nazwę otrzymało od mieszczącego się tu kina – kolejnego, w którym spędziłam setki godzin życia. Podobnie jak Śródka, Pasaż Apollo też otrzymał szansę na nowe życie i dziś jest pełen nie tylko kawiarń, ale i ciekawych sklepików. Właściwie można by tu spędzić pół dnia.
W księgarni ArtTravel poszukać przewodników i map na najbliższy wyjazd, ubrania i gadżety kupić obok w sklepie Dziuki (mają tylko polskich projektantów!), a na kawę iść do Kocimiętki – kawiarni, w której zaprzyjaźnimy się z mieszkającymi tu kociakami.
Stary Browar: Najlepsza galeria handlowa w Europie
Czy jeśli mam pisać o zwiedzaniu Polski, to powinnam opowiadać o galeriach handlowych?
Tak, jeśli jest to Stary Browar!
Stary Browar to pierwsza tak piękna galeria w Polsce. Dwa lata mieszkałam zaraz obok niej, ale dziś wchodząc do środka znowu się zachwyciłam.
Grażyna Kulczyk otwierając galerię na początku XXI wieku ogłosiła zasadę 50:50. Zgodnie z nią 50% Browaru ma być poświęcone biznesowi, a 50% sztuce.
Faktycznie, sztuka w Browarze zawsze była i jest obecna. Nie wyobrażam sobie Starego Browaru bez umieszczonych tu i ówdzie rzeźb i instalacji. Mieści się tu również Bookarest – kluboksięgarnia poświęcona przede wszystkim literaturze o sztukach wizualnych.
W mieszczącej się na dziedzińcu galerii sztuki wystawiane są czasowe wystawy. Ta obecna jest wyjątkowa. „Co zmalował Ryszard Kaja?” to hołd złożony zmarłemu niedawno artyście, który nie dość że jest znany z wyśmienitych plakatów, to jeszcze zaprojektował wystrój pasaży Browaru. Jest prawdziwie wpisany w to miejsce. Wystawa trwa do 30 września 2019 roku.
Ale największa zmiana Browaru wcale nie była w jego wnętrzach. Zadziwił mnie należący do centrum Park Dąbrowskiego – za czasów moich studiów pusty, dziś pełny leżaków, placów zabaw i miejsc odpoczynku. Są nawet ule i domki dla owadów.
Z miejsca, które się mijało, stał się żywym miejscem spotkań i spędzania wolnego czasu. Jak dobrze, że to się jeszcze dzieje.
Czy na Wildzie mieszka Szatan?
Cała Polska poznała Wildę dzięki popularnej niegdyś piosence “Ezoteryczny Poznań”. W klubach w Sopocie i Krakowie śpiewamy, że na Wildzie mieszka szatan. A czym ta Wilda jest?
Wilda to jedna z najładniejszych zabytkowych dzielnic Poznania. W jej wielkomiejskiej architekturze dominuje zabudowa z początku XX wieku. Jeszcze niedawno – tak, jeszcze gdy byłam na studiach – na Wildę się nie chodziło. Dzielnica miała renomę niebezpiecznej i tej, do której nie warto się zapuszczać.
Dzisiaj mieszka tu większość moich znajomych, a na jej ulicach co i rusz rozgaszcza się nowa kawiarnia czy restauracja. Wilda jest ciągle blisko Szlaku św. Jakuba – ot dzieli ją od niego jedynie rzeka. Dlatego zdecydowałam się tu zajrzeć i zobaczyć co słychać i gdzie się podział szatan.
Tego nie znalazłam. Okazało się jednak, że na Wildzie powoli wyrastają nowe interesujące murale, a spokojna ulica Różana obrodziła w przytulne knajpy, jak na przykład Pora dnia – z jednej strony kawiarnia przyjazna rodzinom z dziećmi, o czym świadczy cudowny kącik zabaw, z drugiej – kawiarnia jest miejscem przyjaznym LGBT. Poznań zawsze należy cenić za otwartość.
Murale na Ratajach i wychodzimy z Poznania
Przez Most św. Jadwigi wracam na wschodni brzeg Warty, by wrócić na szlak i przez Rataje i Starołękę dojść do Głuszyny i ostatecznie wyjść z Poznania. Po drodze gubię się jeszcze wśród bloków na Ratajach, by obejrzeć mural Wojciecha Ejsmonta, na którym artysta upamiętnił Krystynę Feldman – popularną aktorkę, która przez trzydzieści lat mieszkała dokładnie w tym bloku, na którego ścianie dzisiaj jest dzieło artysty.
To drugi mural Ejsmonta na Ratajach, znanego mi i bliskiego głównie dlatego, że w jego pracach zasmakowało też Leszno. Być może się jeszcze pojawi na Wielkopolskiej Drodze św. Jakuba. Tymczasem, buen camino. Idziemy dalej.
W ostatnich słowach mego listu…
Kończę już Poznaniu, choć tak wiele wątków chciałabym jeszcze poruszyć. Nie porozmawialiśmy świetnych muralach z poezją.
I przede wszystkim – nie zrobiłam nawet kroku w kierunku Twoich zachodnich dzielnic: Łazarza, Grunwaldu, Jeżyc.
Spędziłam u Ciebie cztery dni, powolnie smakując zmiany i przypominając sobie stare śmieci. A okazało się, że powinnam tu być tydzień i dłużej.
Dobrze że widzimy się już wkrótce.
Twoja na zawsze,
Pielgrzymka
Artykuł powstał we współpracy z Wielkopolską Organizacją Turystyczną i Poznańską Lokalną Organizacją Turystyczną. Jest jednym z trzech artykułów, które piszę przy okazji przejścia Wielkopolskiej Drogi św. Jakuba – z Gniezna do Leszna. Projekt bierze udział w konkursie #mistrzostwablogerow i możecie na niego głosować tutaj. #visitpoland
Dzięki za przeczytanie artykułu!
Mam na imię Agnieszka i od 8 lat prowadzę blog i opowiadam wam o świecie. Napisałam 4 przewodniki turystyczne i ponad 500 artykułów podróżniczych. Większość z nich przeczytacie na tym blogu. Zapraszam do dalszej lektury. Na górze macie menu, a tam wszystkie teksty 🙂