Dobry, gościnny dom, to ten z którego kuchni roztacza się przyjemny zapach jedzenia, od którego człowiekowi aż się kręci w głowie i wtedy wie, że głód mu nie grozi. Doświadczyliśmy ostatnio tego w Kazimierzu Dolnym. Restauracja w Folwarku Walencja to miejsce, do którego można trafić z zamkniętymi oczami i nie wyboru – tu musi być dobre, skoro są własne jajka, na miejscu wędzone wędliny, pieczony chleb. Lokalni ułatwiają sukces, a kreatywny kucharz go gwarantuje. Jeszcze nie dotarliśmy do pokoju, a już było wiadomo, że specjalnością zakładu są ryby. Gdy dostaliśmy kartę okazało się, że tak, ale nie tylko. Bo każdy kolejny talerz sprawiał, że układały się idealnie skomponowany sycący posiłek. Jedyne co bym tu dorzuciła, to lokalne wina, których brakuje, a Małopolski Przełom Wisły winiarstwem stoi.
Zobacz też: Folwark Walencja: zachwyt nad Wisłą. Piękny nocleg w Kazimierzu
Restauracja w Folwarku Walencja
Na początku był tatar wołowy. I cóż mogę powiedzieć. Ideologicznie bardzo chciałabym przejść na weganizm, ale wiem, że moje kubki smakowe byłyby bardzo niedopieszczone. Ta perfekcyjnie posiekana kupa mięcha, z żółtkiem, marynowaną na słodko cebulką, przyozdobiona roszponką, jest po prostu genialna. Do tego podwędzana dymem jabłkowym (efektownie podana, pani podnosi słój z którego roztacza się mgiełka).
Zupy to dla mnie bardzo istotny element żywienia. Niby mieszanka warzyw, kasz, mięsa, ale skomponować to w smak zapadający w duszę wcale nie łatwo. No ale tu znów się udało. My krem z chrzanu z jajkiem sadzonym. Ja wnioskuję do prezydenta, by był obowiązek podawania takiej zupy w każdym domu na Wielkanoc, skoro już mamy kalifat, to na całego! Sania staropolska ziemniaczana z boczkiem i ziołami. Znów ten wędzony posmaczek, restauracja powinna mieć coś z wędzeniem w nazwie.
Na drugie jak jeden mąż, jedna żona i jeden syn, wzięliśmy rzecz jasna pstrąga łososiowego, w towarzystwie (jak to piszą profesjonalne blogierki kulinarne) puree ziemniaczanego, ale nie miałkiego tylko z cudnymi grudkami (na proposie) i z porem. Zwyczajne produkty, a człowiek chce im medal dać.
Deserro poszedł w tradycyjny jabłecznik na razowym spodzie z kruszonką i musem brzoskwiniowym i zupełnie nie sezonową w marcu truskawką, ale miło.
Restauracja w Folwarku Walencja jest otwarta dla wszystkich, jednak przede wszystkim dla gości hotelowych. Jeśli jesteście po sezonie najlepiej zadzwonić i zapytać o otwartość wrót, a jeśli w jego szczycie, to zadzwonić, by zarezerwować stolik. Choć najlepiej zatrzymać się właśnie w Folwarku. Szalenie warto. Nocleg zarezerwujesz tutaj.
Artykuł początkowo ukazał się na blogu Podróżująca Rodzina.
Zobacz też: Kazimierz Dolny: atrakcje na weekend
Magdalena Dziadosz, mama Saszy i Idy. W teorii archeolożka śródziemnomorska i muzealniczka, skrzętnie wykorzystująca wiedzę zdobytą na studiach w swojej pisarskiej pasji. W praktyce właścicielka firmy zajmującej się komunikacją i PR-em. Dużo pisze na różne tematy. Uwielbia podróże, najbardziej te blisko natury: długodystansowe spacery oraz wycieczki górskie. Ale doceni też wieczór na szpilkach w wiedeńskiej operze.
Co myślisz?