Spis treści
Zobacz też: Mierzeja Wiślana dla dzieci we wrześniu
Mierzeja Wiślana – atrakcje dla dzieci i dorosłych
Zrobimy sobie spacer podzielony na miejscowości. Idąc z zachodu na wschód. Będę Wam wyliczać, zwięźle opisywać i linkować do atrakcji. Mierzeja Wiślana zajmuje specjalne miejsce w moim serduszku i znam ją bardzo dobrze. Przez 13 lat spędzałam tu miesiąc wakacji jako dziecko, a odkąd mam własną dziatwę regularnie bywam poza wysokim sezonem turystycznym. Także zapraszam!
Mikoszewo
Mimo, że to początek Mierzei Wiślanej i wydawać by się mogło głośne wrota, do których brzegu w sezonie letnim przybija prom z Wyspy Sobieszewskiej, to jest to oaza spokoju. Największą atrakcję jest ujście Wisły do morza. To wspaniała okazja, by opowiedzieć dzieciom o tym, iż królowa naszych rzek, niegdyś miała deltę rozwidloną niczym Nil. Przy ujściu Wisły, przy obu jej brzegach znajduje się rezerwat przyrody Mewia Łacha, który jest ostoją rybitwy czubatej, rybitwy białoczelnej, rybitwy rzecznej, sieweczki obrożnej oraz ostrygojada.
Zobacz też artykuł o Mikoszewie
Występuje tu największa w Europie koncentracja mewy małej oraz mewy pospolitej. Zimą schronienie znajduje tu ok. 50 tys. kaczek, z których najliczniejsze gatunki to lodówki, czernice i gągoły. Niestety największym zagrożeniem dla ptaków są turyści, dlatego istnieją spore ograniczenia w poruszaniu się po rezerwacie, i uszanujmy to proszę. Ptaki i tak krążą również w jego okolicy. Jak będziecie mieć szczęście to na plaży przy rezerwacie bywają foki szare. W rezerwacie żyją też bobry i lisy.
Mikoszewo będzie idealne dla osób szukających spokoju i wczasów blisko natury, bez dyskotek, kurortowego gwaru i tandety.
Jantar
Jantar, to po litewsku bursztyn. Właśnie w tej wsi na Mierzei Wiślanej co roku odbywają Mistrzostwa Świata w Poławianiu Bursztynu, są organizowane w lipcu. Choć zdecydowanie najlepiej złota Bałtyku szukać w lutym i marcu. Jantar to miejscowość tętniąca życiem przez cały rok, choć po wakacjach tętno zdecydowanie spada.
Flagową atrakcją jest Farma Jantar. W mini zoo zgromadzone są zwierzęta, głównie hodowlane, ale nie tylko. W ptaszarni podziwiać można ptactwo ozdobne, ja uwielbiam perliczki na talerzu, okazało się, że na trawniku też są piękne. Pawie stroszą piórka, strusie szukają towarzystwa. Na olbrzymim polu parcele z kargurami, alpakami, kozami i mnóstwem innych przyjaznych czworonogów. Zwierzęta mają duże przestrzenie, są pogrupowane tak by się nie drażnić. Obsługa Farmy jest z wykształceniem weterynaryjno-zootechnicznym. Nie ma betonu. Jest dobrze! I zwierzęta mają gdzie się schować przed ciekawskimi w upalne i gwarne dni.
Generalnie Jantar to jaskinia rekinów biznesu. Działają tu różnego rodzaju parki (owadów, Indian), szkoła zamienia się w Muzeum (oczywiście Bursztynu), otwarte są liczne bary i smażalnie. Dla mnie zdecydowanie za dużo, ale po sezonie w sam raz.
W Jantarze zatrzymaliśmy się u Grzesia na Rybackiej (telefon: 605 213 351). To całoroczna opcja noclegowa z aneksem kuchennym. Czyste i bardzo praktycznie wyposażenie, jednak odrobinę starej daty. Piękną zaletą jest kominek. Inne miejsca noclegowe znajdziecie tutaj.
Stegna
Stegna po sezonie funkcjonuje jak małe, prowincjonalne miasteczko. Są sklepy, kręci się sporo ludzi. Jest nawet Orlen (ja kawa, dzieci hot dogi). Jednak bary, sklepy z pamiątkami i niestety też Bursztynowa Komnata mają opuszczone zewnętrzne rolety. Pozostaje cieszyć się naturą, spokojem i przeczystym powietrzem.
