Paradoksalnie choć wszystkie torfowiska są podobne, to każde ma swój niepowtarzalny charakter i urok. Horowe Bagno, parę kilometrów za granicą Warszawy jest miejscem zupełnie dzikim, bardzo rozległym, bez jakiejś uformowanej infrastruktury turystycznej. Niestety jest wciśnięte między dwie ruchliwe drogi, ciężko oddalić się od nich na tyle, by szum nie docierał. Jednak mimo to bardzo Was zachęcam do odwiedzin tego wyjątkowego miejsca.
Zobacz też: Bagno Jacka: dzikie Mazowsze
Horowe Bagno
Jest to torfowiskowy rezerwat, w którym jako jedynym dotychczas zaobserwowałam liczne, wciąż mokre pokłady torfu. Ekosystem jest tu mocno zróżnicowany – główną atrakcją jest duży staw oraz parę mniejszych zbiorników wodnych, z gęstymi szuwarami. Występują tu również lasy mieszane, liściaste, suche bory. A wszystko okalają klasyczne wysokie wydmy, z najwyższym punktem – Horową Górą (109 m). Rezerwat utworzono w 1988 r. by chronić unikatowe siedliska licznych roślin oraz zwierząt. Występuje tu wiele rzadkich i chronionych gatunków roślin. Te podlegające ochronie to na przykład listeria jajowata czy podkolan biały. Z bardziej popularnych: porzeczka czarna, kruszyna pospolita, kalina koralowa, konwalia majowa oraz egzemplarz o uroczych białych kwiatach grzybień biały. W składzie gatunkowym lasu (w sąsiedztwie zbiorników wodnych) dominuje brzoza brodawkowata, ale również inne odmiany tego typowego bagnisk drzewa. Możemy również zaobserwować dąb szypułkowy, sosnę pospolitą oraz osika. I wiele innych mniej unikatowych krzaków. W lesie znajduje się mogiła dwóch chłopców – według informacji, które udało mi się odnaleźć, to miejscowe dzieciaki, które znalazły niewybuch z czasów wojny. 🙁Jak dojechać do Horowego Bagna
Na wycieczkę przyjechałam samochodem. Horowe Bagno nie ma jakiegoś oficjalnego parkingu czy wejścia, trzeba zaparkować przy jednym za szlabanów i dołączyć do ścieżki wiodącej na około bagna. Ja zaparkowałam na ulicy Dworkowej, przed wiaduktem. Opcją też jest szlaban przy drodze nr 631. Szczęśliwie nikt tu nie sprząta powalonych drzew. Ścieżka kluczy po lesie, nagle miejscami robi się czerwonym szlakiem. Jest parę kanałów irygacyjnych, które trzeba przeskakiwać, lub przemierzać na prowizorycznych mostkach zrobionych z pni. Wózek nie ma tu szans.Inne pomysły na Mazowsze znajdziecie tutaj.
Artykuł początkowo ukazał się na blogu Podróżująca rodzina.
Magdalena Dziadosz, mama Saszy i Idy. W teorii archeolożka śródziemnomorska i muzealniczka, skrzętnie wykorzystująca wiedzę zdobytą na studiach w swojej pisarskiej pasji. W praktyce właścicielka firmy zajmującej się komunikacją i PR-em. Dużo pisze na różne tematy. Uwielbia podróże, najbardziej te blisko natury: długodystansowe spacery oraz wycieczki górskie. Ale doceni też wieczór na szpilkach w wiedeńskiej operze.
Co myślisz?