Wizytę zacznijcie w lokalnej Informacji Turystycznej (na Gdańskiej), na Pomorzu możecie wchodzić w ciemno, to małe centra kultury.
My koronę w Stegnie dajemy wydmom. Zupełnie nas zachwyciły spacery po borach sosnowych, których okazy sięgają nawet 50 metrów wysokości. Imponujące wały uniemożliwiały nam wejścia nań z wózkiem, parokrotnie brnęliśmy przez śnieg po kolana omijając potwory i torując drogę naszym cudownym, terenowym wózkiem. (Love you Kronan). Na szczęście ręka ludzka zaprojektowała co jakiś czas wejście na plażę w dostępny sposób, inaczej pewnie do teraz byśmy próbowali się przebić przez morskie pagórki. Park Krajobrazowy Mierzei Wiślanej to wielkie (dosłownie) i dobre cudo.
Dla złaknionych dobrego sacrum, w Stegnie znajduje się najpiękniejszy kościół na Mierzei Wiślanej, Najświętszego Serca Pana Jezusa. Ten siedemnastowieczny zabytek architektonicznie wpisuje się w podciniową tradycję Żuław. W środku dla kochającego Śródziemnomorze oka gratka – kopia Złożenia do grobu Caravaggia.
W Stegnie ma przystanek, a nawet rozjazd Żuławska Kolejka Dojazdowa, wąskotorowa atrakcja, dostępna również tylko w sezonie niegrzewczym.
Stegna to idealny wybór dla szukających trochę tętniącego życiem miejsca, gdzie można spotkać ludzi po sezonie. Łatwo tu dojechać zarówno zmotoryzowanym, jak i autobusowiczom. (870 z gdańskiego PKS odjeżdża co dwie godziny). My zatrzymaliśmy się w OW Bałtyk.
Zobacz też osobny artykuł o Stegnie.
Sztutowo
Sztutowo po pierwszym rozbiorze zostało zaanektowane przez Prusy. Po odzyskaniu niepodległości stało się częścią Wolnego Miasta Gdańsk, w 1939r. wcielono je do Rzeszy.
Sztutowo to również większy gabaryt historyczny. Na terenie miejscowości znajduje się muzeum KL Stutthof. Miejsce trudne i smutne. Wstęp jest bezpłatny, można przespacerować się główną aleją do pomnika upamiętniającego ofiary, można też zwiedzić ekspozycję w barakach. Temat ciężki, muzeum ma statut martyrologicznego. Generalnie nie zaleca się odwiedzin przed 13 rokiem życia, a i to często jest zbyt mało. Przez obóz od września 1939 do maja 1945 przeszło 110 tysięcy więźniów, z 28 państw, najwiecej oczywiście Żydów. My nie wchodziliśmy do sal. Zobaczyliśmy muzeum „z zewnątrz”.
Przy ulicy Gdańskiej znajduje się Ośrodek Jazdy Konnej „Mierzeja”, gdzie można doskonalić umiejętności jazdy konnej. Sztutowo to cudowny obszar do jazdy w terenie, wiele kilometrów leśnych ścieżek, aż się prosi o szybsze niż piesze przemieszczanie. Jest możliwość oprowadzania dzieci. Stadnina znajduje się przy ul. Zalewowej 14b.
W Sztutowie nie spaliśmy, po sezonie nie ma gdzie. Artykuł o Sztutowie tutaj.
Dzieci chodzą w Reimie, innych butów, kurtek, kaloszy, czapek czy rękawiczek nie kupujemy. Polecam Wam z serca i kupujcie przez linka afiliacyjnego, wpadnie mi grosz do podróżniczej skarbonki.
Kąty Rybackie
Tu zaczyna się magia, bo po jednej stronie mamy bezkresne plaże i kilometry wydm, a po drugiej codzienność w postaci portu rybackiego na Zalewie Wiślanym.
Ogromną atrakcją jest rezerwat Kormoranów na wysokości wejścia plażowego 54. Jest to miejsce lęgowe kormorana zwyczajnego, zwanego też czarnym. To duży ptak wodny występujący w szerokim i imponującym pasie od Wielkiej Brytanii aż po Chiny. Czarne osobniki z metalicznym połyskiem, z lekkim czubem na głowie i żółtym dziobem. Gdybyśmy spojrzeli takiemu w oczy, to młode mają brązowe, a starsze osobniki szmaragdowozielone. Kormorany kraczą (♥).
Na przełomie lutego i marca wracają z zimowisk i zaczynają toki. To są zwierzęta stadne, kolonie mają do 1000 gniazd. Upatrują sobie skaliste wysepki i dzikie wybrzeża morskie. Co wyróżnia teren zamieszkały przez kormorany? Uschnięte drzewa, które są przenawożone odchodami. I taki właśnie trochę smutny ten rezerwat jest. Nam się trafił czas głębokiego śniegu, którego nie pamiętają najstarsi rybacy.
We wsi znajduje się kościół św. Marka, w którym wart uwagi jest ołtarz tematyczny z Marią Rozwiązującą Supełki.
Osobny artykuł o Kątach Rybackich tutaj.
Kąty od Zalewu
Port morski oraz dwie przestanie, nad Bałtykiem i na Zalewie organizują od lat życie wsi. Miejscem wartym odwiedzenia jest również Muzeum Zalewu Wiślanego, oddział Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku. Ekspozycja wprowadza w temat historii szkutnictwa i rybołówstwa na Zalewie Wiślanym. Na miejscu można podziwiać w pełni wyposażony warsztat szkutniczy rodziny Schmidtów oraz liczna łodzie rybackie z okolic Zalewu. Jest też pracownia, w której poddane są renowacji nowe nabytki.
Kąty dają radę po sezonie . Nam się na najlepszy zimowy pobyt – podczas zawodów Snowkite. Czyli jak ktoś lubi windsurfing (chyba się jeszcze nigdy nie chwaliłam moim pierwszym stopniem instruktorskim?) to może w zimę sobie odbić na lodzie. Warun znakomity: mróz, zalew pod grubą warstwą lodu, słońce. Początkowo wiatr nie dopisywał, ale się rozhulali. A Sania pokochał grochówkę (z ognia).
Jeśli chodzi o noclegi to polecam dwa: OW Bumerang oraz jedyny czterogwiazdowy hotel na Mierzei z genialną restauracją Tristan.
Krynica Morska
Każdy region ma swoją stolicę, Mierzeja Wiślana ma Krynicę. 🙂 Do Krynicy można zawsze. Jadąc z Kątów nie sposób nie zwrócić uwagi na leśną rzeź w postaci przekopu. Myślę, że jednak niestety najbardziej adekwatne jest umieścić to w kategorii “atrakcje turystyczne”, bo nie wierzę, że nasz rząd przekuje to na korzyść gospodarczą. A niekorzyść przyrodnicza jest trudna do oszacowania, ale na pewno ogromna.
Krynica Morska oferuje dużo jako miasto, masa tu kwater, smażalni, sklepów i straganów. Dlatego też, dla mnie jest nie do zniesienia w sezonie, ale poza – bardzo! Niegdyś spędzałam w Krynicy wakacje jako dziecko, trzynaście razy, za każdym razem po miesiąc. Znam więc każdy zakątek.
Mierzeja Wiślana to las, a miejscowości są wyspami. W Krynicę ten las się również mocno wkrada. W 2012 roku wyodrębniono użytek ekologiczny „Krynicki Starodrzew”, który jest siedliskiem dla wielu gatunków zwierząt, ptaków i roślin. Zimą dość bajkowy. Wydmy i ścieżki na nich również zachwycają aurą.
Urokliwy będzie też zwykły spacer po Krynicy – przebijają się kurortowe wille przez tandetę szyldów i straganów. Wejdźcie na latarnię, odwiedźcie cmentarz żołnierzy radzieckich, poszukajcie cudownych mozaik. Wspaniały jest też klimat portu na Zalewie. W sezonie koniecznie wybierzcie się wodolotem do Fromborka.
Nasze ulubione mieszkanie na wynajem w Krynicy opisałam tutaj.
Pomiędzy Krynicą, a Piaskami
To najbardziej atrakcyjna część Mierzei Wiślanej. Wyróżniłam trzy punkty gdzie koniecznie musicie się zatrzymać i przespacerować. To bardzo fotogeniczne miejsca, obie górki są krótkie i łatwe, ale dają możliwość objęcia wzrokiem w jednym momencie zarówno morza i Zalewu, a to bardzo miły widok jest.
Wielbłądzi Garb
Tuż za Krynicą. Niestety ulubione miejsce pielgrzymek turystycznych z KM. Niestety, bo mnóstwo tam chusteczek, bynajmniej nie użytych do wytarcia nosa. Można to wykorzystać jako dobry motyw tłumaczenia dziecku czemu nie należy załatwiać się pod każdym krzaczkiem. Wielbłądzi Garb jest najwyższą wydmą na Mierzei Wiślanej, ma 56 m wysokości. Na szczycie jest drewniana dominanta. Koniecznie zejdzie na drugą stronę, nad Zalew – choć to krótka wycieczka, jest dziko, uroczo i wieje trochę Estonią.
Góra Pirata
W połowie drogi między Krynicą, a Piaskami, po stronie Zalewu jest mały parking i wejście na wysoką wydmę. Ja przeszłam od Wielbłądziego Garbu mało wyraźną ścieżką wzdłuż Zalewu Wiślanego. Bez wątpienia jest to dużo bardziej urokliwa opcja niż maszerowanie wzdłuż asfaltu.
Legenda głosi, iż Stary Pirat wraz ze swą bandą zostawił u stóp góry skarb. Nikt go nie znalazł. Dla mnie znajduje się on u szczytu i jest widokiem. Spacer na 30 minut, granią wydmy, bardzo malowniczy.
Wydma Szara
Czyli moje ulubione polskie wejście na plażę. Znajduje się tuż przed wjazdem do Piasków. Powstała na terenie pasa przeciwpożarowego, dość stromo opada w kierunku Zalewu. Tych wydm było kiedyś więcej, ale zostały wchłonięte przez rozwijającą się infrastrukturę, najbardziej przez rozwój miast. Spacer nad morze zajmuje nie więcej niż pół godziny (czas liczony razem ze zbieraniem szyszek dla wszystkich dzieci z przedszkola, tylko tych ładnych, nie deptanych). Ze względu na fakt, iż jest miejsce lęgowe ptaków, chodzimy tylko po wyznaczonym szlaku, nie po wydmie!
Granica z Rosją
Oczywiście to jest mój numer jeden. Kocham pogranicza, i to chyba bardzo się udzieliło Saszce, bo wyprawa na „dziki wschód” bardzo go fascynowała. Samochód najlepiej zostawić w Piaskach pod kościołem (jakoś zawsze to się wydaje to najlepszym wyborem – na oku świata i jeśli tylko to nie niedziela to miejsce gwarantowane) i dalej hen, lasem na plażę. Wzdłuż linii brzegowej szliśmy ok. 5 km, zajęło nam to tempem trzylatka trochę ponad godzinę. Oczywiście ta granica to prowizorka. Czytałam gdzieś o żołnierzach chodzących z karabinami wzdłuż siatki, ale szczerze? Po rosyjskiej stronie nawet nie ma śladów stóp. Plaża jest nietknięta. Piękna. Wiadomo, że Rosjanie mają parę kilometrów dalej bazę wojskową, ale w Bałtyjsku toczy się normalne życie. Zorganizowaliśmy sobie piknik z widokiem na Rosję, do samochodu wróciliśmy leśną drogą – dla urozmaicenia i bo tak łatwiej, a Sania już trochę był zmęczony.
Na zakończenie – jeśli macie jakieś porady lub aktualizacje – piszcie! Dobrych wakajek! Artykuł początkowo ukazał się na blogu Podróżująca rodzina.
Magdalena Dziadosz, mama Saszy i Idy. W teorii archeolożka śródziemnomorska i muzealniczka, skrzętnie wykorzystująca wiedzę zdobytą na studiach w swojej pisarskiej pasji. W praktyce właścicielka firmy zajmującej się komunikacją i PR-em. Dużo pisze na różne tematy. Uwielbia podróże, najbardziej te blisko natury: długodystansowe spacery oraz wycieczki górskie. Ale doceni też wieczór na szpilkach w wiedeńskiej operze.
Co myślisz?